Niedziela 3.08 Wyruszamy z Trpejcy rano. Zaplanowaliśmy krótki postój na parkingu przy Koritskim Ridzie.
Zjemy tam śniadanie, a dzieci będą mogły popatrzeć na jezioro bez potrzeby długiego wspinania się
na piechotę, jak my dwa dni wcześniej.
Ruszamy w kierunku Grecji. Pojedziemy przez Bitolę (tam zrobimy zakupy).
Chcemy też po drodze zobaczyć Meteory.
Droga przebiega sprawnie, na granicy nie ma korka.
Kilka kilometrów przed Kalmbaką zatrzymujemy się, żeby coś zjeść.
Pytam o menu. Nie ma. Ale pani nam doradzi i poleci. Dziwnie, ale może tak tu jest…
Zamawiam bezpiecznie kurczaka. Pani mówiła „steak”, a dostałem szaszłyka.
Może tak to się tu nazywa ?
Szaszłyk z kurczaka, mówiąc delikatnie, mocno rozczarowujący. Myślałem ,że będzie z piersi,
a był to po prostu poćwiartowany kurak nabity na patyk. Oczywiście z kośćmi.
(Kurczak w III gatunku, ćwiartowany razem z grzędą)
W smaku też nic specjalnego. Ogólnie biorąc pod uwagę cenę, jedzenie d… nie urwało.
Nie jest to tylko moje zdanie… Nie tylko kurczak był … hmmm … słaby.
Nic to, nie ma co się zrażać, jedziemy dalej.
Docieramy do Kalambaki późnym popołudniem, zaczynamy szukać noclegu.
Odwiedzamy kilka miejsc, ale ceny nie są zachęcające lub nie ma w jednym miejscu trzech pokoi.
Chcemy być blisko siebie. Jutro rano start i Meteory.
Poszukiwania hotelu kończymy znajdując nocleg na campingu.
Pokoje to nie Wersal, ale na jedną noc da się wytrzymać.
Jednak dla dzieci camping jest bombowy, bo…
Właściciel, starszy pan, jest bardzo miły i rozmowny. Mówi po angielsku,
ale ma też w zeszycie zapisane podstawowe zwroty w różnych językach.
Zostawiam mu małą pamiątkę z mojego zestawu.
Dziękuję bardzo – przeczytał. Całkiem nieźle mu to wyszło.