Może i ja Wam opowiem jak wyglądała nasza wycieczka do Malborka jednak z perspektywy rodziców 8 miesięcznej córeczki Ani.
Gro z Was zapytało by co takie małe dziecko może robić w takim miejscu? A no odpoczywać, ponieważ winny jestem Wam informację że zdecydowaliśmy się zwiedzić to miejsce w drodze między Mielnem a Mikołajkami.
Jest to około 440 km więc jak na jeden "strzał" droga daleka. Z tego względu postanowiliśmy niejako upiec 2 pieczenie przy jednym ogniu, zwiedzimy coś a i w połowie drogi zapewnimy córce odpoczynek od fotelika samochodowego.
Samo zwiedzanie Malborka można rozpocząć od znalezienia parkingu dla samochodu pierwszy na który wjeżdżamy odstrasza nas ceną 35 PLN! Pewnie zostawił bym tam samochód jednak widzę że pozostali turyści nawracają i kierują się dalej w kierunku bramy wjazdowej. Niewiele myśląc nawrotka i kolejny parking jakieś 100m od wejścia ( obok hotelu ) koszt 10 PLN.
Mamy więc zaparkowany samochód można by powiedzieć że zaczynamy zwiedzanie - nic bardziej mylnego...
Zaczynam wyjmować wózek dla dziecka z bagażnika podchodzi Pan parkingowy:
-Panie a po co tam Panu ten wózek?
Odpowiadam że zamiast nosić córkę na rękach może przynajmniej pojeździ trochę w wózku i popatrzy:
- Pan tym wózkiem to chyba tylko na dziedziniec wjedziesz... wszędzie schody.
Pragnę zauważyć że miałem nadzieje że Malbork jest choć w minimalnym stopniu przystosowany dla osób niepełnosprawnych i z wózkiem damy sobie radę... niestety nawet człowiek o 1 kuli dałby za wygraną w pierwszej sali.
Jeśli wiemy już że wózek zostaje nie pozostaje nic innego jak zabrać córkę na ręce i dawaj na podbój Malborka... wróć do podboju Malborka rodzicom niezbędne jest jeszcze kilka toreb a w nich począwszy od jedzenia, zabawek, pampersów, kremów, rzeczy na zmianę, termos z zimną, termos z gorącą wodą - tak to wszystko przyda się na zamku bo tam przecież wszystko może się stać.
Skoro jesteśmy już załadowani córa na ręcach... czas zakupić bilety i tu od razu okazuje się że Malbork jest Unia Europejska Friendly bo bilet kosztuje 39 PLN ( brzmi to i tak lepiej niż 10e )
Podczas zakupów biletów pada krótkie pytanie:
- Elektroniczny przewodnik czy przyłączą się Państwo do wycieczki?
Mówię że mamy 8 miesięczną córę i nie wiem co będzie lepsze.
- To do wycieczki się Państwo przyłączcie, w sumie racja zawsze czegoś więcej dowiemy się niż z przewodnika elektronicznego... taaa jasne ale o tym w dalszej części.
Tu zrobimy przeskok w czasie, wejście do Malborka cała grupa zwiedzających zaciekawiona ze takie "maleństwo" już zwiedza Malbork, uśmiechają się i zagadują do Ani. Kilka chwil później zaczynamy zwiedzanie i nasza córka zaczyna zagadywać do wszystkich w okół a najbardziej do wszechobecnego echa w salach. Nie muszę chyba wspominać jak małe dzieciaczki krzyczą i opowiadają echu o tym gdzie są i co robią. W tym momencie całą grupa zwiedzających przestała nas lubić a najbardziej Pani przewodniczka...
- Drodzy Państwo tu możecie sobie zejść na dziedziniec a my jeszcze przejdziemy się do kancelarii.
No prawie tak jakby ktoś Ci dał w mordę podczas zwiedzania.
Mówię dziękuję ale w takim razie to my sobie sami już zwiedzimy resztę - do dnia dzisiejszego żałujemy wraz z żoną że nie zabraliśmy tego przewodnika elektronicznego.
Bo od tej pory zwiedzanie stało się zwykłym oglądaniem. W całym Malborku próżno szukać tabliczek informacyjnych gdzie jesteśmy?, co oglądamy?, gdzie szlak zwiedzania nas poprowadzi.
Jednym słowem "hulaj dusza piekła nie ma" córa śpiewa te swoje Ehhh ohhh Yyyyyyy... a my wymieniając się co chwila córką... no bo ile można nosić 10kg ciężar na rękach 10-15 min a weź tu jeszcze tachaj te torby, aparaty, i wałówkę.
Chwilę przerwy mamy gdy nasza córka stwierdziła że to już najwyższy czas zrobić coś więcej w pampersa, i zaczęły się schody - gdzie tu przebrać małą, ale co ja Wam będę o tym mówił mamy przecież dziedziniec do dyspozycji nie no żartuje, znaleźliśmy ustronne miejsce wolne od turystów... tak był to Młyn.
Generalnie całe zwiedzanie to raczej pokazywanie córce czegoś co ją zainteresuje na tyle aby choć na chwilę przestała do wszystkich i do wszystkiego "zagadywać", generalnie wygląda to trochę jak bieg przez płotki wejdź tu zobacz tamto, zrób fotkę tego i jeszcze tamtego. I w ten sposób mijają nam 2 godziny ciągłego noszenia, zwiedzania i robienia pamiątkowych zdjęć... guzik prawda i nie oszukujmy się 8 miesięczny brzdąc nie zapamięta z tej wycieczki kompletnie niczego więc i tak za 3-4 lata będziemy mieli powtórkę z rozrywki. Podobnie zresztą jak rodzice jeśli byśmy sobie po powrocie do domu nie poczytali o Malborku wiedzieli byśmy o tej twierdzy "całe nic".
Twierdza naprawdę ma wiele do pokazania na tyle dużo że przydają się 2 komplety baterii do aparatu, i "wolne" 4 h na zwiedzanie a i jeszcze z niewielkiej kamery można zrobić użytek. Przyłączam się do słów poprzednika zwiedzanie proponuje zacząć o wcześniejszej porze powiedzmy najpóźniej 10:00 później na zamek zjeżdżają niezliczone ilości Niemców, Włochów, i innej maści turystów.
Największym powodzeniem cieszy się nazwijmy to poglądowo... "wychodek na wieży" tak jakby wszystkich interesowała ta dziura w "wychodku" która prowadzi wprost do fosy ( która kiedyś tam była ). Ci turyści siadający na wym wychodku, faceci stają do niego przodem inni robią im zdjęcia. Gdyby nie ta szybka to pewnie wielu chciało by sprawdzić działanie w praktyce. Śmiechu przy tym co nie miara.
Reasumując rodzicom z małymi dziećmi polecam wizytę w niżej położonym Mc Donaldzie, czy fontannę w środku miasta ewentualnie oglądanie twierdzy z zewnątrz najazd na samą twierdzę proponuję rozpocząć kiedy dzieci będą troszeczkę starsze. My nie żałujemy że tam byliśmy była piękna ekspozycja bursztynów w której chyba spędziliśmy najwięcej czasu, pozostałą część twierdzy oglądamy teraz raczej na zdjęciach w domu.