Podsumowanie:Jak to u mnie, bez podsumowania nie ma końca relacji
Trochę mi zeszło z pisaniem, ale najważniejsze, że się udało i pokazałam Wam do końca nasze późno letnie spotkanie z tą grecką wyspą o złej sławie. Ale po kolei:
1.
Lesbos to bardzoooooo duża wyspa, wkońcu to 3 największa grecka wyspa. Na odwiedzenie najważniejszych miejsc i połączenie tego z choć odrobiną odpoczynku potrzeba 2 tygodni. Pewnie i w tydzień się da, ale dużo czasu spędzi się wtedy w samochodzie przemieszczając się z miejsca na miejsce.
2. Drogi na wyspie są w dobrym stanie (te większe), ale często przebiegają przez tereny górzyste, więc są miejscami dość kręte, a tym samym potrzeba sporo czasu na przejechanie czasami niewielkich odległości. Dodatkowo dochodzi fakt jej kształtu i konieczność objazdu wcinających się w wyspę zatok – to też wydłuża czas przejazdu.
3. Wyspa jest bardzo zróżnicowana: są tu u szerokie piaszczyste plaże jak i wysokie góry. Jest tu bardzo dużo zieleni, co może zaskakiwać.
4. Ci, co myślą o Grecji jako o kraju lazurów i białych domków mogą być rozczarowani.
Lesbos to wyspa wulkaniczna, co ma wpływ na kolor plaży i ograniczoną ilość lazurów w morzu. A i białych domków to tu niewiele nie ma, dominuje kamienna zabudowa.
5. Turystyka – jak pisałam na wstępie, nie ma tu wielkich resortów, hoteli z 10 basenami, i 20 zjeżdżalniami. Zabudowa jest niska, wkomponowuje się w okolicę, nie dominują tu wielkie molochy kilku piętrowe. Życie wyspy nie kręci się wokół turysty, turystka nie stanowi dużego udziału w dochodach wyspy.
Lesvos to wyspa rolnicza. Ten brak
"turysta w centrum uwagi" to dla mnie to ogromy plus wyspy, bo wyspa nie zatraciła swojego charakteru,
nie ma tu wszechobecnej komercji, którą mocno odczuwałam na Rodos.
6. Wyspa nie ma wielkich atrakcji turystycznych (poza Skamieniałym Lasem), inne mniejsze można spotkać także w innych miejscach w Grecji, ale…
wyspa jest piękna poprzez swój spokój i naturalność. Na wyspie jest tak naprawdę tylko jedno miasto – stolica Mitylena – reszta to miasteczka, raczej mniejsze i wioski, więc jak ktoś szuka miejskiego życia to zdecydowanie nie na tej wyspie.
7. Jeśli chodzi o zabytki, to i w tym zakresie się coś tu znajdzie. Może nie ma tu tak spektakularnych zabytków jak w Atenach czy na Krecie, ale
Skamieniały Las powala i zaskakuje, to must see przy pobycie na wyspie. Mniejsze muzea też potrafią zaskoczyć, warto zwrócić na nie uwagę
(my zrezygnowaliśmy np. z muzeum Ouzo, bo jest ono w całkiem innej części wyspy, ale podobno warto je odwiedzić). 8. Uchodźcy – jak wcześniej pisałam, jak się ich nie szuka to się ich nie znajdzie.
Wyspa jest bezpieczna. Wieczorami chodziliśmy różnymi ulicami i nigdzie nie czułam się zagrożona czy w jakikolwiek sposób niepewnie.
8. Plaże - nie znajdziemy tu plaż typu Elafonssii, Balos, Zatoka Wraku czy długich piaszczystych żółtych plaż.
Lesbos to wyspa wulkaniczna, więc i każda z plaż ma w sobie coś z wulkanu, albo kamienie, żwir, albo kolor… ale dzięki opadom piroklastycznym i erozji ziemia na wyspie jest bardzo bogata w minerały i dzięki temu na wyspie jest dość mocno rozwinięte rolnictwo, choć obecnie zmaga się z
kryzysem niedoboru wody. A samo morze jest bardzo, bardzo czyste, choć nie ma tego pożądanego lazurowego koloru…
Dziś, mimo że mam na koncie kolejne odwiedzone w Grecji miejsca, w dalszym ciągu jestem Lesvos oczarowane, jej spokojem, naturalnością, swojskością, brakiem nadskakiwania turystom, "atrakcjom" pod turystę. Mam nadzieję, że uda mi się ponownie na wyspie wylądować
(a my nie wracamy w te same miejsca), odkryć kolejne jej zakamarki i poszwędać się po stolicy…
Lesvos jest warta powrotu!