Na następny dzień plan był już napięty. Jako kierownik tej wycieczki i fetyszysta wszelakich atlasów, przewodników i map wyznaczyłem trasę w głąb Istrii. Mieliśmy zobaczyć tą zieloną i górzystą część półwyspu. Oczywiście jak to na wczasach wstaliśmy późno i napawaliśmy się długo adriatyckim śniadaniem. Nie wiem jak to działa, ale te wszystkie specjały smakują tak wyjątkowo tylko tam. W domu do dzisiaj stoi wielki słój Ajvaru i nijak nie możemy go skończyć.
Jadąc na północ przez Vozilici pierwszy raz zobaczyliśmy elektrownię w Plominie, brutalne zderzenie piękna błękitnego fiordu i zielonych wzgórz z wielkim dymiącym kominem. No i szeroki pas ziemi zajęty pod linie wysokich napięć, które jakoś strasznie nisko wisiały nad drogą. A wyglądało to tak:
droga na Vozilici.
Pierwszy przystanek na zwiedzanie to Pican (włoska Pedena). Miasto oczywiście mieści się na wzgórzu, nad którym góruje 48 metrowa wieża dzwonnicy, trzecia co do wysokości na Istrii. Wejście niestety zamknięte na głucho. Do miasta wchodzi się przez bramę z XIV w.
Do kościoła z 1738 r. nie udało nam się wejść, nie było nawet kogo spytać o wstęp.
Naszą przechadzkę po Picanie możecie obejrzeć tu:
Uliczki w Picanie.
Przed bramą pomnik, podejrzewam że tutejszego biskupa Sebastiana Glavinića.
Zaskoczyła nas senność i pustka na uliczkach, pierwszy raz widzieliśmy też często później spotykane opuszczone domy, które jednak mają swój urok.
A tu Asia, jak próbuje chwycić klimat miejsca w wielu klatkach:
A to chyba najbardziej malownicza uliczka:
I cudne kolory:
I widok w stronę serca Istrii:
A tu smutne, ale zarazem piękne pozostałości domów:
W Pićanie pierwszy raz poczuliśmy klimat wnętrza Istrii. Ta akurat jej część to właściwie widoczne na powyższych panoramach puste pogórze, czasem tylko widać gdzieś małe skupiska starych domów. Przeważnie są one opuszczone, tak jak te w Pićanie. Chodząc po takich właśnie miasteczkach mieliśmy zupełnie inne odczucia niż w pięknych nadmorskich miastach tętniących turystycznym życiem. Najciekawsze jest to wrażenie, że oprócz zwykłych opuszczonych domów, gdzie pewnie młodzi nie chcieli dalej żyć na prowincji tak jak rodzice i dziadkowie, są tu też opuszczone domy możniejszych rodzin. Może nie ma ich dużo w Pićanie, ale w następnym miasteczku na naszej trasie - Gracisce, jest ich zdecydowanie więcej. Do tej pustki pewnie też przyczyniła się wojna, a swoje dodała też zmiana przynależności państwowej tych terenów. Poza tym z czego utrzymać się w takim pustkowiu?
Widok na Istrię i górującą Ućkę: