napisał(a) Raul73 » 09.10.2011 12:58
Po wyjściu z labiryntu było już kilka kroków do jednego z najbardziej charakterystycznych budynków Budapesztu -
Kościoła Św. Macieja. Mieliśmy pecha, bo jest akurat w remoncie, więc obstawiony rusztowaniami, ale nawet wtedy widać, że to arcydzieło.
Rzut beretem od kościoła kolejne obowiązkowe miejsce - Baszta Rybacka. Muszę przyznać, że spodziewałem się czegoś mniejszego, a to prawdziwa bajkowa forteca. No i widoki z niej na miasto - przepiękne. Kilka osób pisało już tutaj, że nie ma zbytnio sensu płacić za wejście na górny taras widokowy, bo nie ma różnicy w porównaniu z dolnym - i chyba rzeczywiście tak jest, bo nie widziałem nawet jednego turysty na górze.
Z Baszty zeszliśmy dróżką w dół do placu Batthyany Ter, do stacji metra, z której rozpościera się piękny widok na Parlament:
Ponieważ było już popołudnie, trzeba było coś przegryźć - koniecznie jakiś miejscowy specjał. Przewodnik "Marco Polo" polecał gorąco langos, szczególnie w hali Központi Vásárcsarnok - zabytowym budynku z 1890r. No więc pojechaliśmy.
Hala niczym specjalnym nie zachwyca - ani z zewnątrz, ani wewnątrz. Takie krakowskie sukiennice, tylko większe, a ceny równie kosmiczne.
Co do langos - mocno się zawiedliśmy. Sprawdziło się tylko to, że są sycące - żadne nie zdołalo wciągnąć całego. W samku niespecjalne, zwłaszcza kiedy wystygną. Do wyboru mamy różne farsze - od ostrych, przez łagodne, do słodkich. Jeśli już ktoś się skusi, to polecam te na słodko. Są dosyć tanie - 1,5 - 2 euro.