Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
CZĘŚĆ XIV. Zmiana lokalizacji – żegnaj lądzie, witaj wyspo
Nadszedł dzień wyjazdu z Baskiej Vody i udania się na kolejną część naszego urlopu. Przebieram nóżkami, bo przecież jedziemy na moją wymarzoną wyspę.
Jeszcze tylko ostatnie pakowanie, sprzątanie, zniesienie bagaży do auta, pożegnanie z właścicielami (swoją drogą przemili ludzie, cudowny apartament, jeśli ktoś chce namiary to z chęcią dam i będę ich gorąco polecać!) i ruszamy. Jest równo 8:30 a przed nami ok. 130 km do celu
Zdecydowaliśmy się na jazdę Jadranką, żeby popodziwiać widoki. Nigdzie nam się nie spieszy, jesteśmy na wakacjach, a pogoda sprzyja jeździe, bo słonko świeci, ale nie jest ostre, lekko jakby za mgłą, także dobra pogoda na robienie km
Po drodze najważniejszy dla mnie punkt trasy, rok temu się tam nie zatrzymaliśmy, więc teraz nadrabiamy.
Nie było łatwo wybrać ten jeden, jedyny stragan (szczególnie, że wszystkie wyglądają tak samo), ale w końcu padło na ten ze zdjęcia. I to był fart, bo Pani Sprzedawczyni młoda, miła, mówiąca po angielsku, także pogawędziliśmy sobie, popróbowaliśmy, zakupy zrobione, kuny zostawione – można jechać dalej Oczywiście obiecuję sobie, że wracając z Korculi będę chciała się tu ponownie zatrzymać na kolejny shopping
Jedziemy dalej. Już za chwilkę będzie mój ukochany Peljesac
Na granicy (każdej) oczywiście tylko machnięcie ręką i jedźcie dalej.
I wreszcie jest on, monumentalny, wspaniały, cudowny Półwysep!
Mury – rok temu zdobyte
Byliśmy też ciekawi, jak odbudowuje się roślinność Półwyspu. Przyroda sobie radzi, a z czym sobie nie poradzi, zostanie wycięte. Chorwaci prowadzili wycinkę, droga z ruchem wahadłowym na wysokości Trstenika. Dobrze, że wycinają suche, spalone drzewa. Gdyby przyszła burza i jakiś piorun strzelił, to mogłaby być powtórka z rozrywki, więc lepiej dmuchać na zimne.
Mnie jednak ciekawił najbardziej widok na Orebic. Co, jak co, ale uroku temu widokowi nie można odmówić
A skoro już jesteśmy w Orebicu, to kierujemy się w stronę portu. Ustawiamy się w kolejce o godzinie 12:00. Przed nami z 15 aut, a do odpłynięcia promu mamy 30 min. Jest parno, duszno, gorąco, czyli po chorwacku
Idę kupić bilety, a narzeczony zostaje trochę postresować się wjazdem na prom
Koszt biletów: auto osobowe: 76 kun za osobę: 16 kun
Czas zleciał szybko.
Wreszcie podpływa nasz nowy środek transportu
Wjazd na prom? Luzik. Trzy pasy schodzą się w jeden sznur aut i w ten sposób wtaczamy się na pokład.
I płyniemy!
moje kochane
Na Peljesac się napatrzyłam, teraz trzeba skupić się na naszym punkcie docelowym Korcula
już ją widać
Podróż krótka, może nawet trochę za krótka, bo z chęcią popodziwiałabym jeszcze więcej z poziomu wody ale cóż, już dobijamy do Domince i zaraz postawimy koła na Korculi
Dorzucam filmik z przeprawy promowej. Tam można podpatrzeć więcej fajnych widoczków
No dobrze, mamy Korculę, ale gdzie konkretnie się ulokujemy? Apartament mamy zarezerwowany w mieścince/wiosce Zavalatica. To osada położona w zatoce, niedaleko plaży Zitna. GPS ustawiony, więc jedziemy.
Jedziemy i zachwycamy się
Tak się zachwycałam, że zapomniałam robić zdjęć … mam tylko filmik z GoPro, więc wrzucam powycinane kadry
interesować nas na razie będzie miejscowość Cara, bo w niej zjeżdżamy do Zavalaticy, zatem jeszcze 21 km
Droga super, nowa, dookoła zielono – jesteśmy w dobrym miejscu
Szybko dojeżdżamy do Zavalaticy. Apartament mniej więcej wiem, gdzie się znajduje (wygooglowane ), więc trafiamy bez problemu. Cicho, głucho, ale idę.
Wita mnie właściciel. Nie mówi po angielsku, ale jakoś się dogadujemy. Pokazuje mi apartament – wszystko się zgadza (100% jak na zdjęciach w Internecie), ale okazuje się, że nie możemy jeszcze wnieść bagaży, bo nie wszystko jest gotowe (trzeba posłać łóżka). On nie umie, a żona pojechała po zakupy i jak wróci, to nam ogarnie wszystko na tip top. Prosi nas o godzinę cierpliwości.
Ok, ne ma problema. Musimy się przyzwyczaić do tego wyspiarskiego stylu życia.
Potem okazało się, że żona pisała nam email i prosiła, żebyśmy byli około 16:00, ale ja na urlopie na maila nie wchodzę, więc nie widziałam tej wiadomości.
Trudno, idziemy na rekonesans. Jak ja to zrobiłam, to nie wiem, ale nie mam ani jednej foty z pierwszego spaceru po Zavalaticy
W każdym razie pierwsze wrażenia: - osada niewielka - cisza, spokój - mało ludzi, albo taka pora, że mało ludzi - jeden sklep (i to tak średnio zaopatrzony) - dwie knajpki (jedna zamknięta w ciągu dnia i otwierana po południu, druga otwarta cały czas) - woda w zatoczce czysta, masa łódeczek
Ogólnie rzecz ujmując duży kontrast w stosunku do B.V. Przeżywamy więc lekki szok – trzeba się będzie przyzwyczaić
Zavalaticę można obejść w 30 minut i to też tylko dlatego, że nie ma schodków, tylko uliczkami trzeba latać dookoła. Co niestety będzie trochę wkurzać
Wracamy do apartamentu, nie ukrywamy, że fajnie by było już wskoczyć pod prysznic. Na szczęście wszystko już gotowe, więc zaczynamy nosić graty. Ja się rozliczam z właścicielami (nie lubię z tym zwlekać), daję dowody i biorę się za walizy.
Właściciele są trochę zdziwieni, że jesteśmy we dwoje, bo apartament 4-osobowy, ale co tam – kasa się zgadza, więc nie ma o czym dyskutować
Tak wyglądało nasze mieszkanko (zdjęcia z dnia ostatniego):
miejsca parkingowe, to jeszcze było fajne, bo przodem auta stało się pod wiatą, a tam asfalt był na równo wylany, bez spadku – przywłaszczyliśmy sobie je, bo było najlepsze
ale to miejsce parkingowe już fajne nie było, zdjęcie nie oddaje tego kąta nachylenia, ale klocki drewniane nie stoją tam bez powodu…
wejście do budynku
potem schodkami na górę
po wejściu na górę mamy wejścia do dwóch apartamentów, otwarte drzwi są do nas
przedpokój
kuchnia, wszystkie potrzebne sprzęty i naczynia były
stół w kuchni
schowek przy kuchni, super miejsce na odstawienie walizek
łazienka
nasza sypialnia, łóżko wygodne
nasza sypialnia, szafa dość stara i lekko zacinały się drzwi przesuwane
nasza sypialnia
druga sypialnia
druga sypialnia
I gwiazda apartamentu – BALKON
duży, długi, szeroki, masa miejsca na suszenie rzeczy po plażowaniu
A teraz główny powód, dla którego wybrałam ten apartament – WIDOK Z TARASU
To teraz już chyba wszyscy rozumieją mój wybór
Nie jesteśmy jakoś specjalnie padnięci po podróży, więc obmyślamy plan na resztę dnia. Wiemy, co chcemy robić jutro, więc wiemy też co musimy zrobić dziś. Zatem kierunek Vela Luka
Droga z Zavalaticy do Cary jest bardzo malownicza:
wszędzie winogrona, same ogromne kiście wiszą na gałęziach
Po Korculi jeździ się super, więc szybko docieramy na miejsce.
Vela Luka? Hmmm… ogromnego wrażenia na nas nie zrobiła, ale podczas naszego pobytu na Korculi kilkukrotnie się tam pojawimy
Wiecie, jak tak teraz patrzę na zdjęcia, to Vela Luka naprawdę od tej pierwszej linii nie prezentuje się źle. Było nam tam całkiem przyjemnie
Ok, sprawdziliśmy, co mieliśmy sprawdzić, zrobiliśmy zakupy – wracamy do Zavalaticy. Trzeba zjeść.
Stawiamy autko na „naszym” miejscu parkingowym (ufff, jak dobrze, że się udało) i idziemy z buta do Konoby Albert. Znajduje się ona po tej samej stronie zatoczki, po której my mieszkamy, więc mamy blisko. Jakieś 8 min wolnym spacerem.
Jesteśmy – a jakże – pierwszymi klientami. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz podczas wakacji
Obiad dobry, zamówiliśmy ramsteki, winko oczywiście lokalne. Wszystko dobre i nawet tanio – daliśmy za dwa ramsteki, pół litra wina i sok 215 kun
Ale co tam jedzenie, patrzcie jaki widok z tej knajpy:
Wydawać by się mogło, że takim optymistycznym akcentem zakończymy ten dzień, ale nie… . . . . do późnych godzin nocnych mieliśmy okazję słuchać koncertu na przystani narzeczony był średnio zadowolony.
A ile dziś przedreptaliśmy? 15 391 kroków łącznie było to 10,95 km spaliliśmy 472 kalorie
Korčula No czyż to nie jest najpiękniejsza wyspa w Chorwacji? Stęskniłam się, więc być może ( jak czas pozwoli) odwiedzimy Korčulkę podczas tegorocznego pobytu na Pelješcu. A na razie powspominam razem z Tobą.