Półmetkowy poniedziałek 01.02.2010 spędziliśmy jak na przyzoitych wczasowiczów przystało w hotelu na ogólnym wylegiwaniu się, używaniu kapieli słoneczno-wodnych,opijaniu różnymi trunkami i nieprzyzwoitym jedzeniu.
Żeby mężulo sie do takiego błogiego stanu za szybko nie przyzwyczaił to we wtorek ruszylismy na kolejną wyprawę poza teren naszego resortu.
Tym razem była to druga wycieczka wykupiona w lokalnym biurze, a mnianowicie Paradise Island Punta Russia.
Z hotelu tradycyjnie zabrał nas bus
zabierając jeszcze po drodze z dwóch hoteli turystów pojechaliśmy zachodnim wybrzeżem do rybackiej wioski Punta Russia leżącej między Puerto Plata a Montecristi. .Tutaj Kolumb po raz pierwszy postawił stopę w Nowym Świecie.
Do Punta Rucia prowadzi droga częściowo utwardzona. Jechaliśmy około 2h, ale była to chyba najbardziej malownicza trasa jaką do tej pory widzieliśmy.
Mijalismy śliczne kolorowe, cudnie urokliwe wioski. Im dalej jechaliśmy tym coraz więcej ukazywało nam sie tych tak niewiele dotąd widzianych zamorznych domow. Takie prawdziwe hiszpańskie hacjendy.
Siedzieliśmu znosami przylepionymi do szyby i podziwialiśmy piękne widoczki.
Niestety busik nasz szybko mknął i zdjęć nie udało się w tych warunkach robić.
Plaża Punta Rucia to kilometry dziewicego, białego, miałkiego piasku. Na wodach zatoki, 10km na północny wschód leży Cayo Paraiso która jest wielką płycizną rozległą na 2000 m2 z kryształowo czystą wodą.
To jedno z najpiękniejszych podobno miejsc na całych Karaibach do nurkowania. Wyspa, a raczej łacha piachu zadziwiająco wystająca z Oceanu otoczona jest kordonem raf koralowych.
Na miejsce dojechaliśmy przed południem do małej zatoczki
sklepik w Punta Russia
skąd ubrani w kapoki i zapakowani do łodzi motorowych połyneliśmy na to "dziwne" miejsce.
Po chyba 15min oczom naszym ukazała się faktycznie góra piachu wystająca ni z gruszki ni pietruszki z wody. Na wysepce stało kilka szałasów, w których serwowane były napoje i owoce.
Właściwie to można było stanać na jednym końcu wyspy i jakby dobrze sie zamachnąc to można było dorzucić piłke na drugi koniec.
Na opalaniu i pływaniu no bo co tam innego robić spędziliśmy około 4h.
W drodze powrotnej "kapitanowie" naszych łodzi postarali się o bardziej ekscytującą podróż i pomykali między falami z pędkością na jaka tylko silnik pozwolił.
Popłyneliśmy wzdłuż lasów mangrowych należących do Parku Narodowego Montechristi.
Namorzyny (lasy namorzynowe, mangrowia) – wiecznie zielone lasy w strefie międzyzwrotnikowej należą do najbogatszych ekosystemów Ziemi.
Porzegnaliśmy Punta Russię i tą samą trasą zatrzymując sie na jeszcze na obiad wróciliśmy do hotelu.
A w środę ? no cóż wrócicie do początku tego odcinka, który zaczyna się poniedziałkiem, a będziecie mieli odpowiedź co porabialismy w środę i czy w takim przypadku mozna by powiedzieć "Nie lubie poniedziałku"??