Atrakcji od groma przywiodło nas do Esztergoma
Tak jak już napisałam na pierwszej stronie połączonych relacji, wygląda na to, że jestem uzależniona od pisania
Mam nadzieję, że trochę lubicie czytać moje wypociny
, bo chciałabym odświeżyć nasze wspomnienia z pięciu sierpniowych dni spędzonych w pierwszej stolicy Węgier, czyli w Esztergom.
Zapraszam na relację z krótkiego węgierskiego wypadu, który (w przeciwieństwie do naszych chorwackich wakacji) był raczej wypoczynkowy i koncentrował się głównie na kąpieliskowych atrakcjach i degustowaniu madziarskich specjałów
Chociaż nie byłabym sobą, gdybym nie przemyciła trochę zwiedzania
Napiszę podobnie jak Wojtek w swojej nowej relacji - Zbyt wiele się tu dziać nie będzie...
Mam nadzieję, że w ten przewrotny sposób zachęcę Was do zaglądania w to miejsce
A zatem w drogę!
Odcinek 1: 11 sierpnia 2011 (czwartek) - Dlaczego tak tu pusto?
Wyruszamy w czwartek, 11 sierpnia, wcześnie rano, czyli o 6:30 (jak dla nas, w środku nocy
) Szczegółowego opisu trasy do Esztergom (czyli po polsku: do Ostrzyhomia) Wam oszczędzę, bo droga była strasznie nudna - najpierw Czeski Cieszyn, potem Čadca, przejazd słowacką autostradą i wreszcie przez Nitrę do Štúrova, gdzie wjeżdżamy na imponujący most:
będący mostem granicznym. Zaraz będziemy na Węgrzech:
Jest przed 13:00, nasza podróż się kończy, bo jej celem było miasto Esztergom leżące na prawym brzegu Dunaju, pierwsza stolica Węgier. Szukamy (trzeba uważać z używaniem tego czasownika po drugiej stronie rzeki
)
campingu Gran, na którym chcemy się zatrzymać. Jest dobrze oznakowany, więc po chwili dojeżdżamy na miejsce:
Teren jest spory i w większości zacieniony. Podoba nam się tu! Nasz największy entuzjazm budzi basen, do którego niebawem wskakujemy, jako że jest bardzo gorąco.
Camping (na razie) pustawy, a na basenie jesteśmy sami
:
Czujemy się jak Carringtonowie z "Dynastii"
W wodzie oraz na trawie (czytając książki) spędzamy kilka godzin, relaksując się po podróży. Potem i obiad i ruszamy zobaczyć miasto.
Wychodzimy na drogę prowadzącą wzdłuż Dunaju i widzimy pierwszą atrakcję turystyczną
:
Przechodzimy pod mostem
:
i kierujemy się do centrum Ostrzyhomia. Nad miastem góruje imponujących rozmiarów bazylika św. Wojciecha:
To największa i najważniejsza katedra katolicka na Węgrzech. Obecna klasycystyczna świątynia została wybudowana w latach 1822 - 1869 na miejscu XII-wiecznego kościoła. Jest to również najwyższy budynek Węgier.
Przechodzimy przez odnogę (starorzecze) Dunaju:
i docieramy do deptaku:
przy którym stoją piękne kamienice. Jest tu bardzo ładnie i... przeraźliwie pusto
Rzuca się w oczy, że miasto jest ciekawe i ma wiele zabytków, ale budynki wymagają remontu. Centrum Ostrzyhomia wygląda na miejsce zapomniane przez turystów (którzy koncentrują się głównie na zwiedzaniu bazyliki św. Wojciecha) i zaniedbane przez miejscowe władze. Strasznie tu pusto, tylko wiatr hula po ulicach. A szkoda, bo jest tu naprawdę pięknie:
Niedokończona i nieczynna fontanna:
Pięknie zdobione ławki:
Zazwyczaj lubimy miejsca spokojne, z dala od turystycznego ruchu. Jednak centrum miejscowości powinno być gwarne, w innym przypadku miasto zdaje się być martwe...
Idziemy poszukać "życia" gdzieś, gdzie spodziewamy się go znaleźć, czyli w okolice bazyliki.
Ale o tym w następnym odcinku, jeśli znajdą się zainteresowani