Sandżak to nazwa dawnej podstawowej jednostki administracyjnej Imperium Osmańskiego. Dziś określa się tak region położony na pograniczu Serbii i Czarnogóry (Sandžak), którego największym miastem jest serbski Novi Pazar.
Sandżak Nowopazarski jako osobna jednostka powstał dopiero w XIX wieku, a na karty historii trafił dzięki kongresowi berlińskiemu, który w 1878 roku przyznał Austro-Węgrom prawo do jego okupacji wraz z Bośnią i Hercegowiną. W ten sposób Habsburgowie mogli wbić klin pomiędzy Serbię i Czarnogórę oraz uzyskać dogodną drogę do ewentualnych ruchów na południe, aż do Salonik. Formalnie jednak terytorium to pozostawało częścią Turcji, administrację cywilną sprawowali oni. W 1908 roku Austro-Węgry oficjalnie anektowali Bośnię i Hercegowinę, a z Sandżaku się wycofali, przywracając Osmanom pełnię władzy, lecz tylko na pięć lat - w wyniku wojen bałkańskich Turcja została prawie całkowicie wyparta z Bałkanów, a Sandżakiem Nowopazarskim podzielili się Serbowie i Czarnogórcy.
Region ten jest wyjątkowy, ponieważ największą grupę mieszkańców stanowią Boszniacy, czyli słowiańscy muzułmanie. Ci sami, którzy zamieszkują Bośnią i Hercegowinę. Dawni Serbowie, Chorwaci, Czarnogórcy, którzy z różnych powodów w czasie rządów osmańskich przyjęli islam. To dość ciekawa sytuacja, bo etnicznie nie różnią się oni od swoich serbskich czy czarnogórskich sąsiadów, wyznacznikiem jest religia (choć zdarzają się Boszniacy, którzy muzułmanami nie są). Biorąc pod uwagę spisy powszechne w obu krajach, to niemal połowa ludności deklaruje przynależność do tej grupy narodowościowej. Kolejni są Serbowie, następnie dużo mniej liczni Czarnogórcy, "muzułmanie" bez określenia narodowości, aż w końcu Albańczycy. Kiedyś dość powszechnie błędnie kojarzono wszystkich wyznawców islamu w Serbii jako Albańczyków, teraz się to już zmieniło - mimo bliskości Kosowa jest ich tu niewielu, a dodatkowo ponoć Boszniacy się z nimi nie lubią (delikatnie pisząc). Proporcje poszczególnych narodowości nieco się różnią w części serbskiej i czarnogórskiej, lecz wspomnę o tym później, żeby teraz za bardzo nie kręcić
.
Wymieszanie ludności różnych wyznań i narodowości zwykle oznacza na Bałkanach kłopoty i rzeczywiście tak tu było: w ubiegłym stuleciu przy każdej wojnie i każdym przejściu wojsk odbywały się regularne masakry. Przeważnie Serbowie mordowali muzułmanów, rzadziej muzułmanie Serbów, przy czym zazwyczaj dotyczyło to Albańczyków, a nie samych Boszniaków, którzy raczej do broni się nie garnęli. Przy okazji II wojny światowej wybito Żydów, a teren Sandżaku był w orbicie zainteresowań Niemców, Włochów, zwolenników Wielkiej Albanii, nawet ustaszy z Chorwacji! Można stwierdzić, że ziemia ta obficie zroszona była krwią niewinnych ludzi, lecz przecież w tej części Europy to nic nadzwyczajnego.
Serbowie zamiast określenia "Sandżak" wolą używać słowa
Raszka (Raška), od nazwy swojego królestwa istniejącego tu w średniowieczu. I choć dzisiaj dominuje islam, to najcenniejszymi zabytkami są stare, prawosławne klasztory. Niektóre z nich wpisano na listę UNESCO; dwa z nich już odwiedziłem, tym razem postanowiłem zajrzeć do trzeciego, położonego tuż obok Nowego Pazaru.
Odbicia na skrzyżowaniach są kiepsko albo wcale oznaczone, ale sama droga jest porządna i szybko wynosi nas na wzgórza z widokami na okolicę.
Đurđevi Stupovi (Ђурђеви cтупови, "Słupy Jerzego") to monastyr męski założony w XII wieku. Okres jego świetności skończył się dawno temu, gdyż został opuszczony w 1689 roku, po tym jak dziesiątki tysięcy Serbów uciekło na północ przed Turkami (był to efekt wojny austriacko-osmańskiej, Serbowie wspierali wówczas Habsburgów). Klasztor opustoszał, zaczął niszczeć, a kompletnie zdemolowano go w czasie wojen bałkańskich. Zdjęcie poniżej ukazuje stan sprzed stu lat.
A dziś prezentuje się tak:
W latach 60. przystąpiono do prac rekonstrukcyjnych, kontynuowane są one przez cały czas. Zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz można zobaczyć dokładną granicę pomiędzy starym i nowym. Ot, na przykład ze średniowiecznych fresków pozostały tylko malutkie fragmenty.
Można dyskutować, czy odbudowa budynków po tak długim czasie jest sensowna, natomiast kompletnie nie rozumiem, dlaczego obiekt ten znalazł się na liście UNESCO? Przy tak niedużym procencie oryginalnej substancji możemy mówić o uhonorowaniu współczesnej konstrukcji. Biorąc pod uwagę, że w tej części Serbii są dziesiątki lepiej zachowanych klasztorów, to tym bardziej decyzja ta wydaje się niezrozumiała.
Tyle, że wpisy na Listę Dziedzictwa UNESCO to również sprawa polityczna. Kandydatów wskazują władze państw, które przy tej okazji często próbują osiągnąć określone cele, niekoniecznie związane z kulturą. Đurđevi stupovi zostało wpisane w 1979 roku pod oficjalną nazwą "Zabytkowe miasto Ras z monastyrem Sopoćani" - przynależy więc do ruin stolicy państwa serbskiego z okresu średniowiecza. Nie trudno się domyślić, że można to potraktować jako demonstracje odwiecznej serbskości tych ziem, w kontrze do muzułmanów-renegatów serbskiego narodu.
Oprócz odbudowanej cerkwi zobaczymy tu pozostałości zabudowań gospodarczych i mieszkalnych, m.in. refektarza, cysterny na wodę i konaku.
Więcej fresków zachowało się w dawnej wieży wejściowej. Przedstawiają członków panującej dynastii, którzy zostali mnichami, a nad nimi odbywa się "anielska uczta". Datowane są na 13. stulecie.
Obecnie w monastyrze mieszka kilku mnichów i budynek im służący jest nowy. Ale oprócz tego klasztor wygląda jako prawie nieprzygotowany na wizyty wiernych, o turystach nie mówiąc - żadnej toalety, żadnego kraniku z wodą, sklepik z dewocjonaliami zamknięty na głucho. Z racji późnego popołudnia byliśmy jedynymi odwiedzającymi, ale mimo wszystko miałem wrażenie, że tłumów się nie spodziewają.
Wracamy krętą drogą do cywilizacji, co jakiś czas zwalniam albo staję, by uwiecznić górki, dachy domów i liczne minarety.