Nasze relacje z wyjazdów do Chorwacji. Chcesz poczytać, jak inni spędzili urlop w Chorwacji? Zaglądnij tutaj! [Nie ma tutaj miejsca na reklamy. Molim, ovdje nije mjesto za reklame. Please do not advertise.]
travel napisał(a):... Sam na takie za...pie A jakbyś złapał gumę, nogę skręcił i komórka by ci padła ???? No tak przynajmniej nie umarłbyś z pragnienia
Masz duszę odkrywcy
Oj tam. Wszystko na raz się nie stanie. O komórkę dbam, koło wymieniłbym jakoś ale jeśli chodzi o pragnienie... Hm... W plecaku zawsze woda i kawa i żarełko, a jednak będzie taki moment, gdy okaże się, że coś mnie pokonało...
Nie... Jutro rano odcinek więc się dowiesz... A swoją drogą to postawiłaś mnie w ciekawej sytuacji. Obiecałem ci, że jak ty napiszesz swoją relację to ja wrócę pamięcią do 2019 roku i wrzucę coś o Włoszech... To nawet dobrze, odświeżę sobie wiedzę o podstawach przed 2021 rokiem może wrócą jakieś normalne loty do Bari np...
Nefer napisał(a):...Na takie pseudoatrakcje ja zawsze jestem chętny .
No będą jeszcze jakieś pseudo Dole i pseudo Splity:)
Odcinek 9 – 2020-09-20 – Zdziha dola sponad Dola, czyli jak ciało z umysłem wygrało – gdzie mnie jeszcze nie było 4. Życie jest pełne sprzeczności. Ale smaczne nie jest to, co ma wiodący smak, ale to co smaki ma zbilansowane. Tak przynajmniej sądzę. Tyle co Iza zaczęła pisać swoją relację zatytułowaną NEVERENDING STORY, tyle co przyznałem się, że w zamian obiecałem, iż po napisaniu tej relacji będę musiał wrócić pamięcią do roku 2019 i opisać nasz urlop na Riwierze Conero, tyle co sam sobie powiedziałem to teraz co chwila, ale krótsze odcinki i co? I przywalam najdłuższy tytuł odcinka w erze covidowej. No ale będzie on o moim najdłuższym samotnym spacerze na Braču. I wykaże ten sprzeczność ciała i umysłu. Zatem do rzeczy. To nie było tak, że skoro pracą na urlopie jest plażowanie, to w niedzielę trzeba od pracy odpoczywać. Prozaiczne i przyziemne, a właściwie oparzeniowe zaczerwienie skóry u M. wymagało rozsądnego podejścia do sprawy i znalezienia sobie innych zajęć, niż wyprawa na plażę. Niestety w moim przypadku osoby z urlopowym ADHD oznaczało natychmiastowe pojawienie się owsików w dolnej partii ciała. Dreptanie rozpocząłem od poszukiwania nowego, bliższego miejsca do obserwacji wschodów słońca.
Nie było ono jednak spektakularne. Miejsce, a nie wschód. Zwiedziłem kilka podejść z okolicy plaży Molo Lozna na górę do nas odnajdując i mniej piękne, pełne opadłych, niepozbieranych i co tu dużo mówić gnijących fig ale również i piękne z takimi oto niuansami
Przedstawiłem się bezimiennemu i „beztwarzowemu” obrońcy Konzumu…
Wróciwszy do apartamentu i skonsumowawszy pyszne śniadanie uznałem że 11.00 to dobry czas aby rozpocząć operację „Procesja dookoła Dolu”, którą zaplanowałem przed wyjazdem. Moim celem było obejście tej pięknej miejscowości wzgórzami trasą, którą z grubsza zaznaczyłem na poniższej mapie niebieskimi punktami (o czerwonych napiszę dalej)
Trasa miała się zacząć przy ikonce z autobusem i wieść w kierunku przeciwnym do procesji, którą chodzą mieszkańcy Dolu. Gdyby ktoś kiedyś chciał pospacerować dookoła Dolu to zapodam tekst autorstwa polako, którzy piszą wiele o Chorwacji ” W miejscowości wytyczone sa trzy krótkie piesze trasy. Put Stivinjoka (300 m.) prowadzący do dawnych basenów zbierających wodę deszczówkę, Put Tunela (500 m.) który zaprowadzi Was do miejsca, gdzie zaczyna się podziemny tunel łączący Dol z miejscowością Bol (tunel zamknięty dla zwiedzających), oraz Put Procesije (5,2 km.) prowadzący dookoła wioski przez miejscowe stacje drogi krzyżowej.” Ja właśnie wybrałem Put Procesije od tyłu. Zaparkowałem przy starej kobiecie z kozą
I ruszyłem bardzo dobrze przygotowany. Krem z filtrem. Plecak z owocami, ciasteczkami, wodą. Czapka z daszkiem. Pełen energii i pozytywnego nastawienia. I jak się okazało nieco bezmyślny. Co to jest 5,2 km. Ciach, ciach i po sprawie. Pierwszy widoki wprawiły mnie w lekki zachwyt.
Początkowo miałem mały kłopot z poszukiwaniem ścieżki ale wynikający przede wszystkim z tego, że w poszukiwaniu lepszego ujęcia schodziłem z takiej ścieżki
I chwilę potem nie potrafiłem jej perfekcyjnie namierzyć. Ale jak się jej trzymać jak kolejne widoki mnie oszałamiały
W końcu doszedłem do drogowskazu
Aha, no to teraz jestem w domu. Ale… Pokręciłem się dookoła siebie. Bo widzicie. To jest tak. Kilkaset metrów wcześniej (czyli dla mnie później) ktoś ustawił drogowskaz. I ktoś idący z tamtej strony drepcze sobie ścieżką. Po jakimś czasie dostrzega kolejny drogowskaz więc nie bardzo musi zwracać uwagę na te ostatnie 30-50 metrów od drogowskazu. Dojdzie bowiem do niego i pójdzie we wskazanym kierunku. A ja? Wiedziałem w którą stronę musiałbym wracać, ale nie umiałem dostrzec skąd przyszedłbym… (trochę lapsus czasowy w opisie, ale mam nadzieję, ze rozumiecie. Jedyna droga w okolicy drogowskazu była taka
Daleko na wzgórzu widoczny kościół na cmentarzu w Skripie. Poszedłem tą dróżką kawałek mając prawie pewność, że to nie tędy ponieważ prowadziła w kierunku widocznej na zdjęciu powyżej HLODNO VODY. Doszedłem do zakrętu jednoznacznie pokazującego, że droga wraca w kierunku dolinki pomiędzy Dolem a Skripem.
Na mapce mojej trasy zaznaczyłem to miejsce czerwoną kropką i cyfrą 1 Było gorąco. Inaczej. Robiło się gorąco. Bardzo. Wychodziłem przecież coraz wyżej. Wróciłem i dość szybko idąc od tamtej strony odnalazłem taką ścieżką
Odwróciłem się do niej tyłem i… Stałem dokładnie naprzeciwko drogowskazu przy którym nie umiałem znaleźć ścieżki… Hm… No właśnie pomyślałem upijając duży łyk wody. Pomyślałem nie tylko ja, ale też jakaś bezcielesna forma mojego ego, a może mojego anioła stróża, bo zaczęła ze mną rozmawiać… - Ty taki mądry jesteś Zdzihu. Taki przygotowany. A zostawiłeś M. wygląd trasy jaką idziesz? - No nie. - Co jej po zdjęciach, które wysyłasz… - Ale… Ja jej nie wysłałem jeszcze żadnej fotki… - No… Super.. A wiesz, która jest godzina? Przed 12-tą… Robi się coraz cieplej, a ty jesteś coraz wyżej. Normalnie te paręset metrów przeszedłbyś w moment, ale przez robienie zdjęć to wyszło 2 razy dłużej co? - No, ale zobacz jakie fajne fotki, jak pięknie widać z jednej strony Dol, z jednej Skrip!
- Dobrze, że chociaż te wysyłasz M. Ale ja nie o tym… 0,7 l wody? Na taką trasę? Naprawdę? Ty wiesz ile ci jeszcze zejdzie? - Będę oszczędzał… - Ha! Dobre… Wrzesień późny… Tu już nikt nie łazi, a jak jakaś dzika zwierzyna wyjdzie? - Oj daj spokój. Jaka niby? Koszatka czy cykada? Gigantyczna cykada. Cykada kontra Hedora normalnie – zaśmiałem się sam do siebie. - Zresztą jakby coś było, to nieraz by o tym pisali w relacjach czy gdzieś… Ale… Znacie takie uczucie, gdy skóra oddziela się od ciała, gdy oczy nerwowo rozglądają się dookoła? Gdy włoski na skórze są wstanie unieść kilka warstw ubrania? No właśnie coś takiego poczułem. To nic, że mój umysł rozwiewał wszystkie czarne scenariusze, które sam sobie podrzucałem. Skóra działała na swój sposób. Ręce też, ale o tym za chwilę. I nagle zobaczyłem to. Średnio duży cień w krzakach. - Nie no naprawdę? Zdzihu. Bez sensu. Puknij się w łeb. To już sam do siebie powiedziałem podchodząc bliżej i dostrzegając wyłaniającą się zza krzaków tablicę
Której cień jeszcze przed chwilą robił za gigantyczną koszatkę… Byłem w miejscu, które oznaczyłem na mapce trasy niebieską jedynką czyli na szczycie VELO BRDO gdzie znajduje się Crkva sv. Vida z XVI wieku. Crkva to za dużo powiedziane, oto co z niej zostało
Obok ruin znajduje się drogowskaz na Vidikovac Kučac czy miejsce widokowe zwane Kučac. Widoki z niego są niesamowite. Nawet nie umiem ich oddać zdjęciami
nakręciłem wtedy film, ale. Hm. Sami zobaczycie, ze tu dopiero jest trzęsienie się rąk.
Gdzieś jednak podświadomie ciało zupełnie nie reagowało na zapewnienia mózgu o bezpieczeństwie, stąd chyba delirka rąk. Jak się ktoś dobrze przypatrzy to na drugim z tych dwóch zdjęć ponad filmem a potem w czasie oglądania filmu w okolicach 10-20 sekundy zobaczy kolejne zbiorniki wodne, podobne do opisanych w poprzednim odcinku. Te nazywają się Stevinjak. Są na mapie trasy zaznaczone niebieską cyfrą 5 i były celem mojej wędrówki jako taki dodatek, gdyby wszystko poszło dobrze. Wróciłem do ruin, skierowałem się na dalszą część trasy. Zobaczyłem co mnie czeka.
Na wierzchołku wzgórza, które w tamtym momencie wydało mi się o wiele wyżej niż Velo Brdo, a to przecież tylko 70 m różnicy, znajdował się kolejny cel wędrówki, czyli Crkva Sv. Mihovila. No tak, ale znów trzeba by było sporo zejść a potem znów do góry, może stąd obawa przed wzniesieniem. Wiedziałem jak wygląda Ta crkva, pokazywałem ją tu https://www.cro.pl/brac-koniecznie-nawet-jesienia-t53220-420.html#p1943714 Ale przecież i tak miałem tamtędy iść (niebieska cyfra 2 na mapce trasy), żeby dojść do kamieniołomu – cyfra 3, a potem spojrzeć znów na kamienne ule cyfra 4. Niestety w w miejscu pokazanym na ostatnim zdjęciu powyżej miałem kłopot ze znalezieniem ścieżki. Wlazłem na jakieś druty kolczaste. Wlazłem w krzaki. Moje ciało zaczęło nieco panikować. Ręce bezwiednie przekładały czapkę z daszkiem tak, aby osłaniał kark. Zrobiło mi się naprawdę beznadziejnie gorąco. Było po 12.00. Piłem wodę i gdy znalazłem w końcu ścieżkę zauważyłem, że mój umysł przegrał z moimi odruchami. Z moim ciałem. Moje ręce nie pamiętały o oszczędzaniu wody, której zostało mi na 4 łyki może. Dróżka w dół prowadziła po luźnych kamieniach i była totalnie odkryta. Słońce rozgrzewało mi głowę mimo czapeczki. Nogi, chyba ze stresy, że dostanę jakiegoś udaru działały coraz szybciej do momentu, gdy jedna z nich ujechała z kamieniami w dół. Na szczęście nic się nie stało. Ale to był sygnał. Trzeba było przestać być „romantycznym” a stać się bardziej rozważnym. Czerwona kropka na mapie bez cyfry to miejsce gdzie definitywnie pożegnałem się z opcją przejścia całej trasy. Trudno. Doszedłem na dół, do zbiorników, które zbiornikami się raczej nigdy nie stały. (na mapie czerwona kropka z cyfrą 2)
Nie wiem skąd ta data, ale ja uznaję tak. No za cesarza to umieli nawet niepotrzebny most wybudować (Ložišća) a w latach 80-tych to już lipa…. Podziwiając uprawy w wąwozie
Oraz widoki Dolu wartego każdego dreptania (na mapce czerwone kropki)
Wróciłem do auta
I ruszyłem do apartamentu. Uwieczniłem na fotografii jeszcze znajdujący się po drodze na cmentarzu kościół zwany Crkva Sv. Ivana.
Oraz leżące obok winnice
Postępy w organizacji drogi Postira-Dol. )Świetnie, że będzie tam chodnik z oświetleniem. Spacer do Dolu z Postiry wieczorem może być fajnym przeżyciem.)
Oraz kolejne uprawy
Przegrzany, nieco skonfundowany i z poczuciem zarówno zachwytu nad tym, co zobaczyłem, ale również w poczuciu pewnej bezmyślności, która doprowadziła mój plan do ruiny usiadłem na tarasie. Jest materiał do nauki. W moim wieku!
Ostatnio edytowano 14.11.2020 20:09 przez Abakus68, łącznie edytowano 1 raz
Człowiek uczy się całe życie i dobrze ,że Twoja wycieczka skończyła się szczęśliwie
Widoki są super a zdjęcia przepiękne
Chyba skuszę się na spacer na szczyt Velo Brdo , na zachód słońca na przykład
Fajnie że tu jesteś. Chyba rzeczywiście jestem wariat. Pojechał na urlop i szlaja się po wzgórzach. Kogo to interesuje .
U nas z racji zbyt rannego wstawania zwykle zachody spędza się nieturystycznie. Ale kto wie. Kiedyś... Tobie polecam. Wiem, że będzie ciekawy fotograficznie materiał.
Odcinek 10 2020-09-20 O rozpowszechnianiu wizerunku nieco Krótkimi skokami pojadę teraz relację… Sprzyja temu nowe piwo, które zakupiłem a zwie się Cesky Leżak z browaru Tenczyn na chmielu Żateckim… Lubię ich Lager i Pils. To też wejdzie na stałe do koszyka zakupowego. Po powrocie z eskapady nad Dolem i doprowadzeniu się do porządku, tudzież po zjedzeniu obiadu na tarasie wybraliśmy się na taki całkowicie nieokreślony spacer w kierunku centrum Postiry. Pogoda była cudowna, leniwa, niedzielna.
Delektowaliśmy się widokiem kontynentu
Brzegu
Czy roślinności
Nie tylko my czuliśmy błogie lenistwo. Postira również była jakaś rozleniwiona
Kolokwialnie rzecz ujmując nawet kotu 4 liter nie chciało się ruszyć
Trochę to wyglądało jakby jakiś Bazyliszek kiedyś przemienił człowieka w kamień
A teraz unieruchamiał kolejne postaci. Nie robiłem zdjęć ludziom na miejskich plażach ale mała garstka leżała tam w bezruchu. Dlaczego nie zrobiłem im zdjęć o tym za chwilę. Wydawało się, że nawet morze zaraz zastygnie. Wyszliśmy z nadbrzeża w okolicy Cafe baru BARCODE.
Spojrzeliśmy na to co przed nami,
Zobaczyliśmy stoliki obok, pod murkiem i raptem oboje stwierdziliśmy, że to jest świetne miejsce poglądowe, nasze miejsce w Postirze. Miejsce, które odwiedziliśmy potem jeszcze kilka razy. Tego dnia obsługiwał nas chłopak, w następne dziewczyna, oboje jednak emanowali uśmiechem, pełną informacją i takim jakimś wewnętrznym dobrem. Usiedliśmy i spojrzeliśmy przed siebie Początkowo wydawało się, że będziemy głównie oglądać pustą choć ładną Postirę i co najwyżej zoomować na co poniektóre miejsca sponad kufla zimnego piwa i całkiem w przyzwoitej cenie podanego Aperolu.
Przyglądnąłem się dziecku pijącemu piwo. Zrobiłem zdjęcie mimo, że wiedziałem, że nie będzie mi wolno ukazać jego twarzy.
Dlaczego pokazuję zatem to zdjęcie? Hm. Bo coś mnie ujęło. Było ich dwóch, wypili po jednym piwie. Pełna kultura, zapłacili, i poszli. Tacy normalni. Tacy dorośli. Nie jak większość tych dorosłych nastolatków w PL, którzy gdy już sięgną po piwo to nie po to, aby się go po prostu napić. Uwielbiam oglądać ludzi. Ich zachowania, ubiory, sposób bycia, emocje niestety trudno to zaprezentować inaczej niż tak
Czyli od tyłu, albo z zamazaną buzią. Precyzuje to: "Art. 81 1. Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie. 2. Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku: 1) osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych; 2) osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza."
I ja to rozumiem. Ale po swojemu trochę. Bo wedle mnie jest tak. Jeśli idę na spacer to nie wiem kto mnie zobaczy. Jak mnie będzie widział i postrzegał. Jak mnie oceni. Jeśli idę w przestrzeń publiczną, a taką jest i to miejsce na które patrzyliśmy z BARCODU, ale również każda plaża miejsca, to czy jestem w slipkach, czy za małym stroju. Czy piję po drodze piwo, czy mam podarte spodnie, zawsze mnie ktoś widzi. Jak jest różnica czy widzi to 30 osób siedzących w knajpach czy 1030 osób śledzących na przykład takie forum? A jednak gdyby umieścił zdjęcie takiej osoby z buzią ma prawo domagać się ode mnie zarówno usunięcia fotografii jak i ma prawo do roszczeń finansowych. I ok. Dobrze. Podstawą interakcji pomiędzy ludźmi powinno być proste hasło. „Nie rób drugiemu co tobie nie miłe”. Ja również nie chciałbym być sfotografowany gdy nie zauważyłem, że mi kawałek hamburgera spadł na koszulę i jest zaplamiona. Ale…. Prawo do roszczeń miałaby również ta Pani
Mógłbym się ewentualnie próbować wykpić, że jest ona „szczegółem całości takiej jak krajobraz”, ale nie jest. Zrobiłem to zdjęcie z rozmysłem. I w tych durnych czasach jest ono dla mnie TOP 1 z urlopu. Raz, że mama, że dziecko, że narodziny nie śmierć, nie choroba. Że przyszłość. Że uśmiech i jeszcze do tego śliczna. I jest mi źle z tym, że nie mogłem podejść i poprosić o pozwolenie na rozpowszechnienie zdjęcia, ale jak tu po chorwacku to wszystko wytłumaczyć. I jest mi źle, że prawo nie doprecyzowało, że gdy do zdjęcia osoby bez pozwolenia jest dopisany cały stek pozytywnych słów, a zdjęcie pokazuje osobę w piękny sposób to o pozwolenie rozpowszechniania wizerunku występować nie trzeba…. Na stół wjechała specjalność miejsca, Postirska pizza z tuńczykiem.
I powiem tam. Wielkie dzięki kelnerowi, że nas namówił. No rewelacja. I naprawdę wystarczyłoby więc nie wiem jak on to zrobił, że domówiliśmy hamburgera na pół z frytami w gazecie, Skosztowałem i tu też zero zastrzeżeń. Tylko te słowa M. A fotka? No tak, więc po kęsie…
Posiedzieliśmy tam jeszcze chwilę, ale wieczór robił się chłodny jakoś, albo my przegrzani a takie gapy, że nie wzięliśmy nić wierzchniego, zatem wieczór skończyliśmy przedwcześnie… Na powrocie patrzyliśmy, jak niektórzy ruszają po zdobycze (super, że tyłem heh)
Zaglądając po drodze do ogrodów
dotarliśmy do apartamentu, gdzie do późna raczyliśmy się winem czekając aż żołądki poradzą sobie z taką ilością jedzenia Na koniec rachunek.
Jak byliśmy w Cafe bar VRSA płaciliśmy za Aperol 70 kun. Tu za podobną ilość tylko 40. Tam piwo kosztowało 16 tu 20 -to tak dla porównania.
Abakus68 napisał(a):Po powrocie z eskapady nad Dolem i doprowadzeniu się do porządku, tudzież po zjedzeniu obiadu na tarasie wybraliśmy się na taki całkowicie nieokreślony spacer w kierunku centrum Postiry. Pogoda była cudowna, leniwa, niedzielna.
Jak się człowiek umorduje, to fajnie jest poleniuchować
Delektowaliśmy się widokiem kontynentu
Można tak bez końca , prawda
"Art. 81 1. Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie. 2. Zezwolenia nie wymaga rozpowszechnianie wizerunku: 1) osoby powszechnie znanej, jeżeli wizerunek wykonano w związku z pełnieniem przez nią funkcji publicznych, w szczególności politycznych, społecznych, zawodowych; 2) osoby stanowiącej jedynie szczegół całości takiej jak zgromadzenie, krajobraz, publiczna impreza."
A ja rozpowszechniam notorycznie i bezmyślnie
Dzięki za ten nostalgiczny odcinek Wielka tęsknota ogarnęła mnie za Bračem
Abakus68 napisał(a):Dlaczego pokazuję zatem to zdjęcie? Hm. Bo coś mnie ujęło. Było ich dwóch, wypili po jednym piwie. Pełna kultura, zapłacili, i poszli. Tacy normalni. Tacy dorośli. Nie jak większość tych dorosłych nastolatków w PL, którzy gdy już sięgną po piwo to nie po to, aby się go po prostu napić.
A mnie to zaciekawiło Jako że mam w miarę blisko do Czech bardzo często (w normalnych czasach) u nich bywałem. Dla mnie który uwielbia w ciepły dzień napić się zimnego piwa szokiem było to ze na basenie na wsi można się napić piwa i nikt nie jest "nawalony"! Ba! w "Aquaparku" w Bohuminie można było kupić piwo, usiąść nad brzegiem basenu i je wypić! Może to My jacyś dziwni jesteśmy
W tym roku to chyba nawet prawie mi się udało nie udostępnić wizerunku . Ale poprzednio to tak jak Iza powiedziała...
Ale chciałabym się w tym miejscu też trochę usprawiedliwić. W swojej relacji z poprzedniego roku (ze Słowacji) udostępniłam swoje stare zdjęcia z dzieciństwa, na których były inne znane mi osoby. A jakże, nie zapytawszy ich o żadną zgodę, gdyż nie mam z nimi kontaktu. Jednak myślę, że gdybym miała zamazać te miłe, sympatyczne twarze, z którymi wiąże się tyle wspaniałych wspomnień... to zrobiłabym im krzywdę. I mam nadzieję, że po takim uzasadnieniu, nawet gdyby jakimś cudem ktoś z nich odnalazłby swoje zdjęcia...zrozumie moje intencje i się za bardzo nie obrazi
No proszę. Tyle co zauważyłem, że właśnie zaczynam pierwszy post drugiego tysiąca. 1000 za mną
travel napisał(a):
Abakus68 napisał(a):
Delektowaliśmy się widokiem kontynentu
Można tak bez końca , prawda .... Dzięki za ten nostalgiczny odcinek Wielka tęsknota ogarnęła mnie za Bračem
Nie dziwię się Tobie, chociaż z drugiej strony Ty już chyba masz kilka takich punktów na mapie Chorwacji do których tęsknisz. Ja od jakiegoś czasu śledzę pewne konto na Instagramie i jak widzę, jakie wrzucają ostatnie fotki to też jakaś nostalgia... Sama zobacz prace autorstwa @postira_holidays
Abakus68 napisał(a):Fajnie że tu jesteś. Chyba rzeczywiście jestem wariat. Pojechał na urlop i szlaja się po wzgórzach. Kogo to interesuje .
Na pewno wielu takich, którzy w milczeniu kontemplują kolejne Twoje wpisy .
Cieszy mnie bardzo, że komuś chce się czytać. Nie jestem łowcą komentarzy. Wiem tylko, że umieszczenie 3-4 odcinków z masą zdjęć na jednej stronie wątku, w ciągu piętnastu wpisów sprawia, że strona bardzo wolno się ładuje. Stąd pozwalam sobie na osobne komentowanie czytelników, aby udało się dotrzeć do kolejnej strony i dać nowy odcinek.
dids76 napisał(a):A mnie to zaciekawiło Jako że mam w miarę blisko do Czech bardzo często (w normalnych czasach) u nich bywałem. Dla mnie który uwielbia w ciepły dzień napić się zimnego piwa szokiem było to ze na basenie na wsi można się napić piwa i nikt nie jest "nawalony"! Ba! w "Aquaparku" w Bohuminie można było kupić piwo, usiąść nad brzegiem basenu i je wypić! Może to My jacyś dziwni jesteśmy
Napisałem dwadzieścia zdań i stwierdzam że nie potrzebie. Wystarczy, że skasujesz w ostatnim zdaniu "może to... i znak zapytania" i prawda na stole. Kto nie potrafi tego dostrzec nie zrozumie, kto dostrzega temu tłumaczyć nie trzeba