napisał(a) pusia55 » 10.08.2011 11:03
STATEK VOGA - "KOLOROWY" JURE
Z reguły nie jestem mściwy ale swój fishpicnic opiszę.
Wybierajac się do Tucepi, po przeczytaniu tego tematu, byłem nastawiony że jeżeli już fishpicnic to tylko na Makarskim Jadranie. Nie jestem wymagając, jestem studentem więc każdy grosz się liczy - żeby nie było, że byłem nastawiony na piękny ekskluzywny rejs.
Dzień w dzień Makarski Jadran przepływał niedaleko plaży, ludzie machali zadowoleni i grała muzyka. Wreszcie na ulicy zaczepił nas jeden z "naganiaczy". Zaproponował 200 kn za osobę [ dla 8 osób]. niby promocja bo wycieczka kosztuje 220 kn. przeszliśmy kawałek dlaej i znalazł się kolejny naganiacz na Makarskiego Jadrana - zaoferował 180 kn. Byliśmy już zdecydowani i na nastepny dzień mieliśmy wpłącic piniądze. Ale w między czasie rano pojawił się inny naganiacz od statku VOGA. I tu się zaczyna prawdziwa historia.....
JURE -tak miał na imię. W Tucepi miał wyłączność na naganianie do statku VOGA, który wypływał z Makarskiej. Niech nikogo nie zmyli jego całkiem niezła mowa po polsku i głupie żarty. Zaoferował nam to samo co na Makarskiem - Wino, Rakije, Wode, Rybę - albo kurczaka - Fanty, Cole i wszystko oprócz piwa, które nie było w cenie. Przekonał nas tym, ze dłużej będziemy na "PIĘKNEJ" plaży BOl, niż Makarski Jadran, który musiał popłynąć jeszcze do Tucepi po turystów i przez to miał niby być tylko godzinę na BOL. Makarski Jadran miał płynąc jeszcze na Sumarin, ale za to my mieliśmy mieć 4 h wypoczynku na BOL.
Zgodziliśmy się, nie ukrywam, ze nie pamiętałem, przed jakim statkiem ostrzegano na tym forum. Zapłaciliśmy więc rezerwacje [ bo za coś musiał kupić ryby - jak powiedział..... ]
Rankiem w sobotę [ miało być ponoć mniej turystów bo jest wymiana turnusów ] 8.10 mieliśmy czekać na jego TAXI. Przyjechał Autobus wypchany niezliczoną ilością ludzi. Zabrał nad do Makarskiej. Z zarezerwowanego stolika wyszły nici, ale udało nam się zająć jakiś stolik na samym końcu rufy na dolnym pokładzie - dla palących ;/.
Wypłynęliśmy i podano rakije. Nie smakowało to jak rakija a raczej jak jakiś marny destylat z 5 l plastikowej butelki. Spytałem w barze o zapowiadany jakikolwiek darmowy napój [ znów mój błąd bo nic nie zabrałem do picia, prócz piwa ]. NIE MA. Woda i wino będzie przy obiedzie - tak mi powiedziano.
Przypłynęliśmy więc do Jelsy, pochodziliśmy trochę i wróciliśmy na statek. podano do stołu. Na 4 osoby butelka białego wina [ nawet nie wiem co to było, bo to chyba było rozlewane z czegoś innego bo nie miało nawet etykiety ]. Równie dobrze mogło to być wino z zakładów win owocowych z Torunia....
Ryba - wszyscy mówią że była w miarę smaczna, mówią, ze była grillowana, mi osobiście nie smakowała i wyglądała jak smażona na oleju, ale to może moje przewrażliwienie..... Jednak każdy się zgadza że zamiast zapowiadanej TAAAAKKKIEJ [------------]RYBY była taka [-------]rybka. Makrela dokładnie.
Prawie udało nam się opróżnić to wino - jak na polaków przystało - już zawinęliśmy na BOL. Ruszyliśmy na tą "piękną na fotografiach" plażę. Przyznam szczerze, ze bardziej podobały mi się drobne plażyczki przed tą słynną plażą niż ona sama. Rój ludzi, chyba ze wszystkich statków plus mnóstwo BOLińczyków i BRACików. Znaleźć choć trochę cienia w tym palącym słońcu nie było możliwe - chyba że w w środku lasu 100 metrów od wody.Piękna plaża stała się dla nas upiorem, uważamy że była znacznie gorsza od tej w Tucepi. Bynajmniej zdjęcia - pewnie robione we wrześniu nie ukazywały prawdziwej rzeczywistości. Ale to nasza opinia.
Wróciliśmy więc po 3,5 h plażowaniu do portu. Statek oczywiście kotwiczył na morzu, przypłynął chwilę później. Znów prawie siłą [a głównie uporem] zdobyliśmy stolik. Miast jednak jakiejkolwiek darmowej wody ( już nie wspomnę o winie, rakiji czy fancie) nie dostaliśmy NIC. KOMPLETNY SUCHAR PRZEZ CAŁY POWRÓT DO MAKARSKIEJ.
W Makarskiej załoga [ która wcześniej wymuszonymi żartami starała się COŚ pokazać ] dziękowała przy zejściu z pokładu.
Dodam jeszcze że podstawiony powrotny autobus, nie zawiózł nas na nas przystanek, wysadził w hotelu Alga i stamtąd musieliśmy dreptać do swojej kwatery.
PODSUMOWUJĄC TEN PRZYDŁUGI WYWÓD
UBARWIACZ WYCIECZKI NAZYWA SIĘ JURE - młody gościu - stoi niedaleko hotelu Alga , często zaczepia ludzi na plaży [ jak nas ]
PIĘKNY STATEK o nazwie "VOGA" - wcale nie jest taki piękny.
- W CENIE zamiast wielu napojów i choćby zwykłej Wody - NIE MA NIC, prócz kieliszka Rakiji i flaszki wina na 4 osoby. nie wspomnę że puszka coca coli kosztowała 12 kn....
- Po rejsie już nikt o ciebie się nie martwi - musieliśmy iść przez 1/4 miasta do domu
Zatem szczerze ODRADZAM statek VOGA. Człowiekowi o Imieniu JURE proszę mówić,że nic co mówi nie jest prawdą - prócz tego ze popłynie się statek, odwiedzi Jelse i Bol i zje rybe.[/b]