Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
dhmegi napisał(a):W Makarskiej jest jeszcze jeden ciekawy "spomenik turizmu", który chyba został przez Was przeoczony. Chyba go nie głaszczą, bo nie ma po czym (cały jest "zasypany"), ale można się koło niego położyć
O! Faktycznie nie widzieliśmy. Gdzie on stoi/leży?
dhmegi napisał(a):W Makarskiej jest jeszcze jeden ciekawy "spomenik turizmu", który chyba został przez Was przeoczony. Chyba go nie głaszczą, bo nie ma po czym (cały jest "zasypany"), ale można się koło niego położyć
O! Faktycznie nie widzieliśmy. Gdzie on stoi/leży?
Ten dzień był jednym z bardziej udanych podczas naszego urlopu. Fish picnic już na etapie planowania wakacji był naszym must have na Makarskiej Riwierze. Tym bardziej, że wreszcie miałam szansę postawić nogi na moim wymarzonym Hvarze Nie ma się więc co dziwić, że bilety kupiliśmy już podczas pierwszego pełnego dnia pobytu w B.V.
Oczywiście trasa, która nas interesowała to Baska Voda Jelsa Bol Baska Voda
Z opisów na forum dowiedziałam się, że jednym ze statków, którego należy unikać, jest Bibe… Nawet bez Waszych rad bym z niego w życiu nie skorzystała. Mieliśmy okazję widzieć, co się tam wyprawia…
Tym samym wybór padł na statek MB Papa, i to był bardzo dobry wybór. Ale od początku
Dzień rozpoczął się bardzo wcześnie (tj. dla mnie normalnie, ale mój narzeczony to jakby wstawał w środku nocy ). Pogoda, jak zwykle piękna. Ciepło już od rana – idealnie, aby podbić nowe lądy
Punkt 8:20 stawiliśmy się w porcie, w miejscu, gdzie zacumowany jest statek. Przy wejściu na pokład pytano nas, czy chcemy kurczaka czy rybę. Wybór był oczywisty: riba i more Dopłacaliśmy też pozostałą kwotę za rejs – w sumie łączny koszt to 420 kun za dwie osoby.
nasz statek
tym na pewno nie chcemy płynąć…
Kilka rad na dobry początek: dobrze stawić się o wyznaczonym czasie zbiórki, aby zająć sobie dobre miejsce do siedzenia na statku jak płyniecie większą grupą, to można przy kupowaniu biletów dogadać się, że zrobią Wam rezerwację na stoliki majdan plażowy zmieści się np. pod ławeczkami do siedzenia, więc coś tam można ze sobą zabrać my płynęliśmy w niedzielę (28.08), bo na sobotę dzień wcześniej nie było już miejsc. Natomiast pytaliśmy, kiedy jest więcej osób na rejsie, w niedzielę czy w poniedziałek. Podobno w niedzielę było mniej. Jeśli to, co widzieliśmy, to było te „mniej” osób, to generalnie te fish picnici są bardzo „zaludnione”
Jak już się usadzimy wygodnie, można popodziwiać spokojną B.V. . Mamy na to ok. 40 min, bo statek odpływa o 9:00.
Jak już każdy uczestnik wycieczki zajął miejsce, statek wpływa.
Ja się już nie mogę doczekać Jelsy, ale po drodze widoczki też zacne, więc niczym japoński turysta z Go Pro w jednej ręce, moim Samsungiem w drugiej i Olympusem na szyi cykałam foty i nagrywałam filmy
o tej porze wszystko wydaje się być takie spokojne, można odpocząć
piękny ten Brac
można się rozmarzyć…
Rejs trwał niecałe dwie godziny. Podobało mi się to, że w momencie zbliżania się do wyspy Hvar z głośników puszczana była informacja o tej wyspie w kilku językach, w tym po polsku. Bardzo miło byłam zaskoczona
i już ją widać
mamy wreszcie i Jelsę
Po wpłynięciu do portu dowiadujemy się, że mamy 1h czasu wolnego. Szkoda, że tak krótko
Już czuję, że mi się tu podoba, i to nawet bardzo. Ale w tak krótkim czasie to nawet nie wiadomo gdzie iść i co zobaczyć. A jak nie wiadomo, gdzie iść, to idziemy przed siebie zahaczając o pamiątki lawendowe (być na Hvarze i nie mieć lawendy z Hvaru? Ani magnesika? Nieeee tak być nie będzie ).
Wrzucę zdjęcia ze zwiedzania, tylu z Was było już na Hvarze, że doskonale poznacie naszą trasę spacerową i miejsca na niej
Wiecie, co było najfajniejsze? Jak wysiedliśmy ze statku to Jelsa wydawała się być zatłoczona, ale jak tylko weszliśmy głębiej, było naprawdę mało ludzi. Kilka, szwendających się tak jak i my osób, często mijaliśmy się z uczestnikami naszej wycieczki. I tyle. Zdarzało się, że byliśmy w zaułkach zupełnie sami
tu była jakaś „instalacja” w formie pni drzew, no cóż, nie rozumiem sztuki współczesnej
Tu mam taką małą dygresję. Jak to fajnie, że władze miasta dbają o ład przestrzenny i estetykę, i że jak są szyldy czy piekarni, czy restauracji to pasują one swoim wyglądem do zabudowań. Nie są to święcące, neonowe loga coca-coli tylko wyważone, ładne, trochę jak antyki – szyldy. To jest naprawdę mądre i do tego dobrze wygląda
Idziemy dalej:
I doszliśmy na nabrzeże. Czas poobserwować, co dzieje się na morzu – a ruch tu jest całkiem spory
Nagraliśmy też, jak Makarski Jadran wpływa do portu, trafiliśmy na Mikołaja a czas płynął nieubłaganie zaraz musimy iść na statek… Ostatni rzut oka na Jelsę:
statki robiły sobie miejsce
jest i Mikołaj
A na naszym statku czeka na nas – ryba. I to Moi Drodzy nie byle jaka ryba Była to najlepsza ryba jaką jedliśmy podczas całego urlopu (a trochę tego jedliśmy, w tych lepszych knajpach też). Tak, właśnie tu, na statku. Zwykła makrela z solą morską. To było wybitne, genialne, cudowne dla podniebienia Nawet chleb i surówka były świetne. Do tej pory na samo wspomnienie cieknie nam ślinka.
Jak ludzie zjedli, obsługa jeszcze się pytała, czy chcemy dokładkę. Donosili rybę, chleb, sałatkę – a już podstawowe porcje były spore. Każdy by się spokojnie najadł
wybaczcie, że już napoczęta
Płyniemy teraz w stronę Bolu, a z nami – latający towarzysze konsumpcji
ostatni rzut oka na Hvar. Obiecałam sobie, że tu wrócę, bo tu się czułam, jak u siebie. I moje marzenie, a zarazem obietnicę spełniam za rok – mamy 8 dni w Jelsie
naleciało ich nagle tyle, że wokół statku było biało
jakby mogły, to by z ręki jadły
Towarzyszyły nam do czasu sprzątnięcia talerzy przez obsługę statku.
A teraz już kierunek Bol.
Bol i Zlatni Rat były dla nas raczej w kategorii ciekawostki przyrodniczej z cyklu „Raz w życiu zobaczyć i wystarczy”
Dopłynęliśmy do Bolu o 12:45. Dostaliśmy 3h czasu wolnego (z chęcią wolałabym odwrotne proporcje, ale cóż zrobić 1h na Bol i Zlatni Rat to za mało, ale na Jelsę też za mało ).
Nie ma jednak co narzekać, idziemy oglądać ten chorwacki pocztówkowy cud natury. Wybraliśmy się spacerkiem. Trasa prowadzi przez bardzo ładny deptaczek i zajęła nam w sumie 35 min spacerkiem:
ścieżka czasem w cieniu, czasem w słońcu, do tego porobione punkty widokowe, żeby cykać foty plaży
i oto on, Złoty Róg we własnej osobie
wzdłuż ścieżki idzie dołem także plaża, duuużo mniej zatłoczona niż osławiony Róg
ludziów jak mrówków…
Najpierw poszliśmy na tą stronę, gdzie bardziej wieje. Idzie się laskiem, są tam przymierzalnie, toalety i…. smród. Smród moczu taki, że aż nie do zniesienia Na samej plaży tego nie czuć, no ale na samą plażę się nie teleportujemy, trzeba jakoś tym laskiem tam dojść. A w lasku, tylko papierzaków brakowało, choć pewnie jakby dobrze poszukał, to by znalazł…
to ten „pachnący” lasek
No nic, mnie w Zlatnim Racie najbardziej interesowały fale i to dostałam Wyszalałam się jak dzieciak (odbiłam sobie to Tucepi, gdzie nie dane mi było wskoczyć do rozbujanego Jadranu ).
znaleźliśmy kawałek plaży, gdzie nie było aż tak dużo ludzi
ale jak się spojrzało w lewo…
Po wybawieniu się w falach idziemy oglądać drugą stronę rogu. Już bez moczenia się, aby tylko obejrzeć.
faktycznie szeroka ta plaża
na pierwszy rzut oka wydaje się niezatłoczona, ale to tylko złudzenie przez to, że jest duża. Przy brzegu już nie jest tak wesoło
im bliżej samego rogu, tym puściej
ale już sam róg okupowany, najbardziej trendy miejscówka
i plaża w całej okazałości
Ponieważ mój facet wie, że chciałam przejechać się ciuchcią….
do Bolu wracaliśmy ciuchcią
Koszt to 15 kun za osobę, a dojazd to jakieś 10 min. Po drodze można obejrzeć Bol od d…y strony
I jesteśmy
Jest godzina 14:14 – patelnia, piekarnik, nazwać to można różnie, ale jedno jest pewne – krótki spacer i spadamy do cienia na lody, bo umrzemy. Miasto puste, no bo kto łazi i zwiedza w takim upale Zatem znów, jak i w przypadku Jelsy, mamy okazję oglądać miasteczko bez dzikich tłumów.
A teraz lody, lody dla ochłody Usiedliśmy w kawiarni Jadran (bo mieli te mgiełki chłodzące fajne ). Wzięliśmy dla siebie porcję lodów z wiśniami (takie jogurtowe) 40 kun za pucharek. Cena jak w Polsce, albo i mniej za taką porcję, także nienajgorzej, jak na promenadę w Bolu
Po lodach kierunek – statek. I tu odkryłam, że jak płyniemy i buja, to mi nic nie jest, a jak stoimy i buja to już nie tak miło…
Starałam się skupić na fotach:
Ale mimo wszystko w myślach już odliczałam minuty do odpłynięcia. Potem już było wszystko ok
Obsługa dała nam arbuzy, a my mogliśmy tym razem cieszyć oczy oglądając wybrzeże wyspy Brac. Przyznam szczerze – łaaadnie.
Ciekawa jestem – i tu pytanie do stałych bywalców – czy do zatoczek, które będą poniżej na fotach, jest dojazd autem czy tylko od strony wody?
zatoczka nr 1
zatoczka nr 2 po lewej
zatoczka nr 3
zatoczka nr 4 i 5
zatoczka nr 6
ostatnie spojrzenie na Brac
Nasza wycieczka zbliża się ku końcowi. Jeszcze tylko popatrzymy sobie na niezwykle pięknie prezentującą się Riwierę Makarską i jesteśmy „w domu”
Najpierw stateczek zacumował w Basko Polje i wypuścił część wycieczki, potem popłynął do Breli, a na sam koniec – Baska Voda.
Na tym zakończył się nasz pierwszy w życiu fishpicnic (o godzinie 18:00), ale nie cały dzień
Zanim jednak opowiem Wam, jak się skończył nasz dzień, czas na …. . . . .
Filmik z rejsu
Mam nadzieje, że się spodoba
A co było po rejsie?
Mój narzeczony chciał nagrać wpływającą do portu bibę na Bibie i zasadził się w porcie z GoPro. A ja? A mi się chciało…. siku Ponieważ temat toalet publicznych w Chorwacji zasadniczo jest dość słabo rozwinięty, odpaliłam wrotki do apartamentu. No cóż – w jedną stronę marszobieg, w drugą marsz, ale zdążyłam. Zdążyłam za potrzebą i zdążyłam na bibę
Tym razem jednak wpływali bez disco polo i byliśmy baaardzo zawiedzeni
Rybka na statku była już dawno, więc przydałoby się coś wrzucić na ruszt. I uwaga: zawsze dla zachowania równowagi w przyrodzie musi być tak, że jeśli coś danego dnia było mniamniuśne, to potem coś musi być do d…y. I my tak trafiliśmy.
Ryba na statku – poezja, ryba w barze – tragedia.
Odradzam wszem i wobec jakąkolwiek konsumpcję czegokolwiek w kanjpie Laguna Mar w B.V. Syf, kiła i mogiła Nie wiem, co nas podkusiło… Dobrze, że rewolucjami żołądkowymi się to nie skończyło, a mogło.
Po tej jakże wątpliwej jakości konsumpcji dotarliśmy do apartamentu, a tam – jakby na poprawę nastroju – wino od właścicielki
Mi to się wydaje, że jak ona mnie widziała lecącą do wc, bez mojego faceta, to mogłam wyglądać na wkurzoną – wiecie, takie małe tornado, a potem wybiegającą z apartamentu i może sobie kobiecina pomyślała, że tu w związku jakaś wojna, więc postawiła nam flachę, co by się szybko pogodzić
Tak czy siak – dzień bardzo udany. Zakończony: - praniem - myciem GoPro, bo się zasoliła - sprzątaniem - planowaniem co jutro
I już standardowo: zrobiliśmy: 17 273 kroki przeszliśmy z buta: 11,55 km spaliliśmy: 532 kalorie
A co w następnym odcinku? - zwiedzanie bez pływania - 2 w 1 - objazd wsią chorwacką
Ładny filmik! Miło było sobie przypomnieć, bo kilka lat temu też płynęliśmy na taki fish piknik z BV, miejsca te same, też wydawało nam się za mało czasu w Jelsie.Na cypel w Bolu płynęliśmy taksówką wodną a wracaliśmy pieszo promenadą. Z chęcią jeszcze kiedyś wybralibyśmy się na taki rejsik.Bardzo miło go wspominamy, pogoda dopisała, rybka na statku pyszna pozdrawiam
Janusz Bajcer napisał(a):Wrażenia miłe i pozytywne.
A ryba dobra była?
elka21 napisał(a):Noooo, tą częścią relacji, odwaliłaś, kawał porządnej roboty Hvala, Ci za to . Nawet nie wiesz, jak się rozmarzyłam oglądając to
Cieszę się, że dzięki mnie w grudniowy poniedziałek przeniosłaś się choć na chwilę do gorącej Chorwacji
Dawigs napisał(a):Późno zasiadam do Twej relacji Miło było przypomnieć sobie Bled i Baskę Vodę jak i poznać miejsca, w których nas jeszcze nie było
Późno, nie późno - ważne, że jesteś i już będziesz teraz ze mną podróżować
janka.mik. napisał(a):Ładny filmik! Miło było sobie przypomnieć, bo kilka lat temu też płynęliśmy na taki fish piknik z BV, miejsca te same, też wydawało nam się za mało czasu w Jelsie.Na cypel w Bolu płynęliśmy taksówką wodną a wracaliśmy pieszo promenadą. Z chęcią jeszcze kiedyś wybralibyśmy się na taki rejsik.Bardzo miło go wspominamy, pogoda dopisała, rybka na statku pyszna pozdrawiam
Miło mi, że filmik się podoba My też chcieliśmy taksówką wodną na Zlatni Rat (to zawsze jakaś atrakcja), ale nie zmieściliśmy się (ludzie polecieli do nich jak w Lidlu na przecenę... ), więc poszliśmy spacerkiem
lotnikwsk napisał(a):Rejs super W jednym dniu można trochę zobaczyć I nie masz obaw że Jelsa Ci się w przyszłym roku nie spodoba
Powiem Ci, że po naszych wakacjach widzę, ile czasu w PL mi przecieka przez palce. Tam w jeden dzień można było tyle zrobić, tyle zobaczyć, tyle odwiedzić, a tutaj to ciągle czasu brak na wszystko.
O Jelsę się nie boję - wręcz nie mogę się doczekać :heart: