Odcinek 7 – 2020-09-18 – jeden z takich całkiem leniwych dni.
Jedyny dzień, w którym udało nam się obudzić po 5.30 okazał się dniem bardzo sympatycznym. Pełnym uśmiechu i radości przy porannej owsiance serwowanej na tarasie przy takim wyglądzie nieba około godziny siódmej
To właśnie tego dnia zaglądnąłem do paru relacji przy kawie, tego poranka dostałem mały opiernicz, że chciałem napisać erotyczny komentarz w relacji Ruzicy. Tego dnia udało mi się nieco obłaskawić sąsiedzkiego kota
pasztetem z PROFI podawanym z palca.
W sumie to mam sentyment do tej firmy, w której przepracowałem sporo lat i gdzie pomimo tarć przy rozstaniu w galerii wisi moje zdjęcie…
Dopiero koło 10.30 wylądowaliśmy na FKK za Postirą. Plażowanie leniwe ale... A to daleko po prawej, a to niedaleko po lewej a to na cypelku pojawiły się pary, tudzież faceci. No ja nie wiem co ja mam w sobie, że tak się na nas patrzą… Żartuję oczywiście. Nawet nie patrząc na nich wiem, dlaczego leżą twarzą w stronę żony…
Widoki jakie lubię…
Nagrałem też film. Nigdy tu nie pokazywałem żadnych filmów. Niestety od wielu lat moje dłonie się nieco trzęsą i oglądanie takiego filmu może wywoływać złe odczucia, ale na próbę… Najwyżej napiszcie żebym z filmami jednak dał sobie spokój.
Jak widać o pływaniu nie było mowy, aczkolwiek jakąś chwilę potem pojawił się śmiałek, który nie powiem, płynąc w dwie strony zrobił dobry ponad kilometr…
Schodząc z plaży byliśmy urzeczeni widokami w okolicy plaży Mala Lozna
Ale już chwilę potem zaczepiła nas na podejściu po górę jakaś zjawiskowo wyglądająca kobieta. To była Meri. Właścicielka app. Po wymienieniu uprzejmości spytaliśmy o wino i dostaliśmy obietnicę, że kupią je nam, bo ich się już skończyło i zostawią w app, do rozliczenia. W międzyczasie rozmawiałem telefonicznie z jej partnerem komplementując jej urodę. Powiedziałem,
- Twoja żona wygląda cudownie – a on na to…
- Wiem. Dbam o nią…
I tu pozwolę sobie na pewną dygresję… Skoro jednak więcej Pań relację czyta. Nie inwestujcie w kosmetyki czy salony piękności. To nie tędy droga. Wolną gotówkę przeznaczcie dla mężów… Żeby mieli za co dbać (no to teraz wsadziłem kij w mrowisko)
Po południu wyciągnąłem M. na spacer po Postirze, licząc na to, że oświetlenie miejscowości pozwoli uzyskać ciekawe zdjęcia z robione z cmentarza. Szliśmy w jego stronę rozgrzewając aparaty.
Efekty fotograficznego pobytu na cmentarzu poniżej
Sam cmentarz jest naprawdę malowniczo położony pełen nagrobków z białego Braćkiego kamienia czy różnych rzeźb
Kontynuowaliśmy spacer po miejscowości urzeczeni zarówno widokami, ciszą, słońcem i co tu dużo mówić - sobą. Tym, że w tym idiotycznym roku udaje nam się odzyskiwać równowagę psychiczną. A było na co spojrzeć.
Doszliśmy do miejsca w którym widać, jak domu stawiają czoła żywiołowi wody.
Chwilę się tam zatrzymaliśmy. To pewnego rodzaju fenomen. Wyobrażacie sobie wielkie fale rozbryzgujące się o dom. Latami? Różne? Najdziksze?! A dom trwa!
Pomyślałem wtedy, że żona i ja, my i nasze umysły to taki właśnie dom. Czy będzie weń uderzać wezbrana na falach piana wściekłości jełopów na urzędach czy też toń wody napęczniała wirusami zechce zdemontować kamienie naszego zdrowia nie ugniemy się… I od razu pomyśleliśmy o dezynfekcji. Cofnęliśmy się do Cafe Bar Vrsa i zasiedliśmy przy lampce aperolu oraz Zlatnim Panu na dalsze oglądanie osady.
Zauważyliście człowiek na zdjęciu, który trzyma rękę podobnie jak postać na posągu przy morzu?
Uśmiechnąłem się, gdy siedzącej przed nami grupce Francuzów przyszło płacić i wyraźnie młodszy od 4 pań, wcześniej jako jedyny praktycznie mówiący… i mówiący… i mówiący… mężczyzna zebrał od nich kasę… Cóż…
W międzyczasie do widocznego na zdjęciach statku z AGMTRAVEL.CZ dojeżdżała po kolei liczna grupa amatorów rowerowego podróżowania z Czech. I to był taki moment, gdy wydawało mi się, że Postira i tego roku turystami stała. Ale oni tylko wsiedli na statek i odpłynęli.
Mógłbym powiedzieć, że siedzieliśmy tam aż do późnych godzin wieczornych i dołożyć takie zdjęcie.
Ale to nie prawda. Zdjęcie to jakiś wypadek przy pracy z aparatem, ale że całkiem ciekawie wyszło…
Prawdą natomiast jest, że zrobiliśmy sobie powolny, leniwy spacer do app i przegadaliśmy wieczór koncentrując się na sensowności założenia kont na Instagramie.. Założyliśmy. Trzeba iść z postępem jeśli nie chce się potem wzywać setek milicyjnych samochodów do… Właściwie nie wiem do czego.