DZIEŃ 5
19.08.2019 poniedziałek – Błogo i pysznie - Vela StinivaPo krótkiej debacie przy śniadaniu zapada decyzja, że dziś odwiedzimy Wielką Stinivę (Vela Stiniva). Plażowanie w sąsiedniej Małej Stinivie należało w zeszłym roku do naszych ulubionych, a sama Mala Stiniva po pierwszym razie była w naszym Top 3. Tym razem postanowiliśmy dać szansę jej większej sąsiadce, chociaż wiedziałam, że zdania na forum są podzielone. Nie będę oszukiwać, ostatecznie przekonała mnie kwestia jedzenia, szczególnie po zdjęciach zamieszczonych tu przez Habanero.
Zdjęcia z połowy dzisiejszego dnia będą zupełnie do niczego, bo nie zauważyłam, że miałam przybrudzony obiektyw w telefonie
No to jazda. Najpierw w okolicach Jelsy jeszcze szerokim odcinkiem drogi 116.
A od Poljicy już naszą ulubioną wąską drogą.
Jadąc od Jelsy, najpierw mija się skręt w lewo na Małą Stinivę, a kawałek dalej , za kościółkiem, do naszego dzisiejszego celu.
Tu już lokalna droga do samej plaży w zatoce, gdzie znajduje się spory parking. Udaje nam się zaparkować bez problemu, chociaż samochodów sporo. Dla poszukujących ciszy i spokoju - nie jest to plaża odludna ze względu na kilka domów z apartamentami oraz dwie restauracje na samej plaży. Szczególnie jedna z nich, Šer Zane jest popularna.
Po prawdzie, ten odcinek też nie będzie fascynujący i w sumie dość podobny do poprzedniego – sprowadza się do plażowania i jedzenia
No to kilka ujęć z plaży
Akurat trafiliśmy na czas, kiedy ludzi było sporo, ale w porze obiadowej większość z nich zmyła się do apartamentów na jedzenie, część w ogóle się zmyła, więc ta rotacja nie sprawiała, że mimo wszystko nie czuliśmy się jak w warszawskim metrze w godzinach szczytu.
- W porze obiadowej zostają tylko ręczniki
W zatoczce, poza restauracjami, stoi też niewielki kościółek.
Są tak naprawdę dwie plaże, jedna tuż przy restauracjach – świetna dla dzieci bo w dużej części płytka i druga nieco dalej, za kościółkiem, bliżej skał. Ta ma „wyjście bezpośrednio na morze”.
Jeśli chodzi o restauracje, to mam wrażenie, że ta z drewnianym dachem nad częścią zewnętrzną (nawet nie sprawdziłam, czy jest jakieś wnętrze), jest jakby mniej oblegana. Ludzie siedzą tam głównie na piwku.
Naszym hitem okazuje się Šer Zane.
Zaczynamy oczywiście od kawy
A dziewczyny szaleją...
Jakiś czas później mamy ochotę coś przekąsić, chociaż nie przymieramy jeszcze głodem
Bierzemy więc tylko genialną zupę rybną, pizzę i porcję kalmarków, jak się okazuje, kalmary tutaj były najtańszymi na Hvarze, jakie jedliśmy. Rachunek byłby całkiem znośny, ale oczywiście podbijają go mocno napoje
Reszta popołudnia, po naprawdę pysznym posiłku, upływa na błogim lenistwie i korzystaniu w najlepszych walorów Hvaru. Coś czuję, że jeszcze tu wrócimy…
Żeby nie przeginać z nic nie robieniem, popołudniowe obejście okolicy - zatoka zdecydowanie lepiej wygląda w popołudniowym świetle (i z czystą optyką telefonu)
- To ta druga plaża w zatoce, bliżej skał
Ten kościółek jest naprawdę pocztówkowy:
Cała Vela Stiniva jest piękna.
Wrócimy tu szybciej, niż myślałam, bo już jutro rano, tylko na chwile. Ale o tym w następnym odcinku.
Wieczór z kolei to obowiązkowe posiedzenie na balkonie do późna z zimnym winem i widokiem na nocne Pitve.
Chrzanić już ten aparat…
W następnym odcinku odkryjemy zupełnie dotąd nieznaną nam część Hvaru, gdzie odbędzie się nieoficjalny mikro zlot forumowy.