Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
AdamZ napisał(a):Dużo zdrowia Autorce na wstępie A Split się całkiem przyjemnie zaprezentował na Twoich fociach, widać że tak na spokojnie był oglądany. Powspominałem swoje wałęsanie się po jego zakamarkach w 2015 roku i przy okazji spostrzegłem że nie załapaliście się na wiszącą na nabrzeżu knajpę która prawdopodobnie odleciała w inne strony. Nazywało się to Dinner in the Sky i jak sama nazwa sugeruje była to platforma restauracyjna zawieszona na kilkudziesięciu metrach nad miastem. Dwa lata temu coś takiego wisiało nad wodą i kusiło do zaliczenia. Może w tym roku znowu zawita do Splitu który jakżeby inaczej, planujemy zdesantować z Brača w czerwcu
Dzięki za życzenia, przyda się zdrowie, oj przyda. Myślałam, że wczoraj zacznę pisać o Trogirze, ale tak mnie zmogło, że szkoda gadać...
Masz rację, że po Splicie się tak poszwędaliśmy powoli, bez spiny. A tej knajpki w powietrzu nie widzieliśmy - szkoda, bo pewnie byśmy skorzystali
Paulka75 napisał(a):Świetna relacja czekam na więcej, w tym roku byłam w słynnej Makarskiej i mnie się osobiście bardzo podobała wcale nie było dzikich tłumów i cen z kosmosu, też planowaliśmy parasaling, jednak zostawiliśmy sobie go na dzień przed wyjazdem i co...? Przyła Bora i było po lataniu
Makarska jest fajna, nam też przypadła do gustu Szkoda, że latanie Wam się nie udało. Dlatego ja, jak coś chcę zrealizować ważnego, to od razu pierwszego-drugiego dnia, jak jest pogoda, bo potem to nigdy nic nie wiadomo
Kunii napisał(a):Podobnie jak ktoś we wcześniejszych komentarzach przeczytałam całą relację jednego dnia. Super to wszystko opisujesz Szkoda trochę, że Korculi jeszcze nie ma czekam na więcej, pozdrawiam
piotrf napisał(a):Piękna relacja , kolejna w której można się ogrzać oglądając zdjęcia i wspominając ( już tak dawno to było )
O zdrówko trzeba dbać , czytacze i oglądacze poczekają na rozwój wypadków
Pozdrwiam Piotr
Z zapalenia zatok się wykaraskałam, ale dalej jakoś tak mnie łamie. Sami wiecie jak to jest, niby się czujesz dobrze, a z nosa się leje i szczekasz jak pies.
No cóż - postaram się w weekend coś popisać, bo już mnie też korci znów na zdjęcia popatrzeć (nawet te swoje )
Po Splicie przyszedł czas na Trogir. Od poprzedniego wpisu minęło tyle czasu, że doszlibyśmy tam z buta – wybaczcie mi za tą obsuwę Postaram się trochę nadgonić i na przeprosiny wrzucę Wam filmik ze zwiedzania obydwu miast
Dojazd ze Splitu – bezproblemowy. Wyjazd ze Splitu, jak wyjazd z każdego miasta, średnio atrakcyjny, ale cóż – teraz już myślami jesteśmy w Trogirze i przy jakiejś restauracji, bo powoli kiszki marsza zaczynają grać.
Dojście do wejścia na Stare Miasto, wolnym spacerkiem to może ok. 10 minut, więc dystans do pokonania w mgnieniu oka Idziemy czym prędzej, żeby zobaczyć wreszcie to cudo wpisane na listę UNESCO.
I wreszcie jest Wchodzimy
Zatapiamy się w uliczki, chłoniemy klimat miejsca (i przy okazji szukamy knajpki na obiad ).
Jak widać nie ma tłumów. Trafiliśmy fajnie, chyba w jakąś przerwę na plażowanie albo jedzenie Można zrobić zdjęcie bez dwudziestu bohaterów drugiego planu
Dochodzimy do sztandarowego punktu programu w Trogirze, ale niestety nie skusiłam się na wejście na górę. Obawiałam się, że znów nie będę mogła chodzić normalnie potem, więc cóż – jest powód, aby wrócić
Musiałam się zatem zadowolić widokami z dołu:
W sumie jak w Splicie
Idziemy dalej, zdecydowaliśmy się już na restaurację, więc musimy do niej dojść. Każdy powód, aby się poszwędać w tą i z powrotem jest dobry
Po tak miłym spacerze, zasiadamy w knajpce o wdzięcznej nazwie Mirakul. Opinie w Internecie były pozytywne, więc zachęceni nimi, poszliśmy. Miejsce ładne, kameralne (niestety, nie mam zdjęć), ale na pewno można wygooglować i zobaczyć.
Jak przyszliśmy, było pusto, ale przywykliśmy, że jesteśmy jednymi z pierwszych gości, więc nie zraziło nas to. Na zewnątrz kelner oczywiście naganiał i zapraszał, a wewnątrz obsługiwała nas kelnerka.
Już od samego początku były drobne zgrzyty. Przy przyjmowaniu zamówienia kelnerka zaśmiała się, że bierzemy piwo, a nie wino. No cóż…:roll: może miała dobry humor, a może to taka knajpa, że poniżej wina za 100 euro się nie schodzi. Puściliśmy uwagę mimo uszu i czekaliśmy na dania.
Dla mnie przystawką były grillowane warzywa. Ok, było smacznie, ale ogromnym faux pas było dla mnie to, że po odbieraniu talerzy po posiłku, kelnerka zostawiła mi brudne sztućce na stole, do jedzenia nimi drugiego dania. Przyznam szczerze, że tak mnie zatkało, że nawet nie zwróciłam jej uwagi, bo musiałam dojść do siebie. Nigdy coś takiego mi się nie zdarzyło, więc był to szok Nie mam w zwyczaju kłócić się z ludźmi, czy urządzać scen, więc przemilczałam ten fakt. Liczyłam, że nadrobią drugim daniem.
Narzeczony wziął kalmary, a ja risotto z owocami morza. No cóż – kalmary nie były dobrze oczyszczone, bo na talerzu pod nimi zaczęła zbierać się czarna woda. Natomiast risotto – smaczne. Nawet zrobiłam zdjęcie:
Było to naprawdę dobre i syte, choć porcja wydawała się mała. Tym nadrobili, ale po uzbieraniu tylu minusów, ciężko było się czymkolwiek wybronić. Aż im napisałam opinię na tripadvisor.
Także jeśli będziecie w Trogirze, Restauracja Mirakul nie jest miejscem przeze mnie polecanym. Dania losowo mogą trafić się dobre lub nie, obsługa – tragiczna.
Mój narzeczony zły, bo 309 kun poszło w cholerę, a dalej głodny, więc kolejne uliczki przemierzamy w ciszy, bo wiadomo, jak Polak głodny, to zły.
Skupmy się zatem na architekturze
malutkie drzwiczki, pewnie do jakiejś wysokoprocentowej piwniczki
pięknie wyglądają te kwiatki na schodach, jestem fanką takiej formy ozdoby
fajna cerata
Mamy jeszcze w Trogirze jeden punkt obowiązkowy do zaliczenia. Pewnie już wiecie, gdzie zmierzamy. Oczywiście Twierdza Kamerlengo, nie może być inaczej
prezentuje się super
widok spod twierdzy
Kupujemy bilety i wchodzimy.
Najpierw kierunek wc No, teraz to już można zwiedzać ze spokojnym pęcherzem
takimi schodkami wchodzi się na górę
A na górze jest super, chociaż wieje i to dość mocno
A teraz Kochani, crème de la crème, czyli Trogir z góry
jest popołudnie, wiec ruch na wodzie spory
jedno z moich ulubionych zdjęć
Idziemy na ostatnią rundkę po mieście. Powoli nam się kończą siły, więc wolniutko idziemy przed siebie, z drobną przerwą na ławeczkę i obserwowanie ludzi.
I ciuteńkę detali i zabaw aparatem
Czas opuszczać Trogir. Szkoda, bo było miło, choć kulinarny niesmak pozostał Niemniej zaliczamy wizytę na plus jak najbardziej.
Ostatni rzut oka, już w drodze na parking:
Wracamy do auta i kierunek Baska Voda
Myśleliśmy, że droga pójdzie bez problemu, a tu ZONK . Objazd. Policja nas skierowała gdzieś, więc jedziemy za tymi, co przed nami. Sami obcokrajowcy, więc każdy powoli, klikając coś w GPS, ale niespecjalnie szybko chciał łapać, więc z braku lepszych opcji jedziemy przed siebie. Wyjechaliśmy za Omisem, a potem już gładko.
Objazd dostarczył nam, poza drobnym stresem, także ładnych widoków
Takimi objazdami to można jeździć
Za to dużo mniej przyjemny był powód objazdu (poszperałam po Internecie). Na wjeździe do Omisa zderzył się samochód osobowy z autobusem. Niestety, dwie osoby z auta osobowego nie przeżyły
Już niedaleko do domku. Załapaliśmy się jeszcze na końcóweczkę zachodu słońca
Uff… jesteśmy w domu. To był dłuuuuugi dzień, ale jesteśmy zadowoleni (szczególnie narzeczony, który zgarnął w Trogirze ode mnie prezent urodzinowy, ładny, ale i do tanich nie należał no nic, niech ma coś od życia ).
Aaaaa zapomniałabym - teraz obiecany film. Pooglądaliście zdjęcia, a teraz można dzięki ruchomemu obrazowi poczuć się, jakby się tam było razem z nami
Żeby tradycji stało się zadość : zrobiliśmy 20 664 kroki przeszliśmy z buta ok. 14,07 km spaliliśmy 623 kalorie
Plan na jutro już mamy, także można iść spać.
A co w kolejnym odcinku: - plażowanie - plażowanie - plażowanie . . . . i - jedzenie
Do zobaczenia
Ostatnio edytowano 29.01.2017 16:55 przez CROnikiCROpka, łącznie edytowano 1 raz
Śliczne zdjęcia! Trogir jest cudowny, bardzo go lubimy, może dlatego, że to był nasz pierwszy i drugi raz w CRO, mieszkaliśmy 4 km od Trogiru, w Seget Donji, tam było plażowanie. Popołudnia i wieczory najczęściej spędzaliśmy w Trogirze, do którego z Seget można było dojechać i wrócić małymi łódkami, albo iść spacerkiem Bardzo mile wspominamy Trogir, pokochaliśmy te klimatyczne uliczki, w których można błądzić bez końca i zawsze z przyjemnością oglądam w relacjach fotki z tego przepięknego miejsca. pozdrawiam i czekam na cd
CROnikiCROpka napisał(a):Dochodzimy do sztandarowego punktu programu w Trogirze, ale niestety nie skusiłam się na wejście na górę.
CROnikiCROpka napisał(a):Mamy jeszcze w Trogirze jeden punkt obowiązkowy do zaliczenia. Pewnie już wiecie, gdzie zmierzamy. Oczywiście Twierdza Kamerlengo, nie może być inaczej
To się zamieniłyśmy. Ja weszłam na wieżę (widoki z góry rewelacyjne), ale Kamerlengo jeszcze czeka na moją wizytę.
CROnikiCROpka napisał(a):Także jeśli będziecie w Trogirze, Restauracja Mirakul nie jest miejscem przeze mnie polecanym. Dania losowo mogą trafić się dobre lub nie, obsługa – tragiczna.
Podczas naszego pobytu w Trogirze w 2013 roku koleżance podano tak słony rosół (notabene zrobiony na przesmażonej na patelni vegecie), że po 2 łyżkach przestała ją jeść. Na szczęście kelner się zorientował, że coś jest nie tak i nie skasował za ten pożałowania godny talerz zupy. Niestety, tak jest w restauracjach (i to nie tylko w Chorwacji), których nie znasz. Trafi się dobrze albo źle. Ale jak nie ryzykujesz - to nie jesz.
janka.mik. napisał(a):Śliczne zdjęcia! Trogir jest cudowny, bardzo go lubimy, może dlatego, że to był nasz pierwszy i drugi raz w CRO, mieszkaliśmy 4 km od Trogiru, w Seget Donji, tam było plażowanie. Popołudnia i wieczory najczęściej spędzaliśmy w Trogirze, do którego z Seget można było dojechać i wrócić małymi łódkami, albo iść spacerkiem Bardzo mile wspominamy Trogir, pokochaliśmy te klimatyczne uliczki, w których można błądzić bez końca i zawsze z przyjemnością oglądam w relacjach fotki z tego przepięknego miejsca. pozdrawiam i czekam na cd
Powiem Ci, że gdyby się mnie ktoś zapytał, które miasto mi się podobało bardziej, Split czy Trogir, miałabym problem z odpowiedzią. Miałam wrażenie, że Trogir jest minimalnie mniej zadbany niż Split, ciut bardziej brudny. Ale to takie moje subiektywne odczucie. Być może muszę tam wrócić by night, żeby się zakochać
dhmegi napisał(a):Podczas naszego pobytu w Trogirze w 2013 roku koleżance podano tak słony rosół (notabene zrobiony na przesmażonej na patelni vegecie), że po 2 łyżkach przestała ją jeść. Na szczęście kelner się zorientował, że coś jest nie tak i nie skasował za ten pożałowania godny talerz zupy. Niestety, tak jest w restauracjach (i to nie tylko w Chorwacji), których nie znasz. Trafi się dobrze albo źle. Ale jak nie ryzykujesz - to nie jesz.
Zawsze jest ryzyko, że się nie trafi na dobrą knajpę, a nawet, jak reklamują, że dobra, to akurat może w ten dzień kucharz miał gorszy dzień. Nie ma reguły. Niemniej wolę dać wskazówkę innym, żeby oszczędzić im wtopy.
Chyba jestem w mniejszości, ale mnie jakoś Trogir nie zachwycił. Najbardziej zapadł mi w pamięci... smród w okolicach trogirskiego mostu i dużo śmieci przy twierdzy Kamerlengo. Chociaż sama starówka ładna, owszem
Wiesz, na co czekam niecierpliwie musisz przyspieszyć
tyniolek napisał(a):Chyba jestem w mniejszości, ale mnie jakoś Trogir nie zachwycił. Najbardziej zapadł mi w pamięci... smród w okolicach trogirskiego mostu i dużo śmieci przy twierdzy Kamerlengo. Chociaż sama starówka ładna, owszem
Wiesz, na co czekam niecierpliwie musisz przyspieszyć
Mi się podobał, ale mnie nie urzekł. Split mi już chyba bardziej do gustu przypadł. Ale w sumie ileż tam było tego zwiedzania, raptem po kilka godzin. Może zyskują przy dłuższym poznaniu
słoma79 napisał(a):Nie no fajny ten Twój Trogir...niby ten sam, a u każdego inny
Bo każdy się szwenda w inną stronę
EDIT: Dodałam do postu o Trogirze liczbę przedreptanych korków, tak a propos szwendania mi się przypomniało
Trogir wspominam bardzo pozytywnie. Nam też udało się trafić na niewielką ilość turystów. Byliśmy bardzo zadowoleni z restauracji, w której jedliśmy: przyjemnie i niedrogo. My akurat jedliśmy pizzę bo większość była na kacu po Ribarskim Wieczorze i musieliśmy się najeść Ogólnie wszystko na plus, a mimo to jakoś nie zakochałam się w Trogirze, który jest przecież dużo ładniejszy od takiego np. Zadaru, który nie wiedzieć czemu uwielbiam.
W Trogirze nie byliśmy,więc obejrzałam z przyjemnością też po zeszłorocznych wakacjach wystawilam opinie jesnym takim,ale to jiz w drodze powrotnej,w okolicach Rastoke-Slunj...
Bardzo fajne te filmiki, jednak dobre osprzętowienie to rzecz niezbędna.
Czekam na Korćulkę, bo we wrześniu po Visie zalegniemy na Peljeścu i jak zwykle 1 lub 2 dni poświęcimy na kolejne korćulańskie plaże (boskie one są). Chętnie podpatrzę nowe pomysły, bo trochę tych plaż już znamy.
Po tej relacji dojrzałam do realizacji jakiegoś fishpicknicu Naprawdę, sporo można zwiedzić i rybkę wciągnąć..Nie wiem, dlaczego tyle lat się opierałam...