Mieliśmy do wyboru wiele opcji ale rozważaliśmy dwie. Ostatecznie postanowiliśmy pojechać na plażę Giannitsi (inna nazwa to Limniona), leżącą na północnym wybrzeżu wyspy. Droga, choć niezbyt dobra, była jednak asfaltowa a pod sam koniec, za leżącą na zboczu głębokiej doliny wsią Giannitsi – betonowa i bardzo
stroma. „Zaplecze” plaży nie powala, podobnie jak otoczenie stojącej tu, już nieczynnej tawerny. Nie mamy ostatecznie żadnego zdjęcia, ale takiego bur…. , tzn. nieporządku
to jeszcze nie widzieliśmy w żadnym tego typu miejscu.
Ale ok, z plaży tawerny nie widać… Auto zostaje w słońcu, my idziemy na rekonesans.
Tu wrażenie jest już zadowalające…ok, całkiem dobre
. Plaża jest żwirkowa, woda ma piękny kolor, fale są akceptowalnej wielkości (po północnej stronie wyspy morze często jest bardzo wzburzone), ludzi też nie ma za wielu, a nawet są naturyści
do których będziemy mogli dołączyć…zostajemy zatem
.
Takiego zjazdu jednak nie zaryzykuję
.
Auto zostaje na pylącym placyku przed plażą. Nie będzie to dobre miejsce na nocleg, zresztą, żadne tu nie będzie dobre
, ale jakoś sobie poradzimy, coś wybierzemy. Na razie zabieramy cały ekwipunek plażowy włącznie z maską i płetwami
i wędrujemy do kącika plaży w którym spędzamy kilka popołudniowych godzin.
Było całkiem fajnie, zarówno nad wodą jak i pod wodą. Powoli przekonuję się i ja do pływania z maską, a zwłaszcza z maską i płetwami, które pozwalają mi się szybciej przemieszczać. Popołudniowe słońce już tak nie przypiekało a gdy zaczęło już chować się za góry okalające dolinę od zachodu pozbieraliśmy się i wróciliśmy do auta.
Niestety, ostatecznie nie zostaliśmy nad tą plażą na nocleg. Tzn. pisząc niestety nie mam na myśli że strasznie tego chcieliśmy a ktoś nas wygonił… nie, nic z tych rzeczy, choć może poniekąd trochę tak było. Najpierw nie mogliśmy się zdecydować gdzie by tu ustawić auto, żadne miejsce nie było dobre. Poza tym pojawił się (prawdopodobnie ze wsi, z góry) bardzo natrętny pies
którego zachowanie było na tyle uciążliwe że uznaliśmy że spokojne funkcjonowanie wieczorem i w nocy będzie bardzo trudne. No i w ogóle ta okolica była taka…nie podobało się nam tu po prostu.
To była trudna decyzja, ale jedyna możliwa. Odjeżdżamy stąd i jedziemy tam gdzie mieliśmy się wybrać jutro rano – na pobliską plażę Agios Dimitrios. Pobliską owszem, w linii prostej
, to zaledwie ok. 5 km skalistego i niedostępnego wybrzeża. Ale nie mamy motorówki, nie mamy nawet kajaka, mamy tylko auto i musimy korzystać z dróg – a nimi do przejechania będzie ponad 30 km.
Na mapie mieliśmy zaznaczone że nad plażą na skale powinno się wznosić kastro. Kastro Filagras…nawet myślałem że jutro rano podjedziemy/podejdziemy… ale to i tak by się nie udało bo droga kiepska a pieszo za wysoko do wchodzenia, poza tym nawet nie wiadomo czy jakieś resztki byłyby widoczne
. W każdym razie odjeżdżając pstrykamy parę fotek w tamtym kierunku.
30 km, ale jechaliśmy z godzinę. W tym czasie zrobiło się już zupełnie ciemno i pod koniec niewiele już widzieliśmy, ale wcześniej, jadąc po drugiej stronie masywu Ochi mogliśmy podziwiać w pełni jego potężne rozmiary
, robi to dość spore wrażenie z tej strony.
Ostatni odcinek, kilometrowy może stromy zjazd już do samej plaży pokonujemy szutrówką. Na miejscu zastajemy dwie tawerny, ewidentnie już nieczynne o tej porze roku. Jedna jest dalej od plaży, druga całkiem blisko, a przy niej jest wielki, płaski, porośnięty zeschłą trawą plac parkingowy oświetlony latarnią
. Tak, właśnie tutaj zostaniemy
.
Rozkładamy się z całym majdanem obiadowym i nie tylko, lekko powiewa ale nie na tyle by nam to bardzo utrudniało życie. W trakcie pojawiają się… kotki
, fantastyczne 3 kociaki, takie jeszcze nie dorosłe, ale też nie całkiem malutkie, oczywiście płochliwe i dzikie. Obserwują nas z daleka, oczywiście dostają na znalezionych tekturkach i styropianach porządne porcje saszetkowe do których w końcu się przekonują i pochłaniają w takim tempie że nie nadążam donosić kolejnych
. Potem pojawia się i matka… też dostaje porządną porcję. A już myślałem że zabrane z domu kocie jedzenie trzeba będzie zabrać z powrotem…
Tak poza tym w okolicy jest absolutnie pusto, cicho i ciemno, poza paroma latarniami w dolince nie widać żadnych świateł. I bardzo dobrze… cieszymy się że znaleźliśmy takie zupełnie fajne miejsce z przyjemnym kotkowym towarzystwie
.
A to mapka z dzisiejszą trasą:
A – plaża Kalamos
B – Platanistos i wodospad
C – Epanochori i źródło
D – plaża Agia Paraskiewi
E – plaża Giannitsi (Limnionas)
F – plaża Agios Dimitrios
c.d.n.