)HEJ,
dzieki, ze tak wiele osób zajrzało mimo że idzie mi jak przysłowiowa krew z nosa...
Trwają jednak maturki - na usprawiedliwienie piszę - i ciut urwaną mam głowę
Ad rem:
29.04.2011
wyjazd z Bydzi o 18.30, szybkie zakupy po drodze, Gdańsk Orunia Górna wita nas o 20.10. Czas na kolację i spanie...
Plany ambitne, rozpiska przygotowana przeze mnie czeka, ale ...
Jak zwykle z dzieciakami staje się "ALE'
Sobota, 30.04.
dziecko starsze po pobudce o 6.30 na trzecią dawkę antybiotyku (infekcje dzieciece to temat rzeka, wiec pomijam uprzejmie
) okazuje sie spuchnięte lekko w okolicach rąk i nóg i opsypane szczodrze tzw. "pokrzywką".
Nastąpił więc tzw. ZONK i zagwozdka - gdzie tu jakiś lekarz??
Szczęściem znalazła się bliziutko Przychodnia Świętokrzyska (bo na ul. Świetokrzyskiej) ok. 400 m od domu siostry, w którym przebywaliśmy.
Jak na moje wspomnienia zwiazane z naszą Służbą Zdrowia (hm, hm) to było szybko i sprawnie - zero kolejki,, miła pani doktor, konkretne działania.
Jedynie pani w recepcji wysączyła nieco jadu komentując, że nie jeździ się po świecie z chorym dzieckiem, ale zmilczałam.
Dziecko było wypuszczone przez koleżankę pediatrę, która klimat morski wręcz zaleciła, bez temperatury i jedynie trochę tylko kaszlące.
Dostaliśmy leki, do apteki, do domu zażyć, do śniadania, do samochodu i jazda do Sopotu
Zdjęcia za moment - mam nadzieję niedługi - muszę odświeżyć wiedzę jak toto się wkleja
marta