Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Majka niejedno ma imię - BIHCROMNAL 2006 :)

Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj!
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 27.12.2007 23:26

Witki - nie ma to jak podgrzać atmosferę, co nie? :lol: :lol: :lol:

21 sierpnia 2006

Południe-Północ czyli Maju cóż zobaczymy dziś???
Przed szóstą jest jeszcze szarawo... Noc krótka, pakowanie szybkie... Zaprawione jesteśmy w tym już :) Przed siódmą wskakujemy do auta. Tłuczemy się polną ścieżyną ze 3 km aż wjeżdżamy na drogę, którą szłyśmy tu z Fush Kruji. My właśnie w lewo - na Fush Kruję i na Szkodrę. Po drodze w Lezhe zabierzemy kogoś bardzo istotnego dla powodzenia naszej misji ;). Ze Szkodry będziemy mknęli do Koplika, skąd zabierzemy kolejną ważną postać :). A z Koplika już na Boge, Theth i Okol... A to już wioski pod naszym celem, pod Maja Jezerce...

W związku z tym, że ja nie spałam pół nocy, Wiola w aucie natychmiast zasypia :D:D:D:D:D a ja sprawdzam cóż to za muzykę ma w aucie Darek. Jak go znam, to raczej polską :D. Ma ją tu na swoją zgubę. Trafił się Rubik z Tu es Petrus, wiec przechlapane. Wiola śpi snem sprawiedliwego, mimo, że ja zawodzę straszliwie. Darek może mi mówić: Zamknij się! I tak postawię na swoim i w końcu śpiewamy razem :D

W Lezhe przemieszczam się do tyłu, bo z przodu zasiądzie nasz guru, nasza wyrocznia, nasze alfa i omega :):):):) - franciszkanin, ojciec Włodek. Jest w Albanii od 10 lat, z czego większość spędzona w Prokletich. Zna świetnie tamtejszy dialekt, obyczaje. Całkiem niedawno był w okolicach Majki Jezerce z zamiarem zdobycia jej. Niestety nie miał mapy i nie wiedział, który to szczyt. Dla miejscowych już sama przełęcz, która prowadzi w stronę Majki - czyli Qafa e Pejes to już część Jezerców. Kiedy np. taka wycieczka z Tirany wdrapuje się na przełęcz, to już mówi, że była na Jezercach. [Wiecie co - chyba nie ma sensu klarować co i jak w topografii terenu, bo to już i Zawodowiec i Typ klarowali kilka razy. To co? Zakładamy, że wiemy co to Qafa e Terthores, Theth, Okol, Qafa e Pejes, Maja Ajlis?]. O. Włodek nie trafił na kogoś kompetentnego, kto by mu powiedział, który to ten właściwy szczyt, no i nie był w końcu na naszej Majce. Myślał, że piramidka Maja Ajlis, którą widać bez problemu to już Jezerce, a Majka jest w nieco innym miejscu i taka trochę rozjechana - potwornie oszukuje swoim wyglądem - ale o tem potem ;)

W planach mamy kawę u franciszkanów w Szkodrze. Niestety czas nas trochę zaczął ścigać - Albańczycy wracają do Włoch i Grecji, to i ruch na drodze się zrobił większy.

Dziękuję Niebu za nutellę
W Szkodrze zatrzymujemy sie tylko po to, żeby zrobić zakupy. Zakupy... hehe... Idziemy po wodę - niestety jest tylko gazowana. Tak, tak - ta o dźwięcznej nazwie "Glina". Nasi panowie mówią, że ile razy jadą do Polski i myślą o spotkaniu z drogówką, to muszą mieć pod ręką tę wodę ;)
W temacie wody już wiem, że tę kupioną wyleję przy pierwszej okazji i nabiorę sobie normalnej ;)
Wizyta w mięsnym - bleeeeeeeeeeeeee. Dziękuję Wioli, że ma w plecaku wiaderko greckiej nutelli. A ja mam jeszcze przezornie - kilka pasztetów made in Poland, bo jak nic musiałabym głodować przez najbliższe trzy dni. Kiełbacha paskuuuudna. Niby sucha. A wygląda tak straszliwie - brrrr. Kupujemy jeszcze ser owczy - kaszkawał - taki tutejszy, trochę ostry (to chyba to samo, co włoski caciocavallo).
Ale już z dwojga złego ten ser jakoś przeżyję :)
Z czasem bezczelnie zajrzę do plecaka o. Włodka i ucieszy mnie niesamowicie widok Marsów. Chyba o. Włodek wykupił wszystkie dostępne w Albanii :mrgreen: - ja się bardzo cieszę :D

Kupujemy jeszcze 30 bułek i gnamy do Koplika, gdzie:
1. spotykamy sie z ks. Artanem - tym, którego poznaliście już dzięki relacji Zawodowca;
2. poznajemy Agnieszkę, wolontariuszkę, która maluje fresk w tutejszym kościele. Agnieszka tez kocha góry i pójdzie z nami;
3. Zostawiamy nasze niepotrzebne nam w góry graty, bierzemy tylko niezbędne drobiazgi (sorrry ale znów ten tusz do rzęs niechcący zabrałam :):):) i pod sam szczyt wyniosłam :D;
4. Poznajemy Zawodowca :):):):) - to oczywiście żart. Minęliśmy się znowu, ale Agnieszka tak sugestywnie opowiada o tym, jaki Kamil jest, że wydaje się nam, że musimy go znać :D :D :D :D;
5. zmieniamy nasze osobowe auto na 4x4.

Skarb piratów i inne sprawy
Po Kamilu i jego chorwacko-bośniackim teamie zostaje dla nas skarb piratów - misternie wyrysowana mapa (dopisek po latach: Zawodowcu nie krzycz na nas... Agnieszka chciała ją koniecznie mieć... Ale nie wiem czy ma do dziś... A jednak byłaby to cenna sprawa na tym forum dla wszystkich potencjalnych zdobywców Majki...)
Auto mnie od razu wkurza :D, to w piątkę ledwo się mieścimy z naszymi bagażami. Bułki już mam na głowie. Plusem jest to, że siedzę z tyłu, w środku, więc na uroczej drodze do Theth będę się obijać o Wiolę i Agnieszkę :) :) :) :)

Jedziemy doliną Shkrelu - JAKI ASFALT RÓWNY!!! Nie możemy się powstrzymać z Wiolą - 5 lat temu to tu szutrówka była taka klasyczna. I jak daleko jedziemy tym asfaltem!!!!!!! O rrrrrrrany!

Od Agnieszki wiemy, że w czerwcu cały Shkrel tonie w morzu cudownie pachnącej lawendy (śliczny zasuszony bukiecik dostanę, kiedy będziemy wyjeżdżać).

Pogoda robi się fatalna. No i Darek zaczyna marudzić: a może nie jedźmy dalej... Po co tam pojedziemy? Tylko się zmęczymy. A zostańmy tutaj. Zrobimy se ognisko, upieczemy ziemniaczki. Będzie fajnie :):):);).
Jakoś przeżyjemy to marudzenie. Co chwilę pyta: A jak to się nazywa? JezIerce? I te JezIerce, to nas do ataku doprowadzą zaraz chyba :D :D :D Jednakże to on jest starym wyjadaczem na takich drogach, wiec pokornie znosimy wszelkie jego upierdliwości, kiedy prowadzi :):):).

Różne emocje drogowe

Nim zniknie zasięg w naszych telefonach, zdążymy odczytać smsa od Typa-pogodynki, że pogoda zapowiada się nam nie najlepsza... Powiedzmy sobie to otwarcie - ma padać aż do środy... A my akurat do środy planujemy włóczęgę... Hm... Pewnie nie można mieć wszystkiego. Chłopaki - i Typ i Zawodowiec - mieli dosłownie i w przenośni pod górkę już na starcie. My się wieziemy jak księżniczki - żadnych problemów póki co... ZA ŁAAAAAATWO by nam było ;) ale nie uprzedzajmy faktów ;)

Pierwszy postój na cudownej przełęczy Terthores. Coś pięknego... Jaka niesamowita panoramka! O rrrrrrrany. Po drodze jest jednak jeszcze trochę emocji - naprawiają drogę. A to się wiąże z mijankami na lusterka albo mniej, z cofaniem, wstrzymywaniem oddechu, kiedy kółko zdaje się wisieć nad przepaścią. Ja dalej siedzę w środku, więc jestem upośledzona w tych wszystkich doznaniach.. Co zwlecze, to nie uciecze... ;)

Dojeżdżamy do słynnego BUFE w Theth :) Chcemy coś zjeść, ale szefów gdzieś wywiało, więc zjeżdżamy dalej, w dół do Okol. Tu po rzeczce Darek podjeżdża pod... Kamil, Tomasz... wybaczcie, ale muszę - podjeżdża pod sam drogowskaz - ten ze strzałeczkami, że tu na Jezerce ;). A dla wszystkich wyjaśnienie, że nasze forumowe chłopaki trudziły się tu na własnych nóżkach... :oops:

Kiedy chłopaki naszej wyprawy wracają - jakieś 1,5 km - żeby zostawić auto u zaprzyjaźnionej gaździny, my przygotujemy coś do jedzenia. A właściwie to nie dzieje się to tak szybko, bo kiedy dojeżdżaliśmy do polanki pod drogowskazem, dołączyli do nas albańscy stróże prawa i - dla naszego bezpieczeństwa - spisali nasze dane. Żeby wiedzieć ile osób będą musieli szukać za trzy dni ;)

Nasi rodacy zastanawiają się czy mogą nas tu same zostawić, ale jakoś się nie boimy. Chichramy się, bo mamy niezłą obstawę - kiedy przygotowujemy kanapki, stróże prawa i jeszcze okoliczne chłopaki wyciągają się na trawie w pobliżu i oddają się obserwowaniu nas :).
Zaczyna padać deszcz...
Obrazek



Deszcze i żądza Majkowania ;)

Po powrocie Darka i o. Włodka szybko jemy i ciągniemy się na Qafę e Pejes. Milion dróżek - jakoś w górę każdy po swojemu. Jest trochę mrocznie - jak to podczas deszczu... Mamy wciąż cichą nadzieję, że prognozy pogody się nie sprawdzą... Wierzę też, że nie będzie zimno - wzięłam tylko krótkie spodenki, 3 koszulki i coś tam do spania. Zamiast kurtki mam jakąś leciutką pelerynę za 2 złotki ;) Jakoś cały czas, kiedy się pakowałam rano, miałam przed oczami relację Typa o potwornym upale z jakim się zmagali idąc tą drogą.

Zastanawiamy sie czy nie przeczekać do jutra pod cudowną wiszącą skałą [zdjęcie lepsze będzie z drogi powrotnej - teraz nawet aparat szkoda wyjmować]. W końcu przestaje padać i decydujemy się iść jednak do pasterzy. Darek, który wciąż marudzi o JezIercach znacznie nas wszystkich wyprzedza. Potem oczywiście mnie gna żądza Majkowania. Skrzydeł takich dostałam, że ech!!! Jak ja strasznie chcę już JĄ zobaczyć!!! Spotykamy się wszyscy pod krzyżem na Qafa e Pejes. O. Włodek był tu miesiąc temu - dzięki niemu wiemy, że nie warto schodzić do jeziorka z paskudną wodą - do pasterzy dojedziemy pnąc się dalej prawo skos, lekko w górę.
W ogóle to my trzy trzymamy się o. Włodka - niezmordowanie opowiada nam o tym, co mu tu dane było przeżyć w ciagu mionionych 10 lat. Skóra cierpnie, kiedy słyszymy o przejażdżce łódką z mafią, o tym jak mimowolnie czasem człowiek zostaje wciągnięty w czarne sprawy mrocznego świata...
No i są opowieści o tym, jak się która górka nazywa i jak się nazwę tłumaczy. O. Włodek ma chyba hopla na punkcie albańskiego i jego dialektów - tak mu to tłumaczenie logicznie wychodzi za każdym razem :).

ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazek


Przedrzemy się przez jakieś krzaczory i... i w dole zobaczymy naszą Ładną Dziurę - polankę niedaleko pasterzy, u których jest źródełko.To tutaj podstawa - trzymać się pasterzy, bo tylko oni wiedzą, gdzie jest woda. Wprawdzie my póki co nie czujemy czym jest upał, ale generalnie to jednak już wiemy czym jest :). Tutaj żródeło sączy się z wielkiego płata śniegu. Niesamowite... koniec sierpnia i tyle śniegu... Napisałam polanka, ale to tak niezupełnie jak może sobie wyobrażacie. Bo to właściwie śliczna zielona trwa w kotle strzelistych gór. Druga polanka - bez wody - jest troszkę dalej. Taki obszar na doskonałe boisko :)

Już wychodzą nam naprzeciw Afrim, jego ojciec, młodziutka żona i jej młodszy brat. Afrim pochodzi z Koplika - tu mieszkają w szałasie całe lato. Jesienią wrócą do miasta. Już snujemy dywagacje na temat ciężkiego losu kilkunastoletniej dziewczyny wydanej za 35-letniego faceta. Siedzi tu bidula na końcu świata. Ani poplotkować z koleżankami, ani wyżalić się komu na ciężki los...

O. Włodek i Darek wyręczają nas w całej konwersacji. Rozmawiają o Kamilu i jego towarzyszach drogi; o naszych planach. Wszyscy oglądają Kamilową mapkę. Dobrze trafiliśmy - Afrim to akurat dobrze zorientowany, która to Majka. Ja w dalszym ciągu pojęcia nie mam w którą stronę w ogóle mam patrzeć, żeby ją rozpoznać... Ale czuję się zwolniona z myślenia. Bo.. Pomyślę o tym jutro :D :D :D :D
Żonka Afrima dzierży w dłoni rozmówki - perfekcyjnie przygotowana na kolejne w tym roku spotkanie z turystami :)

ObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazek


Kocioł albański :)
W kotle jest ciekawie. Kiedy rozbijamy namioty, podchodzą do nas Afrimowe owce. Niesamowicie kiedy kilkaset zwierzaków skubie trawę obok ciebie - wiecie jakie fajne dźwięki??? :D :D :D :D Wieczorem żona Afrima wraz ze swoimi mężczyznami będzie je doić... Ciężka robota...

ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazek


Księża jeszcze odprawią Mszę po chmurką. W tym czasie upiorne meszki dadzą nam wszystkim straszliwie w kość. Nie widać tego dziadostwa, a tak żre to to potwornie, że się wściec można!!!!!!
We trzy ładujemy się w końcu do naszego namiotu. Panowie rozbijają obok swoje maleństwo. Z latarką czytam jeszcze raz relację Typa - na głos. O. Włodek ma już na tyle rozeznania w tych górach, że doskonale wie co czytam...

Długo nie umiem zasnąć... Jeju - to już jutro!!! Cieszę się jak dziecko ;) Chcemy wyruszyć koło siódmej... Nocnych emocji dostarczają nam psy - kiedy szczekają, huk w naszym kotle jest taki, jak w jakim straszliwym horrorze :) Echo odbija od skał dźwięki - rrrrany jak niesamowicie!!!
Ostatnio edytowano 28.12.2007 01:19 przez U-la, łącznie edytowano 1 raz
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 28.12.2007 00:31

Ale widoki!!!!!! :D:D:D

shtriga napisał(a):Jeju - to już jutro!!!

Pamiętam tego "jutrzejszego" smsa od Ciebie. Ale i tak z chęcią przeczytam i zobaczę jak to było dokładnie. :D

To już jutro? :wink: :D


Pozdrav
Jola
a to ja
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4755
Dołączył(a): 18.07.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) a to ja » 28.12.2007 01:02

... miałam się dziś WRESZCIE wyspać ...
:oczko_usmiech:
E, tam!
Wyśpię się następnym razem :oczko_usmiech: :lool: :oczko_usmiech:

... miałam też nie wzdychać i nie ochać ... ale tym razem jeszcze sobie achnę :lool:

Ach !
Pisz, Ula, pisz, choćby kosztem inszego pisania
I niech nadejdą chmury, a potem niech stanie się jasność w tej ciemności ...:oczko_usmiech: .

Pozdraviam i czekam spokojnie.
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 28.12.2007 01:08

Jolciu - zaczniemy nawet dziś :lol: :lol: :lol:

22 sierpnia 2006


Lecę, gnam, pędzę, frunę!
Są takie poranki, kiedy nie potrzebuję kawy do życia :D To był właśnie taki poranek! Słonko bardzo, bardzo powoli gdzieś tam puszczało oko do naszego kotła. Ochoczo ubralim się co kto miał - bo zimno jak sto bandytów - i w drogę. Ja jak ta owieczka. Każdy poza mną chce mieć relikwię pod tytułem: Kamilowa mapa skarbu piratów w ręku. Ja tylko co chwilę jestem nawracana ;) - nie tu, w lewo; nie tam, w prawo. Błagam, żeby mi tylko powiedzieli, gdzie ta górka. Oglądam Typowe fotki i próbuję szukać. Nie takie to proste... Ta smoczyca nieźle się ukryła. Lepszy ode mnie jest tylko Darek, który nikogo nie słucha, na nikogo nie patrzy i idzie na wyczucie. Banda indywidualistów ;) Żartuję oczywiście.

Trochę nas niepokoi gęstowie chmur siedzące w dolinie - widzimy wyraźnie, kiedy podchodzimy wyżej, ale myślimy, że to tylko tak z rana... Najważniejsze, że nie pada!!!

Po pół godzinie okazuje się, że mam dziurawą butelkę po Glinie - i już mam mokry plecak i... nie mam wody... Tzn. o. Włodek (jak wynikało z naszego prywatnego śledztwa) niesie chyba za nas wszystkich wszystko... Idzie mi się cudownie. Eee tam - idzie... Ja po prostu lecę, gnam, pędzę, frunę!!! Nie mam pojęcia co to wysiłek!


Kamień postanawia zabrać mnie na wycieczkę
W końcu szukamy przełęczy, z której będzie wyjście z naszego kotła - to to słynne miejsce, które uziemiło Typów... dzięki Tomkowi my wiemy, że na pewno jest, tylko musimy trafić w odpowiednie miejsce.

Jako, że czuję się najlepiej ze wszystkich no i jestem najlżejsza, mówię, że podskoczę na jedną z przełęczy i poszukam dalej drogi. Lecę, lecę, wiatr mnie niesie :D Wychodzę w dobrym miejscu - jestem pewna. Spoglądam w lewo - to chyba Ona.. Ale nie jestem pewna... Tak płaska??? Czekam 10, 15, 20 minut - moich towarzyszy nie ma. Mignął mi gdzieś w dole Darek, więc postanawiam zejść do niego. Już go nie widzę, ale staram się powolutku schodzić potwornie sypkim zboczem. Wreszcie wiem o czym Kamil mówił...

Dochodzę do wniosku, że to co robię jest głupie, bo przecież idę w niewłaściwą stronę. Ale skoro Darek tam był... To nie ufam swojej intuicji i schodzę... Oczywiście prawie cały czas systemem 4x4 :D

Chcę chwilę odpocząć. Widzę ogromny kamień - taki pół ze mnie wzdłuż, a wszerz - nooo ze trzy shtrigi :) - łapię sie go i... i ten ogromny kamień postanawia zabrać mnie na wycieczkę... Potworne uczucie. Ja zjeżdżam, a pcha mnie ten kamień. Dobrze, że plecak ochrania mi głowę. Nie umiem się zatrzymać!!! Kamień jest szybszy - przejeżdża mi po udzie lewej nogi. Za nim lecą następne. Jeju!!! Wpadam w panikę. Przychodzą mi do głowy wszystkie możliwe modlitwy. Chcę się tylko zatrzymać i żeby już te kamienie na mnie nie leciały!!!!!

W końcu hamuję wszystkim czym się da. Ręce poharatane. Nie czuję bólu, a nogi zdrapane wzdłuż i wszerz. Nie wiem czy to normalne, że człowiek w takich sytuacjach robi różne głupoty. Ja się wpatruję w dziurę w udzie, głęboką tak na 1,5 cm i myślę: kurcze czemu mi z tego krew nie leci? Chyba mam tyle tłuszczu :):):) To jednak tylko chwila. Tłuszcz jednak przepuszcza krew :D Po chwili wyglądam jak rzeźnik. Trzęsę się ze strachu i nie wiem co mam robić. I pewnie gdyby mnie ktoś wtedy zobaczył, to by odniósł wrażenie, że tak wygląda porzucony przez kwokę kurczak. W końcu opanowuję się i najpierw mówię półgłosem: czy ktoś mnie słyszy???? No umrzeć ze śmiechu dziś można :D:D:D:D:D:D:D:D Wtedy pomyślałam, że może mnie będą szukać jednak...


Czuję się jak spiderman ;)
Nie mam pojęcia ile czasu upłynęło - myślałam, że cała wieczność, kiedy z góry doleciało do mnie nawoływanie o. Włodka. Tak się strasznie ucieszyłam z widoku jego głowy, że od razu mi rozsądek wrócił!
Tzn. Chyba wrócił. Bo zaraz słyszę jak Wiola woła: nie wracaj tą sama drogą! Nie dasz rady!!! A ja od razu myślę: O nie! W dół już tym bardziej nie mam zamiaru spadać!

Czuję się jak spiderman :D przyklejam plecak do plecków i na czterech gnam do góry. Gnam!!!
Wyciągnięte już ręce Wioli i o. Włodka to chyba wręcz miażdżę :D Jeju jak się cieszę!!! Wróciłam do świata żywych!!!

O. Włodek twierdzi, że chyba jestem w szoku, bo nie płaczę, a wyglądam przerażająco. No ale czemu mam płakać skoro żyję!!!!! On sam opowiada, jak to się kiedyś wybrał w te strony od Valbony i o mało co życia na zlodowaciałych skałach nie stracił. Obiecał wtedy, że na zawsze zachowa zdrowy rozsądek. Ja też sobie obiecuję, że jeśli kiedykolwiek coś mi każe się zawahać w takiej sytuacji, to posłucham tego głosu...
Wygadam żałośnie i w związku z tym mamy postój na śniadanko. Ta moja dziura to jeszcze nic. Dopiero teraz widzę, jak mi paskudnie puchnie to lewe udo, gdzie przejechał głaz... Podchodzenie pod górę to pół biedy, ale schodzenie to jakiś koszmar... No i łokieć też jakoś nie bardzo :D :D :D :D

Ale wreszcie odwracam głowę i za plecami widzę JĄ... TAAAK MOJA MAJKA... To nie ona mnie zrzuciła :D - ona jest po przeciwnej stronie mojego upadku :D

W dowód uznania dla mojej głupoty dostaję dodatkowego Marsa :D Się wyrwałam... Przełęcze sprawdzać... Ale zawzięta jestem. Nie odpuszczę. Zaraz idziemy dalej...

ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazek
ObrazekObrazekObrazekObrazek


A to fotki drastyczne - zrobione po 2 dniach od upadku, ale jest już po 23.00 to może można ;) :D Specjalnie tak wkleiłam :D Jak widzicie goiło się prawie jak na psie czy kocie - przez kolejne 1,5 roku :D:D:D
[img=http://img247.imageshack.us/img247/9071/ranyzgk4.th.jpg]
[img=http://img180.imageshack.us/img180/5607/ranyz1tw4.th.jpg]
Ostatnio edytowano 28.12.2007 01:28 przez U-la, łącznie edytowano 3 razy
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 28.12.2007 01:10

Ooo! Jak kleiłam fotki to Dorotka przyszła!!! :lol: Idź spać!!! Ja już muszę odpuścić o tej porze przyjemnosci - teraz obowiązki :lol: :lol: :lol:

(Nie wspomnę już nawet, że na zlocie w Puszczy - W MAJU!!! - od Dorotki dostałam nagrodę za tę relację... Awansem :oops: :oops: :oops: :D
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 28.12.2007 01:28

shtriga napisał(a):Jolciu - zaczniemy nawet dziś :lol: :lol: :lol:

Ulcia - ale że dziś jest już jutro, więc wszystko się zgadza. :D

shtriga napisał(a):A to fotki drastyczne - zrobione po 2 dniach od upadku, ale jest już po 23.00 to może można :wink: :D

Foty to jeszcze nic, aczkolwiek też dla ludzi o mocnych nerwach. :) Opis jest jeszcze dużo bardziej drastyczny! Horror prawdziwy! :)
Ale można czytać spokojnie, bo przecież wróciłaś do świata żywych. :D:D:D

Pozdrav
Jola
Ostatnio edytowano 28.12.2007 01:35 przez Jolanta M, łącznie edytowano 1 raz
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 28.12.2007 01:33

Nooooo - ale ze mnie Hiczkok :wink: :D :lol: :lol:
Dobra - skończę ten dzień już jak słonko przyjdzie :D
Dobrej nocki! Jolcia - ale zaśniesz chyba, po tym horrorze... :lol: :lol:
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 28.12.2007 01:37

Zasnę, Hiczkoku, nema problema! :D:D:D
Tylko nie wiadomo, czy jakaś kruszyzna, że się tak fachowo wyrażę :wink::lol:, nie będzie mi się śniła. :)

Dobrej nocy Tobie również! :D
typ
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 933
Dołączył(a): 27.03.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) typ » 28.12.2007 02:08

Przebudziłem się na chwilę, żeby wyłączyć komputer, ale nie dane mi było pójść spać. "Podwójny krochmal" wrócił i dotarł do miejsc mi bliskich :-)
Przeczytałem, pooglądałem zdjęcia, porównałem ze swoimi i dopiero teraz mogę iśc spać.
Jednak co terenowy to terenowy. Dojechaliście aż pod tabliczkę? Musiało dużo mniej wody płynąć potokiem, albo to był prawdziwy 4x4 i brnął jak amfibia!
Wspomnienia wracają, przełęcz na której byliśmy kilka razy, pasterze (nie domyśliłbym się że to żona...) - rozmawialiśmy z nimi, częstowali nas mlekiem, ale niestety rozmowa była oczywiście tylko z użyciem rąk i kilku wyrazów albańskich na krzyż. No i wraca Maja.
Z tą nieco pochmurną pogodą podczas podejścia to chyba mieliście szczęście. My wypociliśmy parę ładnych litrów idąc w słońcu. Z tego co pamiętam mieliśmy po 4-5 litrów wody na łebka (a za pierwszym razem niosłem nawet 8 litrów), a i tak musieliśmy się ograniczać. Nie wiedzieliśmy wtedy o źródełku w dolince u pasterzy, na summitpost była tylko informacja że woda ponad Thethi - koło miejsca gdzie dojechałyście samochodem - jest ostatnią wodą na trasie. Więc nieśliśmy wszystko pod górę...
Fajnie, że mogłyście posłuchać opowiadań o. Włodka. Bardzo lubię takie historie, a w internecie tego nie znajdziemy :-)
Przekonałaś się na własnej skórze, że jest tam krucho. To prawda, od strony Thethi jest krucho, ale Kamil potwierdzi, że od drugiej strony (od Valbone i Czarnogóry) na ostatnim podejściu z przełęczy to jest dopiero syf! Wszystko na czym staniesz jedzie spod nóg. Dobrze, że się zatrzymałaś..... Ale rany i otarcia pokazują, że trochę pojechałaś....
No a teraz czekam na szczyt.


PS1. Fajnie, że mimo wszystko, mimo mojego ględzenia, reaktywowałaś "podwójny krochmal", brakuje mi relacji z gór, choć dopiero wczoraj z polskich gór wróciłem. A relacji z Albanii w szczególności.
PS2. A ta Agnieszka to ta, którą mieliśmy kiedyś zabrać ze sobą jesienią do Koplika?
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 28.12.2007 03:16

Jolanta Michno napisał(a):Pamiętam tego "jutrzejszego" smsa od Ciebie. Ale i tak z chęcią przeczytam i zobaczę jak to było dokładnie. :D

To o szczytowaniu było...
O tym, że...


Aaa...
U Hitchcocka było na początku trzęsienie ziemi, a potem napięcie rosło.
Ulcia, o ile Cię znam na pewno nie będziesz go wiernie naśladować i trzęsienie ziemi zrobisz na końcu opowieści. :wink: :lol:

Idę sprawdzić, czy na pewno zasnę, wcale nie przepraszając za gadanie prawie nie na temat. :lol::lol::lol:

Pozdrav
Jola
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 28.12.2007 07:41

Tomek - Twoje prośby przekazane. Może świąteczny czas je przyhamował trochę... :)
Co do potoku - tak, nie było głeboko - daliśmy radę. No i fakt - co 4x4 to 4x4... :D

Żeby się dogadać z żoną Afrima, to też tylko się uśmiechałyśmy. Ale miałyśy kilka babskich metod i płaszczyzn porozumienia - ale to później będzie - odnosząc się do czasu opowieści: "dziś po południu :) )

A co do podejścia - to do czasu wszystko nam sprzyjało... No mnie jak już widzicie - nie bardzo... Ale ja już mam takie szczęście... :roll: :D

Jolanta Michno napisał(a):Aaa...
U Hitchcocka było na początku trzęsienie ziemi, a potem napięcie rosło.
Ulcia, o ile Cię znam na pewno nie będziesz go wiernie naśladować i trzęsienie ziemi zrobisz na końcu opowieści. :wink: :lol:


Prorok jakiś czy cóś... :wink: :D :D :D

Jola... O tej porze to Ty miałaś już absolutne prawo do pisania o wszystkim :lol:

Praca wzywa - Danusia dziś chyba się nie załapie na szczytowanie (bo kto w ogóle się załapie... :D ), ale kto wie...

Dobrego dnia! :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 28.12.2007 07:42

Dobrze, że poszedłem spać :wink: przed pojawieniem się tego odcinka z upadkiem i horror przeczytałem dopiero teraz.
Az ciśnie się pytanie do Uli - czy wejście na Maję dalej jest w Twoimi planie :?:
U-la
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 2268
Dołączył(a): 10.11.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) U-la » 28.12.2007 07:46

Janusz - w planie wtedy czy w planie dziś? :lol: :lol: :lol:

Oczywiście, że taaak!!!! Żeby mnie jakaś tam poharatana noga (nawet jeśli moja :D ) miała zniechęcić do czegoś o czym marzyłam od roku???!!! :lol:

Mówią chciec, to móc... No cóóóóóóóóóż... Życie jednak bywa skomplikowane w swoich przejawach. :D
Janusz Bajcer
Moderator globalny
Avatar użytkownika
Posty: 108172
Dołączył(a): 10.09.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Janusz Bajcer » 28.12.2007 08:17

No tak zapomniałem :oops: że Ty twarda "bielska góralka" jesteś :lol:
Życzę więc udanego wejścia na Maję podobnie jak ten chłopak przy dobrej pogodzie i podziwiania przepięknych widoków :papa:

Obrazek
typ
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 933
Dołączył(a): 27.03.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) typ » 28.12.2007 09:53

Jesli dobrze rozpoznaje to na zdjęciu jest Darek B.
Myślę że informacja o pochodzeniu zdjęcia powinna być gdzieś pod zdjęciem. Więc załóżmy, że to jest właśnie ta informacja :-)

Przy okazji - bardzo fajne zdjęcia robi Darek...
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Nasze relacje z podróży

cron
Majka niejedno ma imię - BIHCROMNAL 2006 :) - strona 17
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone