Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Majka niejedno ma imię - BIHCROMNAL 2006 :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 31.12.2007 02:56

Taaak Janusz nie kłamie, to ta stacja :D:D:D:D Ale w tym roku my będziemy tylko w pobliżu - na dworcu "pks"-u

27 sierpnia 2006

Kolejny pasjonujący dzień. Takie Międzyzdroje po czarnogórsku
Tym razem niespodzianka - wstajemy wcześnie ;) :):):):):) Jest bardzo mokro - w nocy szalała burza. Teraz spokojnie. I zapowiada się piękny dzionek.

Wiola robi sobie szybką kawę. Ja jakoś puszczalskiej nie wypiję... Jeszcze by rządy Brazylii, Kolumbii i Jamajki skreśliły dzień 11 marca z listy świąt narodowych... Byłby to cios... ;) :D:D:D:D Wierzę, że w Barze będzie czas na bar :)

Zanim otworzysz ten dziób, to pomyśl
Chcemy dziś rano dojechać do Baru, do katedry. Nie wiemy o której jest msza, ale jak pojedziemy wcześnie to pewnie trafimy. Wychodzimy na drogę (miałam napisać - na ulicę, ale głupio by zabrzmiało). Szukamy dobrego miejsca na autostop. Jest nam obojętne czym pojedziemy - KASA JESZCZE JEST :mrgreen: - co jak na nasze wakacyjne możliwości budzi nasze lekkie zdziwienie :)

Machamy chwilkę i mamy - bordowego passata. Wiola od razu - idź do przodu nawijać. No to idę. Oj nie przyuważyłam wcześniej twarzy kierowcy. A kierowca błyska oczami i uśmiechem :D:D:D. Już po chwili wiemy, że jest...tra la la la - taksówkarzem w Żabljaku! Uspokaja nas, że nie jedziemy jednak z nim służbowo ;) i o ile się nie mylę, to kurs do Żabljaka stąd miałby kosztować ze sto euro. Ale my nie jedziemy dziś do Żabljaka i na pewno nigdy nie taksówką!!!! Tzn. chyba nie jedziemy ;)

Kiedy wzrok taksówkarza niebezpiecznie ląduje na moich ranach z wojny ;) już wiem, że muszę znów snuć mą opowieść albańską :) Sprawia wrażenie, że bardzo się przejął i też coś tam mówi jakie to jesteśmy odważne.

Tak sobie gadamy - też o drogach, no i pewnym momencie - tak dla paddzierżania razgawora - pytam się go: a ta droga, to gdzie prowadzi? (teraz już wiem, że to było to skrzyżowanie, z którego jedzie się ostro w górę, w kierunku granicy z Albanią, z pominięciem Ulcinja). A ten po hamulcach i wsteczny - chcesz, to sprawdzimy!!! NIEEEEE mówię bardzo zdecydowanie i macham przy okazji wszystkimi dwiema ręcyma :):):)
Śmieje się ze mnie. A ja czuję wzrok Wioli na plecach i słyszę uszami wyobraźni: nim otworzysz ten dziób, to pomyśl... :D:D:D:D:D

Gadamy tak o wszystkim i o niczym i rzecz jasna o polityce też. To kolejny wierzący w sukces samodzielności Czarnogóry (bez Serbii).
Obok jednostki wojskowej w Barze się żegnamy. Oczywiście zaprasza do Żabljaka. Oczywiście przy okazji na pewno tam jeszcze pojedziemy!!!


W piątek zaczyna się kolejny rok szkolny
Idziemy sobie w stronę katedry. Rosną po drodze różne fajne rośliny - i nie udaje mi sie zrobić ładnych zdjęć tychże roślin pokrytych kropelkami nocnego deszczu... Przed katedrą zaczepiamy - chyba - kościelnego i pytamy o Mszę. Jest o 10.00. mamy więc jakieś półtorej godziny czasu. Przyciągają nas oczywiście kolory kwiatów rosnących przed pałacem (hm - jaki tam pałac - dom) biskupim. Focimy chińskie róże i inne niecierpki. Aż z budynku wybiega jakaś siostra zakonna i włącza bajerancką fontannę :D:D:D:D To znów focimy :).

ObrazekObrazekObrazekObrazek
Obrazek



Jako, że czasu nadal dużo, postanawiamy szukać baru w Barze :) Niestety - jeszcze za wcześnie, a poza tym w okolicy nie ma żadnej kafejki... idziemy więc w stronę dworca kolejowego jakimiś krzaczorami, bo tradycyjnie skracamy drogę :). Jest bar, jest obsługa, jest kawa. Nie jest to coś szczególnie pysznego, ale ujdzie...

Obrazek

Tu usiłujemy nasłuchiwać czy coś mówią o wczorajszym zemljotresie ;) Ale nie mówią...

Na mszy - tłum! Na koniec biskup sprowadza nas, a zwłaszcza Wiolę - na ziemię, bo mówi, że oto w piątek zaczyna się kolejny rok szkolny :D:D:D:D Nie pamiętam takich długich wakacji, żeby na nich słyszeć, że za kilka dni zaczyna się szkoła:D

Krakusie - tym razem nie oglądamy niczego więcej w Barze. Jedziemy dopalać nasze kostki i brzuchy do Utjehy. Ale w samym Barze kupujemy jeszcze chleb no i nasze ukochane jogurty bałkańskie. Konsumujemy na dworcu. W Utjesze kupujemy jeszcze 5 wielkich słoików dżemu figowego (jakoś doniesiemy do Bielska ;) ) no i na dzisiejszy obiad i kolację - Ita! Wojan! - taaaaak arbuzy, figi i pomidory :D:D:D:D:D:D

Ach - jeszcze jedna dedykacja dla wielbicieli roślin ;)

ObrazekObrazekObrazek



W Utjesze jeszcze kupujemy gazetę i czytamy o naszym trzęsieniu ziemi. Naprawdę było!

Obrazek


Dalej to już znów nic ciekawego - PLAŻA :D:D



28 sierpnia 2006

Wiecie co - naprawdę nic się nie działo :D
Mamy tylko fotki w takim stylu z tego dnia:

Obrazek


To jeszcze tylko dodam, że na plaży byłyśmy świadkami bardzo niefajnej sytuacji. Ta plaża w Utjesze, to takie świetne miejsce plażowania dla rodzin z małymi dziećmi. I takie też towarzystwo otaczało nas tu codziennie. Aż tu poniedziałkowego poranka zjawiło się rozwrzeszczane towarzystwo z Polski - tak z 8 osób chyba (wiem z jakiego miasta, ale nie powiem, bo na pewno nie mieszkają tam tylko tacy ludzie, a nie chciałabym, żeby ktoś pomyślał, że nie lubię tego miasta w południowej Polsce... :( )

To, że K...Y i JA PIER...Ę sypało się równo (a pewnie nie zauważyli, że już Franek Dolas mówił: te nasze słowiańskie języki takie podobne...) i echem niosło się w najdalsze kąty zatoczki - to jeden obciach. Mamy z dziećmi juz zaczęły sie zbierać na drugi koniec plaży. Drugi obciach był taki, że na tej plaży toples nie jest dobrze przyjmowany. Panowie z tego polskiego miasta jednak dziarsko zachęcali swoje panie: pokażcie tym dzikusom, jak się opala cywilizowana Europa. Oczywiście nie mówili tego szeptem... No i rozochocone dziewczyny pozdejmowały staniki. A wokół nas już nie było nikogo z plażowiczów...
Nie dałyśmy poznać po sobie, że jesteśmy z Polski i rozumiemy co mówią, więc i naszym wdziękom się oberwało w ich komentarzach... Przeżyłyśmy :D I tak wiemy, że jesteśmy bardzo fajne :D:D:D:D:D:D:D:D:D:D

Popołudnie... Co robimy? Jak to co? Manianatropicana ;) Wieczorem ucinamy sobie pogawędkę z Sonią. Zaprasza nas na kolację, kiedy tylko będziemy miały czas. Fajny dowcip. Czasu to my tu mamy aż nadto! Mówiłam: trzeba było jechać do KOSOWA! :D:D:D: Ale Soni obiecujemy, że wpadniemy!



29 sierpnia 2006

Wycharczałam: R A T U N K U
Zaczyna być tak, że w Utjesze co trzeci dzień trzęsie się nasz świat :D. Jako, że ja z tych, co im w drewnianym kościele cegłówki na głowę spadają, przygoda znów trafia na mnie... Otwieram oczka z zamiarem wyjścia z namiotu do łazienki, a tu... Uch...!!!!!! Jakąż przytomność umysłu w sekundzie odzyskałam. Myszy to ja się nie boje, ale jakieś elementy arachnofobii to moja psychika chyba posiada... Po tym, co zobaczyłam w przedsionku namiotu - 15 cm ode mnie... Gwałtownie złapałam za rękę Wiolę, przełknęłam głośno ślinę i wycharczałam: R A T U N K U!
Bo oto zobaczyłam takie coś. Popatrzcie na elementy namiotu, to zobaczycie jakie to duże...

ObrazekObrazekObrazek


Wiola też w sekundzie była przytomna :D Nie znam się na pająkach. Ten wyglądał mi groźnie. Mówiłyśmy do niego/niej: Tygrysie ;) Bałam się, że jak tylko na to to spojrzę, to plunie jakimś jadem, albo mi do oczu skoczy :D Wiem, że pająki mają 8 oczu - to na pewno widzi więcej niż ja ;):):):):) Z namiotu wyszłyśmy więc przedsionkiem od strony Wioli, ale nie spuszczałyśmy potwora z oczu. Już widzę co bym robiła, gdyby się okazało, że pająk zniknął i być może wlazł do mojego plecaka, który stał w przedsionku. Pomyślałyśmy, żeby szukać Fiko. Ale zamiast Fiko, zobaczyłyśmy Sonię. Z przerażeniem w oczach wołamy ją i pokazujemy pająka. A Sonia.. hehe - bierze kawałek gałązki granatu, ściąga pająka i jego domek z pająkowymi dziećmi (czy co to tam jest), wprawnym ruchem zdejmuje gumowego klapka i bestialsko morduje naszego prześladowcę - brrrrrrrrrrr. Niby po problemie. A ja bym pewnie po Greenpeace dzwoniła, żeby go zabrali...:D

Aha - w tym wątku: forum/viewtopic.php?t=13752&postdays=0&postorder=asc&start=30 (chodzi mi o stronę 4) Petris mi tłumaczyła, że miałyśmy bliskie spotkanie z tygrzykiem paskowanym. I dobrze, że dopiero od Petris się dowiedziałam, że one żyją w takim układzie, że 3 na metr kwadratowy... BRRRRRRRRRRRRRRRR...

To, iż potem była plaża, to już wiecie :D Ale nie wiecie, że plażowanie trwało może godzinę, albowiem nadciągnęły czarne chmury i uziemiły nas w namiocie aż do wieczora. Tak potwornie lało, że aż się nam noc z Żabljaka przypomniała...

ObrazekObrazekObrazekObrazek
Obrazek


Aha - patrzymy jak inni się odżywiają ;)

ObrazekObrazekObrazekObrazek


Aha i jeszcze w chwilach przejaśnień latamy obserwować zjawiska w naszych starych maslinach :)

ObrazekObrazekObrazek


Jak się już okazuje, z opaleniem kostek i brzuchów nie mamy szans... :(:(:(:(:(

Idziemy na setkę
Żeby nie było, ze tyłka nie ruszyłyśmy z kempu, dziś postanawiamy zjeść coś na serio. Tyle knajp, że nie wiadomo gdzie iść :D. Trafiamy w końcu na jakąś taką w której siedzi sporo tubylców. Żeby tu Was wszystkich przekonać, ze nie jesteśmy wegetariankami, informuję, ze zamówiłyśmy sałatkę szopką, frytki i pljeskavicę. Długo czekamy to fakt. Zdążyłyśmy już wypić 3 pepsi. Kiedy pan nam to wreszcie przynosi już wiem, ze mi to nie będzie smakowało. FUUUUUUJ! Takie mięcho wołowo-wieprzowe, ale tak ociekające tłuszcze, że aż bleeeeeee. Nie chcę tego. Wiola też nie chce. Skubiemy trochę, żeby nie było, że nawet nie spróbowałyśmy, ale naprawdę... Nie jesteśmy w stanie tego przełknąć... Jest nam tak niedobrze, że idziemy na setkę śliwowicy :D

Kiedy wracamy na kemp, Sonia woła z daleka: zapraszam! Chodźcie na kolację... O jeny... Ale się nam przydarzyło... jeszcze nie wróciłyśmy do siebie, a tu znów jedzenie. Jak widzę cevapcici, to mi sie dźwiga... Ale nie wypada odmówić. Jem ziemniaki, sałatkę (PYSZNA!!!!!!) i morduję jednego cevapa. Fiko stawia na stole wino i piwo. Pochłaniamy i jedno, i drugie - byle tylko zabić wspomnienie o pljeskavicy. Bo cevapy są dobre, ale jakoś dziś żaden trupek mi nie podchodzi:D

A w namiocie (w celach kuracyjnych :mrgreen: ) jeszcze naszą monastirkę-śliwowicę opróżniamy do dna! Aaaa nie powiedziałam Wam, że butelki fajnie wyglądały, bo miały podwójną akcyzę: serbską i nową - czarnogórską!

Obrazek


Sezon się kończy nieubłaganie - kemp pustoszeje w zastraszającym tempie, a na dodatek ta pogoda... Dziś deszczowo, a jutro... Ech...


30 sierpnia 2006

Pada kisa i te sprawy :(
Nie wiemy czy warto wystawiać dziś nos z namiotu... Całonocna ulewa nie nastraja optymistycznie... I słusznie podejrzewamy. Przypominają mi się wszystkie możliwe deszczowo-kisowe ;) piosenki... Nucimy sobie o tych różnych kisach i idziemy poobserwować morze... Rzuca łódeczkami po okolicy bliższej i dalszej,. Fiko z synem poszli ratować ich łódkę. Patrzymy jak ludzie walczą z żywiołem. I ten dzień już taki będzie... Pada caluteńki dzień z jakimiś kilkunastominutowymi przerwami...

Po południu idę jeszcze na muszelki na plażę. Wiola foci nagłe przypływy morza. Wodę mamy już po bramą kempu. A z plaży już nic nie zostało... Przerażająco wygląda, kiedy fale łamią jak zapałki latarnie naszej Tropicany. Chłopaki pracujące na plaży śpiesznie pakują na samochody leżaki i parasole.

ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek


Wiecie co... Coś okropnego. Nie na darmo mówią, że dobrze jest wyjść z imprezy, kiedy jest najfajniej, żeby zachować miłe wspomnienia... Jest mi tak potwornie smutno i jakoś tak beznadziejnie, że po raz pierwszy od trzech tygodni myślę o powrocie do PL. A to już jutro...
Dziś (tzn. wtedy) dodaję: na szczęście. Jutro mi się poglądy zmienią :D:D:D:D:D:D:D:D

PS. Pisze to o 2.55 - Żaba mnie nie wpuszcza - :evil: :evil: :evil: fotki dokleję, jak to tylko będzie możliwe :twisted:

AHA - DZIEŃ DOBRY PAŃSTWU W OSTATNIM DNIU 2007 ROKU :D :D :D
Ostatnio edytowano 31.12.2007 16:02 przez U-la, łącznie edytowano 4 razy
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 31.12.2007 03:02

DOBRO JUTRO!!! :lol: :lol: :lol:
Jest bajka na dobranoc!!! Suuuper!!! :D:D:D

Poczytam i w kimkę.
Ewentualne komentarze potem. :wink:


Pozdrav i dobrej nocy!
Jola
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 31.12.2007 03:24

Dobro, dobro Jolciu! :D
Dziś już odpuszczę żabę, jutro jej nakopię za to :D Zdrzemnę się trochę przed jutrzejszym balem :twisted: :twisted: :twisted:

Żaba, bal - ech robi się bajecznie :lol: A ja coś gadam od rzeczy, więc póki co: :papa: :papa: :papa:

PS. Gadam od rzeczy naprawdę - bal jest dziś :twisted:
wojan
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 5547
Dołączył(a): 17.06.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wojan » 31.12.2007 06:52

Ło matko.... Arbuzy - zmora anestezjologa-działają jak środek na bezsenność.... :?: :D :D
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 31.12.2007 07:46

wojan napisał(a):Ło matko.... Arbuzy - zmora anestezjologa-działają jak środek na bezsenność.... :?: :D :D


Medycyna naturalna :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
krakusowa
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 6447
Dołączył(a): 08.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakusowa » 31.12.2007 08:43

Ulcia :D Mistrzostwo świata :D :D :D
Jesteście z Violą bardzo odważne kobitki
i już wiem skąd te figury :devil: :lool:

Spotkanie z pająkiem :devil: jadowitym przeżyłam w 2006 roku w Żivogośće Blato.
Spotkanie w pełnym tego słowa znaczeniu ( noga spuchła mi jak dynia )
pozwolę sobie na prywatę i wkleję odnośnik do naszej relacji.
forum/viewtopic.php?t=11404&postdays=0&postorder=asc&start=80 :devil:
czekam na c.d.
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 31.12.2007 08:48

:lol: :lol: :lol:
Pamiętam Aneczko Twojego pająka i wiem, że ha ha hi hi swoją drogą, a jak człowiek nie wie z czym ma do czynienia, to no, to się zachowuje jak ja :D

Będzie finał będzie - do północy na 100% Chyba, że sprzęt zawiedzie :twisted:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 31.12.2007 10:10

FINISZUJEMY... :(

31 sierpnia 2006

Amen będzie
Pora na nas - czas zejść w doliny :D:D:D. Ooo tak metaforycznie napisałam (metafora - trudne słowo) Bo jakie tam doliny - jak polecimy samolotem, to raczej nie w doliny. Amen :D.
Jak to się śpiewało sto lat temu? "We wtorek w schronisku, po sezonie; w doliny wczoraj zszedł ostatni gość. Za oknem plucha, kubek parzy w dłonie i tej herbaty i tych gór mam dość" :D:D:D:D:D

Głupia piosenka. Guzik! Nie mam ich dość i nic mnie nie parzy :D Nigdzie nie chce mi się wracać!!! A na dodatek jest ostatni sierpnia, jest ciemna noc - koło piątej rano. Trzeba zwinąć namiot i spakować się bez większych strat własnych :), co w takich okolicznościach przyrody jest dość trudne. Na szczęście tej nocy już nie padało, wiec namiot suchy i spokojnie upychamy go w plecakach (waży 3 kg i nosimy po połowie :):):):) )
Coś szybkiego wcinamy (nie arbuza - nie o tej porze ;). Choć i tak chyba z nerwów obie mamy jakieś lekkie przygody z układem pokarmowym :D Dajemy radę - nawet bez amolu i śliwowicy.

A jak nie zdążymy, to luuuuz - pojedziemy pociągiem

Nie mamy pewności czy pojedzie jakikolwiek autobus, więc koło szóstej już chcemy łapać stopa, bo o 12.00 musimy być na lotnisku w Cilipi koło Dubrownika. Rzecz jasna przy drodze jesteśmy dopiero koło 6.20. Wstaje dzień. I już widzimy... Zezowate szczęście... Ten dzień będzie cudowny! Ani pół chmurki na niebie, a dla nas to będzie dzień podróży... :(:(:(

Machamy tak dość leniwie, ale też nie czekamy długo na kierowcę białego opla - nie wiem jak się ten model nazywa, taki już jednak leciwy był. Starszy pan pomaga nam spakować plecaki do bagażnika. Tym razem Wiola z przodu :) Rozmawia się nam przefajnie. Pan jedzie z Ulcinja do pracy na budowie, do Sv. Stefana. Mamy więc zapewniony transport dość daleko!
Znowu politykujemy z nim. I oto na koniec naszej wyprawy poznajemy człowieka, który uważa, że niepodległość Czarnogóry to duży błąd. Że lepiej było zostać przy pięknej Serbii. Jego powtarzane co 5 sekund: te serbskie żyzne pola pszenicy - zapamiętam do końca życia :D Jakoś nie daje się przekonać, że Montenegro może sielsko żyć z turystyki, a pszenicę kupować :D

Tuż za Barem wszyscy na nas trąbią i świecą światłami. Nasz pan kierowca nie wie o co chodzi, ale zatrzymujemy się na chwilę i... hehehe - a jakże - po mojej stronie z tyłu siadło koło... Zaczynamy sie troszkę stresować, ale jesteśmy dobrej myśli, że zdążymy. A jak nie zdążymy, to luuuuz - pojedziemy pociągiem! Do pracy dopiero w poniedziałek, więc DAMY RADĘ :D

Po drodze widzimy, że huragan szalał na całym wybrzeżu. Wszędzie gałęzie i ogromne kałuże, ale dziś, dziś wróciło lato... Ach jak żal odjeżdżać...

Znów nam coś Niebo zesłało :)
Żegnamy naszego dobroczyńcę i wysiadamy na drogę w Sv. Stefanie... Jest przejmująco zimno. Dość długo nic nie jedzie... Zastanawiamy się gdzie machać, żeby nas było dobrze widać i żeby jednak kierowcy się nie bali naszych plecaków. Miejsce bez sensu - ani przystanku, ani jakiegoś szerszego pobocza... A po chwili - NIE!!! Oczom nie wierzymy! Zatrzymuje się przy nas wypasiony autobus z tablicą: Belgrad-Dubrownik!!! Kierowca staje przy nas i pyta dokąd my? A my, że Niebo nam go zesłało!!!! (Tak naprawdę mówię podskakując jak kangurzyca) Pan wysiada, pakuje nasze plecaki do bagażnika. My kupujemy bilety - chyba 10 euro, ale głowy nie dam. W każdym razie taniej niż w zeszłym roku, kiedy to 7 euro było z Herceg Novi - tuż pod granicą przecież :)

Dłuższy postój w Budwie i dopakowuje sie prawie cały autobus. Są Amerykanie, jest niemożliwie blada para z Finlandii (wyglądamy przy nich jak z piekarnika wyjęte) i Rosjanie. Dwie Rosjanki są wybitne. Nic to, że blondynki. Jakoś nas rozbrajają, a wszystkich rozbroją na granicy z Chorwacją. Ale to dopiero będzie :D

Podróż jak podróż - jakoś do przodu :) Dostajemy smsa od Darka, że za kilka dni jedzie do Polski, ale dał się skusić na wakacje w Durmitorze! Pogodę miał tam równie paskudną jak my w Utjesze, ale dziś - tak jak i tu - cudowny błękit i upał!

Tuż przed granicą zatrzymujemy się na 20 minut w kafejce - jest czas na KAWĘ!!! I tu spotykamy małego hultaja:

ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek


Na granicy z Chorwacją problemy mają nasze blondynki. Okazuje się, ze Rosjanie chyba potrzebują wizy czy coś takiego. Nasze babki oburzone, kiedy pogranicznicy chorwaccy mówią, że nie mogą jechać dalej. A te idą do kierowcy naszego autobusu i mówią, żeby je odwiózł z powrotem do Herceg Novi bo jak one mają teraz wrócić... Żeby było śmieszniej apelują do serc wszystkich pasażerów. My nieugięte jesteśmy. Kobiety!!! My mamy samolot! W podobnej sytuacji jest połowa pasażerów. Pod nosem się uśmiechamy wszyscy.

Kierowca na szczęście nie ulega ich urokowi:D:D:D i po niedługim czasie jesteśmy już w Cilipi!
Dalej - to już takie nudne :D Jedyny ciekawy moment to przechodzenie przez bramki na lotnisku. Pierwszy raz w życiu musimy zdejmować buty, bo duże :) i łatwo w nich umieścić ładunek wybuchowy na pewno :D

ObrazekObrazek


Beznamiętny lot i już Bratysława. A z Bratysławy o 19.34 do Żiliny. Tu oczekiwanie na nasz pociąg do Bielska - do 1.02 w szemranym towarzystwie... Kurka wodna nie wiem jak to jest... Na Bałkanach nie śmierdziało nam na żadnym dworcu, ludzie chodzą umyci, a jak się wraca, to zawsze jakieś takie doznania...

Nad ranem jesteśmy w domu... Nim zasnę myślę sobie, że za miesiąc znów będziemy gdzieś bardzo, bardzo daleko i - jak dla mnie - bardzo, bardzo wysoko... Ale to już inna opowieść... A może zacznę już dziś tutaj :D Mamy bilety na tanie latanie do Malagi w Hiszpanii na 3 października 2006 :D:D:D

KONIEC!!!

PS. Jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę. Póki co nerwowo spoglądam na zegarek :D Trzeba się do balu przygotować :D

Dziękuję Wam za wytrwałość i cierpliwość :D Wiem, że ta opowieść nie wnosi w Wasze życie jakiejś cennej wiedzy, ale fajnie było się razem z Wami zabawić :D Dzięki ogromne!!! I do zaś. A teraz w spokoju będę czytać wszystkie pozostałe relacje :)

Pa!!!
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 31.12.2007 10:20

Zapomniałam dopisać :lol: Podsumowując tegoroczne (2006 ;) ) Bałkany doliczyłyśmy się w portfelu - tra la la la - 50 euro do przodu!!! Będzie na Hiszpanię :wink: :lol:
witki
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1231
Dołączył(a): 27.06.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) witki » 31.12.2007 10:27

Ula - masz u mnie dużego buziaka za to, że WRESZCIE dokończyłać Majkę....
I czym ja cię teraz będę męczyć????

Wiem - relacja z 2007 nie jest zaczęta, hihihihihi :lool: :lool: :lool: :lool:
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 31.12.2007 10:42

No to klapsa nie będzie bo relacja skończona zgodnie z obietnicą :wink:

KLAPS

Ale z tymi arbuzami nie mogłem się powstrzymać :wink: - tak się konczy dieta arbuzowa :wink: :wink:

Obrazek

:hearts: :papa:
Tekla
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 448
Dołączył(a): 30.10.2006

Nieprzeczytany postnapisał(a) Tekla » 31.12.2007 11:15

No toś sie dziołszka sprężyła :lol: My z imprezy wychodzimy zawsze ostatni jak już krzesła zabierają :wink: A co do higieny muzułmanów to by pasowało, skoro koran nakazuje obmycie sie parę razy za dnia (nie mówiąc już o umyciu po dłuższym postoju w WC).
P.S. Ula Ty chudzino! Arbuzoreksja Ci grozi.
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 31.12.2007 13:12

Ula!!!
Gdybyś dała mi w nocy cynk ... nie poszłabym spać.
Jak Jola.
A tak ... teraz muszę sobie odpuścić czytanie :(

Wrócę TU dopiero :oczko_usmiech: w przyszłym roku !
Bo rok trzeba przecież dobrze zacząć :lool: :lool: :lool: :lool: :lool:
Ściskam bardzo, bardzo serdecznie :smo:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 31.12.2007 15:03

Witki - nie kuś, nie kuś, bo się rozochociłam z tym pisaniem ;) :lol:

Janusz... - Ty byś mnie.. Ech... Kobiety to wiesz... Nawet kwiatkiem... :D

Tekluś - przytyłam już :lol: :lol: :lol:

Atojka - nooo nie miałam sumienia Cię budzic ;) i z Żabą walczyłam :evil: I tak nie wkleiłam wszystkich fot, no ale może wystarczy to co jest :lol: :lol: :lol:

Hepiego Nju Jera Wam!
PAP
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 1394
Dołączył(a): 21.08.2007

Nieprzeczytany postnapisał(a) PAP » 31.12.2007 15:06

shtriga,

No tempo dodawania odcinków było takie, że jak się na początku zagapiłem, tak dopiero dziś udało mi się dotrzeć do końca :D ...

Plażowanie to dla nas też nuuuudna sprawa, ale te górki były suuuper :!: :!:

Może kiedyś uda się z Lenką gdzieś pochodzić, bo Jasiek to po Małżonce mej będzie radzej taka boid..a :lol: :lol:

Co do kultury rodaków za granicą to różnie bywa, to fakt. I z tym myciem się, to tyż prawda :(

A że do Kosova nie pojechałyście wtedy, to tyż szkoda :)

Udanych dalszych podróży w 2008 życzę ...

Pozdrawiam,

PAP
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Majka niejedno ma imię - BIHCROMNAL 2006 :) - strona 21
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone