Ponieważ jak do tej pory znalazłem bardzo mało informacji w internecie na temat tego jak wygląda Chorwacja zimą, jakie atrakcje oferuje, co można robić, jak to wszystko wygląda to postanowiłem przywitać się z Wami tym postem i krótką relacją z naszej lutowej podróży na Istrię. Choć pewnie niewiele osób zdecyduje się na taki wyjazd to przynajmniej będzie to ciekawa odmiana od opisów letnio-jesiennych wypadów.
Dlaczego Chorwacja zimą?
W zeszłym roku, w styczniu, byliśmy z dzieciakami nad Bałtykiem. Dla kogoś kto mieszka w jednym z najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce, wyjazd nad morze okazał się błogosławieństwem, gdy chodzi o jakość powietrza. Dodatkowo, z uwagi na kontuzję kolana, nie mogę uprawiać narciarstwa zjazdowego, więc niestety, zima straciła dla mnie urok. Lubię za to palmy, ciepełko i morze. Doszliśmy do wniosku, że ostatnio nad polskie morze jechaliśmy jakieś 10 godzin, tłukąc się czasami po drogach powiatowych, więc czy 2 godziny robią różnicę, tym bardziej, że praktycznie spod domu, aż nad Adriatyk jedziemy autostradą?
Mieliśmy też doświadczenia w zwiedzaniu Chorwacji w niestandardowych terminach (np. weekend majowy, przełom maja-czerwca) i lubimy Chorwację bez tłumów.
Wsiedliśmy więc w poniedziałkowy poranek w naszego wysłużonego Mundka i obraliśmy azymut na Porec.
Dlaczego Porec?
O wyborze Poreca zdecydował fakt, że jest stosunkowo blisko Katowic A także to, że spacerować można kilometrami wzdłuż plaży w Lanterna oraz parkach Zelenej i Plavej Laguny. Klimatyczne stare miasto dopełnia dzieła. Mieliśmy dobre wspomnienia sprzed kilku lat, gdy w czerwcu goniliśmy tam za wiewiórkami, a Porec był, zaraz po wojnie jugosłowiańskiej, pierwszym moim kontaktem z Chorwacją, jeszcze za moich nastoletnich czasów. Znalazłem też w miarę fajny apartament dwupokojowy - idealny dla dwójki dzieci z rodzicami, jakieś 800 m od morza/starego miasta. Po drugie, nie jest to tylko miejscowość turystyczna, ale żyją tam ludzie, więc mogliśmy liczyć na otwartego Konzuma, Lidla i jakieś restauracje całoroczne. Spośród niewielu obiektów przyjmujących turystów wybraliśmy Guesthouse Casa Nova, prowadzony przez niemiecko-chorwacką parę - było ogrzewanie, a to dosyć ważne, bo jednak wieczory były chłodne - uważam, że ocena na bookingu przesadzona, ale nic więcej nam nie było potrzeba.
Czego się spodziewałem?
Słońca, palm, temperatury w okolicach +10 stopni Celsjusza, świeżych ryb i owoców morza, świeżego powietrza i braku turystów.
Dostałem to
Relacja właściwa
Podróż upłynęła spokojnie, w Austrii pojawił się śnieg, na Słowenii było go jeszcze więcej, do tego stopnia, że na jakieś 50 kilometrów od wybrzeża wokół drogi było odgarnięte śniegu wysokiego na kilka metrów. Temperatura wynosiła -2C. Moja małżonka zaczęła wątpić w moje bajania o słońcu, palmach i temperaturze na plusie. Dwa tunele dalej (pierwszy w okolicach miejscowości Kastelec) temperatura raptownie podskoczyła, a gdy wyłonił się nam pierwszy jadrański pejzaż, komputer pokładowy pokazywał +8C.
Z wieloma przystankami dotarliśmy na miejsce w 12 godzin, jadąc co do zasady przepisowo, był już wieczór, więc szybka wizyta w Konzumie po oliwki, dalmatyński prsut i Ożujsko, zahaczenie o piekarnię gdzie dorwałem świeże bułeczki na kolację i śniadanie i tak zakończyliśmy dzień.
A następnego dnia...
Słoneczko...
Palmy
Aperol Spritz na promenadzie w kilkunastostopniowym ciepełku
Chociaż pogoda była piękna i nawet mieliśmy epizod kawki na balkonie w samych pidżamkach to w miejscach nieosłoniętych od wiatru dokuczał silny wiatr bora, jednakże to nie mogło zepsuć naszego wyjazdu.
Niestety z uwagi na mały forumowy staż nie mogę dodać linków do zdjęć - dodaję tylko kilka zoptymalizowanych do rozmiarów forumowych.
Kilka spostrzeżeń i rad praktycznych.
Knajpy prawie wszystkie w Porecu pozamykane. To samo w Rovinju, Novigradzie - otwarte restauracje można policzyć na palcach jednej ręki. Natomiast w Trieście (Włochy) i Piranie - na odwrót - wszystko otwarte. W Chorwacji brak ludzi, turystów - w Trieście i Piranie dość dużo ludzi (pewnie dlatego, że Słowenia ma bardzo wąski pas wybrzeża i wszyscy jeżdżą w te same miejsca. Jeżeli chodzi o Porec to stołowaliśmy się w barze Epoca (drinki, kawa, lody, pizza), restauracjach Sv. Nikola i Divino, ale niestety uważamy, że drogo i przerost formy nad treścią. Najlepsze jedzonko - Stara Konoba w Fazanie, wcinaliśmy lignije na słoneczku aż uszy się trzęsły, a dzieciaki ogarniały riżot z gamberi i palaczinki. Najlepsze i najtańsze jedzenie - nie wiem jak w sezonie, ale poza sezonem, jeżeli chcecie zjeść coś naprawdę dobrego, polecam Fazane i Starą Konobę tuż przy porcie.
Zwiedzanie bez tłumów turystów jest fantastyczne, można wszystko obejrzeć, jest czas żeby zejść do morza i szukać morskich żyjątek i muszelek (my trafiliśmy na całą masę przegrzebków, niektóre jeszcze w muszlach, muszelek itp). Powietrze świeże, morskie, przyjemne.
Pogodę trafiliśmy świetną, praktycznie bezdeszczowo - naprawdę jeden dzień z zachmurzeniem. Gdyby nie wiatr (ale to jemu zawdzięczaliśmy pogodę) to byłoby już naprawdę super. Najwyższą zanotowaną temperaturą było 15C na plusie.
W Piranie polecam akwarium, małe, ale dzieciakom się spodoba.
Byliśmy też w Trieście, ale albo to na pół przemysłowe miasto, poza świetnym obiadem, gdzie w gratisie dostaliśmy praktycznie pół litra lokalnych likierów (Limoncello, Melon, Pistacja - ten ostatni, bomba!) i Placem Zjednoczenia Włoch i przyległościami, niestety mnie nie zachwyciło.
Jakbyście mieli jakieś pytania to walcie śmiało