CZĘŚĆ IX. Pół Riwiery w jeden dzień
Ten dzień zaczęłam bardzo wcześnie rano. Pobudka o 6. Czy to jest normalne na urlopie?
Jakoś nie umiem w Chorwacji długo spać. Jak wstanę później, niż założyłam, mam wyrzuty sumienia, że mogłam już coś przez ten czas zobaczyć, zwiedzić, obejrzeć. Jak wstanę wcześnie, to sama się potem siebie pytam, czy mnie nie porąbało, że bez budzika budzę się w okolicach 6 rano i zaczynam dzień. W końcu to wakacje, jedyna okazja w roku, żeby się wyspać za wszystkie czasy, odpocząć, nie patrzeć na zegarek. Ja chyba nie umiem odpoczywać
Koniec jednak mojej małej dygresji, czas wrócić do dnia szóstego naszych wakacji i czwartego dnia na Makarskiej Riwierze
Rozpoczęłam od pisania pocztówek, wymyślania wierszyków itd. Jedyny raz w roku, kiedy rymuję, to na wakacjach, gdy wypisuję pocztówki W zależności od tego, do jakiej grupy ludzi wysyłam (rodzina, rodzina, ale taka, z którą można sobie pożartować, znajomi) tworzę kilka wierszyków pasujących do adresatów.
I w takich oto okolicznościach przyrody:
wyrymowałam takie cuda :
Mówię Ci dziadek, i wierz mi na słowo,
ci Chorwaci na pewno mają coś z głową.
Słońce w dzień na 38 stopni ustawiają,
a wieczorem wcale go nie wyłączają!
Woda jakaś taka słona, a na plaży, o zgrozo!
Zupełnie nadzy, bez strojów, ze wszystkim na wierzchu chodzą!
Jakby tego było mało, to jeszcze wino litrami się leje,
potem jedyny wiatr to tu z procentów wieje!
Na domiar złego żabami nas karmią,
mówię Ci, za rok wypoczywamy nad* Warmią.
Ale co robić, musimy siedzieć, wyjścia nie ma,
dlatego wysyłamy Ci stąd serdeczne pozdrowienia!
*wiem, że niepoprawnie, ale już rymu mi brakło…
Po daniu upustu swojej, wątpliwej jakości , pracy twórczej, czas na śniadanie.
chlebek kupiony wczoraj w tej knajpce od żab – Radmanove Mlinice
to nie my, to chorwackie myszy…
Dzisiaj zaczynamy dość nietypowo, bo od zwiedzenia Makarskiej by day Jesteśmy ciekawi największego miasta na Riwierze, tych dzikich tłumów, turystów, statków, ruchu, czyli tego, z czego słynąć ma to miejsce Uzbrojeni w aparaty, butelki z piciem – jedziemy.
Auto udaje się postawić bez problemu tutaj, na ul. Ante Starcevica:
https://www.google.pl/maps/@43.2981624, ... 312!8i6656
Cen za parkowanie: 7 kun / 1h.
Najpierw udaliśmy się w dół uliczką, po drodze zahaczając o kantor i wymieniając kuny po najlepszym, jak do tej pory, kursie 1 euro = 7,3 kuny.
Drogą prosto w dół dochodzimy do portu i idziemy najpierw w lewo. Planem naszym na teraz było zobaczenie, jak wygląda Makarska i zaliczenie stałego punktu programu dla każdego, czyli latarni sv. Petar.
Oglądamy, jest godzina 11:00:
gacie muszą być
A teraz zmieniamy kierunek patrzenia :
Siadamy na ławeczkę i czas na chwilę przemyśleń. Ja wiem, że jest wcześnie, że jest rano, że jest koniec sezonu. Ale gdzie te dzikie tłumy? Szczerze mówiąc to luźniej niż w B.V. o tej samej porze. Obalamy więc w naszych głowach pierwszy mit o tym, że w Makarskiej to ruch, sajgon i nie wiadomo co jeszcze. Stwierdzamy także zgodnie, że jest tu całkiem fajnie Po chwili na refleksję czas ruszać dalej.
Wczoraj nie pływałam, więc dziś muszę. Będę trochę poganiać narzeczonego, bo ja chcę na plażę
cholera, ładnie tu
A teraz w drugą stronę, żeby dojść do latarni. Więc tą samą drogą drepczemy z powrotem tam, skąd przyszliśmy
po tej stronie to jeszcze grzeczni ludzie ich macają
ale po tej to już same zboczuchy
Drogę do latarni naprawdę nie było trudno znaleźć. Piękna ścieżka, po prawej stronie plaża, ale jakaś taka, nie moja, co kto lubi. My tu nie leżeć, a łazić przyszliśmy, to idziemy
to już chyba wiem, gdzie są ci ludzie, co to ich w mieście nie było
ale sama Makarska prezentuje się super
jakby się ktoś zmęczył to są ławeczki, niektóre nawet w cieniu, także można usiąść, odpocząć, super trasa spacerowa
I wreszcie dochodzimy do końca cypelka. I jest ona, ta, którą oglądałam na Waszych fotkach, wreszcie widziana na własne oczy
Od latarni można wrócić tą samą drogą, albo obejść cypelek dookoła. Oczywiście idziemy dookoła. Słońce pali już niemiłosiernie, ale my twardzi jesteśmy, a nie miętcy
bardzo fajna ścieżka
częściowo zacieniona
ławeczki po tej stronie cypelka też są
Ale najfajniejsze w tej ścieżce nie jest to, jak wygląda, ale to, co z niej widać Trzeba tylko uważać, na co się patrzy, bo czasem można wypatrzeć jakiegoś golaska
Dlatego lepiej skupić się na widoczkach. Patrzymy daleko przed siebie, a nie na skałki w dół i już
Na końcu ścieżki mamy schodki, którymi idziemy pod górkę. Patrzymy przy tym, aby jakiejś jaszczurki nie nadepnąć Sporo ich tu gania, ale żadna nie chce się dać sfotografować. Krępują się, czy co?
kościółek musi być
Chorwacji nie potrzeba Photoshopa ani filtrów, kolory bronią się same
I kolejny must have Makarskiej – kłódeczki. My swojej nie przyczepialiśmy, nie jestem fanem takiej formy, ale bez wątpienia jest to miejsce urocze i romantyczne, więc się nie dziwię, że tutaj ludzi nachodzi potrzeba zamanifestowania swojej miłości
Ale to, co za kłódkami, też jest zacne
Mój luby, którego zawsze najbardziej interesują stateczki, łódeczki i generalnie ruch na wodzie, uznał że nagra sobie trochę tego ruchu. Postawił GoPro, naszykował program pod nagrywanie timelapse i czekał, a GoPro nagrywało. I czekał, a ono nagrywało... No to co, nie będę siedzieć i się na nich patrzeć poszłam pocykać foty
yellow submarine
z tej perspektywy też się fajnie prezentują
na to wychodzi, że maja dwie, czerwona też jest
na tej ławeczce to w nocy musi być nastrojowo, ale pewnie się do niej kolejka ustawia
To efekt mojego cykania widzicie A teraz efekt nagrywania timelapse (wyszedł krótki, ale to pierwszy w naszym życiu, teraz już wiemy, że trzeba dłuuuuuugo siedzieć, żeby timelapse był długi ).
No dobrze Kochanie, mi tu już za mocno smaży. Spadamy na plażę
Plażę na dziś wybrałam przy pomocy mobilnej aplikacji „Makarska Riviera Beaches”. Nota bene super apka, są opisy plaż, opisy dojścia/dojazdu, informacje o ewentualnych parkingach i przewidywanym zaludnieniu (w sensie czy plaża ukryta, czy raczej można się spodziewać tłumów) oraz oczywiście informacja o tym, czy plaża FKK friendly, dogs friendly, kids friendly etc.
Zatem gdzie jedziemy? Kierunek Zivogosce
Dokładnie rzecz ujmując chodziło mi o plażę między Igrane a Zivogosce, która nazywała się w aplikacji „Secluded West”, a na mapie zlokalizowano ją mniej więcej tutaj:
https://www.google.pl/maps/place/21329, ... 17.1625227
Autko postawiliśmy przytulone do krzaków przy drodze, tak by nikomu nie zawadzało. Trochę poprzeklinaliśmy w myślach i na głos te wszechobecne chorwackie łańcuszki na prywatnych miejscach parkingowych. Ja rozumiem ideę, nie kwestionuję, ale czasem te ich parkingi to jedna z nielicznych opcji do zawrócenia. No cóż, privat is privat choć czasem chciałabym mieć jakiś dobry sekator i ciachnąć co nieco
Zejście do plaży w krzakach, ale bardzo cywilizowane
normalnie „Ojropa”
Plaża na zdjęciach prezentowała się okazalej, a to dlatego, że poziom wody był niższy. Teraz wody było więcej, to i plaża mniejsza. Ponieważ na plaży jest sporo dużych kamieni, woda wytworzyła fajne, kameralne zatoczki. My zajęliśmy ostatnią wolną i potem „polowałam” na kolejne, które były ciut ciekawsze, ale nie udało się Tak czy siak z miejscówki byliśmy zadowoleni
rzut okiem w prawo – widoczek przedni
rzut okiem w lewo – jak widać wielkich tłumów nie ma
te niebieskie bambetle to nasza miejscówka – nawet częściowo w cieniu więc fajnie
i na wprost też można było sobie popatrzeć
Jeśli chodzi o wodę, to czysta i bardzo ciepła, ale trochę trawki pływało:
Mi się najbardziej podobało to, że w wodzie były spore kamienie
ten kamyk mi służył za krzesełko w wodzie do siedzenia i cykania selfie
No właśnie, na plaży pojawił mi się jeden problem natury zdrowotnej, co mnie unieruchomiło, mianowicie skurcz w stopie, najpierw jednej, potem drugiej. I to taki, że trzymał po 10-15 minut, albo dłużej. Nie mogłam pływać, założyć płetw, nic.
W końcu po masowaniu i innych sposobach na skurcze udało mi się ubrać płetwy i dać nura. Niestety – bateria w GoPro nam padła Musicie mi wierzyć na słowo, że dno ciekawe, masa rybek, spore kamienie na dnie, więc jest na co popatrzeć. Strasznie żałuję, że nie udało się nam tego uwiecznić.
O ile płynięcie w jedną stronę poszło mi bez problemu, o tyle powrót – skurcz, skurcz, skurcz. Szlag! Doczołgałam się do naszego grajdołka, bo pływaniem ciężko to było nazwać i na tym się moje pływanie skończyło. Po zejściu z plaży skurcze przeszły, jak ręką odjął…
Ponieważ aktywności wodne tego dnia nie były mi dane, nie siedzieliśmy na plaży kilku godzin. Przed 16:00 zebraliśmy się do Igrane. Co prawda nie było tego w planie, ale mojemu facetowi się tam tak spodobało z daleka, że musiał zobaczyć i z bliska Nie protestowałam.
Droga samochodem to raptem kilka minut. Parking tutaj, na tym takim cypelku, 5 kun za godzinę:
https://www.google.pl/maps/place/21329, ... 17.1625227
Zaparkowaliśmy i idziemy oglądać
Co się rzuca w oczy na początek? Mało ludzi, cisza, spokój, ale też ładnie, przyjemnie, przyjaźnie. Z jednej strony znając nasze potrzeby, to zdecydowanie za mała mieścinka, a z drugiej ma w sobie coś takiego, że chciałoby się tam zostać. No, może drogi mogliby mieć szersze
Spacerujemy, jest pusto. I już wiemy dlaczego. Na boisku do piłki wodnej był mecz między dzieciakami (drużyny miały różne kolory czepków, aby było wiadomo kto gra z kim ). Ludzie stali, kibicowali, emocjonowali się, jakby to Mistrzostwa były Do tego dzieciaki miały w beczce z lodem naszykowane napoje – super sprawa
My jednak nie oglądaliśmy meczu, oglądaliśmy co innego:
Plażę też mają tam fajną
Kiszki nam zaczynają marsza grać. Czas jechać coś zjeść.
Planowaliśmy dziś konsumpcję w Tucepi, więc jedziemy
Dojazd bez problemu, ale zaparkować…:roll: Kilka kółek objechaliśmy i w końcu się coś zwolniło.
Postawiliśmy tutaj, cena 10 kun za 1 h: https://www.google.pl/maps/@43.2638263, ... 312!8i6656
I tu dygresja: wszędzie parkometry, w żadnym nie można płacić kartą. Tylko drobne i drobne. A skąd cholera ja mam je brać? Jak mi wydają resztę w sklepach, to jak mają mi dać 10 kun to zawsze papierek, a nie monety. U nas to na odwrót w sklepach, 100 zł są w stanie drobniakami wydać, a w Chorwacji nikt mi nie dawał drobnych! Żeby zapłacić za parking poszłam kupić pocztówkę i musiał mi wydać drobnymi, bo nie miał wyjścia. Potem po picie i musiałam się prosić przy kasie, żeby jednak mi dała w monetach, bo muszę zapłacić za parking… W końcu się udało i zapłaciliśmy w tym parkometrze. Od tej pory zaczęłam zbierać każde drobne i prosić w sklepach, by drobnymi mi wydawali.
Knajpkę, w której chcieliśmy zjeść, którą wszyscy chwalili, miałam zapisaną na komputerze. Pech chciał, że nie przepisałam tego do komórki, a do tego zapomniałam nazwę. No szlag by trafił! Napisałam szybko na facebooku na grupie Chorwacja czy mi ktoś nie przypomni, ale niestety nie odezwał się nikt, a jak się odezwali, to za późno. Szukałam też na tripadvisor mając nadzieję, że jak nazwę zobaczę, to mi się przypomni, ale cóż – jak coś potrzebujesz, to nie znajdziesz. Połowę spaceru po Tucepi spędziłam zatem z nosem w komórce. Potem odpuściłam, znalazłam jakąś wysoko ocenianą restaurację i tam szliśmy.
W końcu mogłam podziwiać uroki plaży w Tucepi.
Jeśli chodzi o deptaczek – sporo ludzi, ale powiedzmy, że po B.V. przywykliśmy. Jedna rzecz natomiast odróżnia Tucepi od B.V. U nas o 17-18 na plaży robiło się pusto, ludzie szli do apartamentów, a potem do knajpek. A tu, w Tucepi, dalej na plaży pełno
Może dlatego, że były fale?
sama bym wskoczyła, gdyby nie ten głód
Idziemy w stronę knajpki:
Naprawdę fajną plażę mają w tym Tucepi. Jak miejskich nie lubię, tak ta fajna, no i te fale
Na jedzenie wybraliśmy knajpkę Mala Barka. Miłe miejsce, z widokiem na plażę. Kelnerzy też fajni, ale dość powolni.
tak wygląda restauracja
Zamówiliśmy mix grill dla dwóch osób za 78 kun, małe piwo za 12 kun, colę za 16 kun. Było dobre, nie można narzekać. Naprawdę smaczne jedzenie, z ładnym widokiem
od razu wszystko lepiej smakuje
Po jedzeniu spacer – trzeba spalić kalorie
Na plaży powoli robi się luźniej:
morze się już uspokoiło
A my idziemy w stronę portu:
trochę łódeczek było
ta nas rozbroiła swoją nazwą, ogromny plus za pomysłowość
Ostatni rzut oka na Tucepi i morze:
I wracamy do apartamentu. To nie koniec na dziś. Pozwiedzaliśmy, pomoczyliśmy tyłki, zjedliśmy, odwiedziliśmy nawet miejsca, których nie było w planach.
A teraz czas na lans Makarska by night
Chcieliśmy zobaczyć, jak to miasto żyje, co się tam dzieje, jak to wygląda. Ale, że Makarska zobowiązuje to najpierw należało się stosownie do okazji ubrać Wystrojeni jak szczury na otwarcie kanału – jedziemy
I od razu, rozwiewając wszelkie wątpliwości powiem, że:
zaparkować trudno wieczorem, znalezienie wolnego miejsca graniczy z cudem. My zaparkowaliśmy w tym samym miejscu, gdzie rano.
ludzi sporo, ale miałam wrażanie, że mniejsze tłumy niż w B.V. o tej samej porze
ale ile statków w dzień nie było tego widać, bo każdy pewnie płynął gdzieś z turystami, ale za to teraz – cudownie to wygląda, każdy podświetlony, na niektórych są restauracje – magia
W uliczki się nie zapuszczaliśmy, tylko spacer głównym deptakiem. Szczerze? Nie były mi wąskie uliczki potrzebne, te oświetlone statki, ładna muzyka – to było coś
Poszliśmy w stronę hotelu, bo tam najładniej było wszystko widać:
i spojrzenie w drugą stronę
Pięknie
Ostatni raz nocna Makarska i wracamy do apartamentu.
Spacer krótki, ale po intensywnym dniu, więc sił na więcej nie było. My nie z tych, co się rzucą w wir nocnego życia i będą pić do rana. Pochodzić, zobaczyć, poczuć – wystarczy
Powiem szczerze – Makarska zrobiła na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. To, co widziałam, podobało mi się bardzo. Położenie – niesamowite, miejsc do spacerowania – wiele, kolory nocą – cudne. Plaże? Nie wiem, nie byłam. Ale kameralnie wyglądało po drugiej stronie cypelka z latarnią, więc pewnie by znalazł tam coś dla siebie. Generalnie duży plus. Spodziewałam się gorszego miasta, a tu proszę – miło, przyjemnie, kolorowo. Super
Teraz czas spać, bo jutro już nie tylko ja muszę wstać rano, ale mój facet też
A co w następnym odcinku?
- riba i more
- pierwsze kroki do spełniania marzeń
- plaża popularna
Do zobaczenia