Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Magda O. napisał(a):Trogir wspominam bardzo pozytywnie. Nam też udało się trafić na niewielką ilość turystów. Byliśmy bardzo zadowoleni z restauracji, w której jedliśmy: przyjemnie i niedrogo. My akurat jedliśmy pizzę bo większość była na kacu po Ribarskim Wieczorze i musieliśmy się najeść Ogólnie wszystko na plus, a mimo to jakoś nie zakochałam się w Trogirze, który jest przecież dużo ładniejszy od takiego np. Zadaru, który nie wiedzieć czemu uwielbiam.
Widzę, że kolejna osoba, która nie wpadła jak śliwka w kompot po zapoznaniu się z Trogirem No ładny jest, ładny, ale w sumie to tyle
CroAna napisał(a):W Trogirze nie byliśmy,więc obejrzałam z przyjemnością też po zeszłorocznych wakacjach wystawilam opinie jesnym takim,ale to jiz w drodze powrotnej,w okolicach Rastoke-Slunj...
Takie opinie są pomocne, można uniknąć wpadki. Ja też zaczęłam pisać, oczywiście najprzyjemniejsze są te opinie bardzo bardzo pozytywne, a parę pochwał na szczęście zdarzyło mi się napisać
Katerina napisał(a):Bardzo fajne te filmiki, jednak dobre osprzętowienie to rzecz niezbędna.
Czekam na Korćulkę, bo we wrześniu po Visie zalegniemy na Peljeścu i jak zwykle 1 lub 2 dni poświęcimy na kolejne korćulańskie plaże (boskie one są). Chętnie podpatrzę nowe pomysły, bo trochę tych plaż już znamy.
Po tej relacji dojrzałam do realizacji jakiegoś fishpicknicu Naprawdę, sporo można zwiedzić i rybkę wciągnąć..Nie wiem, dlaczego tyle lat się opierałam...
Na Korculi polecam Vaję i Samograd (są obok siebie, więc można jednego dnia obskoczyć i nie tracić czasu na dojazdy z jednego końca wyspy na drugi) A jak już będziecie na Korculi, to lecicie do Vela Luki a stamtąd łódeczka i Proizd
Fishpicnic to fajna sprawa. Ciekawe urozmaicenie urlopu
Na Korculi polecam Vaję i Samograd (są obok siebie, więc można jednego dnia obskoczyć i nie tracić czasu na dojazdy z jednego końca wyspy na drugi)
Fajnie też jest tam dotrzeć motorówką z Orebića
A sami wynajmowaliście motorówkę? Jak tak, to wymagali od Was jakichś papierów?
Tak , małżon napalił się na jednostkę pływającą i naprawdę warto, bo w parę godzin dotarliśmy do wielu plaż i zatoczek Peljeśca i Korczuli, Badiję i wszystkiego co tam jeszcze jest w zasięgu wzroku. Zależy na kogo się trafi - jedni żądają licencji inni mają to w doopie. My uprawnień nie mamy toteż na własne ryzyko wynajęliśmy duży ponton od gościa ,którego znamy i już kilka razy braliśmy od niego łódź. Ja za każdym razem wznoszę modły o bezpieczny powrót, bo pływak ze mnie taki sobie, a z Jadranem nie ma co zadzierać - o czym przekonaliśmy się 3 lata temu na Mljecie. Koszt wynajmu w Orebiću na 6 h to około 600 PLN plus wyjeżdżone paliwo.
My rozważaliśmy robienie papierów, bo jednak przydałoby się mieć, żeby zwiedzić to, co od strony lądu niemożliwe. Ale jednak to jest koszt. Z drugiej strony warto mieć wiedzę o tym, jak postępować. Każdy kij ma dwa końce.
Dużo widzę relacji, w których Cromaniacy wypożyczali łódki, więc na te papiery chyba rzadko patrzą, ale ciekawa jestem tak naprawdę, jakiego rodzaju umiejętności są potrzebne, aby sobie poradzić w sterowaniu taką motorówką czy nawet pontonem, żeby potem nie okazało się, że jesteśmy gdzieś ciul wie gdzie i jest problem.
CROnikiCROpka napisał(a):My rozważaliśmy robienie papierów, bo jednak przydałoby się mieć, żeby zwiedzić to, co od strony lądu niemożliwe. Ale jednak to jest koszt. Z drugiej strony warto mieć wiedzę o tym, jak postępować. Każdy kij ma dwa końce.
Dużo widzę relacji, w których Cromaniacy wypożyczali łódki, więc na te papiery chyba rzadko patrzą, ale ciekawa jestem tak naprawdę, jakiego rodzaju umiejętności są potrzebne, aby sobie poradzić w sterowaniu taką motorówką czy nawet pontonem, żeby potem nie okazało się, że jesteśmy gdzieś ciul wie gdzie i jest problem.
Nie jest to aż tak drogie w porównaniu do kosztów wakacji ja też się zastanawiam bo trochę myślałem o własnym pontonie z silnikiem
Niektórzy odnajmujący łodzie w Cro to wręcz zwyrodnialcy - wypożyczają ci łajbę mimo,że mówisz ,iż to twój pierwszy raz no i ,że doopa jesteś nie pływak Na Mljecie wepchnęli nas wręcz na szalupkę nie ostrzegając przed silnym Mistralem, który zwyczajowo wieje po południu, na moje żądanie kapoków niemrawo zaczęli szukać i w końcu znaleźli - jeden No i skończyło się na tym,że nas ściągali w połowie drogi z Saplunary do Prożurskiej Luki, bo łódź nam dęba stawała.. Od tamtej pory wypływamy tylko przy flaucie, po upewnieniu się u 3ech źródeł, że pogoda jest pewna do wieczora itd. Małżonek nabrał już wprawy po kilku razach, myślę,że między Korćulą,a Peljeścem chociażby jest raczej bezpiecznie, o ile nie wypuszczamy się na bardziej otwarte morze np. za wystający cypel na końcu wyspy ,lub półwyspu, gdzie na ogół są silniejsze prądy czy inne zawirowania.No i obowiązkowo telefon ze sobą - raz my holowaliśmy Włocha z synami ,który wypuścił się z wypasionego jachtu na małym pontonie i silniczek mu wysiadł...Nie miał telefonu, a wiatr znosił ich w kierunku silnych fal koło Mljetu, byli naprawdę przerażeni.Zaciągnęliśmy biedaków na ten ich jacht,gdzie zostaliśmy obdarowani butelką pysznego winka przez rwącą włosy z głowy mammę Ciekawe, czy ten Włoch miał uprawnienia
CROnikiCROpka napisał(a): A na górze jest super, chociaż wieje i to dość mocno 8O
A teraz Kochani, crème de la crème, czyli Trogir z góry
i właśnie z tego powodu odpuściliśmy i teraz bardzo żałuję, bo macie super pamiątkę, w ogóle zdjęcia bardzo "czyste", dobrze działające na długie wieczory
Katerina napisał(a):Niektórzy odnajmujący łodzie w Cro to wręcz zwyrodnialcy - wypożyczają ci łajbę mimo,że mówisz ,iż to twój pierwszy raz no i ,że doopa jesteś nie pływak Na Mljecie wepchnęli nas wręcz na szalupkę nie ostrzegając przed silnym Mistralem, który zwyczajowo wieje po południu, na moje żądanie kapoków niemrawo zaczęli szukać i w końcu znaleźli - jeden No i skończyło się na tym,że nas ściągali w połowie drogi z Saplunary do Prożurskiej Luki, bo łódź nam dęba stawała.. Od tamtej pory wypływamy tylko przy flaucie, po upewnieniu się u 3ech źródeł, że pogoda jest pewna do wieczora itd. Małżonek nabrał już wprawy po kilku razach, myślę,że między Korćulą,a Peljeścem chociażby jest raczej bezpiecznie, o ile nie wypuszczamy się na bardziej otwarte morze np. za wystający cypel na końcu wyspy ,lub półwyspu, gdzie na ogół są silniejsze prądy czy inne zawirowania.No i obowiązkowo telefon ze sobą - raz my holowaliśmy Włocha z synami ,który wypuścił się z wypasionego jachtu na małym pontonie i silniczek mu wysiadł...Nie miał telefonu, a wiatr znosił ich w kierunku silnych fal koło Mljetu, byli naprawdę przerażeni.Zaciągnęliśmy biedaków na ten ich jacht,gdzie zostaliśmy obdarowani butelką pysznego winka przez rwącą włosy z głowy mammę Ciekawe, czy ten Włoch miał uprawnienia
Tego się właśnie obawiam. Wypłyniemy, piękna pogoda, morze spokojne, a potem się zacznie armagedon... Jak w tym roku się zdecydujemy na łódeczkę, to tak wiesz - przy brzegu, przy brzegu i od zatoczki do zatoczki
te kiero napisał(a):
CROnikiCROpka napisał(a): A na górze jest super, chociaż wieje i to dość mocno 8O
A teraz Kochani, crème de la crème, czyli Trogir z góry
i właśnie z tego powodu odpuściliśmy i teraz bardzo żałuję, bo macie super pamiątkę, w ogóle zdjęcia bardzo "czyste", dobrze działające na długie wieczory
Najciekawsze jest, że najpierw kupujesz bilet na twierdzę, wchodzisz do niej do środka, idziesz w kierunku schodów, no bo cóż można oglądać stojąc na poziomie 0, a przy schodach tabliczka, że wchodzisz na własną odpowiedzialność No cóż - wątpię, że ktoś tam idzie i nie wchodzi na górę, więc mogli sobie albo darować tabliczkę, albo jakoś dbać o konserwację schodów. Niemniej widok z góry - super, mimo wiatru i łzawiących oczu
CZĘŚĆ XIII. Zwalniamy tempo, czyli plażing, smażing, snorkeling i nicnierobing
Na każdych wakacjach, w tym także na naszych, nadchodzi taki moment, że czas się uwalić… na plaży oczywiście U nas ten moment nadszedł po kilku intensywnych dniach, w zasadzie można by zacytować klasyka „Nadeszła wiekopomna chwiła…” Cóż, my już tak mamy, że trudno nam na tyłkach usiedzieć, ale po kilku dniach braku regularnego plażowania to zaczyna być absolutny must have i nawet my, ci z robalami w dupie, musimy się trochę pobyczyć
Dzień zaczął się nie tak wcześnie. Zanim śniadanko to poszłam wysłać pocztówki (znaczek 5,80 kun).
tym razem stworki morskie, całkiem fajne, wakacyjne
Przy okazji trochę fotek samej B.V., bo to dziś nasz ostatni dzień, jutro zmieniamy lokalizację W sumie to skupiłam się na dwóch elementach:
1. Fontanna
2. Kwiatki
No, to już wiecie m.in. po czym poznać, że dzień w zamiarze miał być lenistwem w pełnym tego słowa znaczeniu. Nawet zdjęć nie mam za wiele – najmniej z całego wyjazdu! Na szczęście było GoPro i to ono w dużej mierze sponsoruje zdjęcia w tym odcinku ale niestety ich jakość nie jest zadowalająca...
Jako, że w B.V. nie mieliśmy ochoty plażować, a zależało nam na dobrym dojeździe i bezproblemowym zaparkowaniu auta, oraz z racji, iż upatrzyliśmy sobie super plażę jeżdżąc do Omisa i Splitu wybór padł na… Medici To była baaardzo, baaardzo, baaardzo dobra decyzja
I schodzimy w dół ładnie wydeptaną ścieżką (absolutnie bezproblemowe zejście, także nawet z całym majdanem plażowym można schodzić, a jakby co to najwyżej dwa kursy zrobić, ścieżka to raptem parę metrów w dół).
Mamy dziś farta, są puuuuuchyyyyy
W ciągu całego dnia plaża nie zapełnia się dużo bardziej. Normalnie luz taki, że w życiu bym nie uwierzyła, że to jeszcze sezon, i to środek tygodnia (mamy bowiem dziś wtorek - 30.08 ), gdyby nie to, że widziałam na własne oczy.
Wybieramy sobie super miejscówkę pod drzewkiem, na razie nawet nie rozkładamy namiotu, bo nie ma sensu. Słonko świeci, jest gorąco, ale kolorki jakieś takie lekko mdłe dziś. Nie wiem z czego to wynikało Tak czy siak to Chorwacja, więc jest pięknie i koniec
Koniec opierdzielania, czas do wody
Pierwsze snurkowanie za nami i już mamy pewnie wnioski dot. plaży:
łagodne zejście do wody, bez ostrych kamieni bardzo czysta i ciepła woda minimalne fale (mogłyby być większe ) ukształtowanie dna niespecjalnie urozmaicone, najpierw drobne kamyczki, potem coraz większe, aż do takich dużych kamorców ryb tyle, że ma się wrażenie, jakby się pływało w akwarium (i skubane w ogóle się nie boją )
Mamy zdjęcia spod wody, trzeba mieć i z lądu. To siup – poleciałam pocykać (eh te robale w dooopsku, no nie usiedzę )
jakieś pomysły co to może być? Całkiem ładne
Po obleceniu dróżek nad plażą i posiedzeniu tyłkiem na plaży, do snurkowania podejście drugie a podobno miał być leniwy dzień, taaa…..
obiad jeszcze pływa
to w zasadzie było chyba najgęściej podczas naszego plażowania, czyli nie tak źle
Czas trochę wygrzać tyłek, więc siedzę sobie na brzegu, szukam kamyczków, oglądam jakąś niemiecką rodzinę z dwójką dzieci i podziwiam, jak fajnie się bawią (powiem Wam, że naprawdę i w wodzie z dzieciakami, i w karty pograli i jakieś inne gry, elegancka rodzinka, jak z reklamy Knorra ), nie minęło 20 min takiego nicnierobienia i znowu wołam mojego chłopa do wody.
W sumie to się tak zastanawiam, czy nie lubię marnować czasu na urlopie, czy po prostu nie umiem odpoczywać…?
Brak chęci na pluskanie ze strony narzeczonego daje efekt w postaci kilku zdjęć celem zabicia czasu
nieprzyzwoicie czysta woda
dzielna byłam, z komórką do wody
Ponieważ nadal mój facet nie wyrażał zainteresowania wodą, napompowałam sobie materac i poszłam się na nim uwalić, a co – pobujałam się na falach, faleńkach, falusiach…. Ale co to za fun, jak mnie ciągle do brzegu spycha Zamiast zdobywać morza i oceany to leżę na materacu jak orka wywalona na brzeg Nie ma kto popchać, to i wypłynąć nie idzie
Chrzanić materac, maska, płetwy i znów do wody, tu mi pomoc nie potrzebna, sama sobie dam radę
takich też było dużo, srebrne z czarnym prostokątem na tylnej płetwie
czasem miało się wrażenie, że można by je ręką dotknąć, tak są blisko
strasznie lubię jak słonko wpada do wody i tworzy takie cudne obrazki
No i Moi Drodzy, zobaczcie kto do mnie dołączył
tak, tak, wiem, maskowy product placement
Czas leci nieubłaganie, a na nas czeka dziś wyżerka. Ostatnie spojrzenie na kamyki i more
I musimy się zbierać. I tak pobiliśmy rekord dziś: od 10:35 do 15:00
Na potwierdzenie, że wodno-plażowe szaleństwa rzeczywiście miały miejsce, wstawiam filmik. Miłego oglądania
Po drodze oczywiście obowiązkowy punkt widokowy. Wszyscy mają tu foty, mam i ja
oj popływałoby się tam… Da radę tam w ogóle dostać się lądem?
kolorki już ewidentnie z końcówki sezonu
to też musi być, no jak to, być na Riwierze i nie mieć
A teraz już odpalamy wrotki i jedziemy bezpośrednio do apartamentu, bo mamy na dziś wieczór plan, może niezbyt ambitny, ale na pewno zadowalający. Mianowicie: spacer po Breli wyżerka w konobie Plima
Z racji tego, że to dzień ostatni na Riwierze Makarskiej, trzeba to jakoś uczcić. W końcu okazja nie byle jaka - pierwszy etap wakacji za nami.
Odstawiłam się więc, jak szczur na otwarcie kanału i pojechaliśmy do Breli (na spacer z buta żadne z nas nawet nie próbowało namawiać ). Auto postawiliśmy tu: https://www.google.pl/maps/@43.3843562, ... 56!6m1!1e1 <- tu jest kościół, a jak wjedziecie na teren kościoła, to tam jest też duży parking (za free).
Na potwierdzenie, fotka kościoła
Jeden minus – zejście od kościoła, do miejsca kulinarnych rozkoszy, droga w dół do pierwszej linii przy morzu ma taki kąt nachylenia, że najlepiej, to by było zjechać na tyłku, bo zejście w zasadzie w pozie „na Małysza”. A mi się jeszcze zachciało ubrać sandałki na koturnie Jak zeszłam, to cały mój odpicowany look szlag trafił, bo poobcierałam sobie nogi (wiecie, temperatura, stopa się ślizga i efekt w trymiga…) . Do tego, ponieważ Chorwaci jedzą o trochę innych porach niż my, docieramy do knajpy za wcześnie. Dla zabicia czasu idziemy (a ja tuptam ledwo, starając się trzymać fason) na spacer.
doszliśmy
I w tym miejscu mam taką dygresję. Brela – ładna mieścinka, ale zauważam parę mankamentów: pionowo w dół, a więc trudne schodzenie i wchodzenie, jak się nie ma apartamentu w pierwszej linii wszędzie daleko, owszem promenada ładna, że mucha nie siada, ale od Plimy do sławnego kamienia daleko, od kamienia do centrum Breli też. To miejsce dla osób lubiących spacerować, albo tylko robić trasę apartament – plaża.
Gdyby ktoś mieszkał w Breli Breli, to ok, ale jak dla mnie Brela Jakirusa, to już nie Brela
W każdym razie przeszliśmy się w jedną stronę, w drugą (ja już częściowo na boso) i dochodzimy do knajpy. A tam jak jeszcze parędziesiąt minut temu było pusto, tak teraz…. Co tu się dzieje ?!
Ludzie siedzą jak w poczekalni i czekają na wolny stolik. Każdy ma numerek, my też. Na nasze szczęście łapiemy się jeszcze na całkiem dobrą, szczęśliwą trójeczkę:
Co i tak okazuje się mniej więcej na pół godziny czekania
Najpierw jestem zła, że nie poczekaliśmy tu, ale potem mi mija, jak zdaję sobie sprawę, że Pani, która siadła obok nas ma numerek 13
Dla zabicia czasu idę na plażę:
Zdążyłam jednak tylko cyknąć jedną fotkę i narzeczony woła, że zwolnił się stolik. Idziemy
Powiem Wam tak – było warto czekać! Obsługa idealna, jedzenie wyśmienite, wygląd lokalu cudowny (chociaż pogryzły mnie komary tak, że na koniec to już oddałam się tym małym krwiopijcom walkowerem…)
Zobaczcie, co skonsumowaliśmy
przystawka
przystawka
danie główne – wybitne
deser
deser
Nie pytajcie, jak myśmy to zjedli. Sama do tej pory nie mogę uwierzyć. Po deserze myślałam, że umrę. A jeszcze czekało mnie wdrapanie się na górę do auta…
Plus taki, że u nich w Cro wszystko podlane oliwą, a my z narzeczonym po oliwie… no, żeby nie wdawać się w szczegóły, nie narzekamy na przemianę materii
Konsumpcja zajęła nam ok. 2h. Tempo wydawania dań mają dość szybkie, dlatego może tak nam było trudno podołać, a że wszystko było strasznie dobre, żal było zostawiać, no i koło się zamyka
Nie chcę skłamać, a nie mogę znaleźć rachunku, ale coś koło 500 kun z napojami, drinkami i napiwkiem chyba daliśmy. Nie wiem, czy nie przesadziłam, ale tak mi coś świta. Ręki nie dam sobie obciąć, więc traktujcie to z przymrużeniem oka
Czas zbierać się do domu. Po takim jedzeniu, takie podejście pod górę nie może skończyć się dobrze. Ledwo weszłam, w żołądku ośmiornica wymieszała się z naleśnikiem i miała być B.V. by night a była B.V. w biegu z góry i pędem tam gdzie król piechotą…
Dlatego z dachu straży pożarnej mam tylko te trzy foty:
Szału nie ma, bo i ręka drżała
Dzień zapisaliśmy do bardzo udanych, bo wszystko nam wypaliło
Nawet się polubiliśmy z Riwierą Makarską, do tego stopnia, że im więcej czasu mija od urlopu, tym chętniej bym tam wróciła. Krajobraz mnie nieustannie zachwyca i to chyba jest to
Oczywiście, są tłumy, dużo ludzi na miejskich plażach, i to nie tylko w B.V., jest może ciut drożej, jest niekorzystny przelicznik w kantorach, ale udało się nam także dotrzeć do fajnych miejsc, pustych, zobaczyć na własne oczy miejsca, które szeroko były komentowane na forum i wyrobić sobie o nich własną opinię.
Także o ile pierwszego dnia pobytu przechadzając się po deptaku w B.V. zadawałam sobie pytanie „Co ja tu robię?”, o tyle ostatniego dnia pobytu zadawałam sobie pytanie „Za ile lat tu wrócę?”. Można się polubić i z Riwierą i nawet z B.V. (choć do niej trzeba mieć dużą dozę zrozumienia ).
A już jutro opuszczamy kontynent i wybieramy się na wyspę
Z CROnikarskiego obowiązku dodam tylko, że tego dnia: zrobiliśmy 15 190 kroków przeszliśmy z buta 9,99 km spaliliśmy 477 kalorii a ile kalorii zjedliśmy w Plimie to wolę nie liczyć....
Co w następnym odcinku? - pakowanie - drobna zmiana pogody - pierwszy w życiu wjazd na prom
Gdyby nie dobra książka, nie wytrzymałabym długo na plaży
A ja dla odmiany nie umiem czytać na plaży (w Cro)...Nie mogę się skupić, bo mam nieustanne poczucie,że coś tracę - widoki, wrażenia zmysłowe, obserwację fauny ( w tym innych plażowiczów ) ,flory, kamieni itd. Od 2 lat odpuściłam sobie dźwiganie książek, czytam jedynie zakupione na miejscu przewodniki z poszczególnych miejsc
CROnikiCROpka:
(ja już częściowo na boso)
Czyli jak? W jednym bucie na koturnie
Fajna ta plażyczka w Medici.Dobra na postój w drodze na dalsze południe.
Ta druga przystawka to tunjak? Pośliniłam się, bo ja na śniadanie dzisiaj marne kanapki z serem...
maslinka napisał(a):Czasami myślę, że ja też nie umiem odpoczywać... Gdyby nie dobra książka, nie wytrzymałabym długo na plaży
Obiad wygląda przepysznie
Ja niestety nie mogę czytać. Rozprasza mnie wszystko dookoła A obiad rzeczywiście - pierwsza liga
Katerina napisał(a):CROnikiCROpka:
(ja już częściowo na boso)
Czyli jak? W jednym bucie na koturnie
Fajna ta plażyczka w Medici.Dobra na postój w drodze na dalsze południe.
Ta druga przystawka to tunjak? Pośliniłam się, bo ja na śniadanie dzisiaj marne kanapki z serem...
TEŻ CHCĘ TAKĄ MASKĘ
Częściowo na boso, bo raz zdejmowałam, a raz zakładałam buty - mam delikatne stopy i strasznie nie lubię chodzić bez butów, nawet po chodnikach, więc miałam wybór między dżumą a cholerą choć faktycznie, może dość niefortunnie to zabrzmiało