Następnego dnia - 20 lipca rano mieliśmy spotkanie organizacyjne z rezydentką i zaraz po nim wybraliśmy się na plażę, postanawiając przy wyjściu kupić po drodze na śniadanie burka. Zeszliśmy na dół nad morze i udaliśmy się w stronę centrum wzdłuż promenady. Na Pekarę natrafiliśmy dopiero w okolicy Disco Plaża i od razu odradzam. Burek mimo wczesnej pory był nieświeży i chłodnawy. My niestety przekonaliśmy się o tym dopiero po zakupie.. ale przestroga dla innych:) Do najtańszych nie należał bo zapłaciliśmy coś ok 17kn, a naprawdę się sparzyliśmy. Dość o jedzeniu.
Pierwsza przygoda z plażą:) hmm.. spotkanie w biurze podroży było na 10, więc strzelam, że na plaży tzw miejskiej byliśmy w okolicy godziny 11:30 i cóż... Ta plaża w okolicy disco plaża jest jeszcze dość szeroka, więc cieszyliśmy się, że w ogóle znaleźliśmy miejsce... ale było to miejsce obok śmietnika
i w odległości 1.5 m od promenady, a dużo więcej od morza... Człowiek uczy się na błędach.. w następnych dniach chodziliśmy na plażę duuuuuużo wcześniej i z daleko omijaliśmy tą tzw miejską, ale o tym później..
Tego przedpołudnia nie wzięliśmy ze sobą aparatu więc zdjęć brak..
Po kilku godzinach mieliśmy dość słońca jak na pierwszy dzień więc zebraliśmy się i poszliśmy coś zjeść, a że byliśmy na promenadzie, daleko nie było bo tam knajpka na knajpce, droższe, tańsze - było w czym wybierać. Poszliśmy do pierwszej, przy której się na moment zatrzymaliśmy oczywiście za sprawą "naganiacza" jak ich nazywaliśmy, a że nie mieliśmy jeszcze rozeznania w Makarskiej to było nam w zasadzie obojętne i bardzo łatwo daliśmy się namówić:)
Usiedliśmy, zamówiliśmy po rybce i ku naszemu zdziwieniu, każdy z nas dostał dwie rybki i coś co nas zdziwiło jeszcze bardziej ale równie bardzo smakowało.. oprócz frytek ziemniaki takie nieco rozdrobnione wymieszane ze szpinakiem.. Ciekawe połączenie.. i bardzo smaczne. Do tego oczywiście piwko... Co do cen.. zapłaciliśmy coś w okolicy 150 kn razem z piwem i napiwkiem. Sam obiad zazwyczaj w okolicy 60-70 kn się kształtował. Półlitrowe piwko 15 kn, choć bywały i tańsze, ale o tym tez w odpowiednim momencie:)
Przy okazji cen i obiadów co do poprzedniego dnia i tej restauracji Kogo.. Tam zamówiliśmy grillowane filety ja z kurczaka, Sławek z indyka i tez oprócz frytek dostaliśmy ryż i jeszcze Ajvar.. pyszny i oczywiście duużo.. te obiady tez kształtowały się jakoś w okolicy 65 i 55 kn chyba.. Piwko 15kn.
Wracając jednak do wydarzeń drugiego dnia.. zjedliśmy i poszliśmy do "domu" wziąć kąpiel i pomyśleć nad wieczorem..
Wieczorkiem w zasadzie bez pomysłu poszliśmy przed siebie- tzn w dół, następnie promenadą w stronę centrum i portu... W między czasie jednak zauważyliśmy, że dużo ludzi chodzi w stronę półwyspu Św. Piotra- półwyspu, który rozdziela portową i starszą część Makarskiej od części willowej, plażowej i powiedziałabym bardziej rozrywkowej.. przynajmniej z naszego punktu widzenia.
Kierując się w stronę półwyspu minęliśmy wspomniane już wcześniej Disco Plaża, gdzie przyciągnęła nas cena piwa... i tu gratka dla wielbicieli złocistego napoju... W Disco Plaza duże piwo kosztuje 10 Kn, ale jest oczywiście w tym haczyk.. o haczyku później.. Ze spokojem jednak można się tanio piwka napić, tak tez zrobiliśmy.. usiedliśmy, wypiliśmy, pogapiliśmy się na zachodzące słońce i ruszyliśmy dalej w drogę.
Jak się okazało, widok gór z półwyspu jeszcze bardziej zachwycał...
Szliśmy dalej- do latarni morskiej...
i dalej
i dalej
Po drugiej stronie zaczynał nas zachwycać widok portu w Makarskiej przy ciemniejącym niebie... ehh te światła, to życie... pięknie..
i Makarski Jadran, który wieczorem zamieniał się w Restaurację
Pokręciliśmy się trochę po porcie i weszliśmy między budynki- doszliśmy do takiego ryneczku z Kościołem w centrum, gdzie zaraz przy wejściu na ten rynek po lewej stronie są pyszne lody za 5kn jedna kugla, o które oczywiście należy poprosić po polsku, żeby dostać większą kulkę:)
Idąc w górę ryneczku po lewej stronie od Kościoła był wreszcie targ z owocami otwarty mimo już późnej pory...Jest też Konzum, pamiętam, że otwarty do godz. 22 bo nie zdążyłam:)
Weszliśmy na targ, kupiliśmy trochę owoców i warzyw- swoją drogą pomidory w Chorwacji to jest jedyna rzecz, która jest totalnie wg mnie do niczego- i z zakupami pomaszerowaliśmy w kierunku domu..
Tyle z kolejnego dnia... Niedługo ciąg dalszy..