tony montana napisał(a):A Postirunia będzie?
Wstyd się przyznać, ale niestety nie
.
Z przyczyn niezależnych ode mnie wycieczki po wyspie ograniczyły się do jednego wyjazdu, w dodatku też dość mocno skromnego. Po prostu kierowcy i właścicielowi auta zarazem bardzo nie spodobały się braćkie uliczki i zakrętasy, więc w obawie o swój skarb odmówił narażania go na smyrnięcia
. Miał prawo? Miał. Wniosek na następne lata - rozsądniej dobrać kierowcę
.
Na szczęście udało się choć ten raz wyjechać na zwiedzanie. Celem była Vidova Góra, a także Skrip i zachwalana przez niektórych oliwa
. Wyjechaliśmy rano, bo pobudkę zapewnił nam nasz przyjaciel bimbom
. Drogi na Braću w sumie dobre, serpentyny iście górskie, a najbardziej urzekła nas sygnalizacja świetlna w Lożiśćy
.
W końcu dotarliśmy. Dojazd szalenie prosty, na parkingu stały dwa samochody, a godzina była chyba 9. Krótki spacerek w upale i jesteśmy. Niestety, przejrzystość powietrza była taka se, do tego nasze "nieumiejętności" fotograficzne i zdjęcia są, jakie są. Ale trudno, grunt, że na szczycie bardzo nam się podobało
. Ja się tylko obraziłam na siebie, bo nie mogłam znaleźć tych skałek, gdzie Nerusia ma to cudne foto
. Durna ja, no... Muszę następnym razem dokładniej wskazówki ogarnąć.
Trochę widoczków z Vidovej: . Aaa, jeszcze się obraziłam na Zlatni Rat, który nie był uprzejmy wygiąć się w żadną stronę
.
W pewnym momencie naszą uwagę przykuł tajemniczy stwór
.
Wyjaśnienie zagadki okazało się banalnie proste.
Widoczki konoby vidovskiej znacie. Wygląda fajnie, nie powiem. Ale nawet w dużej desperacji chyba nie skorzystałabym z powodu skór dzika suszących się na płocie. Zaduch był zabójczy i odstraszył mnie na tyle, że nie wlazłam dalej w poszukiwaniu zwierzaków, których odgłosy dało się słyszeć.
Dlatego jedynym zwierzakiem, jakiego widzieliśmy tam był jaszczur
.
Pooglądaliśmy, napaśliśmy oczy, to czas jechać dalej. Gdy mijaliśmy ten drogowskaz, oczy części wycieczki tęsknie spojrzały w kierunku Blacy... nic, może następnym razem...
Ale udało się namówić kierowcę, by w drodze do Skripu zahaczyć o Pučišćę.
Bardzo nam się miasteczko spodobało i strasznie żałuję, że waszą Postirę i Splitską mogliśmy tylko z drogi obejrzeć
. Ale nic, życie... nie można mieć wszystkiego...
Pučišća ma sporo klimatu fajnego, byliśmy tam jakoś tuż po południu, zatem tłoku nie było, przyjemnie się chodziło, a potem na ochłodę wypiliśmy pyszną ice-cafe w knajpce z huśtawkami
.
Dla desperatów jest i wcale przyjemna plaża niemal w samym centrum
.
W miejscowym kościółku (dzwony nie dzwoniły co pół godziny
) najbardziej urzekły mnie miniaturowe świątynie oraz kolor żyrandola
.
Oczywiście udaliśmy się też do szkoły, która była głównym celem, jaki przedstawiliśmy kierowcy
. Nie byłabym sobą, gdybym nie wlazła do środka
.
Nie powiem, popracowałabym sobie w takich okolicznościach przyrody...
CDN...