Po mniej więcej godzinie rejsu znów dopływamy do Arki. Niestety tu wieje straszliwie, podobnie jak rano.
Na Arki wsiada sporo turystów
, skąd oni się wzięli? Czyżby wygoniła ich ta niesprzyjająca pogoda? . Niemniej możemy nadal zajmować wygodne, miękkie i długie kanapy
, aż tyle osób nie było.
Gdy dopływamy do Patmos pogoda jakby się poprawiała, chmury rzedną, przebija się nawet słońce. Co prawda zaraz będzie zachodzić, ale liczymy na to że jeszcze uda się nam znaleźć jakieś miejsce noclegowe jeszcze przed zmrokiem. Przed wyjazdem przypomniałem sobie relację MCR-a, przyjrzałem się też mapom i wytypowałem kilka możliwości w miejscach które jak sądziłem mogą też być w miarę osłonięte od wiatru.
Na Patmos prom pustoszeje, większość wysiada ale w porcie czeka pokaźna grupka która za chwilę go znów zapełni. Zjechawszy na ląd kierujemy się na północ, ale najpierw trzeba też przejechać przez Skalę. To dość spore, ruchliwe miasteczko, widać że wyspa jest bardzo turystyczna bo wszędzie jest dużo ludzi którzy o tej wieczornej porze wylegli na spacery. Nas jednak interesuje wyłącznie obiad i nocleg
.
Sprawdziliśmy zatokę Agriolivadi, z góry wyglądało nawet że może…. ale jedziemy dalej. Nieźle wygląda Vagia dostępna stromym i krótkim betonem, ale rezygnujemy widząc na jej zapleczu zamieszkałą willę. Do Do Liginou, Livadi i Didymes, dobrze widocznych z biegnącej górą szosy próbuję zjechać ale wygląda na to że nie ma tam dojazdu, czyżby te plaże były częścią prywatnego terenu?
. Livadi Geranou zupełnie odpada… nie ma tam dogodnego miejsca bo uliczka kończy się tawerną.
Z jednej strony jestem rozczarowany, ale z drugiej – widząc już popularność Patmos na wiele nie było co liczyć. Nie pozostaje nam nic innego jak jechać na sam koniec (na szczęście jest asfalt choć od pewnego momentu marnej jakości) wyspy. Placyk przy kościółku Panagia Geranou jest bardzo fajny ale za bardzo tam wieje, zjeżdżamy więc na sam dół do dawnej stoczni.
Zatoczka jest fajna ale jako miejsce do plażowania się nie nadaje, za duże kamienie i w ogóle mało tu ciekawie pod tym względem. Za to na sporym placu, terenie dawnej stoczni stoi zardzewiała łódź oraz wyglądający na nowy budynek. Teren jest zadbany i stworzono na nim jakby odrębne części otoczone ziemnymi wałami i wyłożone oponami. W tym momencie nie jesteśmy w stanie wymyślić do czego to ma służyć
, dopiero innego dnia wpadam na pomysł – przecież to strzelnica
.
Nie jest to idealne miejsce ale tutaj musimy zostać bo dalej jechać się już nie da. Odpowiednio ustawiam auto i rozbijamy obóz.
Pogoda poprawia się na tyle że robi się bezchmurnie
, przyświeca nam księżyc i jest pełno gwiazd. Doskonale są widoczne bo w pobliżu nie ma żadnych zabudowań a od portu i stolicy oddzielają nas wzgórza. Patmos – nasza 42 wyspa – już wiemy że o nocleg tu niełatwo
, ale zdaje się że nie będziemy się tutaj nudzić…
c.d.n.