Dzień osiemnasty, 26 września, czwartek
Budzik dzwoni w środku nocy ale my już nie śpimy. Ustawiliśmy go tak by mieć wystarczająco dużo czasu na spakowanie się i dojazd do portu. Wszystko przebiegło sprawnie, meldujemy się w porcie mając jeszcze jakieś pół godziny zapasu. Ustawiamy się w odpowiednim miejscu wskazanym przez policjanta portowego i czekamy.
Początkowo nie ma zbyt dużo ludzi i samochodów ale szybko nadjeżdżają kolejne, w sumie uzbierało się ich dość sporo. Prom, wielki Blue Star Delos (to już trzeci raz będziemy nim płynąć podczas tych wakacji) pojawia się punktualnie – choć szkoda ze nie 12 godzin wcześniej . Nie pchamy się , jako że będziemy zaraz z niego wyjeżdżać możemy spokojnie wjechać na samym końcu.
Chaos portu w Pigadii jest nieporównanie jednak większy niż w innych portach, wynika to z ciasnoty i oczywiście sporą ilością chętnych do rejsu, niemniej wszystko jak zwykle jakoś się ogarnia i prom może odpłynąć. Karpathos zostaje na swoim miejscu pogrążona w ciemności, nie obserwujemy mijanych jej części bo i tak nic nie byłoby widać a zamiary mamy inne – skorzystanie z promowych pryszniców .
Rejs na Kasos trwa około 2 godzin. Po kąpieli zasiadamy po prostu na kanapach i oczekujemy przybicia do portu w Fri.
Dotarliśmy, wszystko zgodnie z planem. Wyjeżdżamy jak widać jeszcze przed świtem, chociaż powinien on zaraz nastąpić. Z wnętrza promu wydostaje się kilka samochodów oraz kilkanaście osób.
Już na promie ustaliliśmy że nie ma co na razie nigdzie jechać, trzeba poczekać na nadejście dnia. Żeby nie czekać bezczynnie warto zająć się śniadaniem , a żeby zjeść śniadanie warto byłoby coś widzieć. Najlepiej będziemy widzieć gdzie? Oczywiście na terenie rozświetlonej przystani , jak się okazuje nieproporcjonalnie ogromnego betonowego terenu, dużo większego, przestronniejszego niż w dopiero co opuszczonej Pigadii.
Robię rundkę po przystani i wybieramy sobie miejsce w kąciku, nieco osłonięte przed ewentualnym wzrokiem ciekawskich parkującymi wózkami z łodziami. Rozkładamy ekwipunek i zabieramy się za jedzenie .
Gdy kończymy wciąż jeszcze nie wstało słońce, ale jest już zupełnie jasno więc możemy się rozejrzeć po okolicy.
Wschodnia cześć Fri, powyżej Panagia, w oddali Poli.
Kolorowe śmietniki zwracają naszą uwagę .
Może i jakąś pamiątkę dałoby radę tu kupić?
„Centrum” Fri.
Kasos jest prawie pozbawiona plaż , ta przy porcie rzeczywiście wygląda mało ciekawie.
Śniadanie zjedzone, rzeczy spakowane. Nie wywołaliśmy niczyjego zainteresowania, może poza jedną kobietą, turystką która wraz ze swoim towarzyszem przypłynęła też promem i podeszła nieopodal by spojrzeć za wyłaniające się zza Karpathos słońce. Uśmiechnęła się sympatycznie, jeszcze tego nie wiedzieliśmy tak na pewno ale na Kasos turyści są naprawdę niezbyt częstym i oczywistym zjawiskiem.