Drugiego dnia - w poniedziałek pogoda nie miała być najlepsza. Prognozy mówiły o deszczu, tym większa była nasza radość gdy zobaczyliśmy rano nad nami błękitne niebo. Mimo wszystko zaplanowaliśmy, że nie będziemy daleko jechać. Jednym z miast położonych bliżej nas była Volterra. Kilkaset metrów od naszego ośrodka mieliśmy widok na cel naszej wycieczki.
Po drodze kilka toskańskich ujęć, brzydko nie jest, ale też szału nie ma. Soczysta zieleń i kwitnące kwiaty ożywiają mocno pofałdowany teren.
Podjechaliśmy chyba najbliżej jak się dało. Zaparkowaliśmy auto na podziemnym parkingu la Dogana. Cena za godzinę z tego co pamiętam chyba 1,6E, więc nie jest źle (jak na Italię). Pewnie jak ktoś ma więcej czasu i lubi spacerować może znaleźć darmowe bądź tańsze miejsce. Zaletą parkingu było to, że przy wyjściu z niego były darmowe kibelki, widziałem czystsze miejsca, ale w sumie nie było najgorzej.
Z parkingu do centrum jest przysłowiowy rzut kamieniem. Po dosłownie kilku krokach mamy piękny widok na pobliskie baptysterium, dzwonnicę i dachy domów w kolorze ochry.
Kierujemy się na główny plac starego miasta Piazza dei Priori. Przy placu stoi Pałac
, do niego, niejako z tyłu doklejona jest katedra Santa Maria Assunta. Tylko biało-czarne pasy na niewielkim fragmencie lewego skrzydła (po prawej stronie stojąc na wprost pałacu) zdradzają jej istnienie.
Jest tam też wejście do obiektu. Zaglądamy, jest półmrok, cicho, dosłownie kilka osób w środku - miejsce pełne mistycyzmu, pomimo tego, że przynajmniej kilka innych kościołów w innych miejscach, które odwiedziliśmy było o wiele bardziej cennych, to w żadnym innym nie było tak "klimatycznie".
Wychodzimy głównym wejściem, zastawionym częściowo rusztowaniami.
Naszym oczom ukazuje się biało-zielona (tak, tak, w promieniach słońca te ciemne bloki mienią się zielenią) frontowa ściana ośmiobocznego baptysterium.
Zaglądamy do środka dosyć surowego wnętrza.
Po chwili udajemy się na spacer po mieście.
Jeszcze tylko kościół San Michele.
Kolejnym naszym punktem będą ruiny Teatro Romano.