Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
Też jechałem tunelem, w naszym przypadku wydawało mi się to dobrym wyjściem po kilkunastu godzinach jazdy. Dopiero w powrocie jadąc na Sestanovac przekonałem się ile straciłem W której części BV mieliście apartament? Nie bardzo mogę wybadać ze zdjęć ale chyba gdzieś od strony plaży Podluka? Jeśli chodzi o wymianę waluty to na poczcie koło Konzuma mieli minimalnie lepszy kurs niż w kantorach, ale na prawdę minimalnie Tłok w BV jest dopiero wieczorem, w ciągu dnia tego nie czuć. Nie wiem dlaczego, ale w Chorwacji prawie nic mi nie przeszkadza. Tłumy ludzi mi nie przeszkadzają, czasem zwariowane ceny też nie. Być może dlatego że dopiero odkrywam ten kraj, a "haj " wakacyjny wprowadza mnie w dobry nastrój, który trwa przez cały wyjazd. Nie będę też ukrywał, że Baška Voda mnie urzekła. Może to i oblegany kurort, ale MUSZĘ tam wrócić.
Koenig napisał(a):Też jechałem tunelem, w naszym przypadku wydawało mi się to dobrym wyjściem po kilkunastu godzinach jazdy. Dopiero w powrocie jadąc na Sestanovac przekonałem się ile straciłem W której części BV mieliście apartament? Nie bardzo mogę wybadać ze zdjęć ale chyba gdzieś od strony plaży Podluka? Jeśli chodzi o wymianę waluty to na poczcie koło Konzuma mieli minimalnie lepszy kurs niż w kantorach, ale na prawdę minimalnie Tłok w BV jest dopiero wieczorem, w ciągu dnia tego nie czuć. Nie wiem dlaczego, ale w Chorwacji prawie nic mi nie przeszkadza. Tłumy ludzi mi nie przeszkadzają, czasem zwariowane ceny też nie. Być może dlatego że dopiero odkrywam ten kraj, a "haj " wakacyjny wprowadza mnie w dobry nastrój, który trwa przez cały wyjazd. Nie będę też ukrywał, że Baška Voda mnie urzekła. Może to i oblegany kurort, ale MUSZĘ tam wrócić.
My wybraliśmy tunel, bo wiedzieliśmy, że to jedyna szansa podczas urlopu nim przejechać. Potem z B.V. jechaliśmy Jadranką na Peljesac, a wracając autostradą do Jezior Plitwickich. Natomiast samą Jadranką podczas urlopu się najeździliśmy w każdą stronę
Apartament pisałeś, że zlokalizowałeś na filmie (wreszcie się filmik na coś przydał ), ale jeszcze podrzucam mapkę: https://www.google.pl/maps/@43.3553175, ... 312!8i6656 (teraz tylko wjazd przebudowali). Ulica Tri Ceste 26
tyniolek napisał(a):I jesteśmy w domu
Wytrwali dotarli ze mną do miejsca docelowego
kibic hr napisał(a):W tej części Baskiej Vody są duże sklepy Tommy i Studenac i bliżej stąd jest do szerszej i ładniejszej plaży niż ta w centrum.
Zgadza się. Kilkadziesiąt metrów przed naszym apartamentem był duży Tommy z parkingiem na dachu I faktycznie - blisko do ładnej, i najmniej zatłoczonej (w naszej opinii) plaży w B.V.
Bled był fajny, ale wreszcie jesteśmy w Cro podziwiam Was, że zwiedzacie coś "w drodze do", ja bym za bardzo przebierała nóżkami, wolę przedłużać powrót do domu
w tym roku też pierwszy raz mieliśmy okazję jechać tunelem Sv. Ilija, ale w drodze powrotnej, nie mogliśmy sobie darować widoku na Vrulję z Jadranki... kolejny już raz...
To w sumie szczegół ale to chyba Studenac ma parking na górze a nie Tommy. Na street viev jest jeszcze Kerum-przy drodze wylotowej na Makarską-teraz w tym miejscu jest Tommy a Studenac leży po drugiej stronie ulicy-dopiero w tym roku go otworzyli. U Baszku Vodu-jak to śpiewa Dragojević-byłem już trzykrotnie i wybieram się tam ponownie w przyszłym roku a ponieważ trochę mało tam naroda to jedzie z nami jeszcze szwagier z rodziną ha ha.
CROnikiCROpka napisał(a): Właśnie zauważyłam, że tu wszyscy na Chorwację najbardziej czekają Pokazuj tu człowieku cuda natury w innych krajach, a i tak z tym wygra cro-zachodzik
Tak to już chyba jest z zauroczeniem inne dziewczyny (wróć) krainy może i fajne są ale Chorwacja jest tą jedyną (przynajmniej dla Cromaniaków )
Kasia i Krzyś napisał(a):Bled był fajny, ale wreszcie jesteśmy w Cro podziwiam Was, że zwiedzacie coś "w drodze do", ja bym za bardzo przebierała nóżkami, wolę przedłużać powrót do domu
w tym roku też pierwszy raz mieliśmy okazję jechać tunelem Sv. Ilija, ale w drodze powrotnej, nie mogliśmy sobie darować widoku na Vrulję z Jadranki... kolejny już raz...
Zwiedzanie "w drodze do" nam się spodobało, bo już jesteśmy na wakacjach, ale Cro ciągle przed nami, czyli wakacje są - a czas w Chorwacji nie ucieka Za rok robimy tak samo. Chorwacja to taka duuuuża wisienka na torcie
kibic hr napisał(a):To w sumie szczegół ale to chyba Studenac ma parking na górze a nie Tommy. Na street viev jest jeszcze Kerum-przy drodze wylotowej na Makarską-teraz w tym miejscu jest Tommy a Studenac leży po drugiej stronie ulicy-dopiero w tym roku go otworzyli. U Baszku Vodu-jak to śpiewa Dragojević-byłem już trzykrotnie i wybieram się tam ponownie w przyszłym roku a ponieważ trochę mało tam naroda to jedzie z nami jeszcze szwagier z rodziną ha ha.
Masz rację. To Studenac. Pomyliło mi się. Tommy z parkingiem na dachu był w Korculi
słoma79 napisał(a):Ale dawno tu nie zaglądałem...na szczęście dzisiaj mam wolne to trochę ponadrabiam braki w relacjach Dobrze się czyta i ogląda no i okolica znajoma
Najważniejsze, że się dobrze czyta. Znaczy, że mogę pisać dalej
AdamZ napisał(a):
CROnikiCROpka napisał(a): Właśnie zauważyłam, że tu wszyscy na Chorwację najbardziej czekają Pokazuj tu człowieku cuda natury w innych krajach, a i tak z tym wygra cro-zachodzik
Tak to już chyba jest z zauroczeniem inne dziewczyny (wróć) krainy może i fajne są ale Chorwacja jest tą jedyną (przynajmniej dla Cromaniaków )
Absolutnie nie kwestionuję. W końcu to Chorwacja jest ta jedyna i wyczekiwana przez cały rok, ale robić sobie na nią ochotę też fajnie
Dziś nasz pierwszy pełny dzień w B.V. Trzeba go więc wykorzystać do maksimum. Oczywiście, mój narzeczony nie do końca podzielał moje zdanie i chciał pospać za to ja już od 6 rano zaczęłam kursować.
Najpierw po cichu po apartamencie, a potem trzeba iść „w miasto”.
Na pierwszy ogień poszło znalezienie targu z owocami i warzywami. Na szczęście mieliśmy mapkę całej miejscowości, więc trafiłam tam bez problemu. Zakupy skromne, bo tylko pomidory i winogron, ale po co nam we dwoje więcej. Zamiast magazynować, lepiej kupić następnego dnia świeże (a ja i tak lubię rano chodzić).
Udało mi się też poobserwować Baskę…niekoniecznie budzącą się do życia. Ona już żyła! 8 rano nie ma, a tu już ludzie chodzą, siedzą w knajpkach W Orebicu o tej porze, to chodniki wodą polewali, a tu już kwitnie życie towarzyskie. No cóż, chciałaś babo kurort, to masz
Potem jeszcze szybko do piekarni po świeży kruh (8 kun) i do domku.
Pozostało jeszcze tylko zwlec chłopa z wyra, nakarmić, naszykować manele na plażę i wio.
Dziś plan ambitny pod względem plażowania nie jest, bo idziemy po prostu zobaczyć plaże w B.V. Podobno długie, ładne i w ogóle. Niech więc sobie Duster odpocznie.
Ale zanim cokolwiek, to śniadanko na tarasie… wreszcie. Z widokiem na morze… wreszcie.
widoczek niczego sobie
Ale co to kurde po moim niebie lata
okazało się, że pożar w górach, dlatego tak latali
Paliło się w górach, ale na szczęście nie był to duży i groźny pożar. Absolutnie nie zagrażał mieszkańcom i turystom. Nie przejęliśmy się więc specjalnie, choć oczywiście smutno, że strażacy muszą walczyć z żywiołem.
Z okazji tego pierwszego pełnego dnia w B.V. nawet mój narzeczony dostał powera i na plażę truchtaliśmy już przed 10:00
Skierowaliśmy się w stronę Basko Polje i doszliśmy aż do znaku FKK.
Było wcześnie, więc ludzi mało, a my rozłożyliśmy się w zasadzie na pograniczu znaku (stąd ten rozkrok na plaży ). Powiem tyle, to była bardzo dobra decyzja. Dochodzi tu mało ludzi, no bo golaski więc każdy idzie dalej, albo zatrzymuje się wcześniej, a my tak w namiociku, koło znaku – super miejsce. I do ok. 13 nie było tu naprawdę dużo ludzi. Potem się zwinęliśmy.
Dzień pierwszy na plaży, więc wiadomo – pływanie i focenie.
Tak widziałam tą plażę swoimi oczami :
nasz grajdołek
Poobserwowaliśmy też samolot gaśniczy:
Jak już nacykałam się aparatami, to czas pierwszy raz zanurzyć GoPro. Dno morskie w B.V. nie jest ciekawe i w zasadzie najnudniejsze z tych, gdzie przyszło nam dać nura Kamienie, czasem jakaś rybka przepłynie – dooopy nie urywa.
I jeszcze trochę ujęć od strony wody:
uwierzycie, że to plaża w B.V. w sezonie?
Dupska wymoczone, foty nacykane, pierwsze promienie słońca złapane – wystarczy plażowania na dziś. Czas się przejść. Bierzemy majdan i idziemy w stronę Basko Polje. Oj jaka to była zła decyzja… Widoki ładne, morze cudowne, zapachy powalające, ale…. jak gorąco. Długo nie daliśmy rady iść (doszliśmy za camping), majdan plażowy ciążył a ukrop niesamowity.
Zrobiłam tylko kilka zdjęć:
A potem tylko w tył zwrot i do apartamentu biegiem marsz. Ok, żartuję – biegiem to się nie dało, bo byśmy na zawał padli
W drodze powrotnej życie nam uratowała zimna sałatka owocowa (20 kun). Zapakowana w taki pojemniczek jak hmm … trochę większy jak latem mojito w KFC sprzedają. Była pyszna W środku arbuz, winogron ciemny, brzoskwinia i pewnie coś jeszcze, ale już nie pamiętam. Jedliśmy, aż się nam uszy trzęsły.
Zregenerowani już do apartamentu doszliśmy normalnie. Czas spłukać sól z nas i majdanu plażowego, umyć i osuszyć GoPro, bo się nam przyda, znaleźć knajpkę na obiad i można wychodzić.
I najważniejsze Drodzy moi – iść polatać
Parasailing był naszym punktem obowiązkowym jeszcze przed przyjazdem. Oglądając filmiki z wakacji na youtube zobaczyłam, jakie to jest fajne i musiałam spróbować.
Cały czas siedząc na plaży obserwowałam te latające spadochrony i patrzyłam, który ma najciekawsza trasę, jak ustawiają ludzi itd. Firmami wam nie powiem, ale były spadochrony niebieskie, czerwone i żółty taki z uśmiechniętą buźką. I na niego właśnie padł mój wybór. Latali najdłużej, najlepiej pokazywali widoki, rozsądnie ustawiali ludzi, a nie tak, że np. 10 min pod słońce, także to mi się podobało. Pozostało nam tylko znaleźć „tych od żółtego spadochronu”.
Udaliśmy się zatem na główną ulicę do B.V., w okolice portu, bo tam jest zagłębie ofert przeróżnych i szukaliśmy. Okazało się, że to nie takie trudne ich znaleźć, bo każde stoisko ma roll up z kolorem spadochronu, którym latają, więc cieszyłam się, że polecę z tymi, z którymi chciałam.
Mieliśmy też jeszcze jeden biznes do załatwienia, mianowicie kupić bilet na fishpicnic. Zdecydowaliśmy się na statek MB Papa, zakupiliśmy bilet na niedzielę (bo na sobotę nie było już miejsc) i poszliśmy do naszego parasalingu.
I tu znowu fart, jest 15:40 a o 16:00 kolejny kurs, są miejsca, więc się łapiemy. Pan mi pokazuje cennik, coś tłumaczy, ja patrzę i widzę, że jedna pozycja: 10 min, druga pozycja: 15 min, no to biorę to dłuższe.
Potem okazało się, że w cenniku było więcej, a wybierać należało nie tylko wg czasu, ale także długości liny. Więc – w zasadzie przypadkowo - wzięłam full exclusive pakiet : 600 m liny 15 min lotu koszt: 500 kun za dwie osoby
Poczekaliśmy grzecznie, zostawiliśmy torby i buty przy Pani ze stoiska, zabraliśmy tylko GoPro, i to bez stabilizacji, bo narzeczony się bał stracić w morskich odchłaniach gimbala i jedziemy A banany od ucha do ucha na twarzach :mrgreen .
To co, lecimy?
Zdjęcia z parasailingu sponsoruje GoPro
Najpierw ładnie widokowo:
Potem Pan kierujący łódką przyspiesza, drugi ustawia spadochron:
Przed nami leciał ojciec z dzieckiem, a potem my. Twardo, 0 stresu, czas zdobyć Chorwację z poziomu 600 m
startujemy
u góry niesamowity spokój
i widoki zapierające dech w piersiach
w takiej uprzęży się leci, jest bardzo wygodnie, bo siedzisz, jak na krześle
Potem nas odwrócili i można było podziwiać Brać i Hvar w oddali:
i ostatni rzut oka na Makarską Riwierę z góry
I ściągnęli nas na dół. Szkoda, że tak krótko :
Ale ponieważ lecieliśmy jako drudzy, potem mieliśmy zafundowany rejsik motorówką z widokami przez ponad 1h
Zgodnie stwierdziliśmy - podsumowując wyjazd – że to było najlepiej wydane 500 kun podczas wakacji. Super doświadczenie, super widoki, super, super, super. Za rok powtórka
Zachęcam do obejrzenia filmu, który złożyłam, bo zdjęcia nie oddają w pełni tego, co czuliśmy tam na górze
Po takiej przygodzie trzeba iść coś zjeść. Wybór padł na restaurację Mars. I był to wybór bardzo, bardzo dobry! Absolutnie ich polecam
Zamówiliśmy sobie: rybną platę dla 2 os. (250 kun). Na niej była dorada, makrela, baby kalmary grillowane, krążki kalmarów w cieście smażone na głębokim tłuszczu, sos, ziemniaki, ziemniaki z blitwą) sałatkę szopską (25 kun). Najlepsza, jaką jadłam podczas urlopu. piwo duże (20 kun jedno)
Naprawdę jedzenie wyśmienite. Palce lizać! Żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia potrawom.
Po takim napchaniu się, trzeba spalić kalorie. Zatem co?
Spacer do Breli
Nie można być w B.V. i nie mieć zdjęcia kamyka Przecież to „rzut beretem”. Taaa…. W jedną stronę 4,8 km z buta. Nie powiem, gdzie nam nogi weszły….
Ale ogólnie spacer udany, świetnie się idzie promenadą wzdłuż morza. Jest romantycznie, uroczo, cudnie
Zdjęć mam kilka, bo mój Samsung po ciemku nie daje rady, GoPro też nie, tylko Olympus ze statywu coś sensownego jeszcze może pocykać.
w drodze do kamyka
Potem jeszcze krótki spacer z cyklu Brela by night i w drogę powrotną.
Brela się nam spodobała. Fakt, było sporo ludzi, ale to może dlatego, że akurat były jakieś występy, smażono rybkę itd.
Ostatnia fotka z tego dnia:
tu to bym poplażowała
Padnięci doczłapaliśmy się do apartamentu. Czas spać.
Sporo km dziś zrobiliśmy. Nawet Wam mogę powiedzieć dokładnie ile
Mój Samsung liczy kroki i dba o moją kondycję . Tak więc:
podczas całego dnia zrobiliśmy 30 556 kroków przeszliśmy na pieszo 20,89 km spaliliśmy 927 kalorii
też mieliśmy w planach parasailing w tym roku, nawet wsiedliśmy już na łódkę, ale z powodu silnego wiatru nie dało się wystartować kolejnego dnia... podnieśli cenę i zrobiliśmy focha, choć jakaś duża różnica to nie była, chyba trochę się przestraszyłam po tych wcześniejszych próbach, miotało strasznie tym "spadochronem"