CZĘŚĆ III. BLED I OKOLICE - Wąwóz Vintgarz góry przepraszam za tak długi odcinek, nawet na forum nie wszedł w całości...Plan na ten dzień był intensywny, więc nie było wylegiwania w łóżkach do południa. Po dyskretnym wyjrzeniu za okno rzuciłam tylko krótkie, aż znaczące „yes, yes, yes” (znaczy, że pogoda mniamniuśna
) i można było Bled zdobywać
Wyszykowani, zwarci i gotowi najpierw ruszyliśmy…. na śniadanie. Bo jak wiadomo – głodny Polak, to zły Polak, a po co się na wakacjach kłócić?
Na śniadanku mały szwedzki stół, na którym były w zasadzie takie rzeczy tylko do wzięcia ze sobą na wycieczki, jak banany, jogurty itd. Natomiast po zajęciu stolika w stołówce przychodziła właścicielka obiektu i pytała, co sobie życzymy, czy może omlet, itd. Przynosiła chleb, wędlinę (jaaaakie pyszne salami), ser, herbatę/kawę itd. Na stoliku do tego, co zamówiliśmy, stał sok, dżemiki, pasztety i inne takie małe, pakowane rzeczy (pewnie wiecie, co mam na myśli). Typowe fajne, domowe śniadanko, bez zadęcia, bez przesadnego wyboru (czyli jak dla mnie bez marnowania jedzenia). Najedliśmy się bardzo, ja dopchałam omletem
no… czyli można ruszać.
Plan na dziś obejmował:1. Wąwóz Vintgar
2. Wejście na wzgórze Ojstrica
3. Łódeczką na wyspę Blejski Otok
4. Wejście do Zamku Bledzkiego
Oczywiście apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc doszło do tego także:
- pływanie w jeziorze
- spacer wokół jeziora
- Bled
by night- zakup pamiątek
To teraz zostało tylko ogarnąć to wszystko póki widno
Na szczęście jest wcześnie
Punkt 1: Wąwóz VintgarPojechaliśmy samochodem, choć to od naszego apartamentu było 4-5 km. Ale szkoda nam było czasu na chodzenie.
W internecie wyczytaliśmy, że można podjechać do miejscowości Spodnje Gorje, tam jest parking za free i pójść z bucika do wąwozu.
Stety, albo niestety były remonty drogowe i co chwila jakieś znaki o objazdach, zakazie wjazdu, o możliwości wjazdu tylko dla lokalsów, więc trochę pokręciliśmy. W końcu udało nam się znaleźć rzeczony parking w Spodnje Gorje. I tak stoimy między innymi autami i patrzę przed siebie i widzę, jak Ci ludzie ciągną z buta. Ale kurde, wąwozu nie widać. Mówię do narzeczonego, że jedziemy dalej, najwyżej zawrócimy, ale jak się okaże, że mamy 3 km ciągnąć z buta pod górę, to nie warto.
Nie trzeba go było długo namawiać
jedziemy dalej. I powiem Wam tak – to była super decyzja. Jadąc pod górę (nie ma tam innej drogi
) zaczynają się drogowskazy do wąwozu, a ja zaczynam widzieć, ileż byśmy musieli iść zostawiając auto na dole.
Summa summarum dojechaliśmy na parking pod samo wejście do wąwozu. Piękny, duży parking, miejsc masa, masa i jeszcze raz masa (ale uwaga
przypominam, że my tam byliśmy o jakiejś 9:30) i co najważniejsze – b-e-z-p-ł-a-t-n-y.
Zanim wejdziecie ze mną do Wąwozu Vintgar, parę informacji o nim samym:
Wąwóz został odkryty w 1891 roku. Ma 1600 m długości i 250 m głębokości. Znajduje się w Triglavskim Parku Narodowym (w jego wschodniej części). Rzeka, która płynie przez wąwóz nazywa się Radovna. Generalnie wąwóz jest wąski, a skały go otaczające są strome. W najwęższej części ma tylko kilka metrów szerokości (wierzcie mi, robi to wrażenie na żywo
).
Co nas czeka w wąwozie? - rwąca rzeka
- masa mniejszych i większych kaskad
- wiele zagłębień w skałach a’la jaskinie
- kamienny wiadukt kolejowy wznoszący się nad wąwozem
- dwa duże wodospady: jeden znajdujący się mniej więcej w środku wąwozu (pod wiaduktem) i drugi wodospad, który ma 13 m wysokości, który uznany jest za najwyższy wodospad na rzece w Słowenii i jednocześnie jest on zakończeniem Wąwozu Vintgar
To skoro już wiecie dokładnie, gdzie Was zabieram, to pakujcie manatki, woda, jakieś ciasteczko i w drogę. Towarzyszył nam będzie bardzo intensywny szum wody, duża wilgotność i cudowne widoki
początek wąwozutakimi drewnianymi kładkami się tam chodzi (widać je po prawej stronie zdjęcia)takimi usypanymi ścieżkami też się chodzi (widać je po prawej stronie zdjęcia)wąsko miejscami spokojnie…nawet bardzo spokojnieżeby potem znów stało się intensywnie i rwąco kamienny wiadukt kolejowya pod nim drugi co do wielkości wodospad w wąwozienajwiększy wodospad w wąwozie i jednocześnie koniec wąwozutęcza nad największym wodospadema za wąwozem takie widokiJak już nacieszyliście oczy widokami, to teraz trochę informacji praktycznych
Koszt zwiedzania:
wejście dla osoby dorosłej: 4 euro
dzieci od 6-15 r.ż.: 2 euro
dzieci do lat 6: 0,8 euro
uczniowie i studenci: 3 euro
Czas zwiedzania:Nam wolnym tempem, ale też bez oglądania każdej roślinki, zeszło od 9:30 do 11:45, czyli 2 h 15 min.
Moje sugestie: Iść tam rano, naprawdę rano (i to nie rano o 11:00 - 12:00
tylko tak do 9:30 – 10:00 maksymalnie). Dlaczego? Bo potem będziecie stali w takiej długiej kolejce, że się Wam wąwozu odechce… Tam nie ma 10 kas, tylko o ile dobrze pamiętam jedna albo dwie, więc nie ma co liczyć, że szybko pójdzie. (wiem, że ludzie piszą w necie, że im więcej słońca w wąwozie, tym ładniej – oczywiście, ale trzeba się tam do niego jeszcze dostać
).
Jeśli chcecie kupić pamiątki to kupcie je przy kupowaniu biletów i zanieście do auta. Bo potem będziecie stali w tej cholernie długiej kolejce tylko po to, żeby kupić sobie magnesik, czy inną rzecz. Ja byłam głupia i w ten sposób nie kupiłam cudownego kubka z sową z wąwozu (powód, by wrócić za rok
).
Jak jesteście rano, korzystajcie z tego, że nie ma ludzi i nagrywajcie filmy, cykajcie foty i napawajcie się widokami. Dlaczego? Bo droga powrotna jest taka sama, jak droga przez wąwóz – w sensie wracacie tą samą drogą, co szliście. W związku z tym, nawet będąc rano, będziecie wracać, jak już kupa ludzi będzie się przewalała stosunkowo wąskimi kładkami, nie liczcie, że pocykacie dużo fot wracając.
Nawet jeśli będzie słońce i ciepło (tak, jak to było w przypadku naszej wizyty) nie liczcie na to, że w wąwozie też tak będzie. Miejcie ze sobą długi rękaw, spodnie mogą być krótkie, ale coś, żeby na ramiona zarzucić. W wąwozie jest cień, do tego przewalają się hektolitry zimnej wody, której cząsteczki są podrzucane do góry, w powietrze i też na Was. Są oczywiście miejsca, gdzie jest ciepło, tam gdzie woda płynie spokojnie, ale generalnie temperatura o dobrych kilka stopni niższa niż jak wyjdziecie zupełnie z wąwozu.
Trasa nie jest wymagająca. Idzie się bardzo dobrze utrzymaną kładką drewnianą, czasami ubitą ziemią wysypaną żwirkiem. Nie musicie więc mieć profesjonalnego obuwia do chodzenia po górach. My w sandałach sportowych spokojnie daliśmy radę. To jest przyjemny spacer a nie trasa wyczynowa
.
c.d.n.