Madera - grudzień 2009

Wyjazd (wylot) bardzo spontaniczny. Decyzja podjęta w ciągu 1,5 godziny Dlaczego się opłaciło Bo takie wariactwa zawsze są fajne Zamiast minus - 15 czy - 10......plus 20 - 23 przez tydzień....i chociaż czasami deszcz i wiatr....to ciepły...i kwiaty kwitną, czyli wieczna wiosna, jak mawiają o Maderze. Na wstępie kilka fotek z maderyjskich gór i nizin.
I jeszcze jedno, wróciliśmy dzisiaj nad ranem. Skrzynka zasypana życzeniami, to bardzo miło z Waszej strony .
Wzajemnie, przesyłemy wszystkim najlepsze życzenia świąteczne, życzymy spokoju, odpoczynku i spełnienia marzeń.
Nata i Slapol












c.d.n. po Nowym Roku

slapol napisał(a): Bo takie wariactwa zawsze są fajne

I o to chodzi!!! Gratuluję wariactwa i ogromnie się cieszę, że się udało!!!

Będę czekać niecierpliwie na te grudniowe kwiatki, bo okropnie już jestem głodna wiosny

Radosnych Świąt!

A kto to ta dziwna bondynka ?

Zaznaczę swój ślad, ale poczytam pewnie dopiero po 15-20 stycznia 2010 roku

Grzecznie siadam w ławeczce i czekam na ciąg dalszy - Madera jedno z moich turystycznych marzeń sprzed lat - dotąd niezrealizowane. Więc "troszkę" zazdraszczam
Fajnie Slapolki poszaleliście
PozdraV

Naprawdę zazdrościmy fantazji .Super:-)

Dzięki.
Za 3 godzinki wyjeżdżamy do Wisły - Malinki na pierwsze poza domem Bożonarodzeniowe Święta. Kolacja wigilijna po góralsku i takie tam sprawy.
Szkoda, że ktoś zakosił śnieg z gór....no, ale do grudnia bez śniegu jesteśmy troszkę przyzwyczajeni...
Jeszcze raz pozdrawiamy.

U nas już po mrozach nie ma śladu Zrobiło się ciepło ... Ale to maderskie ciepło takie jakieś cieplejsze - tak że też czekam na ten ciąg dalszy po nowym roku ...

PS Tylko się nie utopcie w tej Wiśle

A co takiego

AndrzejJ. napisał(a):ta dziwna bondynka

chce od Mikołaja? (na jednym ze zdjęć).
Czyżby sprawdzała która godzina metodą ze starego kawału.

Piękny wypad.
gratuluję spontaniczności..

15 grudnia - wylot o 9.00 z Okęcia. Z Wrocka pociag do Wawy 0.08, na miejscu ok. 6.00, potem autobuso namber "175"....i przed śniadaniem grzejemy stresa przed lotem...pogoda niby stabilna...i takie tam...Już lecimy....po lewej Alpy, a w dolinach ca.1500 m.n.p.m. chmurki...



...ośnieżone tylko stoki narciarskie...



Ostatnia fotka znad kontynentu...mijamy Lizbonę i teraz huzia nad Atlantyk - jeszcze cirka 1000 km i ta fajna wyspa...

Ale nie ma tak łatwo, ta fajna wyspa jest nieosiągalna danego dnia...komunikat z kokpitu.." w związku z warunkami atmosferycznymi, uniemożliwiającymi bezpieczne lądowanie na Maderze zawracamy i będziemy lądować w Lizbonie za ca...ileś tam minut"...może i lepiej, bo pewnie widzieliście położenie lotniska maderyjskiego w relacji arkawroc

Zawracamy więc znad Atlantyku, zbliżamy sie do Lizbony....


...schodzimy do lądowania...a w dole Estadio Jose Alvelade XXI klubu Sporting Lizbona...



...no i jesteśmy na ziemi...aeroporto Lizbona...




...teraz zadbano, byśmy wypoczęli w hotelu przed dalszą podróżą...




....i po północy znowu startujemy w kierunku Madery...teraz pogoda ponoć luzik....chociaż kierowca - bobmbowca powiedział mniej - więcej tak..."proszę Państwa, startujemy w kierunku Madery, warunki pogodowe są tam trudne, podejdziemy JEDEN raz do lądowaniea, w przypadku niepowodzenia zawrócimy i wylądujemy ponownie w Lizbonie". Szerokiej drogi...czy jakoś tam....

Nie mogło mnie tu zabraknąc

Rrrrrrrrrrany!!!!!! Moja ukochana Lizbona!!! Najmilsza (dana mi póki co do zachwytów) stolica I moje ulubione lotnisko na którym rok temu zgubili nam namiot A w tym roku za to dali dobrze tam pospać na super metalowych siedziskach , bo Skyeurope do Bratysławy był spóźniony 5 godzin

Och ileż wspomnień Ale z Madery nie mam jeszcze żadnych, więc czekam, czekam, czekam!