19 września, środa c.d.Późnym dość już popołudniem, gdy słońce przestało tak mocno przygrzewać a jeszcze było zbyt wcześnie by wracać nad Dragonerę na nocleg (zdecydowaliśmy że tam wrócimy bo innego, lepszego miejsca nie wypatrzyliśmy), postanowiliśmy coś jeszcze na Egistri zobaczyć
. Mam na myśli jeszcze jedną plażę, w zasadzie już ostatnią…nie ma ich tu zbyt wiele tak po prawdzie…tę, na którą mieliśmy pojechać zaraz po zjeździe z promu – Chalikiadę. Przeciskamy się przez zapełnione spacerowiczami wąskie uliczki Skali i jedziemy pod górę, potem wzdłuż wyspy przez piniowe lasy, jedziemy, jedziemy…tak, już wiem że źle jedziemy
. Dojechaliśmy do wysypiska śmieci
, ok, to nie o to chodziło jednak
. Wracamy, okazało się, że wąziusieńka uliczka w kierunku plaży zaczyna się przy samym porcie i wiedzie niżej, bliżej wybrzeża.
Można nią ujechać kilometr, może i mniej. Potem wszystko się kończy, ulica, zabudowania…nie było łatwo znaleźć miejsce do pozostawienia auta. Na samą plażę trzeba podejść już pieszo, mniej więcej taki sam odcinek jaki jechało się autem. Za ostatnim na wybrzeżu domem znajduje się (po schodkach w dół) malutka, żwirowa plażyczka Skliri, nie schodziliśmy bo nie wydała się nam w żaden sposób interesująca, poza tym nie chcieliśmy zakłócać spokoju grupce naturystów
. Wyraźną, wydeptaną ścieżką przez piniowy las wędrujemy na Chalikiadę.
Do tej pory mniej więcej poznaliśmy już charakter malutkiej wysepki Egistri, jednak dopiero ten spacer uzmysłowił nam jakie jest jej prawdziwe oblicze tak do końca. Po drodze bowiem mieliśmy takie mniej więcej widoki…
.
No dobra, takie też były
.
Byliśmy w szoku. Cała ta okolica to jedno wielkie namiotowisko
. Większość z namiotów była już opustoszała, ewidentnie zamieszkiwanych było jeszcze parę z nich. Natomiast to co widzieliśmy to i tak niewielka tylko część tego co dzieje się tu w sezonie
, a to można było wywnioskować po wydeptanych i wygniecionych miejscach zajmowanych przez dziesiątki, jeśli nie setki
zwiniętych już obozowisk. Jak do tej pory z takim, podobnym zjawiskiem spotkaliśmy się jedynie przed paroma laty na Samotrace… Teraz przestałem się już zupełnie dziwić podejrzliwości z jaką patrzyły na mnie dwie młode dziewczyny rano na Dragonerze gdy spytałem je o jakieś problemy z policją
.
W końcu przed nami, a właściwie pod nami – Chalikiada. O tej porze skryta już w cieniu.
Jak widać – także zamieszkała
.