27.09.2019, piątek, dzień 3 c.d. Sigri
Wychodzimy z terenu muzeum, skręcamy w prawo i lekko pod górkę (wcześniej pisałam, że miasteczko jest tarasowo położone, więc nie da rady, muszą być górki) i już po kilkunastu metrach jest kolejny obiekt charakterystyczny dla Sigi – jest to wenecki wiatrak…..
Myślałam, że trzeba będzie go długo szukać, ale on jest przy samej drodze wjazdowej do Sigri, więc już wcześniej przez okno Kijanki go widzieliśmy, a teraz możemy dokładniej z bliska obejrzeć...
W wiatraku nic nie ma... jest zamknięty na głucho…. Przy wejściu ktoś suszy figi…
…a stoliczek z krzesełkami zachęca do chwilowego odpoczynku...
... z czego korzystam, bo jednak nogi trochę mnie bolą….
Widać, że ktoś o to miejsce bardzo dba….
Ale nie będziemy tu siedzieć nie wiadomo ile…. Skoro przed chwilą było pod górkę, to teraz w dół i już jesteśmy w uliczkach Sigri. Wszystkie bardzo zadbane, wyglądają jak świeżo odmalowane. Ciche i totalnie puste. Gdyby nieruszające się firanki w oknach i pełne śmietniki, można by pomyśleć, że nikt tu nie mieszka.
Z góry widać kopuły, prawie jak albańskie bunkry (może kiedyś tam dotrę), ale to dach dawnej medresy...
Zmierzamy ku portowi, ale po drodze, całkiem przypadkowo trafiamy na kościół Agia Triada...
…który pierwotnie był meczetem. Kościół zamknięty, więc nie ma szans na obejrzenie w środku cysterny wodnej, która zaopatrywała w wodę pobliską turecką łaźnię i statki sułtana.