napisał(a) laciatek » 05.10.2008 15:59
Widząc moją nie do końca zadowoloną minę, mąż zaproponował wino z pobliskiego sklepu (najgorsze jakie w życiu piłam, napisałam sobie co prawda ściągę z porad ines, które trunki są godne uwagi, ale ściąga została w domu, więc trafiliśmy jak kula w płot, nie pomogło nawet mocne schłodzenie - to było białe winko
, chciałam je od razu wylać,ale Michał stwierdził,że do gotowania w sam raz i wróciło z nami do Polski
), chcieliśmy jakieś lokalne wypieki, ale skończyło się na ciastkach w paczce (te z piekarni były twarde jak kamień i niedobre, choć piekarnia wielka, przeszklona, miałam nadzieję na wybór na miarę piekarni francuskiej
i wspaniałomyślnie zaproponował Szybenik albo Split na jeden dzień (a musicie wiedzieć, że to naprawdę szlachetnie z jego strony, zwłaszcza, że przed wyjazdem podłapał fuchę i spał po 4-6 godzin dziennie
). Uradowana od razu wybrałam Split ( he, he, był w moich cichych planach) i stwierdziłam, że szkoda jechać w trakcie wypoczynku, lepiej po prostu wyjechać wcześniej i w drodze powrotnej pozwiedzać to słynne miasto. Póki co, były lody z dostawą do wody
a w ostatni dzień nawet pizza
i darowany przez zaprzyjaźnionych już po tylu dniach wspólnego plażowania Chorwatów soczek z największym skarbem - z rurką:)