Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Lukovo Šugarje i okolice - relaksowy wypadzik

W Chorwacji jest mnóstwo wartych zobaczenia miejsc. Zwiedzanie lub wypoczynek, albo i jedno, i drugie? Byłeś gdzieś lub chcesz się dowiedzieć czegoś od innych? To właśnie tutaj możesz to zrobić.
[Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005
Lukovo Šugarje i okolice - relaksowy wypadzik

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 20.08.2005 02:17

Wróciłem niecałe 24 godziny temu, czas na relację na gorąco.
Po albańsko-kosowskiej ekstremie przyszedł czas na coś spokojniejszego :) Przed wyjazdem zapowiedziałem się przez telefon zaprzyjaźnionym gazdom na kampie w Lukovo Šugarje koło Karlobagu. Zapakowaliśmy się z moją Panią w wierną skodzinkę i ruszyliśmy na południe. Najpierw do Komarna jak poprzednio, tylko przez polsko-czeską granicę w Bukowcu zamiast w Cieszynie żeby uniknąć wykopków na krótkim czeskim kawałku. Odcinek specjalny przed Vrablami też przejechałem na spokojnie żeby towarzyszka nie protestowała. Z Komarna tym razem przez Gyor i Szombathely, krótki kawałek Słowenii (tańsza wacha - a co, sknerus zawsze ze mnie wylezie), na autocestę za Varaždinem w Novi Marof do Karlobagu, dalej na starą drogę i spanie na kampie przed Plitvicami. Brrrr jak zimno tam było w nocy. Nie dość że kobieta mi wymarzła w drodze, bo jak nie jadę z zimnym nawiewem to mnie od razu muli, to tam wpadła z deszczu pod rynnę... Rano ruszyliśmy przez Gospić, spadliśmy moimi ulubionymi widokowymi serpentynkami z ponad 900 m na Karlobag (już któryś raz, ale nieustannie kocham tą drogę) i mały kawałek Jadranką w lewo na nasz kamp "Žalo". Jasenka i Joso się ucieszyli że Anuška (Agnieszka) i Pegula szczęśliwie dojechali.

Dlaczego Pegula? Bo na ich kampie zawsze musiałem coś odwalić. Po chorwacku to coś pośredniego między "pechowiec" i "ryzykant". Pierwszego dnia pierwszego pobytu (4 lata temu) wlazłem na jeżowca, Jasenka jako zawodowa pielęgniarka wyciągała mi igłą ponad 20 kolców ze stopy, uprzednio dawszy mi 2 lufy rakiji na znieczulenie. Parę dni później popłynęliśmy z moją Panią wpław na wysepkę z latarnią morską jakieś 500 m od brzegu. Przeszło bez echa, nikt nie zauważył. Następnego dnia pożyczyliśmy od kogoś na kampie ponton i popłynęliśmy jeszcze raz żeby cyknąć parę fotek. Joso, brat Jasenki (nie mylić z jej mężem, też Joso) narobił alarmu i wysłał po nas Araba w jego wypasionej motorówie, ale ja twardo odmówiłem zabrania na pokład, chociaż z powrotem ciężko się wiosłowało pod prąd. Twardym trza być, nie mientkim. Chociaż Ag ciągle mi nie może mi wybaczyć że nie dałem jej porwać do haremu. A jedną żonę już miał skubaniec, Włoszkę która zawsze chodziła szczelnie okutana. Tylko na motorówie daleko od brzegu pozwalał jej się rozebrać do bikini. Ag wyskoczyła wcześniej i dopłynęła wpław, ja dowiosłowałem i czekał już na mnie opierdol od Joso, ze jest brza struja (szybki prąd), który zresztą odczułem własnowioślnie, że morza nie można lekceważyć itp. Wtedy sobie myślałem że co tam jakieś pół kilosa wpław czy pontonem na spokojnym morzu.

Rok później, w dniu naszego drugiego przyjazdu, chłopak wieczorem wypłynął "na chwilę" pontonem na równie spokojne morze. W nocy rozpętała się wichura. Pocieszaliśmy jego przyjaciół, Polaków zresztą (on sam był pół Polakiem, pół Francuzem) i jego francuską dziewczynę, że na pewno usnął na pontonie, że wyniosło go gdzieś na wybrzeże i wróci wzdłuż Jadranki, w najgorszym razie wyrzuciło go na Pag. Rano zaczęli go szukać nurkowie i helikopter.

Po dwóch dniach na wybrzeżu Pagu znaleźli rozwalony ponton. Ciała nie znaleziono do tej pory.

Tym razem pogodę mieliśmy w kratkę a temperaturę wody "bałtycką". Ale i tak pływało się wspaniale, w końcu pomaga sama świadomość że to Jadran. Średnia pogoda sprzyjała wycieczkom. Odwiedziliśmy Pag (pojechaliśmy do miasteczka Pag i Novalii), byliśmy w Jablancu, skąd przeszliśmy nadmorską ścieżką do zatoczki Zavratnica (z jeszcze zimniejszą wodą niż u nas na kampie - 15 zwierzaków od łebka, bo to park narodowy) i po raz drugi powłóczyliśmy się po Zadarze. Wybraliśmy się też w góry Velebitu - na wysokości Jablanca skręt na przełęcz Veliki Alan. Najpierw kawałek wąskiego asfaltu, potem coraz gorszy szutr, taki prawie albański. No właśnie, do tego momentu mi czegoś brakowało na tym wyjeździe. Dalej kawałek asfaltem i znowu szutrem ale już dobrym do schroniska Zavižan (ok. 1600 m) i Velebitskiego Ogrodu Botanicznego, a właściwie rezerwatu roślinności. Ładne miejsce, Ag pstryknęła parę fotek roślinek, byłoby fajnie gdyby nie pi... jak w Kieleckiem i nie zacinała paskudna mżawa. Browar Ličanka w Donje Pazarište był zamknięty z powodu święta (15 sierpnia), więc postanowiłem wpaść tam znowu w drodze do domu by zakupić większą ilość Velebitskog piva, mojego osobistego przeboju tego wyjazdu. Karlovacko, które też lubię, przy nim wysiada, nie mówiąc już o Ožujskim. Z innych spróbowanych nowości polecam też portera Tomislav. W międzyczasie na kampie odbyły się drugie urodziny Frana, wnuczka Jasenki i Josa, zjechała się cała rodzina. Zostaliśmy poczęstowani pysznym pršutem, janjetiną i ciastem.

W końcu udało nam się spotkać z Paszczakami, znanymi z Forum. Owa niezwykle sympatyczna rodzinka kończyła właśnie dłuuuuugi objazd BiH, CG, AL i HR. Próbowaliśmy się już wcześniej ustawić w Albanii ale było nam nie po drodze. Teraz wreszcie dojechali do nas na kamp prosto z Hvaru i zostali na 2 noce. Przy rakiji i winie wspominaliśmy wrażenia z Albanii, chociaż pod koniec języki nam się już mocno plątały a morskie i górskie opowieści stawały się lekko niezborne. Paszczaki wyruszyły dzień przed nami i przez Triest, Ljubljanę, Alpy Julijskie i Austrię wróciły do Krakowa.

My ruszyliśmy następnego dnia dopiero przed 10 rano (trzeba się było pożegnać z Jasenką, Joso i Jadranem) i wczoraj przed 4 byliśmy w domu.

Tym razem dawaliśmy chorwacką autocestą od Perušića do Čakovca. Zjedliśmy kolację w przydrożnej hotelowej knajpce Roger's Pub w Hurbanovie, miasteczku Złotego Bażanta, tuż za węgierską granicą. Czas oczekiwania na jedzenie mimo jego prostoty w przygotowaniu (vypraženy syr z mikrofali z frytkami od McCaina) dał nam do myślenia że oni chyba nie lubią Polaków i specjalnie się tak grzebali, bo wszyscy co przyszli po nas dostali żarcie dużo przed nami. Mój słowacki odcinek specjalny Zlate Moravce - Vel'ke Uherce tym razem rozkopany, progi na zdartym asfalcie, szczególnie przyjemne po ciemku. Czeski kawałek z Jablunkova do Cieszyna już wyremontowany - jechaliśmy w nocy, ale nawet w dzień chyba już nie powinno być korków. Za to tym razem poputałem drogę i niepotrzebnie pojechałem na Bielsko. Całe szczęście że była noc i zero ruchu. Nikomu nie życzę jazdy w dzień rozkopanym i zakorkowanym odcinkiem Cieszyn-Bielsko.

Serdecznie pozdrawiamy całą rodzinkę Paszczaków :)
krakuscity
Koneser
Avatar użytkownika
Posty: 7920
Dołączył(a): 11.08.2003

Nieprzeczytany postnapisał(a) krakuscity » 20.08.2005 08:43

Ciekawy opisik i nie w odcinkach :lol: . Chyba Ci się godziny poprzestawiały - masz zdrowie pisać o 3 w nocy.

Pozdrawiam
Jolanta M
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4523
Dołączył(a): 02.12.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) Jolanta M » 20.08.2005 08:55

zawodowiec napisał(a): Ag ...

Zawodowiec, doista, ti si Prawdziwy Alchemik. :wink: :lol:

W związku z tym przypomniało mi się jedno śmieszne zdarzenie.
Dwa lata temu, kiedy byliśmy w Chorwacji, pojechaliśmy na wycieczkę do Plitvic. Po drodze zatrzymaliśmy się w jakimś zajeździe, żeby coś zjeść. Obieramy kurs na jakiś ładny stolik na świeżym powietrzu, aż tu naraz słyszymy "Piiiiiiiter!!!". Któż to woła? Patrzymy, a to... nasi "znajomi" Filipińczycy wołają imię naszego syna. Oni też właśnie obrali ów stolik. Witamy się jak starzy znajomi. Spotkać się w Chorwacji, to nie byle co. Właśnie parę dni temu jechaliśmy razem z nimi w jednym przedziale pociągu z Wiednia do Rijeki. Dość długi kawałek drogi, aby usiłować porozmawiać i się zapamiętać. Więc teraz radość, gadu, gadu, pamiątkowe zdjęcia, wymiana adresów majlowych itd.

Ale dlaczego piszę o tym TU? 8O

Otóż...
Pani Filipinka miała na imię... Au. :wink: :lol:

Pozdrav
Jola
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 20.08.2005 12:22

:D
Ag też jest alchemiczka z zawodu i do tego vjestica :D

krakuscity napisał(a):Chyba Ci się godziny poprzestawiały - masz zdrowie pisać o 3 w nocy.

Po powrocie poszedłem spać o 5 to mi sie przestawiło i jeszcze nie wróciłem do normalnego trybu :)

pzdr
PASZCZAKI
Odkrywca
Posty: 63
Dołączył(a): 19.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) PASZCZAKI » 20.08.2005 16:40

...jeszcze nie wróciłem do normalnego trybu :)

pzdr[/quote]
Choć znam Zawodowca kilkadziesiąt godzin, to nie wierzę, że ma "normalny" tryb - używa Skody jak terenówki, w czasie naszego spotkania pojechał w te góry w haję i wiatr, pewnie wjechał do ogrodu botanicznego na sam trotuar kołami, choćby tam trotuaru nie było, bo wjedzie wszędzie mając borę za kumpla.
Ale alchemikiem jest na pewno - ta rakija musiała być alchemizowana!
Dzięki przy okazji za poczęstunek i zbawienny kawałek sera!
Pozdrawiam
PASZCZAKI
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 02.09.2005 18:24

Paszczaki ciągle próbują pokonać albo obejść system, w międzyczasie przypomnę nasze spotkanie.

Obrazek

I jeszcze parę kiczowatych fotek z kampu...

Obrazek

Obrazek

A tutaj słoneczko się chowa za horyzont, a Słoneczka za mnie :)

Obrazek
Ostatnio edytowano 03.09.2005 23:31 przez zawodowiec, łącznie edytowano 1 raz
wiolak3
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 808
Dołączył(a): 28.04.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) wiolak3 » 03.09.2005 08:31

Jak miło! To wreszcie widać naszych ulubieńców w całości!!! Zawodowcy i Paszczaki :-)!!!
Co to kiczowatości zachodowej, to zdaje się mamy podobne zdanie :-). Tez tak mówię o takich fotkach i tez ich mam stosy, ale trza przyznać, że na żywo to jest to jednak śliczne...

P.S.
a co to ??? klisza się zerwała???hihihi

NIe jestem pewna, ale Paszczków system trfiło jak sie chciałyśmy na cafe z nimi umówić, jeeeeeeej . To niech jakoś powiedzą, że nie chcą..... :wink: ojeeeej.....
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 03.09.2005 11:41

wiolak3 napisał(a):a co to ??? klisza się zerwała???hihihi

Sie rrrrrobi...

Obrazek

całe moje niechlujstwo wyszło jak na dłoni :lol:
PASZCZAKI
Odkrywca
Posty: 63
Dołączył(a): 19.06.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) PASZCZAKI » 05.09.2005 20:50

[
NIe jestem pewna, ale Paszczków system trfiło jak sie chciałyśmy na cafe z nimi umówić, jeeeeeeej . To niech jakoś powiedzą, że nie chcą..... :wink: ojeeeej.....[/quote]

Wiedziałem, że się poobrażają! :( Niesprawiedliwe siakieś! A my tu po nocach walczymy z "Bilem Wingrozą" ! Ale dość prywaty, to ma być o wakacjach - Wiola -przybywaj do grodu Smoka!
A nasz spot okrasimy fotkami i relacją na forum.
Paszczaki
mamrotek
Croentuzjasta
Avatar użytkownika
Posty: 196
Dołączył(a): 03.08.2004

Nieprzeczytany postnapisał(a) mamrotek » 06.09.2005 10:31

[/quote]
Rano ruszyliśmy przez Gospić, spadliśmy moimi ulubionymi widokowymi serpentynkami z ponad 900 m na Karlobag (już któryś raz, ale nieustannie kocham tą drogę)
:) [/quote]

te serpentynki polubiłem zjeżdżając z nich rowerkiem, niestety trwało to aż 40 minut, więc mania szybkości mnie nie ogarnęła, gdyż wredna Bora wieje zawsze w twarz, czy podjeżdżasz, czy też zjeżdżasz

A należy pamiętać że cena za Zavratnicę to także zapłata za atrakcje związane z zatopionym w niej promem... a właściwie resztkami wraku promu

A skąd masz taką dokładną mapę Velebitu? a może to wrodzona orientacja harcerza? bo ja byłem 2 latka temu w Velebicie i wiele przeoczyłem....
zawodowiec
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 3461
Dołączył(a): 17.01.2005

Nieprzeczytany postnapisał(a) zawodowiec » 06.09.2005 11:17

Szkoda że nie wiedziałem o tym wraku - na jakiej głębokości leży i w której części zatoczki?
Mapę mam "Wybrzeże Dalmatyńskie" 1:150000 freytag&berndt (czerwono-zielona okładka).
A rower? dobry pomysł! i w górę i w dół :D tylko by go zabrać trzeba...
pzdr

Powrót do Regiony i miejscowości turystyczne

cron
Lukovo Šugarje i okolice - relaksowy wypadzik
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone