Woda w zatoczce jest czyściutka i przejrzysta.
Na nabrzeżu stoi taka chatka.
l
Ciekawe zastosowanie taczki.
Kapitan jakiś smutny – zapłacił za luksusy a tu taka chatynka.
Woda jest przyjemnie ciepła.
Znowu jakiś ludojad na brzegu.
Dziewczyny naniosły ziela i potrzebna nam ziemia.
Zabieramy butelkę, łyżkę i idziemy kopać.
Jak widać z efektem choć łatwo nie było.
Nasi panowie popłynęli gdzieś pontonem.
A na pokładzie - pakowanie szkółki.
Słońce już powoli zachodzi oświetlając Stracińską na różowo.
Nasza szkółka coraz większa.
Nie wiem jak my te wszystkie krzaki pomieścimy w busie.
Robi się coraz ciemniej.
Czas podzielić Załogę na wachty nocne.
Jest spory wiatr, łódką kręci na wszystkie strony – zdecydowanie trzeba jej pilnować.
Więc będą siedzieć a my z Kapitanem będziemy spać.
Wachty będą dwugodzinne.
I mają powiedziane, że za obudzenie nas bez potrzeby wylatują na brzeg.
Wystraszyliśmy ich solidnie bo w nocy tylko słyszałam szepty: znosi nas już? Chyba nie...chyba tylko się kręcimy. Ale pilnuj!!! Pilnuj!!!
Po wszystkim wszyscy co siedzieli na wachcie stwierdzili, że to był absolutnie cudowny czas bycia sam na sam z łodzią, wodą, wiatrem i księżycem.
Byli zachwyceni!
To oznacza, że nasz plan zostawienia ich na noc w samotności zadziałał.