Trasa i sugestieWe wtorek 24.09 z Dzielnicy Północ w Częstochowie, wyjeżdżamy o 21:03. Autostrada zupełnie pusta, dzieci śpią, więc mogę się skupić na drodze (prędkość ok 150-160 kmh). Do granicy z Czechami docieramy ok. 22:00. W tunelu za Ostrawą 60 kmh, reszta trasy w Czechach delikatnie ponad normę czyli 110-150 kmh.
Granicę ze Słowacją przekraczamy równo o północy. Dalej zastanawiałem się co mnie bardziej irytuje - Wiedeń czy Bratysława. Dodatkowo miałem wrażenie, że jako jedyny stosowałem się do ograniczeń, bo wyprzedzali mnie wszyscy (SK i cała paleta innych państw). Do granicy z Węgrami docieram około 0:45. Pierwszy raz widząc straż graniczną, która jednak raczej nikogo nie zatrzymywała.
Pierwszy i jedyny postój, 5 minut w Szombathely na tankowanie, cała trasa przez Węgry ruch również znikomy – o dziwo też na M15 i M1. Droga 86 100-120 kmh maksymalnie, bo widziałem kątem oka, że zwierzątka skakały po polach.
Do granicy z Chorwacją docieramy ok. 3:00. Jako jedyni (stare przejście w Gorican). Najpierw węgierska kontrola: baba z wyglądu jak za przeproszeniem gestapowiec - chciała koniecznie zobaczyć dzieci. Mówię, że śpią, a ona zaczęła się wydzierać okno, okno. Nawet roletę siatkową kazała opuścić i dzieci obudziły się. Minę miała okropną. Byłem w szoku, bo nigdy Węgrzy nawet dowodów nie chcieli tylko spoglądali i machali. Na deser Chorwat, był w miarę ale za nic w świecie nie mógł zrozumieć po co podpisaliśmy się dole testu na covid. Wmawiał nam, że to miejsce nie na nasz podpis tylko lekarza i gdzie jest podpis oraz pieczątka lekarza. Mówimy mu łamanym rosyjskopolskim masz 10 cm wyżej, a on dalej, ale dlaczego tutaj jest wasz podpis. Potem jeszcze pytał gdzie jedziemy. Ogólnie był mało pocieszony. Ogólnie kontrola pochłonęła nam około 5 minut i sporo nerwów.
Dalsza droga pusto - 150-160 kmh. Przed Zadarem zaczęło padać i prędkość spadła do 110-130 kmh. Za tunelem tak wiało i lało, że były ograniczenia do 40 kmh, a i tak nami rzucało (auto Mondeo V - 2017 r kombi).
Na plaży w Bibinje byliśmy o 6:15 - całkiem klimatyczna mieścinka. Trochę kręcimy się, wyjmuje z lodówki zimnego browara i kładę się na plaży na murku spać. Kasia z dzieciakami spaceruje i wymyślają pierwsze w tym roku zabawy na plaży.
Po raz kolejny wybraliśmy trasę CZ-SK-H. W poprzednich latach jeździliśmy CZ-A-SLO. Trasa przez Węgry moim zdaniem jest szybsza, ma tyle samo kilometrów i zaoszczędzamy na winietach około 100 zł jeśli dobrze pamiętam. Dodatkowo w Austrii przy zupełnie pustej autostradzie w nocy możemy trafić na znak „100 kmh IG-L” i wtedy idzie jeża urodzić.
Dzień 1 (25.09.2021 r.) Mój sen nie trwa zbyt długo. Po drodze sklep, stacja paliw i po 9:00 meldujemy się w porcie, gdzie o 10:00 odpływamy na Dugi Otok. Tutaj szok, prom załadowany w 4/5. W oczekiwaniu na prom pierwsze zimne Ożujsko
Spokojnie na prom wjeżdżała żona
Na promie walczę chwilę z bankomatem, niestety dotyk zepsuty. Dobrze, że miałem trochę kun. Kupuje zimne Karlovacko, żona i dzieci lody. W sumie wychodzi 60 kn. Kolejne piwo wchodzi jak kropla wody na pustyni i idę znowu chwilę spać.
Około 11:30 prom dopływa. W ciągu niecałych 10 minut meldujemy się w Savar. To kolejny plus tej miejscowości. Parkujemy na podjeździe, dzieciaki wyskakują z auta i latają jak osy wokół roju. Ja siadam na ławce piję kolejnego browara. Po chwili przychodzi Kasia: nasz apartament jest dwie posesje niżej
Nie no fajnie, tylko szkoda mi tego grilla - taki ładny.
Nasza gospodyni nie była zbyt szczęśliwa faktem, że dotarła tylko jedna rodzina, ale sama stwierdziła "pandemia". Jednak już następnego dnia przyjechała para z Czech i zostali dłużej niż my. Generalnie gospodarze byli świetni, wiek ok. 70+ z Zagrzebia, pilnowali interesu córce. Starsza Pani wymiatała niesamowicie po angielsku.
Szybko organizujemy się i wyruszamy z buta na plaże na cypelku - ta słynna przy cmentarzu. Dla nas średnio urokliwa i bynajmniej bardziej nam przeszkadzają żywi niż umarlaki. Idę więc samotnie w kierunku plaży, którą już wcześniej obserwowałem na mapach (44°03'26.8"N 15°01'18.4"E). Powiem tak, plaża ma potencjał, ale raczej na dłuższy pobyt i raczej na dziko. Na pewno nie na dzień z dziećmi z racji ciężkiego dojścia lądem i posprzątania masy śmieci.
Po godzinie 15:00 przenosimy się na plaże/zatokę przy przy prywatnym apartamencie zamkniętym na cztery spusty. Chyba tam była @maslinka? lub ktoś inny. Oczywiście dom zamknięty na 'amen' co nam pozwoliło na świetne wieczorne plażowanie i pluskanie zupełnie privat. W tle statek z wodą.
Taki widoczek miałem z tarasu przed naszymi oknami plus kolejny browarek, ale kto by je tam liczył, w szczególności w Chorwacji.
Wieczorem pierwszy grill. Gospodarze obłaskawieni. Bocian poszedł, później specjały grilla polskiego i nasz ogródkowy kabaczek z grilla.