Odcinek 6 i ostatni: 14 sierpnia 2011 (niedziela) oraz 15 sierpnia (poniedziałek) - Wieczór z winkiem i powrót do Polski
Wieczór rozpoczynamy od poszukiwania jedzenia, czyli jakiejś miłej restauracji, w której zjemy ostatnią ostrzyhomską kolację. Kręcimy się w okolicach zamku i bazyliki, a właściwie u ich podnóża, czyli w miejscu wczorajszej nocnej sesji zdjęciowej:
Znajdujemy miłą restaurację. Jedzenie jest, tradycyjnie, przepyszne. Zamawiam cielęce medaliony z boczkiem zapiekane z mozzarellą i pomidorem, mniaaam
:
No to teraz na spacer, żeby to "spalić"
Czasami trzeba usiąść
:
chociaż bolą nie nogi, ale żołądek z przejedzenia. Należymy do osób, które zwykle jedzą niewiele, ale na Węgrzech trudno nam się powstrzymać
W okolicy naszego campingu od piątku trwa impreza, którą można śmiało nazwać Świętem Wina
Dwa poprzednie wieczory było tam strasznie tłoczno, więc odpuściliśmy sobie tę atrakcję, nie chcąc biesiadować w tłumie (i słuchać popisów muzycznych jakiegoś artysty
) Dzisiaj jednak (niedzielny wieczór!) jest dużo spokojniej, więc wchodzimy na teren "festynu". Nie wszystkie budki z winem i przekąskami są otwarte, ale nic nie szkodzi, przynajmniej nie trzeba się przeciskać między ludźmi ani walczyć o miejsce przy stoliku.
Zasada jest taka: podchodzisz do baru w centrum "festynu", dostajesz kieliszki i kupujesz talony na winko, które to bilety potem wymieniasz na pełne kieliszki przy jednej z budek
Lampka winka to 100 forintów, czyli jakieś 1,60 zł. Żyć, nie umierać, pić
A spróbować można w sumie kilkadziesiąt gatunków win, ale kto by na to miał zdrowie
My najpierw ostrożnie bierzemy po jednym talonie i wybieramy białe wino z mojego ulubionego szczepu muscat
A potem, już mniej ostrożnie
, jeszcze po dwa talony
:
Tym razem próbujemy innego białego wina (już nie pamiętam dokładnie co to było, ale na pewno półwytrawne), a potem czerwonego. Winko jest pyszne, a humory dopisują
:
(Widać, że tego dnia nieźle się przypiekłam na słońcu
)
Więcej próbować nie będziemy, kończymy "imprezę" i zmierzamy w stronę campingu... (W Bogacsu kiedyś bardziej poszaleliśmy na "degustacjach" w piwniczkach
Tym razem w porę przypominam sobie, że po winie zwykle następnego dnia boli mnie głowa
)
Ostatni wieczór w Ostrzyhomiu minął nam bardzo przyjemnie. Aż żal będzie jutro wyjeżdżać...
Dobrze, że poniedziałek wypada 15 sierpnia - możemy sobie jeszcze przedłużyć weekend, który dla nas i tak trwa od czwartku
Camping musimy opuścić do 15:00. Wykorzystujemy ten czas na maksa, korzystając z campingowego basenu
Potem jeszcze obiad zjedzony w restauracji przy campingu i ruszamy w drogę.
Trasa jest dosyć nudna i dobrze nam znana. Okazuje się, że znowu mieliśmy szczęście do pogody. Deszcz zaczyna padać dopiero w okolicach Čadcy. Mieliśmy prawie 5 dni słonecznej, upalnej pogody podczas tych małych wakacji.
To były dni prawdziwego lenistwa, wylegiwania się, pławienia w basenach oraz raczenia się węgierską kuchnią. Po powrocie, mimo zmęczenia podróżą, czułam, że naprawdę odpoczęłam
Dzięki za zainteresowanie moją mini relacją. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę mogła uzupełnić ten wątek o kolejne madziarskie bajdurzenia
Pozdrav
P.S. Danusiu, teraz czekam na Twój suplement