Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Malawi i Zambia - wrzesień 2024

Afryka jest drugim co do wielkości kontynentem. W Afryce są 54 kraje. Prawie jedna trzecia światowych języków jest używanych w Afryce. Jezioro Wiktoria w Afryce jest największym jeziorem i drugim co do wielkości jeziorem słodkowodnym na świecie. Nigeria ma najwyższy na świecie wskaźnik urodzeń bliźniąt. W Sudanie znajduje się ponad 200 piramid, czyli więcej niż w Egipcie.
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 905
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 22.12.2024 19:57

malawi41.jpg


Etap 4: dzień zero

Piątek, 20 września zaczął się dla nas po godzinie szóstej rano. Odprowadziliśmy dzieci do szkoły. Nie wiem kto był bardziej zagubiony, my czy dzieci. Tomasz zaczynał o ósmej ze swoją wychowawczynią. Jej uśmiech zdawał się mówić: wszystko będzie dobrze, nie martwcie się, trzymam za Was kciuki. Piotr poszedł na świetlicę, uśmiechał się do nas, ale widać było, że jest pełen obaw. Mimo tego, że nie zostanie pierwszy raz na dłużej z dziadkami. Po szkole chłopaków mieli odebrać dziadkowie i z nimi spędzić cały czas naszej nieobecności.

malawi42.jpg


Na stację zawiózł nas kolega, a na peron bagaże wjechały na wózku co mam wrażenie wzbudziło zaciekawienie innych osób na peronie. Na szczęście gdy przyjechał pociąg, u konduktora nie wzbudziły podobnego zainteresowania. Dokładnie o 8:50 ruszyliśmy w stronę Warszawy. Czas w końcu wyraźnie zwolnił. Parę minut później w Radomsku czeka na nas miła niespodzianka. Nasi znajomi, którzy mają hurtownię tuż obok dworca, czekają na nas z transparentem: „KASIA KUBA AFRICA (serduszko)”. Dwie i pół godziny później jesteśmy już w Warszawie. Czeka na nas przesiadka na pociąg-kolejkę na lotnisko. Przed podróżą obawialiśmy się tej przesiadki. Na szczęście zmiana peronów wraz z przeniesieniem bagaży poszła nam sprawnie. Na lotnisku czekał na nas wózek bagażowy i do hali odlotów przeszliśmy komfortowo. Pociąg to jednak był dobry wybór, a dodatkowo zaoszczędziliśmy ponad 200 zł, które wydalibyśmy na parking przy lotnisku.

malawi43.jpg


Odprawa sprawnie i około 12:30 pozbyliśmy się bagażu rejestrowanego na ponad 24 godziny. Zostaliśmy z dwoma plecakami co było niesamowitą ulgą. Po chwili przypomniałem sobie, że przy odprawie miałem zapytać się o możliwość wylotu wcześniejszym samolotem do Brukseli, w którym za sterami siądzie nasz kolega Michał. Pewnie to i tak byłoby niemożliwe. Z Michałem udało nam się zobaczyć parę minut później. Chwilę rozmawiamy, wspólne zdjęcie i kierujemy się do kontroli bezpieczeństwa. Michała i jego przyszłą żonę poznaliśmy 10 lat wcześniej podczas powrotu z Bangkoku na wybrzeże Krabi w Tajlandii. Mimo, że lecieliśmy tym samym samolotem, który świecił pustkami to dopiero w lokalnym autobusie zwróciliśmy na siebie uwagę. Usłyszeliśmy jak zastanawiali się jak dotrzeć na półwysep, na którym wszyscy mieliśmy nocleg.

malawi44.jpg


Po kontroli bezpieczeństwa udało nam się wejść do saloniku i znaleźć wygodne miejsca. Ja z zimnym piwkiem w ręku zaczynam czytać książkę, a Kasia przy laptopie ostatnie obowiązki w pracy.

malawi45.jpg


Samolot startuje o czasie. Jedno z moich marzeń czyli lot Embraerem spełniło się. Wygodne fotele, dwuosobowe rzędy siedzeń, podane zimne piwo i podróż do Brukseli w której mamy długą przesiadkę, mija szybko,. Na szczęście udało nam się zdobyć karty salonikowe, a ten w Brukseli okazuje się ekskluzywny, dodatkowo możemy skorzystać z prysznica, co jest niesamowitym komfortem przed dalszą podróżą.

malawi46.jpg


Do Addis Abeby lecimy dreamlinerem, a początkowo miał to być Airbus 350. Na pocieszenie mamy środkowy rząd i trzy fotele dla siebie. Podróż przebiega mało komfortowo, bo dla nas jest zdecydowanie za ciepło. Na szczęście co chwilę dostajemy zimne piwo.

malawi47.jpg


W stolicy Etiopii czeka nas kolejna długa przesiadka, ale czasu żeby wyjść z lotniska jest za mało. Po wejściu na pokład następuje małe zamieszanie, bo na moim siedzeniu ktoś siedzi i wyraźnie nie wie o co chodzi lub nie chce ustąpić miejsca. Po wymianie kilku zdań z obsługą, zostały nam zaproponowane miejsca w rzędzie przy przejściu awaryjnym. Ustępujemy, bo osoba, która zajęła nam miejsca jest chyba niepełnosprawna i być może z jakiegoś powodu siedzi akurat na tym miejscu. Niestety to oznacza kolejne rozczarowanie, bo miejsca które wybrałem miały gwarantować fajne widoki na jezioro Malawi. Nowe miejsca były po drugiej stronie, a dodatkowo silnik i skrzydło zasłaniały część widoku. Na pocieszenie mamy więcej miejsca i szybciej będziemy mogli opuścić pokład po wylądowaniu.

malawi48.jpg


malawi49.jpg


Ostatni etap podróży samolotem zaczyna mocno się przedłużać, bo najpierw mija sporo minut zanim samolot zaczyna kołować, a potem znowu długo czekamy na wjazd na pas startowy. Obserwuję kilka startów i lądowań. Koła od pasa startowego odrywają się z około godzinnym opóźnieniem, co nas martwi ze względu na dalszą podróż.
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15153
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 22.12.2024 21:13

Michała znam z programu "No to lecę!" :mg: Wydaje się być bardzo sympatycznym facetem :D

Mąż mojej kuzynki jest pilotem i lata Ryanem, najczęściej z Krakowa, ale jeszcze nie udało się nam zgrać 8)

Tych wygodnych siedzeń i dwuosobowych rzędów zazdroszczę. Zawsze czuję się w samolocie (lataliśmy, jak dotąd, tylko tanimi liniami) jak sardynka w puszce, chociaż jestem raczej niewysoka ;) No i jeszcze ten prysznic 8O :mg: Nie za dobrze Wam było? :chytry:

Leffe - zacne piwko :mg: Najbardziej lubię Leffe Ruby :chytry: :D
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 905
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 23.12.2024 20:26

Michał nie tyle jest sympatyczny co jest w porządku. Gdy odbywał pierwsze samodzielne loty malutką cesną, nie miałem ani chwili zawahania żeby wsiąść z nim do tego małego pudełka. W skrócie niedoszły kucharz (choć sushi robi genialne) został kelnerem by w sumie przez przypadek zostać stewardem w Enter Air. Później przeszedł to Lot, gdzie postawił wszystko na jedną kartę i został pilotem chyba w najgorszym możliwym momencie, bo na początku pandemii. Mam wrażenie, że dopiero co się poznaliśmy, a od tego czasu tyle zmieniło się, Kostki mają dwie córki, my dwoje synów :)

Mojego kolegi z pracy córka jest stewardesą w Ryanair w Krakowie. Ostatnio gdy skończyła późno zmianę to ją pilot podwiózł do domu, może to on? :)

Z Embraer-em to może zauroczenie, ale IMO to najwygodniejszy wąskokadłubowy samolot jakim leciałem.

Leffe hmm to dobrze, że wpuścili mnie na salony, bo piwo mi nie znane :P
Ostatnio edytowano 28.12.2024 10:48 przez ziemniak, łącznie edytowano 1 raz
marekkowalak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2478
Dołączył(a): 13.05.2019

Nieprzeczytany postnapisał(a) marekkowalak » 27.12.2024 17:14

ziemniak napisał(a):
Z Embraer-em to może zauroczenie, ale IMO to najwygodniejszy wąskokadłubowy samolot jakim leciałem.


Podzielam Twoje zdanie!
Raz tylko leciałem Embraerem, ale jak dla mnie są o wiele wygodniejsze od wszystkich samolotów w układzie 3+3 (szerokokadłubowymi jeszcze nie latałem, a od zawsze marzę o locie jumbo-jetem). Uczucie jak w luksusowym autobusie. No i dużą zaletą jest szybszy boarding i wyjście z samolotu, bo ma o wiele mniej miejsc.
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 905
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 06.01.2025 08:48

malawi51.jpg


Etap 5: przywitanie z Afryką

Na szczęście w górze idzie wszystko już dość sprawnie i po ponad dwóch godzinach widzę pierwsze kontury jeziora. Lądujemy o 13:00, a według rozkładu miało być o 12:50. Lotnisko jest niewielkie, a oprócz naszego na płycie stoi tylko jeden samolot. Wszystko przebiega sprawnie, a dodatkowo pomaga nam kolega Franciwella, który pracuje na lotnisku. Jeszcze na płycie lotniska czekał na nas z karteczką „Jakub Mieczyslaw”.

Na lotnisku czekał również na nas Franciwell ze swoją żoną. Przekazują nam auto i wskazują bankomat, bo w Malawi jest mało miejsc, gdzie można zapłacić kartą. Tyczy się to również większości stacji paliw. Dostajemy jeszcze kilka wskazówek i godzinę przed planem ruszamy w nieznane. Pierwsze chwile niepewne, bo ruch lewostronny, bo duże auto. Na szczęście nowe i z niewielkim przebiegiem. Lotnisko znajduje się kilkanaście kilometrów na północ od stolicy – Lilongwe, przez które musimy przejechać jadąc w stronę Zambii. Ruch w tej okolicy jest bardzo duży, a dodatkowo trwa przebudowa dróg. Na szczęście kilka kilometrów za miastem ruch zamiera, więc w końcu dość szybko zaczynają lecieć kolejne kilometry. Najbardziej spowalniają nas kontrole policji, ale to chyba jedne z najprzyjemniejszych kontroli na świecie. Policjanci są uśmiechnięci i zazwyczaj po zapytaniu jak się masz każą jechać dalej. Dodatkowo chyba pomaga fakt, że jesteśmy ubrani w narodowe koszulki Malawi, które u większości osób robią furorę.

Co jakiś czas mijamy wioski i miasteczka, w których tętni życie, chyba nikt nie siedzi o tej porze w swoim domu. Uliczny handel, małe sklepiki, stragany, rower na którym podróżują zazwyczaj dwie albo więcej osób, przeładowane auta często z dużą ilością osób siedzących czy stojących na pace to częsty widok. W jednej wiosce zatrzymujemy się przy malutkim sklepiku. Wzbudzamy zainteresowanie wśród dzieci, ale nas nie zaczepiają. Gdy wracamy do auta, wypada mi telefon z kieszeni. Ku mojemu zaskoczeniu, jeden z chłopaków już stał za mną i podawał mi go z przejętą miną. Kilka kilometrów dalej mijamy szeroką rzekę, którą przecinały dwa mosty. Nasz drogowy oraz obok kolejowy, przy którym kilka osób łowiło ryby. Robimy zdjęcia, obok nas przechodzą dwie panie niosące wiadra na głowie. Uśmiechają się i mam wrażenie, że specjalnie zatrzymują się aby zrobić im zdjęcie. Leniwie docieramy do granicy mijając po drodze kolejne miejscowości i kontrole policji.

Granica to już rozgardiasz. Co chwilę ktoś nas zaczepia lub nawet wyciąga ręce po pieniądze. Jednak przez cały czas są to delikatne zaczepki i dalej czujemy się bezpiecznie. Przy budynku straży granicznej czeka na nas agent Vero, która pomaga nam we wszelkich formalnościach. Podchodzimy w sumie do kilku okienek i wpłacamy chyba w sumie cztery różne opłaty. Mimo, że nie było kolejki to wszystkie procedury zajęły nam ok. 75 minut. Warto wspomnieć, że całe otoczenie i budynki w tym miejscu wyglądają nowocześnie.

Do Zambii wjeżdżamy już po zmroku. Cel to duże miasto o nazwie Chipata oddalone o 20 km od granicy. Droga do miasta jest dobrej jakości i szeroka, ale pojawia się problem pod nazwą ciemności. Uwielbiam jeździć nocą, ale tutaj jazda po zmroku zaczyna mnie przerażać. Mam wrażenie, że światła w aucie oświetlają drogę na około 50 metrów, a dalej następuje całkowite odcięcie światła. Coś jest nie tak, ale przecież to nowe auto, duża Toyota Fortuner. W mieście zatrzymujemy się w sklepie, a potem przez chwilę szukamy bankomatu. W planach mieliśmy jeszcze zjeść kolację, ale zrezygnowaliśmy. Chyba nie byliśmy głodni przez strach przed dalszą drogą. Dodatkowo mieliśmy spore zapasy żywności. Za miastem droga robi się mocno dziurawa, a niektóre dziury wyglądają jakby wybuchł granat. Do tego co chwilę ktoś idzie drogą lub jedzie na rowerze. Ciemne ubrania, brak jakiekolwiek odblasku, nawet w pedałach w większości rowerów. Już wiemy, że te 100 km do noclegu będą naprawdę ciężkie. Franciwell odradzał nam podróż nocą, ale my nie mieliśmy pomysłu na ten dzień i nie chcieliśmy tracić czasu. Niestety całkowicie ciemno robi się po 18:00. Na miejsce gdzie mamy spać docieramy ok. 22:00. Podoba nam się, duży domek, z wielkim łóżkiem, lodówka, klimatyzacja. Wita nas miła Pani. Nocleg polecił nam Franciwell. Wcześniej mieliśmy zarezerwowany za 29 dolarów, a tutaj za 22 dolarów, no w zaokrągleniu do 25 mamy naprawdę w miarę warunki. Zimne piwo, prysznic i zasypiamy.

malawi52.jpg


malawi53.jpg


malawi54.jpg


malawi55.jpg


malawi56.jpg


malawi57.jpg


:papa:
Tofik_83
Odkrywca
Avatar użytkownika
Posty: 67
Dołączył(a): 02.12.2020

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tofik_83 » 06.01.2025 11:29

no wszystko fajnie, ciekawie i dokładnie opisane.
No ale żeby czekać "rok" na kolejny etap no to jest lekka przesada :diabelek:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59670
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 07.01.2025 17:25

Kiedy ponad dwadzieścia lat temu pojechałem pierwszy raz do Turcji, miałem ze sobą mnóstwo długopisów i innych drobiazgów dla dzieci, ale się okazało, że one chciały jedynie kasę. Rok później w Peru długopisy też się specjalnym zainteresowaniem nie cieszyły. Pamiętam, ze raz stanowiły część opłaty dla pozujących mi dziewczyn, bo nie miałem akurat przy sobie gotówki na zwyczajowe "una foto, un sol"...

Pozdrawiam,
Wojtek
Jozzy22
Croentuzjasta
Posty: 410
Dołączył(a): 11.04.2013

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jozzy22 » 07.01.2025 17:51

maslinka napisał(a):Michała znam z programu "No to lecę!" :mg: Wydaje się być bardzo sympatycznym facetem :D


A ja się właśnie zastanawiałem skąd go znam :lol:
piotrf
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 18941
Dołączył(a): 26.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) piotrf » 12.01.2025 10:24

Jozzy22 napisał(a):
maslinka napisał(a):Michała znam z programu "No to lecę!" :mg: Wydaje się być bardzo sympatycznym facetem :D


A ja się właśnie zastanawiałem skąd go znam :lol:


Właśnie sprawdziłem , bo mi to nie dawało spokoju - wtorek 14.01.2025 14:30 Odcinek2 Sezon2 TVN Style

Przywitaliśmy się z Afryką . . . :mg:


Pozdrawiam
Piotr
morgana
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 524
Dołączył(a): 19.03.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) morgana » 13.01.2025 19:36

Ale fajnie, że znalazłam tę relację.
Podziwiam odwagę i z ciekawością będę śledzić.


"No to lecę" bardzo lubię oglądać, kolega Michał robi bardzo dobre wrażenie :mg: To miło, że życiowo potwierdzone :) .
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 905
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 13.01.2025 20:10

Tofik_83 napisał(a):no wszystko fajnie, ciekawie i dokładnie opisane.
No ale żeby czekać "rok" na kolejny etap no to jest lekka przesada :diabelek:


Walczymy o dopięcie planu urlopowego ;) Póki co udało się klepnąć loty na majówkę do Armenii z Wiednia.
Wszystkie trzy Państwa Zakaukazia chcieliśmy zwiedzić w 2023 roku. Byliśmy w połowie kwietnia w Gruzji gdzie nam się bardzo podobało. Później w połowie maja w Azerbejdżanie, który nas oczarował. Armenia miała być wisienką na torcie, ale niestety Wizz nie dostał zgody na loty z Katowic i nam anulowali bilety.

Franz napisał(a):Kiedy ponad dwadzieścia lat temu pojechałem pierwszy raz do Turcji, miałem ze sobą mnóstwo długopisów i innych drobiazgów dla dzieci, ale się okazało, że one chciały jedynie kasę. Rok później w Peru długopisy też się specjalnym zainteresowaniem nie cieszyły. Pamiętam, ze raz stanowiły część opłaty dla pozujących mi dziewczyn, bo nie miałem akurat przy sobie gotówki na zwyczajowe "una foto, un sol"...


W przypadku tego regionu to była dobra decyzja. Po naszym powrocie też dużo rzeczy wydarzyło się, ale o tym później ;)


piotrf napisał(a):
Jozzy22 napisał(a):
maslinka napisał(a):Michała znam z programu "No to lecę!" :mg: Wydaje się być bardzo sympatycznym facetem :D


A ja się właśnie zastanawiałem skąd go znam :lol:


Właśnie sprawdziłem , bo mi to nie dawało spokoju - wtorek 14.01.2025 14:30 Odcinek2 Sezon2 TVN Style

Przywitaliśmy się z Afryką . . . :mg:


Pozdrawiam
Piotr


Będę oglądać. :piwo:


morgana napisał(a):Ale fajnie, że znalazłam tę relację.
Podziwiam odwagę i z ciekawością będę śledzić.


"No to lecę" bardzo lubię oglądać, kolega Michał robi bardzo dobre wrażenie :mg: To miło, że życiowo potwierdzone :) .


Przed wyjazdem czytaliśmy, że to dobry region aby zacząć swoją przygodę z Afryką. Potwierdzam, nie trzeba wiele odwagi, jest bezpiecznie tylko gorzej z informacjami.
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 905
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 13.01.2025 20:36

31.jpg


Etap 6: brama do zwierząt

Pod bramą parku meldujemy się ok. 6:30. Za wstęp do parku płacimy po 25 dolarów od osoby i tyle samo za auto. Po parku można jeździć z przewodnikiem w busikach z otwartą przestrzenią, które przypominają meleksy na podwyższonym zawieszeniu. My wybraliśmy opcję jazdy własnym autem z kilku powodów. Przemieszczanie się po parku na własną rękę dało nam niesamowitą radość, do tego wrażenie, że jesteśmy tylko my, zwierzęta i bezkres po horyzont. Przez kilka godzin nie spotkaliśmy innych ludzi. Na zorganizowanym safari byliśmy kiedyś w Kenii, więc tutaj to było dla nas zupełnie nowe doświadczenie. Do tego zamknięte auto dało nam poczucie większego bezpieczeństwa. Pewnie to złudne, ale otwarte auta bez drzwi nie do końca budziły nasze zaufanie.

01.jpg


03.jpg


04.jpg


06.jpg


07.jpg


09.jpg


Park zaskoczył nas już na początku. Na początku przywitały nas małpy siedzące na barierkach długiego mostu nad rzeką Luangwa. Za mostem zaskoczyła nas żyrafa, która tuż za zakrętem leniwie obgryzała liście z drzewa. Dalej poszło już z górki, co chwilę spotykamy kolejne zwierzęta, a inne auta znikają gdzieś za horyzontem. Kilka razy jedziemy przy rzece gdzie z bliska możemy zobaczyć słonie, hipopotamy, krokodyle. Przyglądamy się przez dłuższą chwilę leniwie przemieszczającym się krokodylom. Panicznie boje się krokodyli i węży, a tutaj prawie nie odczuwam w ogóle strachu. Być może dlatego, że oddziela nas około 3 metrowy wąwóz. Po drugiej stronie rzeki dostrzegamy dwa szałasy na szerokiej plaży i dwie osoby w wodzie po kolana. Nie wiem co oni tam robili, ale ciężko było nam uwierzyć, że ktoś może mieszkać w sąsiedztwie hipopotamów i wchodzić do wody pełnej krokodyli. Krajobraz parku uzupełniają wizualnie i dźwiękowo różne ptaki. Udaje się nam również blisko podjechać do orła siedzącego na skraju rzeki. Bliżej południa spotykamy parę, która była w innej części parku. Opowiadają nam, że od tygodnia nikt nie widział lwów, ale im parę minut temu udało się zobaczyć lamparta. Jedziemy we wskazane miejsce, ale niestety oprócz stada słoni, hipopotamów i żyraf nie udaje nam się upolować lamparta.

11.jpg


13.jpg


16.jpg


17.jpg


19.jpg


24.jpg


25.jpg


26.jpg


27.jpg


28.jpg


Z parku wyjeżdżamy po 13:00. Zaskoczył nas zmieniającym się krajobrazem oraz ilością zwierząt, a przede wszystkim ich bliskością. W Kenii z daleka widzieliśmy m.in. żyrafy czy zebry. Tutaj mogliśmy je prawie dotknąć. Do tego podróż własnym autem 4x4, którym spokojnie mogliśmy podjechać po plaży bliżej hipopotamów czy przejechać po korytach wyschniętych strumyków. Chwilę zastanawiamy się czy wrócić jeszcze późnym popołudniem, ale stwierdzamy, że już nam wystarczy. W wiosce przy parku dopiero za trzecim podejściem udaje nam się znaleźć miejsce gdzie zjemy obiad. O pierwszym mimo kilkunastu opinii nikt nie słyszał. Drugi Kasia skreśliła, a trzeci udało się znaleźć dzięki znakom, bo na mapach był zaznaczony kilkaset metrów w innym miejscu. Miejsce urokliwe, dużo drzew, altanki ze stołami gdzie można zjeść. Kasia po rozmowie z kucharką w języku bliżej nieznanym dla obu stron stwierdziła, że zostajemy. Kuchnia wygląda jak na starych filmach, dobrze, że w Zambii chyba nie mają instytucji podobnej do naszego sanepidu. W międzyczasie otwierają znajdujący się obok bar. Całe szczęście, że dostaję zimne piwo, bo obiad dostajemy około godzinę później. Dania wyglądają i smakują naprawdę dobrze. Zamówiliśmy kurczaka pokrojonego w paski z warzywami i ryżem oraz skrzydło z kurczaka z zieleniną, prawdopodobnie liśćmi dyni i nsimą czyli kleistą papką. Rachunek niski, a początkowo był jeszcze niższy, bo Pani pomyliła się z ilością napojów.

29.jpg


Przed 16:00 docieramy tam gdzie mieliśmy spać. Urokliwe miejsce na skraju parku tuż przy rzece. Niestety okazało się, że ktoś zgubił lub zapomniał o naszej rezerwacji. Nasza wypatrzona chatka była już zajęta. Bez nerwów przy zimnym piwku siadamy na tarasie i czekamy co wymyślą. Widok niesamowity, słonie, żyrafy, guźce, antylopy na wyciągnięcie ręki, no może kilku. Nie denerwujemy się, bo zawsze możemy wrócić na kolejny nocleg do naszej sympatycznej pani, u której spaliśmy poprzedniej nocy, a cenowo też będziemy sporo do przodu. Po kilku minutach zaproponowali nam w tej samej cenie domek z bardzo ładnym widokiem tuż obok tarasu, na którym siedzimy. Niby okazja, bo zamiast 230 dolarów, zapłacimy 114, ale gdzieś ten pierwszy bardziej mi podobał się, bo był na skarpie nad samą rzeką. Popołudnie spędzamy siedząc na trawie kilkanaście metrów przed domkiem, obserwując piękny zachód słońca i pasące się zwierzęta. Jednak w pewnym momencie musimy się wycofać, bo w naszym kierunku zbliżało się stado słoni. Druga część ośrodka jest połączona ścieżką właśnie przez to pastwisko i jest to jedyna droga, żeby tam się dostać. Żeby nie odchodzić za daleko przypominała tylko mała tabliczka z napisem: „do not cross this point on foot, you might be lunch”.

30.jpg


32.jpg


33.jpg


:hut:
majkik75
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2594
Dołączył(a): 25.10.2017

Nieprzeczytany postnapisał(a) majkik75 » 14.01.2025 09:08

Przy takiej relacji ciężko coś napisać :proszedzieki:
Możliwość doświadczenia tego i zobaczenia na własne oczy jest absolutnie wspaniała :verryhappy:
maslinka
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 15153
Dołączył(a): 02.08.2008

Nieprzeczytany postnapisał(a) maslinka » 14.01.2025 14:37

majkik75 napisał(a):Przy takiej relacji ciężko coś napisać :proszedzieki:
Możliwość doświadczenia tego i zobaczenia na własne oczy jest absolutnie wspaniała :verryhappy:

Właśnie tak jest 8) Trudno się odnieść, jeśli się samemu czegoś takiego nie doświadczyło :hut:

Kuba, świetne zdjęcia! Takie z klimatem 8)
Najbardziej niebezpieczne z tych wszystkich zwierzaków to chyba poczciwe ;) hipcie :D

"Sanepid" może i mają, ale pewnie kontroluje lokale w większych skupiskach ludzi. Nie wiem, tak myślę. A z ciekawości: Mieliście jakieś dolegliwości żołądkowo-jelitowe?
ziemniak
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 905
Dołączył(a): 17.07.2011

Nieprzeczytany postnapisał(a) ziemniak » 16.01.2025 21:41

Dziękuje.

Gdzieś słyszałem, że hipopotamy zabijają rocznie najwięcej ludzi spośród wszystkich większych zwierząt.

Nigdy nie mieliśmy przebojów żołądkowych podczas podróży, a na pewno nie należymy do grupy osób co mogą zjeść wszystko i nic im nie jest.

:piwo:
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Afryka



cron
Malawi i Zambia - wrzesień 2024 - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone