Re: Macedonia
napisał(a) Franz » 15.01.2014 22:36
W poniedziałek rano robię to, co miałem zaplanowane na niedzielę i z jednodniowym opóźnieniem ruszam w drogę: Żylina, Ziar nad Hronom, nawet szukam objazdu krótkiego kawałka ekspresówki do Zvolenia, ale bezskutecznie. Potem Budapeszt – zaskoczeniem jest autostrada M0, którą po raz pierwszy objeżdżam stolicę Węgier dookoła. Na koniec nieporozumienie, przez które ląduję na autostradzie M5 – krótki odcinek nielegalnego przejazdu kończę na pierwszej możliwości zjazdu i odnajduję zwykłą „piątkę”. Przed granicą serbską jestem już tak wyczulony na symbol winietki, że ignoruję właściwy drogowskaz, żeby tylko ponownie nie wpaść na autostradę. Po chwili muszę zawrócić ze ślepej drogi, w którą się z tego powodu zapchałem i jednak skorzystać z autostrady; wtedy też zauważam, że winietka jest, ale dla większych od mojego pojazdów. Tiaa…
Przejazd przez granicę w Roszke szybki i bez problemów. Na pytanie, serbskiego celnika czy mam coś do oclenia, odpowiadam, że nic, bo przecież chyba nie podpada pod ten paragraf 18 butelek mineralni, ani 45 puszek piwa. Serbia wita mnie zachodem słońca. Na początku serbskiej autostrady migające kogutki blokują na nią wjazd – na szosie leży motocykl, opodal kształt ciała przykryty ciemnym kocem. A kilka dni wcześniej widziałem w TV motocyklistów protestujących przeciw określaniu ich jako dawców narządów. Ot, życie…
Policja kieruje ruch na Suboticę; na wlocie do miasta skręt na Novi Sad - lecę za Słoweńcem, w którymś momencie chłopcy radarowy wyłapują wóz jadący na przedzie, a Słoweniec i ja przemykamy dalej. Wreszcie drogowskaz na autoput, jedne bramki 330 dinarów, następne 240 – resztę wydają dokładnie. Tuż przed Belgradem zjeżdżam w boczną drogę i o jedenastej kładę się spać.
Budzik dzwoni o 5:15, więc Belgrad przejeżdżam o szóstej bez problemów, podziwiając autostradę, przy której są przystanki autobusowe, a blisko brzegu jeżdżą ludzie na rowerach. Na kolejne bramki wciąż jeszcze wystarczają dinary, które mi zostały po wyprawie do Turcji; tankuję trochę drożej, niż się spodziewałem, bo prawie po 120 za litr benzyny i wreszcie ląduję na granicy. Stawiają mi kolejny stempel w paszporcie, po raz pierwszy muszę okazać zieloną kartę i dowód rejestracyjny, po czym mogę wjechać.
Witaj, Macedonio!