Dzień szesnasty, 24 września, wtorek c.d.
Mijamy parking i ostatnie zabudowania, kończy się asfalt. Droga jest w porządku, w miarę równa i taka nie typowo szutrowa a bardziej piaszczysto-pylista. Na samym początku jest BARDZO stromy zjazd, potem jest już równo, w jednym miejscu muszę mocno przyspieszyć by nie zakopać się w luźnym piachu. Tą drogą mało kto wybiera się autem, ona prowadzi praktycznie donikąd (o tym się przekonamy później), turyści z Lefkes pokonują ją pieszo, ewentualnie skuterkiem – bo to bardzo blisko.
Tę część wybrzeża opanowali naturyści . Jest tu jedna dość porządna plaża piaszczysta z licznymi dużymi kamieniami i 2 mniejsze, dość wąskie, piaszczyste fragmenty plaż pośród skał. Istotny jest jednak dla nas placyk na którym możemy zostawić auto i jak od razu postanawiamy – spędzić tutaj dzisiejszą noc.
Do nocy jest jednak bardzo daleko, jest dopiero godzina 9 rano . Mamy cały dzień przed sobą a spędzimy go w takim miejscu jakie lubimy, pośród ludzi którzy podobnie jak my preferują swobodne podejście do plażowania.
Wybieramy sobie placyk, co lepsze miejsca są już pozajmowane (bywalcy ewidentnie nie preferują wysypiania się do południa ), a jeśli nawet nie osobiście to różnymi instalacjami mającymi służyć np. do przywiązywania zasłon przed słońcem. Nam na jeden dzień cudów nie potrzeba , wejście do wody było co prawda po kamykach a płycizna też była zasłana sporymi kamieniami, potem jednak na większej głębokości był już piasek, sporo było też porastającej dno brązowej morskiej trawy.
Trochę fotek z naszego plażowego dnia, z naszego miejsca i z niedługich spacerów po plaży. Ludzi było całkiem dużo, łącznie na wszystkich plażach oceniam że zebrało się co najmniej 50 osób, ze zrozumiałych względów na fotkach za bardzo ich nie widać .
Późnym popołudniem błękitne niebo zasnuło się chmurami. Faktycznie wiedzieliśmy o tym że prognozy na tę noc i na jutro nie są jakieś wystrzałowe, ma nadejść front burzowy, na północy gwałtowny a tutaj u nas raczej miało tylko zahaczyć jego końcówką.