c.d.
Wreszcie pomyśleliśmy, że warto by może odwiedzić tutejszy targ, bo owoce przywiezione ze sobą powoli się kończą ( no może za wyjątkiem bananów, te były, są i zostaną, nawet po naszym wyjeździe, nie mogliśmy już na nie patrzeć
, naczytałam się wcześniej na forum, że na targ trzeba iść bardzo wcześnie, bo po 6-7 to już same niedobitki są. Mąż bardzo wziął to sobie do serca ( ja zresztą też ) nastawił budzik na 5.30. Rano wstaliśmy bez problemu, za to budziliśmy naszego szkraba, ale nie było źle, przywykła już do różnych pomysłów rodziców, dodam, że było naprawdę ciemno. Gdy zaczęło świtać potachaliśmy się na targ, bo nasze autko na czas urlopu teź miało urlop
. Szliśmy dłuuugo, bo uparłam się, że pójdziemy promenadą, choć faktycznie mój Michał miał rację (cóż, widocznie orientacja nie jest moją najmocniejszą stroną
i z powrotem zabrało nam to już połowę
. Dzięki moim pomysłom widzieliśmy sporo ludzi z rybami w siatkach, spoglądaliśmy nawet na miejscowy plan ( trzeba Chorwatom przyznać, że plany miasta i całej Dalmacji mają niemal co krok, no może co kilka
, skończyło się na zapytaniu niezbyt rozespanej Chorwatki w kiosku z gazetami.
Było już dobre rano, kiedy dotarliśmy na targ (ten z owocami, ten rybny znaleźliśmy następnym razem;), kupiliśmy kilka domowych specjałów i chyba najdroższe owoce w życiu
, później byliśmy mądrzejsi, owoce lepiej kupić w sklepie - przynajmniej wkładają na wagę, a czy ważą..., w każdym razie tak to wygląda