napisał(a) Franz » 27.11.2023 18:24
Wyciągam swoje graty z bagażnika i zabierając się za robienie kawy, proponuję również reszcie towarzystwa. Jedynie jedna Maria wykazuje ochotę, natomiast zabawnie to wygląda, kiedy wsypuje sobie kawę do butelki po mineralce i po zalaniu wrzątkiem potrząsa, aby dobrze wymieszać. Z kolei z mojej propozycji piwa korzysta jeden Milosz, co zostaje uwiecznione na wspólnym zdjęciu, które sobie robimy. Dla odmiany drugi Milosz zaczyna sobie przyrządzać posiłek na kamiennym murku, więc przynoszę mu stolik, co ten przyjmuje z radością. Za chwilę wraca do mnie Milosz od piwa, skarżąc się, ze Maria mu prawie całe wypiła; nie ma problemu - wyciągam kolejne. Zaś kiedy zgłaszam ofertę jeszcze jednej kawy, ochoczo tym razem przyjmuje propozycję Milosz, stosując ten sam patent, co wcześniej jego Maria.
Zanim się rozjedziemy, zjawia się Macedończyk imieniem Slobodan i chwilę gawędzimy; z rozmowy zapamiętam, że zależnie od akcentu pisownia jego imienia może oznaczać wolnego człowieka - freeman, jak oznajmia. Po odjeździe mojego towarzystwa zagaduje mnie jeszcze pasterz szukający owiec, ale nie mogę pomóc, zaś kiedy chwilę później lokuję się przy czeszmie, żeby umyć głowę, widzę stado idące z innym pasterzem. Obmyty, odświeżony, zjeżdżam do wioski Rostusze, gdzie zostawiam wóz, by podejść do pobliskiego wodospadu.