Re: Macedonia
napisał(a) Franz » 25.08.2015 15:31
W trawie widać mizerny ślad wydeptanej ścieżki - z braku czegoś lepszego decyduję się nią ruszyć. Mizeria ścieżyny narasta, pozwala jednak na dotarcie do podnóża skał. Ostrożnie wkraczam na twarde pochyłości, kierując się do zamykającego horyzont wyraźnego nosa. Zaglądam za niego - niestety, dalszych możliwości marszu nie widać. Spoglądam za siebie - rodzajem bardzo stromej, trawiastej rampy, rozdzielającej skalne obrywy, dałoby się trochę wysokości zdobyć.
Kiedy rampa się kończy, udaje mi się przedostać na podobną biegnącą powyżej. Wyżej pojawiają się problemy skała staje dęba, a rosnące w zagłębieniach kolczaste krzaki sprawy nie ułatwiają. Już prawie podejmuję decyzję odwrotu, kiedy zauważam nową możliwość - trzeba się zgrabnie wspiąć na niezbyt wysoki, chociaż obły głaz, z którego powinno był łatwiej. Za chwyty służą pomarszczone mchy i wiotkie gałęzie, jednak kiedy jestem w połowie, mchy decydują się na oderwanie od głazu, co u mnie skutkuje natychmiastowym obsunięciem się. Rozpaczliwym odruchem łapię wyżej rosnącą kępkę trawy, która zatrzymuje na moment ślizg, a kiedy i ona zaczyna się od podłoża odrywać, gwałtowny wiatrak w wykonaniu obu nóg przynosi połowiczny efekt. O ile lewa stopa daremnie próbuje znaleźć oparcie, to prawa trafia na przyjaźnie nachylony, szorstki fragment - wypuszczam z ręki wyrwaną kępkę, wyrzucając ją maksymalnie w przód i... jest! To był naprawdę ostatni moment na to, by wreszcie złapać uczciwy, skalny chwyt. Podciągam resztę i ciała i staję na tym głazie. Obym tylko nie musiał za chwilę tędy wracać...
Ale - nie! Podchodzę już znacznie łatwiej w kierunku wąskiej przełączki, skąd widać w dole odwiedzony chwilę wcześniej monastyr.