Nie wiem, czy ktoś tu zagląda
, ale korzystając z leniwej niedzieli, wrzucę kolejny odcinek.
Odcinek 3: 12 sierpnia 2011 (piątek) - Po słowackiej stronie Dunaju
Dzisiaj znowu jest gorąco, ale pochmurno. Decydujemy się spędzić ten dzień na słowackim kąpielisku termalnym w Štúrovie.
Musimy przejść przez most Marii Walerii:
z którego oczywiście roztacza się piękny widok na ostrzyhomską bazylikę:
Jesteśmy na Słowacji:
I już ze słowackiego brzegu - oczywiście z Bazyliką:
Zdjęcia trochę szare, bo po pierwsze: pogoda, po drugie: robione aparatem podwodnym
Tylko taki wzięliśmy na kąpielisko, żeby nie kusić losu, zostawiając lepszy sprzęt na brzegu, przy basenach. Ale chyba nie jest tak źle, jak na podwodny aparat
Mijamy centrum Sturova, czyli przechodzimy przez deptak z dwoma połączonymi fontannami:
Potem jeszcze niecały kilometr główną drogą i jesteśmy przed bramą
kąpieliska Vadaš:
Kupujemy całodzienne bilety wstępu (7 euro od osoby) i wchodzimy
Zajmujemy leżaki obok basenu ze sztuczną falą:
Właśnie zaczynają pracować turbiny, więc idziemy trochę poskakać
Potem opalanie (w tzw. międzyczasie wychodzi słonko
) i czytanie książek. Po jakimś czasie obowiązkowa przerwa w odpoczywaniu
na Bażanta
:
Teren kąpieliska jest spory. Znajduje się tu również camping (można rozbić namiot lub wynająć domek), staw z możliwością wypożyczenia rowerów wodnych:
oraz stadnina koni. Można również powędkować, pograć w mini golfa, ping-ponga czy siatkówkę plażową.
Pogoda dzisiaj dosyć kapryśna, słońce znowu chowa się za chmurami, a nawet zaczyna kropić deszcz. Na szczęście nadal jest ciepło (ale już nie gorąco!) Postanawiamy się schować w jednym z trzech basenów z gorącą wodą. Jak się okazuje, nie tylko my mieliśmy taki pomysł
Ludzi jest sporo, ale tragedii nie ma
:
Trochę szkoda, że zjeżdżalnie (toboganovy svet) są dodatkowo płatne. 4 euro (za cały dzień) to trochę dużo
Generalnie kąpielisko nam się podoba, ale bez rewelacji. Za 7 euro mogłoby być więcej basenów i atrakcji (tych wliczonych w cenę biletu).
Koło 15:00 idziemy na obiad do jednej z restauracji. Zamawiamy słowacką specjalność, czyli vyprážaný syr. Po 18:00 zaczynamy się zbierać "do domu". Wracamy tą samą drogą (innej do Esztergom nie ma
), zatrzymując się nad Dunajem:
Dzień kończymy w Restauracji Esztergom, w opustoszałym centrum Ostrzyhomia:
Pustki na ulicach dziwią nas dzisiaj jeszcze bardziej. Wszak to piątkowy wieczór!
Kolacja jest oczywiście przepyszna, a do tego jeszcze pięknie podana
:
Wracamy na częściowo uśpiony już camping. To był spokojny i bardzo miły dzień. Czuję, że tutaj naprawdę odpoczniemy. Jutro ciąg dalszy błogiego lenistwa