Małe i duże bałkańskie podróże :-)

Chyba jednak opryskało mi obiektyw .











Może nie jest bardzo zimno ale lodowaty wiatr sprawia że bez polara nie da rady



Nad rzeczką są jakieś zabudowania, chyba rybaków.



Mostek na drugą stronę.



Dość prowizoryczny





Widać że ktoś kiedyś (gmina?) trochę tutaj zainwestował, są chodniczki, parking, posadzone tamaryszki, oleandry i inna roślinność, jednak warunki wietrzne jak mi się wydaje nie pozwalają w pełni rozwinąć potencjału tego miejsca.





W pobliżu jest jeszcze jedna, bardziej dzika plaża – Dafnopotamos – ale nie jedziemy tam.

Jedziemy dalej, tzn. wracamy do Mantoudi i potem zaraz znów – w Kirinthos – odbijamy w kierunku wybrzeża. Są tam dwie plaże, długie i piaszczyste, my dojeżdżamy do tej mniejszej Kria Vrisi, oddzielonej od większej, zagospodarowanej Angali małym cypelkiem. Kria Vrisi to fajna dzika plaża, co prawda pozbawiona cienia ale myślę że warta zainteresowania i znana wśród kamperowców. Nawet przy takim wichrze zastajemy na brzegu 3 kampery, wyobrażam sobie jak słona jest ich powierzchnia .

Dojazd do plaży.



Nieczęsto mamy okazję widzieć taki fale i tak wzburzone morze.

Trwa walka z żywiołem











Woda jest tak wzburzona że pozostawia po sobie na piachu pianę, miecioną też zresztą podmuchami wiatru.









Na zapleczu plaży…





Widać tu wspomniane kampery.



Przekonaliśmy się że Eubea, zwłaszcza jej północna i środkowa część jest dość popularna wśród kamperowców, spotykaliśmy ich całkiem spore ilości.

Nie jest jeszcze późno ale powoli powinniśmy się rozglądać za noclegiem bo w takich warunkach nie będzie o to łatwo…

c.d.n.

Czyli tradycyjnie… Parkujemy w tym samym miejscu
My chyba mieliśmy gorszą pogodę
Z tego niepozornego nabrzeża pływają spore promy osobowo-samochodowe na Skopelos!



Pozdrawiam
W.

janusz.w. napisał(a):Czyli tradycyjnie… Parkujemy w tym samym miejscu
My chyba mieliśmy gorszą pogodę
Z tego niepozornego nabrzeża pływają spore promy osobowo-samochodowe na Skopelos!

A widzisz, to nie zapamiętałem sobie powtarzając tę Twoją relację że zajechaliście akurat w to miejsce
Niestety, fotek które wstawiłeś nie widać , tzn przynajmniej ja ich nie widzę, także w powyższym poście

Nasze wrażenia z Kimasi jak i z Mantoudi były łagodnie mówiąc takie sobie. Jestem zaskoczony że stamtąd pływają promy... fakt że mapa google wskazuje terminal promowy ale nie uwierzyłem w ten napis . Sprawdziłem - i faktycznie, nawet teraz o tej porze roku coś tam pływa... a nawet nie coś tylko prom prawdziwy firmy ANES, tej samej której inny prom Agios Nektarios łączy Pireus z Eginą, a jeszcze inny - Simi - Rodos z Simi. Niestety , tanio nie jest - Mantoudi-Skopelos za auto + 2 osoby to koszt 95 euro . Coś te Sporady nie mogą się nas doczekać... bo i nam niespieszno na nie

Pozdrawiam

kulka53 napisał(a):Niestety, fotek które wstawiłeś nie widać , tzn przynajmniej ja ich nie widzę, także w powyższym poście

Ja także nie widzę.

Nie wiem o co chodzi...
U mnie na jednym kompie zdjęcia się normalnie otwierają! Na telefonie też, ale już na kompie w pracy nie...!
Wieczorem coś może pokombinuję.
To zdjęcia z Evii 2018...

kulka53 napisał(a):Może nie jest bardzo zimno ale lodowaty wiatr sprawia że bez polara nie da rady

mimo wszystko bardzo fajne miejsce
apropos Twojego zdjęcia, mam podobnie, polar być musi - tak było w maju na Algarve - ale na nogach krótkie i sandały
u mnie to taki rytuał urlopowy, 2 tyg bez skarpet

janusz.w. napisał(a):Wieczorem coś może pokombinuję.
To zdjęcia z Evii 2018...

Czekamy... może po prostu wrzucisz je jako załączniki na serwer cro...
Nie wiedziałem że byłeś drugi raz na wysepce , ciekawe co jeszcze udało się poeksplorować?

te kiero napisał(a):mimo wszystko bardzo fajne miejsce
apropos Twojego zdjęcia, mam podobnie, polar być musi - tak było w maju na Algarve - ale na nogach krótkie i sandały
u mnie to taki rytuał urlopowy, 2 tyg bez skarpet

Pewnie, warto było podjechać nawet dla tych fal
Co do butów to dokładnie mam tak samo , jak założę sandały w czasie podróży do Grecji (w połowie września u nas czasami nie ma już na nie warunków) to nie zakładam praktycznie nigdy innych butów aż do powrotu. Czasem zdarza się jakaś wycieczka po skałkach albo krzakach... nawet wtedy nie chce mi się wyciągać porządniejszego obuwia, choć zawsze takie mamy. No i czasami też przydają się buty do wody

Pozdrawiam

26 września, środa c.d.

Szukamy noclegu, także kończymy zwiedzanie plaż. Za wiele nie widzieliśmy w tej północnej części, no ale nie ma wyjścia. Gdy wieje to teoretycznie najlepiej jest szukać noclegu nie na wybrzeżu a gdzieś w głębi wyspy, oczywiście im większa wówczas wyspa tym lepiej , fajnie też gdy są drzewa wśród których łatwiej się schować. Przecinamy wyspę i niedługo jesteśmy po jej drugiej stronie… jakoś nie udało się niczego odpowiedniego po drodze wypatrzeć a zagłębiać się w leśne dróżki póki co nie zamierzaliśmy. Dojeżdżamy do Limni.

Jedno z większych miasteczek w tej części Eubei sprawia całkiem sympatyczne wrażenie. Wciśnięte w niezbyt głęboką zatoczkę otoczoną wysokimi dość górami ma zwartą zabudowę i jednolitym charakterze. Nie przyglądamy się Limni jednak zbyt dokładnie, realizujemy bowiem plan B – czyli przejazd wybrzeżem w kierunku południowym do samego końca asfaltowej drogi – tam ma się znajdować odludna i dzika plaża Galataki.

Droga na sporych odcinkach wygląda mniej więcej tak:







Widać wyraźnie, że w ostatnich latach okolicę tę nawiedził pożar .





Od czasu do czasu mijamy jakieś zabudowania, czy kapliczki, nawet jest jedna mikro osada – Katounia.







Cały czas wypatrujemy dogodnego miejsca na schowanie się w jakimś bezwietrznym zakątku, ale póki co bez powodzenia.

Docieramy do Galataki. Nad „plażą” górują imponujące skały za którymi skrywa się monastyr Agios Nikolaos. Przejawem jego istnienia jest krzyż na skale, stąd dość słabo widoczny.



Sama plaża, cóż, jest to po prostu kawałek żwirowego wybrzeża.





Także i tu okolica została spalona w pożarze.



Miejsca na rozbicie obozu byłoby sporo, co z tego skoro jednak dość mocno tu wieje, zwłaszcza w porywach . Gdy nie wieje, obniżające się słońce bardzo przyjemnie przygrzewa…





Ustawiliśmy się tutaj…





Przy sprzyjającej pogodzie spokojnie dałoby radę się tutaj zanurzyć w wodzie, nawet teraz może i byłoby to możliwe jako że jesteśmy na zawietrznej i fal nie ma wcale.



Sporo czasu spędziliśmy łażąc po okolicy i zastanawiając się co robić. Wiało jednak za mocno… a ostatecznym argumentem za tym by jednak szukać czegoś innego była niespodziewana i zastanawiająca wizyta dwóch funkcjonariuszy straży pożarnej w terenówce . Niby nic nam nie powiedzieli, ale zapewne patrolują teren i kto wie co byłoby gdyby nas zastali w trakcie gotowania…wolimy nie ryzykować. Odjeżdżamy więc ale nie całkiem, skoro już tu jesteśmy podjedziemy do wspomnianego monastyru w górach nad naszymi głowami.

To niedaleko, 2-3 kilometry może, szeroką szutrówką. Niedługo parkuję na małym placyku przed monastyrem. Nie zwiedza się go, nie ma wypisanych godzin otwarcia… chociaż jakbyśmy zadzwonili może zostalibyśmy wpuszczeni. Trudno powiedzieć, aż tak nam nie zależy , zobaczymy po prostu co tutaj można zobaczyć z zewnątrz.

Choćby taki zagadkowy, marmurowy postument .





Monastyr uchronił się od ognia, ale wzgórza ponad nim na pewno też się paliły .





Kompleks jest ładnie utrzymany, odnowiony i ładnie też oświetlony zachodzącym powoli słońcem.





















Wiele czasu nam to nie zajęło, wracamy.

Szyba brudna , ale drogę trochę widać .

Wracając do Limni pstrykamy jeszcze taki zabytek…zdaje się że przekształcony w tawernę.





Potem zatrzymujemy się jeszcze by uwiecznić Limni. Trochę jesteśmy już za późno bo miasteczko częściowo już skrywa się w cieniu.













Dobre miejsce na takie fotki to ta tawerna przy samej drodze .



W samym Limni stajemy tylko na moment…





Praktycznie nie ma tu żadnej plaży.



I jeszcze kilka ujęć po przejechaniu klaustrofobicznie wąskimi i zakamarkowymi uliczkami miasteczka. Limni od północnego zachodu:















I to już ostatnie zdjęcia z tego dnia. Teraz naprawdę nie pozostało nam nic innego jak już bez wybrzydzania umieścić się gdzieś przed zapadającym powoli zmierzchem. Mieliśmy szczęście , znaleźliśmy bowiem wspaniałe miejsce całkiem niedaleko i oczywiście zupełnie przypadkiem, nic o nim nie wiedząc wcześniej. A mowa o takim zalesionym cypelku tuż przed kolejnym miasteczkiem po tej stronie wyspy co Limni – przed Rovies. Zajechaliśmy tam żwirowo-ziemnym traktem i ku ogromnemu zaskoczeniu zastaliśmy fajne zakątki pomiędzy drzewami i gęstymi zaroślami, takie jakby place na dzikim kempingu . Nie było tego dużo, ale o tej porze roku na pewno wystarczająco by wybrać sobie coś fajnego tylko dla nas. Bo tak poza tym musi to być popularne miejsce, także wśród kamperowców… na miejscu zastaliśmy bowiem 3 albo 4 kampery. Także sprawa noclegu i obiadu została rozwiązana bardzo pozytywnie , nie pozostało nam nic innego jak rozbić obóz i wykonać w całkowitym niemal spokoju od wiatru wszystkie niezbędne wieczorne czynności.

W sumie to był dość udany nawet dzień, jeśli by wziąć pod uwagę pogodę to już na pewno. Było w znacznej mierze słonecznie i nawet nie tak zimno… co prawda prognozy przewidywały że jutro będzie gorzej… znacznie gorzej, ale nie przejmowaliśmy się tym licząc że może nie będzie tak źle i pozwiedzamy trochę północną Eubeę. Wieczorem wyjąłem nawet mapę i zrobiłem taki wstępny plan na ten ostatni dzień na wyspie, a może nawet półtora.

Póki co – mapka dnia który się właśnie zakończył



A – plaża przy Milaki
B – Eretria
C – Chalkida
D – plaża Kimasi
E – plaża Kria Vrysi
F – plaża i monastyr Galataki
G – Limni
H – cypelek przed Rovies.

c.d.n.

Bazę mieliśmy koło Rovies . Fajny pusty kemping.
Wąskie uliczki Limni udało mi się w miarę opanować , a drogę w stronę monastyru który pokazałeś przejechaliśmy rowerami.
Ten zabytek, stara huta, teraz tak jak piszesz, przy drodze jest tawerną, a w głębi hotelem. Bardzo przyjemne miejsce, a i na komin można wejść - z góry fajne widoki!

janusz.w. napisał(a):Bazę mieliśmy koło Rovies . Fajny pusty kemping.
Wąskie uliczki Limni udało mi się w miarę opanować , a drogę w stronę monastyru który pokazałeś przejechaliśmy rowerami.
Ten zabytek, stara huta, teraz tak jak piszesz, przy drodze jest tawerną, a w głębi hotelem. Bardzo przyjemne miejsce, a i na komin można wejść - z góry fajne widoki!

O, to zapewne północną część wyspy już znasz jak własną kieszeń
I kamperowy cypelek przed Rovies też... w sumie fajna dość plaża tam była, choć żwirowa. Ale nie było szans skorzystać.

I rowery targaliście , w Grecji sprzęt chyba niezbyt często spotykany, no może w miastach to owszem.
A wodospady w głębi wyspy, Drymona, zajechaliście?

Zdjęcia tym razem widać , i Galataki też . Ale pogoda faktyczne średnia, co to był za termin?