Dzień czwarty, 12 września, czwartek
...Lipsi .
Ten dzień rozpoczął się bardzo wcześnie bo zaraz po północy kiedy to wraz z jeszcze jednym autem zjechaliśmy z bluestarowego promu na lipsiańską ziemię. Przed wyjazdem zastanawialiśmy się – Lipsi czy Leros… padło na Lipsi, wysepkę mniejszą, mniej zaludnioną i jak sądziliśmy ładniejszą i ciekawszą. Jak będzie, to się właśnie teraz okaże.
Lipsi zamieszkuje kilkaset osób, źródła podają że jest ich około 700-800. Wyspa jest bardzo mała, ma długość mniej więcej 8 km. Jest tu kilka plaż, nie ma za to praktycznie żadnych zabytków czy miejsc typu „must see”.
Podczas rejsu przyjrzeliśmy się mapie by wybrać miejsce gdzie będziemy mogli dojechać po ciemku i zostać na noc. Padło na plażę Turkomnima, a właściwie cypelek z kapliczką oddzielający ją od zatoczki z plażą Xerokambos. Miasto – stolica - okazało się stosunkowo duże i rozłożone wokół sporej zatoki z portem, chwilę czasu nam zajęło wydostanie się z niego we właściwym kierunku. Do Turkomnimy nie było daleko… na Lipsi nigdzie nie jest daleko gdy ma się auto , ale sama końcówka dojazdu okazała się szutrowa i dość marnej jakości.
Za to wybrane miejsce okazało się całkiem dobre. Co prawda w świetle księżyca na pobliskich wzgórzach widać było kilka zabudowań ale nie zamierzaliśmy się tym wcale przejmować. Ustawiłem odpowiednio auto, co też nie było problemem bo cała okolica była płaska i łatwo dostępna, rozłożyliśmy spanie i mogliśmy dokończyć tę noc już we własnym łóżku.
Poranek wstał piękny, bezchmurny i słoneczny. Tzn słońce wzeszło nieco później niż my wstaliśmy…. .
O ile kapliczka Agios Nikolaos na cypelku stanowi całkiem malowniczy obrazek, to reszta okolicy powiedzmy że już niekoniecznie. Plaża Xerokambos… ok, trudno ją nazwać plażą więc nie ma co się rozwodzić, natomiast Turkomnima – od biedy dałoby się tutaj poleżeć i pokąpać się ale na pewno też nie jest to miejsce którym się można zachwycić. Niemniej zjedliśmy śniadanie w sympatycznych, bezwietrznych warunkach a jedynymi ludźmi których obecność dało się zauważyć byli robotnicy którzy już od świtu przyjechali na budowę jednego z okolicznych domów.