Platforma cro.pl© Chorwacja online™ - podróżuj z nami po całym świecie! Odkryj Chorwację i nie tylko na forum obecnych i przyszłych Cromaniaków ツ

Lewo? Prawo? :? Warszawa interaktywnie :)

Wycieczki objazdowe to świetny sposób na zwiedzenie kilku miejsc w jednym terminie. Można podróżować przez kilka krajów lub zobaczyć kilka miast w jednym państwie. Dla wielu osób wycieczki objazdowe są najlepszym sposobem na poznawanie świata. Zdecydowanie warto z nich korzystać.
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 27.12.2013 19:03

longtom napisał(a):Prawie królem mógłbym zostać 8O :!:

A Snopek masz? :?


Albo chociaż Wazę ... 8)


;)


Janusz Bajcer napisał(a):Ja w środek :wink: czyli do zaułka poetów :oczko_usmiech:


No to żegnamy plac :)

Obrazek

Często wśród Staromiejskich murów lub na placu można dostrzec przemykających gości weselnych, rozpoznawalnych po eleganckich strojach, nierzadko niezbyt pasujących do bruku Starówki - zwłaszcza mam na myśli eleganckie szpilki dam ;)
Gości, albo i samych młodych przemykających pieszo lub samochodem.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Nie jest wynik tylko plenerów, jakie się tu znajdują, tylko tego, że w znajdującej się tu malarni mistrza Bacciarellego umieszczono Pałac Ślubów, często wykorzystywany do tego, czemu ma służyć :)
Obrazek
Stąd te grupki, samochody, młodzi właśnie.

Ale miało być o podziemiu.

Właśnie tutaj, w tym samym budynku, tylko z wejściem od strony Wisły znajdował się warsztat ślusarski, w którym produkowano tak zwane duperele, znaczy pułapki na myszy, spinki do włosów, zabawki, lichtarze, okucia metalowe i inne.

Raptem w trzy miesiące po otworzeniu zakładu, wiosną czterdziestego drugiego roku do właściciela, Stefana Jakubowskiego, zgłosił się "Szary", major Wojska Polskiego, proponując mu ni mniej ni więcej a ... produkowanie Stenów.

Nie samodzielnie. W kooperacji z jakimś innym zakładem, dostarczającym poprzez nieznane łączniczki lufy pistoletów.

Rzecz trwała dość długo, a że najbardziej kłopotliwym było przestrzeliwanie pistoletów, więc pan Stefan, w podziemiach Zamku, urządził sobie ... strzelnicę. Pod okiem i uchem Niemców, którzy rezydowali na Zamku i w okolicach, nie tylko produkowano elementy broni, ale montowano ją, przestrzeliwano i, wyposażone w odpowiednią metryczkę wysyłano do podziemnej armii.

Łącznie wyprodukowano tu około stu osiemdziesięciu sztuk Stenów i ponad trzy tysiące magazynków do nich. Zakład został wsypany na początku '44 roku. Wpadła nieznana łączniczka, ale zakład udało się w porę ewakuować. Jedynie co, to w czasie wywózki maszyn i narzędzi, przy przejeżdżaniu przez nieistniejąca dziś bramę spadł ciężki stół warsztatowy, co wzbudziło podejrzenia stojącego w pobliżu granatowego policjanta.

Obrazek

Istniejąca tablica wprowadza mz w błąd. We wspomnieniach pana Jakubowskiego to właśnie Szary i jego zastępca Pilot organizowali ewakuacje przedsiębiorstwa. Wpadła nieznana łączniczka ze Starachowic, zakład udało się ewakuować na pobliski Mariensztat, zaś Zamek i otaczający go teren otoczone zostały przez Niemców później. Przeszukania najprawdopodobniej doprowadziły do odkrycia i tajnych skrytek i tajnej strzelnicy.
Bardzo możliwe, że to dzięki długiemu oporowi tej nieznanej łączniczki, żołnierze mieli dość czasu na przeprowadzenie całej operacji.

Jeżeli już tu jesteście, to warto zapamiętać to miejsce. Zwiedzając Zamek lub wchodząc na Rynek z Arkad Kubickiego, wyjdziemy z Zamku właśnie albo drzwiami w malarni albo Bramą Senatorską, a więc trochę inaczej, niż weszliśmy do niego (kasy Zamku znajdują się w Bramie Grodzkiej, więc najprościej wówczas przejść przez zamkowy dziedziniec.
Obrazek
Obrazek

Zamek jest dostępny w niedziele za darmo - jedynie co, to trzeba pobrać z kasy bilety, uprawniające do zwiedzenia apartamentów królewskich i stałych ekspozycji. Ekspozycje czasowe są, niestety, płatne osobno. Tak samo nie zawsze - tak mnie ostatnio spotkało właśnie :( - jest wstęp do biblioteki.

Bacciarelli, nie poeta, lecz malarz, słynny portrecista, autor pocztu królów polskich z Pokoju Marmurowego Zamku, za to mimo, że Włoch, dał się porwać ogólnonarodowej euforii związanej z Bonapartem i przystąpił do Konfederacji Generalnej Królestwa Polskiego, tak opisanej słowami współczesnych:
Powstanie więc Polska, co mówię? Jest już Polska, a raczej nigdy ona być nie przestała.
A więc nie tylko malarz, ale również marzyciel, więc pasuje do tego zaułka :D

No i prawdziwy już pisarz - Edmund Jan Osmańczyk - poseł, senator, powstaniec warszawski, który w czasie powstania nadawał codzienne audycje Dzień walki o sytuacji w Warszawie, a który w tym spokojnym zaułku mieszkał kiedyś.

Obrazek

Mijamy przerzucony nad ulicą mostek - może ktoś wie, czemu tu powstał i jaki ma związek z innym, gdańskim tym razem, marzycielem i recytatorem? ;) - zaraz za num jest następny, a przed nami otwiera się widok na nieduży, trójkątny placyk.

Obrazek

Rozejrzyjmy się, a ujrzymy stare tabliczki opisujące iż stoimy na skrzyżowaniu dwóch ulic: Dziekanie głosi jedna, Kanonie druga. Tym razem pójdziemy prosto, tylko po prawej stronie znajdziemy tabliczkę opisująca gdzie mieszkał Stanisław Staszic, "Mędrzec, darczyńca, ofiarodawca milionów dla narodu", prywatnie twórca Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Sfinansował również budowę gmachu Towarzystwa, do dziś nazywanego Pałacem Staszica oraz budowę dwóch pomników znajdujących się dziś na Trakcie Królewskim, a wykonanych przez znakomitego Duńczyka Bertela Thorvaldsena.

Obrazek

Placyk mały, ale i historię ma znakomitą i szereg ciekawostek i wiele słynnych postaci tu się przewinęło, więc na razie tutaj staniemy na popas. Przy okazji spotykamy kolejna młodą ... pannę.
Obrazek

Mz nie wygląda na zadowoloną ;)

Może rozśmieszyłby ją spotkany dziś przeze mnie święty Mikołaj?
Obrazek

Nie, nie ten. Mój miał czerwoną czapkę, równie długa siwą brodę, towarzystwo Śnieżynki i Elfa, tyle, że mój dochodził dopiero do siebie po nocy rozwożenia prezentów po całym świecie i chyba wiem, jak to robi, że mu się udaje te prezenty tak szybko rozwozić, bo jeszcze leciało od niego ... paliwem rakietowym niechybnie.

W każdym razie, tak to określiła moja małżonka, dodając, że co jak co, ale doświadczenie w tym względzie posiada ;)
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59436
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 27.12.2013 20:58

weldon napisał(a):Tym razem pójdziemy prosto

Zgodnie z moją wskazówką. ;)

Pozdrawiam,
Wojtek
Kiepura
Cromaniak
Avatar użytkownika
Posty: 4359
Dołączył(a): 17.08.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) Kiepura » 27.12.2013 21:50

weldon napisał(a):
Tym bardziej, że czujnym okiem spogląda mało lubiany przez Krakusów facet :)
Obrazek


A czemu miałby być lubiany ? Przez krakowian, poznaniaków, kogokolwiek ?

Nieudolny król, oprócz królów wypierdków typu Korybut czy Walezy (też paru z XVIII w.) zdecydowanie najsłabszy.
Pierwszy, który jasno ustanowił prymat prywatnych interesów władcy ponad interesy Rzeczypospolitej. Ten standard trwa do dzisiaj.
Zostawił Polskę osłabioną we wszystkich dziedzinach. Symbol początku upadku, choć za jego czasów siłą rozpędu jeszcze Rzeczypospolita kły umiała pokazać.
A, że przeniósł dwór do Warszawy ? I cóż z tego. Jedna mniej, jedna więcej głupia decyzja.

Ostatnio go usiłują nieco upiększyć. Znaczy, że niby w trudnych czasach żył. :lool:

Ta cała kolumna to powinna w 1918 roku wylecieć w kosmos jak Feluś 1989 roku.
Ale widać taki symbol miasta pasował.

A zdjęcia piękne.
Zawsze lubię oglądać Twoje zdjęcia. Są takie nienaturalnie piękne. :D
te kiero
Mistrz Ligi Narodów UEFA
Posty: 11423
Dołączył(a): 27.08.2012

Nieprzeczytany postnapisał(a) te kiero » 27.12.2013 22:13

ciekawe ujęcia tej zwykłe niezwykłej Warszawki i jej mieszkańców, tudzież słoików i powsinogów :oczko_usmiech:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 27.12.2013 22:23

Franz napisał(a):
weldon napisał(a):Tym razem pójdziemy prosto

Zgodnie z moją wskazówką. ;)

No właśnie muszę chyba tytuł zmienić :D
Kiepura napisał(a):A czemu miałby być lubiany ?

Straszna ostatnio nagonka na tych Wazów :D

Ja ich oceniam, w ogóle, wiele osób z historii oceniam przez pryzmat tego, co zrobili dla Warszawy i w Warszawie, a dopiero później przez pryzmat RON.
Cóż, taka była wówczas rola królów obieralnych, że robili to, na co im pozwalano, chyba, że miałeś kasę na realizację własnych pomysłów.

A kolumnę, pomijając, że kilka osób omal jej nie kupiło, to kilka razy próbowano nam ją skasować, a to wysadzając, jak to chciał Karol Gustaw uczynić, ale odwiódł go od tego feldmarszałek Arwid Wittenberg, który obawiał się zemsty, gdyż przebywał w polskiej niewoli, a to rozstrzeliwując, jak to było w 1743, kiedy zryło ja ponad 100 pocisków karabinowych. W 1711 król August II Mocny podarował kolumnę carowi Piotrowi Wielkiemu, jednak nadal została na miejscu, ponieważ w całej Warszawie nie znalazł się chętny do rozbiórki, zresztą tak samo jak za czasu Szwedów, bo skoro nie wysadzić, to może ja przesunąć, schować? Ale tez się chętny nie znalazł :D

Chyba największym zagrożeniem był dla niej Marconi ze swoją trytonową fontanną
Obrazek
bo się w marmurową kolumnę wilgoć wdała i trzeba było wymienić na granitową.

Obrazek
Nawet zwalony posąg, niewiele z majestatu stracił, a Bracia Łopieńscy szybko mu uszkodzenia naprawili.
Dla mnie to szczyt kunsztu mistrza Tyma z którym się na Kanonii spotkamy.

Dla nas chyba ważniejsze jest że, mniej więcej, lekko obracana i przesuwana, stoi w tym samym miejscu kilka setek lat i to jako pierwszy tego rodzaju pomnik w Europie, a kogo nosi i jakie on ma zasługi to już sprawa drugorzędna.
To tak, jak z królem Stasiem - tez niby król marny, ale jak przyszło co do czego, to jego prochy w kieszeniach marynarki Kwiatkowski po kryjomu przywiózł i w Łazienkach na miejscu, gdzie król planował mauzoleum dla siebie i swoich rodziców wystawić - rozsypał :)


Kiepura napisał(a):Zawsze lubię oglądać Twoje zdjęcia. Są takie nienaturalnie piękne. :D

Dziękuje :oops:

Albo, jakby niektórzy powiedzieli - nienaturalne :D

Zdjęcia są tendencyjnie dobierane, bo nie mają pokazać tego, o czym mówię, tylko zachęcić do odwiedzin i do pospacerowania i poszukania tych śladów samemu :)

te kiero napisał(a):ciekawe ujęcia tej zwykłe niezwykłej Warszawki i jej mieszkańców, tudzież słoików i powsinogów :oczko_usmiech:


No właśnie, jakbyście kiedyś tu byli, to kto wie, czy się na cropli nie pojawicie :mrgreen:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 29.12.2013 20:14

Na Kanonii mieszkał poeta, o którym Lechoń tak pisał:

O! ty cieniu z dobrych czasów,
Nie jest rzecz to bez znaczenia,
Żem w dalekim, gęstym mroku,
Właśnie twego szukał cienia.

I choć szumne umiem słowa,
Znam poezji wielkiej dymy,
Gdy dziś pisze o Warszawie,
Naśladuję twoje rymy.

W nich to bowiem, w tej piosence,
Która uśmiech rzewny budzi,
Jest zaklęty duch Warszawy.
O! poeto prostych ludzi.


Or-Ot.
Obrazek

Or-Ot czyli Artur Oppman, piewca warszawskich suteren i facjatek, twórca pieśni o Starym Mieście, o Powiślu, o Lesznie, Woli, pieśni o łyku warszawskim, który "garścią brał harmaty".
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Na ścianie domu, w którym żył i mieszkał, w trzydziestą rocznice śmierci poety wmurowano tablicę pamiątkową, którą łatwo można znaleźć rozglądając się po elewacjach kamienic.

Stało się to zgodnie z życzeniem Or-Ota, wyrażonym w poemacie "Stare Miasto":
Za me pieśni ... w swym sercu daj mi kąt, o Ludu!

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Przydomek Or-Ot powstał w wyniku błędu zecerskiego, kiedy młody, siedemnastoletni Oppman, opublikował pierwszy swój wiersz w "Kurierze Warszawskim". Wiersz podpisany skrótem jego nazwiska Ar.-Op. pojawił się jako dzieło niejakiego Or-Ota i tak już zostało.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Ród Oppmanów przybył do Warszawy z Niemiec, razem z którymś z Sasów i "spolonizował się do przesady". Ojciec naszego poety był zamożnym człowiekiem, właścicielem renomowanej firmy "Arthur" - "wyborowa musztarda", co nie przełożyło się na zdolności handlowe wiecznie zadłużonego i nie dbającego o swoje finanse syna.

Ale może to i dobrze. Dzięki temu mamy dziś spisane najpiękniejsze warszawskie legendy i różne inne wiersze.

Zgodnie z tradycja pokoleniową, częstą w tamtych czasach, dziadek brał udział w powstaniu listopadowym, ojciec był styczniowym powstańcem, Artur brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej.

Orlątko

O mamo, otrzyj oczy,
Z uśmiechem do mnie mów -
Ta krew, co z piersi broczy,
Ta krew - to za nasz Lwów!
Ja biłem się tak samo
Jak starsi - mamo, chwal! ...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal! ...

Z prawdziwym karabinem
U pierwszych stałem czat ...
O, nie płacz nad swym synem,
Że za Ojczyznę padł! ...

Z krwawą na kurtce plamą
Odchodzę dumny w dal ...
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal! ...

Mamo, czy jesteś ze mną?
Nie słyszę twoich słów ...
W oczach mi trochę ciemno ...
Obroniliśmy Lwów! ...
Zostaniesz biedna samą ...
Baczność! Za Lwów! Cel! Pal!
Tylko mi ciebie, mamo,
Tylko mi Polski żal! ...


Tu, na Kanonii, przewinęli się wielcy twórcy ówczesnego świata - Bolesław Prus, Stefan Żeromski, Felicjan Faleński, Władysław Reymont, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Bolesław Leśmian, Antoni Lange, Wojciech Kossak, Jan Lechoń i inni.

Obrazek
Obrazek

Pozostał nam jeszcze jeden poeta, który pisał: "Mieszkałem wówczas na Kanonii, w sąsiedztwie nieba." Piewca Warszawy równie wielki, a może i większy niż Oppman, ale o tym później.

A potem opowiem, dlaczego, podpuszczone przeze mnie, dwie miłe Rosjanki skakały dziś po Kanonii na jednej nodze ;)

Ale to po poetach :)
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12187
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 30.12.2013 10:48

weldon napisał(a):
longtom napisał(a):Prawie królem mógłbym zostać 8O :!:

A Snopek masz? :?


Albo chociaż Wazę ... 8)



Ja z ptaków drapieżnych. Ewentualnie można by go, w formie rosołka, do wazy wsadzić. :)

weldon napisał(a):
longtom napisał(a):Prawie królem mógłbym zostać 8O :!:

Przy okazji spotykamy kolejna młodą ... pannę.
Obrazek

Mz nie wygląda na zadowoloną ;)


Ja myślę, że ona zmęczona jest nocą ... przedślubną. :roll: 8O

pzdr :wink:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 01.01.2014 21:33

Nie! to nie Wenery ptaki,
Miłostek swawolnych gońce,
Pafosu, Cypru śpiewaki —
Gdy w dali dogasa słońce
I placyk zapada w ciszę,
Chorały ich przedwieczorne
Brzmią jak psalmodie mnisze,
Powagi pełne i korne.


Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tak w "Gołębiach na Kanonii" pisał ostatni z poetów mieszkających w tym zakątku. Zazwyczaj znamy go ze "Wspomnień niebieskiego mundurka", ale wiersze tez pisał i to sporo, zawłaszcza takich, opisujących Warszawę.

Przed Tobą, Panie, który wiesz, jak boli
Rózga siepacza, bezecność niewoli,
Opłakująca utracone raje
Warszawa staje.
- to o Chrystusie z fary, który zaraz za ścianą, w swojej kaplicy, do dziś wisi.
Gomulicki, dziejopis Warszawy, felietonista, poeta, powieściopisarz - wiadomo było, że tu mieszkał, ale nie wiadomo było gdzie.

Dopiero po latach, na podstawie śledztwa i wspomnień mieszkających tu ludzi, a nie było ich wielu, biorąc pod uwagę koleje losu, jakich doświadczyła w międzyczasie Starówka, okazało się, że to był ten sam dom, w którym mieszkał Or-Ot.

Obrazek
Obrazek
Obrazek


Kanonia ma swoje własne, skryte pod ziemią tajemnice. W jednej z kamienic, w czasie odbudowy, zachowano oryginalną, gotycką basztę, a w zasadzie jej fundamenty i dolną część. Kiedyś mury miejskie dochodziły do samej skarpy i właśnie tu znalazła się jedna z prostokątnych wież pierwszego pasma murów. Architekci projektujący odbudowę domów zdecydowali się na takie rozwiązanie, które przyszłym pokoleniom pozwoli na dostęp do zabudowanej baszty. W ogóle, łatwo zauważyć, że na ścianach kamienic zachowano elementy ceglane, pochodzące z czasów pierwszych, murowanych kamienic, jakie znalazły się na tym placyku. Początkowo sprowadzeni tu z Czerska kanonicy budowali tu swoje kanonie drewnianymi, ale po pożarach, jakie nawiedziły Warszawę w XVI wieku nakazano stawiać wszystkie budynki z cegły. Nie tylko, że dzięki temu bardzo rozwinął się przemysł materiałów budowlanych, zwłaszcza doskonałej jakości cegieł, ale również spowodowało to, że mieszkańcem miasta mógł zostać tylko ten, kto posiadał odpowiedni zapas gotówki.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

O Kanonii można dużo i długo - choćby o nietypowym układzie kamienic, podobnym do tego spotykanego zwykle w miastach, czyli szczytowym, kiedy w Warszawie panuje moda na układ kalenicowy, ale to przy okazji gawędy o warszawskich kamienicach - może na rynku? - opowiem. O szpiegu, który ma tu swoje muzeum, o walkach w katedrze, o najwęższej w mieście kamienicy i jedynej pozostałości po istniejącym tu cmentarzu, ale teraz będzie tylko o dzwonie.

Datę jego odlania znajdziecie na nim samym. Autorem jest ten sam ludwisarz, który odlał figurę króla Zygmunta dla pobliskiej kolumny - Daniel Thym lub Tym, jak kto woli - wszak był warszawiakiem :D

Jak znajdziecie bzdurne opisy, że dzwon "został odlany dla jednego z warszawskich kościołów" albo że "dla katedry św. Jana", jakie czasami można znaleźć w przewodnikach, to wywalcie ten przewodnik, bo pewnie pełen jest takich perełek :)

Tym odlał dzwon dla kościoła św. Jana w Piotrkowie, wówczas jeszcze nie Trybunalskim, ale że pozbawiony serca i kiepsko był brzmiący, wylądował gdzieś na śmietniku i dotrwał tak aż do DWS. Nie ma potwierdzenia tego w dokumentach, ale ślady na dzwonie świadczą o tym, że, podobnie jak kilkadziesiąt tysięcy innych, grabionych po całej Europie, próbowali go pociąć i wywieźć Niemcy, ale jakoś im się nie udało.
Ktoś go pospawał, ktoś gdzieś schował ... ciekawym jest, że w zasadzie nikt nie wie, jak to się stało, że ten dzwon pojawił się tu, na Kanonii. Jedynie co, to wiadomo, że było to na początku lat siedemdziesiątych. Pewnie odbyło się wówczas jakieś wietrzenie magazynów Muzeum Narodowego, albo jakoś tak, bo był to okres, kiedy trochę dziwnych pamiątek wypłynęło na światło dzienne i ktoś zadecydował, że się go tu postawi.

Dzwonu nie głaszczcie. Dzwon trzeba obskoczyć dookoła na jednej nodze, tak, jak czynią to widoczne na zdjęciu dzieciaczki i jak ostatnio robiły namówione do tego przeze mnie młode Rosjanki. Co to daje?
Ba, obskoczycie, to zobaczycie :D

Na razie idziemy w Jezuicką. Na ścianie jest mała tabliczka: kotwica, data 1.VIII.1944 i napis barykada. Tego trochę spotkamy ... wszędzie. W ten sposób oznacza się miejsca, gdzie w czasie powstania stały barykady. Po wojnie Zachwatowiczowi udało się utworzyć komisję, która zajęła się inwentaryzowaniem barykad i opisała ich ponad tysiąc. Nie wszystkie :)

Na Jezuickiej warto zerkać w górę, bo tam fajne napisy można spotkać. I przed siebie też, bo tu jest wejście do Teatru Małego Widza i do SCEK, więc często można spotkać tu znanych aktorów.

Kiedyś znajdowały się tu zabudowania kolegium jezuickiego (przejęte później przez KEN), stąd nazwa ulicy. Jezuitom zawdzięczamy jeszcze co najmniej jedną, znaną niektórym nazwę: Konwiktorska. Jak byśmy tam doszli, to powiem dlaczego ;)

Na razie miniemy dwie fajne uliczki i przejdziemy przez Rynek, bo pomału zbliżamy się do obiecanych podziemi :)

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Jest tu jeszcze jedna, pamiątkowa tablica. Tutaj, na milicyjnym komisariacie, przesłuchiwali Grześka Przemyka ...
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59436
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 01.01.2014 22:57

weldon napisał(a):O Kanonii można dużo i długo - choćby o nietypowym układzie kamienic, podobnym do tego spotykanego zwykle w miastach, czyli szczytowym, kiedy w Warszawie panuje moda na układ kalenicowy, ale to przy okazji gawędy o warszawskich kamienicach - może na rynku? - opowiem.

Poczytam.

Pozdrawiam,
Wojtek
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 02.01.2014 20:42

Franz napisał(a):Poczytam.

To może nie wystarczyć, bo tak, jak większość przewodników opisuje to, co można zobaczyć, w Warszawie trzeba pokazać to, czego zobaczyć już nie można :D

Choć, jak choćby przykład Strony Barssa pokazuje, czasem można zobaczyć to, czego już nie powinniśmy nigdy zobaczyć, a jednak ...

Obrazek
Obrazek

Korzystając, że wchodzimy na Rynek, postaram się przybliżyć to, co już wcześniej napomknąłem, a więc tajemnicze Strony Barssa, Deckerta ...
Rynek jest nieduży - i to nie tylko w porównaniu z wrocławskim, czy krakowskim, o pułtuskim400-metrowym kolosie nie wspominając, ale nawet w porównaniu z pobliskim Rynkiem Nowego Miasta jest niemal o połowę od niego mniejszy. Ciężko sobie wyobrazić, że kiedyś udało się tu zmieścić jeszcze ratusz i to całkiem spory (kilkukrotnie przebudowywany. W przeciągu XVI, XVII i XVIII w. zmieniał swój charakter z gotyckiego na renesansowy i kolejno barokowy i klasycystyczny), studnię, wagę, pręgierz i kunę, jatki ale jeszcze szanowny Tylman z Gameren wzniósł wokół ratusza murowane kramy, mieszczące kilkadziesiąt sklepów, a jeszcze zostało miejsce na szubienice, na których zawiśli targowiczanie.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

W 1915 roku, w czasie niemieckiej okupacji, uporządkowano numeracje kamienic przy Rynku, a potoczne, dotychczas używane nazwy, zastąpiono oficjalnymi, upamiętniającymi zasłużonych nie tylko dla Warszawy, ale dla całej Polski ludzi, a mianowicie:
- dawna strona Miejska stała się Stroną Jana Deckerta - ostatniego burmistrza starej Warszawy, organizatora spotkania przedstawicieli 141 miast królewskich, którzy w czasie obrad Sejmu Wielkiego zanieśli na Zamek memoriał, w którym domagali się utworzenia tzw. Ustawy o Miastach. Ten marsz mieszczaństwa polskiego i rodzącej się burżuazji warszawskiej nazywany jest Czarną Procesją, z uwagi na czarne stroje delegatów, zaś na Zamku, podobno, wywołał niezły popłoch - wszak w zaprzyjaźnionym kraju trwała właśnie rewolucja, gdzie szlachtę i królów na szafocie ścinano ;)

Obrazek
Obrazek

- strona Zamkowa przypadła w udziale Ignacemu Wyssogocie-Zakrzewskiemu. Współpracownik Deckerta, który zmarł, nie doczekawszy się utworzenia Wielkiej Warszawy, zajął jego miejsce jako burmistrz Warszawy nowej, składającej się ze Starej, Nowej Warszawy oraz pozostałych 26 jurydyk.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

- Hugo Kołłątaj, którego przedstawiać nie muszę, został patronem chyba najważniejszej, położonej wzdłuż dawnego traktu czersko-zakroczymskiego strony Lewej lub jak inni mówili Wójtowskiej, zaś ostatni z bohaterów, palestrant i urzędnik miejski, Franciszek Barss objął w posiadanie stronę Lewą.

I właśnie o Barssie, a właściwie jego stronie chciałem dwa słowa napisać.
Obrazek
Obrazek

Kiedy zapadła decyzja o odbudowie Starówki, nad ta właśnie Stroną zawisł miecz Damoklesa. Oficjalnie chodziło o stopień zniszczenia, jaki dotknął te stronę Rynku. O ile pozostałe miały więcej szczęścia - Strona Deckerta zachowała się w 70%, pozostałe w 50, to Strona Barssa była niemal zrównana z ziemią.

25 marca 1945 , Strona Barssa i Zakrzewskiego z wylotem ulicy Jezuickiej.jpg


Nieoficjalnie mówiło się o niechęci Bieruta i jego mocodawców, do zamykania tej strony Rynku na Wisłę, na wschód, bo warszawiacy pokazali co potrafią zrobić pod osłoną murów ;)

Po swojej stronie mieliśmy wówczas prof. Zachwatowicza. Jeżeli przyjrzycie się tej pierzei, to zauważycie, że nie jest ona idealnie prosta, tylko biegnie lekkim łukiem. Ile w tym zamierzonego efektu, a ile przypadku to nie wiem, dość, że Zachwatowicz zdecydował o tym, żeby robotnicy w ciągu jednej nocy, tuż przed wizytą Bieruta na placu budowy, postawili ... No właśnie. Legendy mówiły różnie. A to o całej fasadzie, a to o odbudowie parteru i piętra w tej części Rynku. Po długich poszukiwaniach udało mi się znaleźć to zdjęcie:
1949 , Warszawa. Ruiny Rynku Staromiejskiego.jpg


A więc dużo nie zrobili, w dodatku trochę krzywo ;), ale wystarczyło żeby Bierut podjął decyzję o kontynuowaniu odbudowy. Ba, z balkonu - dość charakterystyczny, z wycinankami z Cepelii - przemawiał w czasie manifestacji z okazji zakończenia odbudowy.

Obrazek

Jak i w innych miejscach można tu spędzić sporo czasu na pogaduszkach, ale o zdobieniach kamienic pewnie przy jakiejś innej wizycie wspomnę, teraz tylko chciałbym zwrócić uwagę na to, w jak specyficzny dochodzą do Rynku boczne uliczki - a jest ich aż osiem - jeśli staniecie w osi którejkolwiek z ulic (no, może poza Kamiennymi Schodkami ;)) to zauważycie, że Strona Rynku wypada ... w osi ulicy :) Ot, ciekawostka taka :D Podobno względami obronności spowodowana.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Teraz już można by rzec jesteśmy idealnie na prostej do naszego celu, jakim są znajdujące się przy Rynku podziemia, ale sęk w tym, że po środku znajduje się pomniczek Syrenki. Tak zwanej Heglowskiej, aczkolwiek to nie do końca jest Heglowską. A dlaczego i dlaczego ta Syrenka wpisuje się w poczet warszawskich pomników wędrujących to będzie następnym razem ;)

Obrazek
longtom
Weteran
Avatar użytkownika
Posty: 12187
Dołączył(a): 17.02.2010

Nieprzeczytany postnapisał(a) longtom » 07.01.2014 18:16

weldon napisał(a):
Rynek jest nieduży - i to nie tylko w porównaniu z wrocławskim, czy krakowskim, o pułtuskim400-metrowym kolosie nie wspominając, ...


Ponoć trzeci co do wielkości w Polsce jest poznański. :D

weldon napisał(a):
..., jakim są znajdujące się przy Rynku podziemia,...


No to schodźmy. :)

pzdr :wink:
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 08.01.2014 20:35

Stańmy na środku ... znaczy na środku nie da rady, bo stoi tam fontanna i na postumencie niejaka Syrenka, ździebko bardziej podobna do oryginału, niż rozpropagowana przez niejaką Nietzschową pół-kobita, pół-ryba.

Obrazek

A wszystko zaczęło się od tego, że skoro już niejaka, z greckiego Σειρήν Seirēn, czyli demon o głowie kobiety oraz ciele ptaka, potem pół-kobiety, pół-ptaka zamieszkiwał w potoku, który swe źródło miał tam, gdzie dziś, na Szerokim Dunaju studialna stoi, a potem, wzdłuż murów miejskich, do Wisły spływał, to warto było ten fakt wykorzystać i wypadało zatrudnić ją jako symbol i obrończynię miasta.

Przypadek to odosobniony nie był, bo Czersk miał w swoim herbie smoka Obrazek,
Księstwo Mazowieckie kolaż ze smoka i orła, Obrazek,
a Przysucha miała za herb Pannę na niedźwiedziu Obrazek

Niby, że Przysucha nie pasuje? Ano pasuje, pasuje tak samo, jak to, że niektórzy wizerunek Syrenki warszawskiej od świętego Jerzego próbują wywodzić, ponieważ ten święty był swego czasu na Mazowszu dość popularny i większość atrybutów syrenkowych posiada.
Obrazek

Znaczy ogon, pazury, skrzydła smocze i ... postać męską, bo tak się składa, że te pierwsze wyobrażenia Syrenki, to bardziej męską postać miały i rysy męskie: Obrazek

Dopiero później jej cycki urosły ...
Obrazek

... i już zaczęła robić ze bardziej regularną kobitkę, niż demona. Gender taki ;)
Obrazek

No i, poza tym, mamy w zanadrzu tę Przysuchę, o której już wspominałem.

A mianowicie, właścicielem Przysuchy na początku XV wieku, a więc wtedy, gdy Janusz I lokował właśnie Nową Warszawę, pieczętującą się Panną z Jednorożcem:
Obrazek
a więc właścicielem miejscowości był niejaki Rafał, syna Warsza ze Skrzyńska. A Warsz, z rodu Rawiczów, przypomnę, był pierwszym zarządcą miasta, które na wysokiej skarpie założone w przyszłości znane będzie właśnie jako Gród Warsza czyli ... Warszowa (notabene ten sam ród czeski swego czasu maczał łapska w założeniu Wrocławia, co się dla odmiany w tamtej nazwie odłożyło, a więc, co ciekawe, i Wrocław i Warszawa swoje nazwy zawdzięczają ... tej samej rodzinie :)).

Obrazek

Teraz, mając już pewien związek między Przysuchą, a Rawiczami, można założyć, że współczesna Syrenka w prostej linii wywodzi się z wizerunku tejże przysuchowej panny na niedźwiedziu, co swego czasu zresztą Szymon Kobyliński sprawnie pokazał, ale teraz nie mogę tego rysunku znaleźć, więc, może, przy okazji ;)

Obrazek

Wróćmy do Hegla. Likwidacja ratusza oraz popowstaniowa pauperyzacja społeczeństwa, doprowadziły do tego, że przy rynku zamieszkało strasznie dużo ludzi, zaś na samym rynku, jak dawniej, ale na zupełnie wielką skalę, powstał olbrzymi bazar, targowisko.

Obrazek

Marconi robiąc swój wodociąg jedną z nitek dociągnął również na Rynek i powstał tu wodotrysk, który wykorzystano do postawienia na środku rzeźby pana Konstantego Hegla. Swoją drogą wyglądało to całkiem fajnie, mz fajniej, niż dziś.
ObrazekObrazekObrazek
Nawet pomimo opisu, jaki pojawił się wówczas w "Gazecie Warszawskiej" z sierpnia 1955 r. : "Na wodozbiorze na Starym Mieście postawiona będzie pyszna Syrena według modelu prof. Hegla odlewająca się 8O obecnie u Mintera. Spod tej Syreny wytryskiwać będą poziomo strumienie wody".

Obrazek

Syrenka wędrująca ... Pierwsza podróż nie była daleka. A mianowicie, nie wiedząc czemu, ciul jaki zadecydował, żeby na środku Rynku postawić ... coś. W sumie, to nikt nie wie co i po co - góra jakaś, grota ... :?
ObrazekObrazek

Stało to jakiś czas, ale strasznie zawadzało, w związku z czym syrenkę przeniesiono, o zgrozo, do konkurencji, a mianowicie na rynek Nowej Warszawy. Nie dam sobie głowy uciąć, ale dzisiejsza studnia która tam stoi (aczkolwiek wówczas stała gdzie indziej), pojawiła się tam właśnie razem z wodociągiem Marconiego więc na nowomiejskim rynku znalazły się nagle dwa, konkurencyjne, herby. Nie na długo.


Wkrótce nastąpiła kolejna przeprowadzka rzeźby i tym razem wylądowała ona w ... magazynach magistrackich pod wiaduktem mostu Poniatowskiego.

Obrazek

Też nie na długo. Nastąpiła kolejna przeprowadzka, na Solec, przed siedzibę klubu wioślarskiego o wdzięcznej nazwie ... "Syrena" :)
Obrazek

Gdzie się klub mieścił? Ano tam, gdzie później powstał ... przyczółek czerniakowski :/
Nie wyszło to Syrence na zdrowie.
ObrazekObrazek
Naprawy dokonano w zakładzie "Braci Łopieńskich". Dorobiono miecz, lewą rękę i tarczę, usunięto wgniecenia w kilkunastu miejscach, załatano ponad pięćdziesiąt przestrzeleń. Powierzchnię cynkową posągu pokryto powłoką z fosforbrązu metodą natryskową. Po naprawie przeniesiono odrestaurowany pomnik Syreny do Centralnego Parku Kultury na Powiślu. Park ten przewidziany został jako główny deptak Festiwalu Młodzieży, który gościła Warszawa. Ten park dziś nazywa się Parkiem Śmigłego-Rydza i charakteryzuje się wielkim, trzyczęściowym Pomnikiem Saperów, a więc łatwy do zlokalizowania.

Kultura w Parku umarła dość szybko, a wraz z nią zaczęła umierać również Syrenka.
Obrazek
Ułamano jej miecz, powłokę zniszczono traktując Syrenkę jako tarcze do rzucania kamieniami.
Trzeba było znów ją naprawić ... Niestety, już nie u Łopieńskich, bo ich najzwyczajniej w świecie wywalono z własnego zakładu, tylko w jakiejś efemerydzie, która powstała na miejscu zakładu Łopieńskich po przejęciu go prez jedyną, słuszna władze robotniczo-chłopską. Bardziej chłopską, bo na brązownictwie to oni się kiepsko znali.

A Syrenka powędrowała dalej. Tym razem na Basztę Marszałkowską na murach miejskich Warszawy.
Obrazek Nie, nie wyszło jej to na dobre.
Odsłonięcia pomnika dokonano w lipcu 1972 r. bez specjalnych uroczystości. Rzeźbę zwrócono twarzą ku Nowemu Miastu (znaczy na północ). Nowa lokalizacja pomnika miała kilka zalet. Syrena widoczna była z kilku ciągów pieszych. Stojąc na niewielkim placyku przed basztą lub na jej spoczniku można było z bliska podziwiać nienaganną urodę i piękne proporcje Panny Wodnej. Ale wad ta lokalizacja ma więcej. Najważniejsza to, że mury Staromiejskie same w sobie są interesującym zabytkiem, który nie potrzebuje dekoracji w postaci fragmentu fontanny. Wielki granitowy cokół Syrenki jest elementem uniemożliwiającym prawidłowe spojrzenie na zachowane fragmenty Baszty Marszałkowskiej.

Obrazek

W dodatku Baszta Marszałkowska stała się miejscem Kaźni dla posągu Syreny.
Już pod koniec 1972 r. chuligani wdrapali się na pomnik i oderwali jej miecz, uszkadzając przy tym kruchą i nadwątloną rękę. Następnych aktów wandalizmu dokonano w latach 1973, 1980 i 1984 ...

Po pracach konserwatorskich Syrenka wróciła na cokół przy murach, tylko ... komuś się pogibało i co prawda postawił ją na swoim miejscu, ale z twarzą skierowaną na południe. Znaczy tym razem tylko ja obrócili.

Obrazek

Obrócenie zapobiegło temu, że następnych aktów przemocy na warszawskiej Meluzynie dokonano w 1994 r. Oderwano znowu miecz, płetwy, uderzono ją w brzuch potężnym kamieniem. Pomnik ponownie poddano konserwacji. Następnych szkód doznał jednak na przełomie 1995/1996, wiosną 1996, wiosną 1997, a ostatnio w 1998 r.

Obrazek

Jak na stu czterdziestoletni pomnik, w dodatku wykonany z z cynku, metalu kruchego i rozpuszczającego się w tzw. "kwaśnych deszczach", było tego za dużo. Wreszcie ktos wpadł na pomysł, aby Syrenka wróciła na swoje miejsce, jak dawniej pod postacią fontanny (trochę dziwnej, ale jednak fontanny ;)), w dodatku nie jako oryginał, ale jako brązowa kopia, zaś Syrenkę schowano bezpiecznie pod dachem na dziedzińcu pobliskiego Muzeum Historycznego m.st. Warszawy, dokąd cały zmierzamy :)

Do tych podziemi zmierzamy ;)

Acha, jeszcze jedno. Jak będziecie na Rynku, najlepiej z dzieckiem, podejdźcie blisko do Syrenki, bardzo blisko ...

Obrazek

A teraz obejdźcie ją od tyłu i pozwólcie dziecku dotknąć ... no właśnie, czy to jest rybi ogon? Czy to sa rybie łuski? A jeżeli tak, to ... który z nich jest rybi? ;)

Obrazek
ASIULA HK
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 33666
Dołączył(a): 15.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) ASIULA HK » 08.01.2014 21:31

Hmmm...nie obeszłam dookoła tej Waszej Syrenki :roll: :wink:
Franz
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 59436
Dołączył(a): 24.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) Franz » 09.01.2014 13:07

weldon napisał(a):
Franz napisał(a):Poczytam.

To może nie wystarczyć, bo tak, jak większość przewodników opisuje to, co można zobaczyć, w Warszawie trzeba pokazać to, czego zobaczyć już nie można :D

Poczytam u Ciebie.
Na więcej i tak nie mam czasu.

Pozdrawiam,
Wojtek
weldon
Legenda
Avatar użytkownika
Posty: 39917
Dołączył(a): 08.07.2009

Nieprzeczytany postnapisał(a) weldon » 10.01.2014 20:01

Obrazek

Po wąziutkich schodkach, idąc jeden za drugim, spuściliśmy się w zupełnie ciemne podziemie, do którego od pół bodaj wieku nie dostał się ani jeden promyk światła, ani oddech świeżego powietrza. Schodki kończyły się na jakiejś małej przestrzeni, pełnej gruzu. Słaby blask latarni oświecił po naszej prawej ręce jakąś pustą piwnicę; było to dość wysokie, czworokątne, sklepione podziemie, na którego posadzce ceglanej leżał obficie gruz i tynk, od sklepienia odpadły; ściany były zupełnie nagie, tylko na jednej znajdował się rodzaj zagłębionej niszy. Drzemała tu wielka cisza; powietrze było chłodne, duszne i przesycone wilgocią. Spróbowaliśmy uderzyć w posadzkę, dosłuchując się głuchego odgłosu pustej pod nią przestrzeni; zbadaliśmy ściany, w których nie dostrzegliśmy nigdzie arkad zamurowanych, któreby zdradzały istniejące niegdy przejście, ani też żadnych otworów.

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Tuż przy kończących się schodkach, którymi weszliśmy, latarnia oświeciła mały otwór, z którego patrzyła na nas ponura ciemność i wiała nieprzyjemna woń odwiecznej zgnilizny. Niema rady, trzeba się przekonać, co to jest. Ktoś z towarzyszących nam ludzi odważył się wleźć tam pierwszy i zaraz doszedł nas głos jego stłumiony, jakby wydostawał się z grobu: "sklep z trumnami!"

Obrazek
Obrazek
Obrazek

Stojący nad otworem nie odpowiedzieli ani słowa; wiadomość nie była zachęcającą, a jednak pójść tam trzeba, bo na to jest się członkiem komisyi podziemnej…


Obrazek
Obrazek

Cdn.
Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Relacje wielokrajowe - wycieczki objazdowe


  • Podobne tematy
    Ostatni post

cron
Lewo? Prawo? :? Warszawa interaktywnie :) - strona 2
Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się
reklama
Chorwacja Online
[ reklama ]    [ kontakt ]

Platforma cro.pl© Chorwacja online™ wykorzystuje cookies do prawidłowego działania, te pliki gromadzą na Twoim komputerze dane ułatwiające korzystanie z serwisu; więcej informacji w polityce prywatności.

Redakcja platformy cro.pl© Chorwacja online™ nie odpowiada za treści zamieszczone przez użytkowników. Korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu. Serwis ma charakter wyłącznie informacyjny. Cro.pl© nie reprezentuje interesów żadnego biura podróży, nie zajmuje się organizacją imprez turystycznych oraz nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

Copyright: cro.pl© 1999-2024 Wszystkie prawa zastrzeżone