Kawałek dalej zatrzymujemy się znów na początku długiej, niezłej plaży na końcu zatoki. Teren przy plaży jest porośnięty zasadzonymi przed laty drzewami co stanowi łakomy kąsek dla kamperowców
Jeszcze nie wiemy, że my się poniekąd znamy….
.
Póki co przyglądamy się okolicy zmagając się z silnymi podmuchami wiatru.
Przejeżdżając piaszczystą dróżką pomiędzy drzewami i kamperami szybko się orientuję że jeden z nich na numerach KRA….jest jakby znajomy
. Tak, nie pomyliłem się, to właśnie przebywający w Grecji znani nam z forum kamperowego a także z kontaktów mailowo-telefonicznych państwo B. i Z. M.
, którzy zaplanowali i właśnie dojechali na spotkanie z kilkoma innymi załogami kamperowymi właśnie tutaj, przy plaży Agios Dimitrios. Przez zupełny przypadek
dojechaliśmy w to miejsce także i my
.
Spotkanie trwało jakąś godzinę, mogliśmy na żywo poznać kilka kamperowych nicków. W tym czasie jeden z kamperów się zakopał
w piachu i trzeba go było podczepić i wydostać z pułapki...zresztą w ogóle sporo się działo. Bardzo niestety uciążliwy był silny, lodowaty wiatr
, niemniej powymienialiśmy się doświadczeniami, poopowiadaliśmy o naszej podróży i o tym co już zobaczyliśmy tym razem w Grecji, było sympatycznie. I potem pojechaliśmy dalej…
Widok na zatokę z góry…..
...i z dołu, bo postanowiliśmy objechać cypel naokoło.
Nie był to najlepszy pomysł
bo droga jak widać okazała się szutrowa i miejscami baaaaaardzo beznadziejna. Na dodatek nic szczególnego wokół półwyspu nie zauważyliśmy, znajduje się w okolicy jego końca jedynie zakład hodowlany owoców morza do którego wąską asfaltówką mkną ogromne TIRy
.
O, tą właśnie.
Ta osada na cypelku to Porto Bouffalo.
Nie zatrzymujemy się, dopiero kawałek dalej, w miejscu gdzie pomiędzy wzgórzami dość dobrze widać jezioro Dystos… a raczej jego dno, jezioro bowiem latem i jesienią wysycha.
Po wschodniej stronie jeziora, na szczycie niewysokiego pagórka w starożytności wznosiło się miasto Dystos, jednak nie widząc podczas przejazdu w okolicy żadnego drogowskazu do tego miejsca odpuściliśmy jego poszukiwania.
Zrobiło się już dość późne popołudnie, dobry moment by znaleźć miejsce na nocleg. Byłem pełen obaw czy uda się nam w tym dość już gęsto zabudowanym rejonie środkowej Eubei znaleźć coś takiego, na dodatek osłoniętego przed silnymi podmuchami wiatru
. Ale próbować trzeba. Póki co podjechaliśmy parę kilometrów od głównej na wschód, w okolice zatoki Petrion. Jest tu kilka plaż, ale są też gęsto zabudowane wybrzeża wioskami Agioi Apostoloi, Klimaki i Lianammo.
Koniec asfaltówki przy plaży Liani Ammos.
Absolutnie nie ma tu warunków na nocleg… musimy szukać gdzie indziej.
Ostatecznie nie musieliśmy szukać zbyt długo, na szczęście. Przed dużym dość miastem Aliveri skręcam na wybrzeże, w tej okolicy jest sporo różnych zakładów przemysłowych. Nie jest to może wymarzone miejsce na nocleg
, ale w tym momencie nie mieliśmy ani wyboru ani też ochoty by czegokolwiek innego szukać, w takich warunkach zimna i potężnego wiatru najważniejsze jest by po prostu przetrwać
. Mijamy małą wioskę Milaki za którą z ulicy prowadzącej do jakiegoś zakładu, sporego i brudzącego swoją działalnością całą okolicę na czarno
(sprawdziłem, to cementownia Milaki używająca do produkcji koks naftowy, może to jest przyczyną) zajeżdżamy na „plażę” . Miejsce jest okropne, zarośnięte, zaśmiecone… no trudno, to też jest Grecja, taka też jest Grecja… takie miejsca jak widać też czasami się mogą przydać.
Jest już prawie całkiem ciemno. Jakoś udaje się nam ugotować i zjeść ciepły obiad, ubieramy na siebie chyba wszystkie ciuchy jakie zabraliśmy, lodowaty wiatr sprawia że odczuwalna temperatura jest chyba niższa niż 10 stopni. Jednak na sam nocleg przejeżdżamy w nieco inne miejsce, takie by nie groziło nam ewentualne zawalenie pod wpływem wichury dorodnego eukaliptusa pod którym staliśmy
. Pod trzcinami będzie bezpieczniej…
Mapka tego dnia:
A – plaża Agios Dimitrios
B – plaża Kaliani
C – Nea Styra
D – plaża Limnionas
E – plaża Armirichi
F – Panagia
G - Dystos
H – plaża Liani Ammos
I - Milaki
c.d.n.