Zmierzając jednak powoli do końca, pokażę wam Sutivan, jeszcze trochę zaspany, jeszcze bez turystów szwendających się po ulicach .
Przypomnę, że chatka babci Jerki znajduje się w ścisłym centrum, tuż nad piekarnią. Ta lokalizacja ma swoje dobre i złe strony, jak wszystko w życiu . Tu wyjaśnienie tytułu. Po Rogoźnicy, gdzie nocowaliśmy w klimatyzowanej villi Klisović, z basenem, bilardem, barkiem i internetem trafiliśmy do starego dalmatyńskiego domu, bez klimy, bez parkingu, z trzeszczącą podłogą i szafami i z bimbomem za oknem . Dla mnie było uroczo, klimatycznie i cudownie, ale część wycieczki była mocno rozczarowana warunkami i męczyli się trochę przez ten tydzień... Myślę, że gdyby kolejność noclegów była odwrotna, może i reakcja byłaby inna. Ale nic to, w końcu nie wszyscy muszą lubić to samo...
Ja za Sutivanem tęsknię, ostatnio się okazało, że nie ja jedna... I w chwili desperacji usłyszałam nawet deklarację, że nawet do babci możemy pojechać, do trzeszczących podłóg i do bimboma, bo w sumie nie był on taki zły .
W tym roku z przyczyn finansowych jesteśmy ograniczeni do lądu (tak, tak, dobrze się domyślacie ), ale myślę, że za rok powrócimy na Brać, oby do babci Jerki, bo mi dobrze tam było .
To się nagadałam, teraz w końcu Sutivan .
To było miejsce cowieczornych spotkań babć i dziadków stivańskich
No można się zakochać, prawda?
Nie umiem kurka wgrać filmiku, jeśli dojdę do tego, jak to zrobić, to wam zaprezentuję pobudkę stivańską w wykonaniu bimboma .