Część XXIII. Powrót do domu
Odwlekaliśmy, odwlekaliśmy, ale nadszedł w końcu ten dzień. Trzeba wracać do naszej szarej, polskiej rzeczywistości. Do pracy, do swoich obowiązków. Musimy zarobić na kolejny urlop Mamy parę pomysłów, parę przemyśleń, parę luźnych planów. Po powrocie trzeba będzie to zacząć wdrażać. Czas pokaże, ile wdrożyć się udało
Wstaliśmy o 7:45. Nie było specjalnie co pakować, więc od razu śniadanko, zresztą bardzo dobre. Rozliczenie z właścicielką. Wyszło nam za dwie noce ze śniadaniami 138 euro.
Wyjeżdżamy o 9:00.
Pogoda, jak na złość, dziś ładna
Na granicy w Chorwacji nie było korka, machnął tylko na nas ręką. Przyzwyczailiśmy się do tego machania, w tym roku ponoć ma być gorzej…
Słowenia zleciała nam szybko, autostradą, więc raz dwa. Na granicy znów machnięcie ręką, bez korka, bez stania.
Ponieważ do domu się nam nie spieszy, wybraliśmy sobie znów trasę krajobrazową, żeby coś w tej Austrii zobaczyć.
Pierwszym punktem ciekawym był Gleinalmtunnel. Długi skubany, bo aż 8320 metrów. Robi wrażenie
Lubię ten moment po wyjeździe. Jakby się człowiek znajdował w zupełnie innym świecie
I austriackie wsie na zboczach gór, które mnie niezmiennie zachwycają Spędziłabym kiedyś kilka dni w takiej malowniczo położonej osadzie
Przy takiej pogodzie, to by człowiek chętniej obrał inny kierunek…
Co jak co, ale w Austrii to wszystko jest tak ładne, tak wypieszczone, tak eleganckie. Nawet wjazd do tunelu musi być na tip-top
I znów wyjazd w innym świecie.
Poza tym, jedna obserwacja – w Austrii jest zielono jak wiosną! Aż razi w oczy! A przecież jest drugi tydzień września. Piękne
Przez Austrię jedzie się nam wyjątkowo dobrze. Kilometry lecą, widoki ciekawe, w te wakacje też śmigamy trasą widokową a nie najkrótszą
nawet tunele w środku mają czyste
Takie kolory ma wrzesień w Austrii
I powoli sielsko, anielsko, choć to jeszcze Austria.
W końcu dojeżdżamy do naszych najbliższych sąsiadów Czechy (na granicy tym razem urozmaicenie – spojrzał na dowody ).
Na zakończenie trasy stoimy jeszcze w korku ponad godzinę na wjeździe do Mlada Boleslav.
I tak się kończą nasze wakacje:
Na granicy z Polską śmieszne dwie sytuacje:
1. Sprawdzili dowody i prawo jazdy kierowcy!
2. Stał znak na Szczecin, że jechać prosto… Na Wrocław, na Karpacz, to rozumiem, ale na Szczecin…
Tym samym, Moi Kochani, dotarliśmy wreszcie do Polski.
Trzy tygodnie urlopu, 95% pięknej pogody, dobre humory, auto spisało się bez zarzutów, masa wycieczek, odwiedzonych miejsc, dużo rejsów, łódek, morza, zdjęć, filmów. I można by tak jeszcze długo wymieniać.
TO BYŁ BARDZO UDANY URLOP!
I oficjalnie mogę to napisać:
KONIEC RELACJI
Dziękuję wytrwałym, którzy czytali i czekali na kolejne odcinki. Mam nadzieję, że relacja się przydała.
Teraz czas zacząć się szykować na kolejny urlop.
Do zobaczenia wkrótce
w nowej relacji